Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zmieszany

Podział finansów w związku

Polecane posty

Gość Zmieszany

Witam. Chciałbym zapytać o zdanie internautów w kwestii w której nie mogę znaleźć porozumienia z moją dziewczyną. Sytuacja wygląda następująco: Zarabiam około 3300zł netto miesięcznie + premia gwiazdkowa raz w roku wynosząca połowę tej kwoty. Moja dziewczyna zarabia około 1700zł (sam dokładnie nie wiem ile -zawsze mówi tylko że "jak zwykle mało") plus dodatek 200-300 zło raz na kwartał + "trzynastka" raz w roku. Wspólnie wynajmujemy pokój w jednym z dużych miast na zachodzie Polski. Moje (wyłącznie moje) miesięczne zobowiązania to: 550zł (połowa za pokój), 750zł (jedzenie bez ośmiornic i krewetek ale też nie z najniższej półki w supermarkecie -płacę za nas oboje, dodatkowo zawsze dostajemy kilka słoików zup od mojej mamy), 350zł (paliwo do samochodu -mój dojazd do pracy 15 km od miasta w którym mieszkamy oraz wyjazd w rodzinne strony raz w miesiącu 300km w jedną stronę -jeździmy oboje), 275zł (czesne za studia), 40zł (telefon), 40zł (utrzymanie samochodu raz w roku oko-oleje, przegląd itd.). W sumie 2000zł więc zostaje mi około 1300zł. Zobowiązania mojej dziewczyny to 550zł (połowa za pokój), 40zł (rachunek za telefon), 60zł (bilet miesięczny -ma bardzo dogodne połączenie tramwajowe). W sumie około 650zł. Cała reszta zostaje jej dla siebie (na dowolny cel -kosmetyki, oszczędności -cokolwiek). Fakt jest taki, że zaniedbuję ją pod takim względem, że nie kupuję kwiatów, upominków ani nie zapraszam gdziekolwiek (wiem -moja wina). Oczywiście jak już gdzieś pójdziemy to nie na kebaba za 10zł ale takie wyjścia są dość rzadkie. Ostatnio po powrocie z pracy zapytała mnie czy pójdę z nią do sklepu bo ma ochotę na wino. Nie wziąłem ze sobą pieniędzy, traktując to wyjście jak spacer -wyszedłem z założenia, że sama sobie za nie zapłaci. Kiedy byliśmy w sklepie, wręczyła mi butelkę i powiedziała żebym zapłacił "bo i tak niczego jej nie kupuję". Po mojej odpowiedzi, że nie mam przy sobie pieniędzy, powiedziała że w takim razie oddam jej po powrocie do domu. To jednak nie było dla mnie zupełnie oczywiste więc po mojej odmowie rzuciła focha (podczas późniejszej ostrej wymiany zdań stwierdziła, że przecież tych kilkanaście złotych chyba nie zrobiłoby mi różnicy). Za około pół roku planowaliśmy wyjazd za granicę (to mój pomysł, głównie po to, żeby za 2-3 lata móc spłacić większość wartości mieszkania które moglibyśmy wówczas kupić). Powiedziała, że ze mną nie pojedzie bo będzie musiała prosić o każdy grosz (według samej siebie słabo zna język więc nie będzie miała łatwo ze znalezieniem pracy). Kiedy powiedziałem, że mimo prawie dwukrotnie większych moich dochodów zostaje nam prawie tyle samo, zapytałem co zrobiła przez ostatnie półtora roku żeby znaleźć lepiej płatną pracę. Odpowiedziała, że lubi tą pracę i ma wygodny dojazd. Dodatkowo -że skoro tyle płacę na paliwo to też mogę jeździć autobusem (musiałbym wówczas czekać na niego po pracy po kilkadziesiąt minut a koszt wyszedłby niewiele niższy). Kiedy moja dziewczyna pyta mnie o to ile dostałem za dany miesiąc zawsze szczerze odpowiadam, w drugą stronę to tak nie działa. Podobnie sprawa wygląda z oszczędnościami -ja gram w otwarte karty, ona stara się ominąć ten temat. Żeby była jasność -obowiązki domowe dzielimy na pół -ona gotuje (ja niejednokrotnie przy tym pomagam), wspólnie myjemy naczynia oraz sprzątamy (jedynie ostatnich kilka tygodni nie mogłem pomóc bo całe weekendy spędzałem na uczelni), pranie również robimy wspólnie (często ja inicjuję ten proces). Ubrania prasuję sobie sam (przez pięć lat związku raz, może dwa razy wyprasowała mi koszulę). Śniadania do pracy również sam sobie szykuję (zdażyło się może dwa razy odkąd mieszkamy razem, że zrobiła to za mnie -byłem wtedy bardzo wdzięczny i ucieszony). Wracając do pieniędzy -cały czas narzeka że ma mało ale nie robi nic, żeby poprawić swoją sytuację argumentując to tym, że za niedługo i tak wyjedziemy. Chciałbym zarabiać na tyle dużo, żeby móc utrzymywać swoją kobietę ale narazie nie mam takiej możliwości (ani konieczności). W ślad za tym musiałby jednak iść nienaganny ład i porządek w domu (bez szaleństw ale również bez widoku jej odzieży z całego tygodnia, notorycznie spoczywającej niedbale na jednym ze stolików w naszym pokoju -co doprowadza mnie do wewnętrznych wybuchów, kubka po kawie na stoliku przy komputerze, chusteczek, kolczyków walających się niedbale na wszystkich możliwych powierzchniach płaskich, suszarki oraz ładowarki do telefonu których stałym miejscem magazynowania jest podłoga przy gniazdku na wprost wejścia do pokoju a także kołdry której nie poprawia po wyjściu z łóżka) w połączeniu z ciepłym pysznym obiadem oraz miłym uśmiechem na powitanie. Wśród zarzutów pod moim adresem jest również to, że rzadko prawię jej komplementy oraz wyrażam uczucia (wiem -moja wina) ale jak mam prawić komplementy kiedy codziennie wracając z pracy zastaję taki widok w pokoju (który co prawda nie jest częścią jej wizerunku ale stanowi element jej tożsamości)? Zarzuca mi również, że nie okazuję jej porządania w typowo samczy sposób (brak mi zdecydowania -piszę o tym, żeby nie było że jestem idealny). Co o tym sądzicie? Kto ma rację? Ja jestem sknerą czy moja dziewczyna zbyt wiele ode mnie wymaga? Proszę o opinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z nią coś nie halo, niefajnie zachowała się wymuszając na Tobie zapłacenie za wino... Do tego nawet nie wiesz ile dokładnie zarabia i odkłada... Jest bałaganiarą.. Czas na poważną rozmowę. Tak sądzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Clematis;
Długi ten Twój wywód, ale pewnie dlatego, że i problem masz niemały. Ja widzę to tak - wina, jak zwykle w życiu, leży po obu stronach. Rozumiem Ciebie, że chciałbyś mieć ład i porządek w domu, tym bardziej, że jeżeli nie kłamiesz, sam go starasz sie utrzymać, że pomagasz, że nie jesteś typowym facetem, który tylko wymaga, a sam albo w telewizor się gapi, albo piwko pije. Nie podoba mi się jednak Twoje podejście do Dziewczyny, nie okazujesz uczuć, sknerzysz, zbyt pragmatycznie patrzysz na życie. To ostatnie nie jest wadą, ale nie w Waszym wieku. Dziewczyna potrzebuje okazania uczuć, czasem kwiatka, czasem prezentu (nawet drobiazg), gdzies wyjść, a nie tylko kasa, kasa, kasa, sprzątanie, gotowanie, marny seks i wyjazd, bo znów liczy się kasa. Podkreślam jeszcze raz - Twoje podejście do zycia i do życia w związku nie jest złe, ale za wczesnie. Gdzie romantyzm, gdzie spontaniczność, gdzie wariactwo? To prawda, że nie żyjemy w XIX wieku i obowiązek utrzymania rodziny należy do obu partnerów, ale cos za coś. Porozmawiaj z nią otwarcie, powiedz to, co tu napisałeś. Nie da rady? Nie zrozumie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jidjsds
a według mnie to ty jestes nie w porzadku, ja mam męża który kiedyś był moim chłopakiem (mieszkaliśmy przed śłubem 4 lata), i zawsze jak szliśmy do sklepu na zakupy spożywcze to on chciał płacic. ZAWSZE. On zarabiał wtedy 2500zł netto ja sporo mniej, niestety. Jednak miałam swój honor, raz płacił on, raz ja. Wynajmowaliśmy pokoj, za który co miesiąc płacił on, a ja płaciłam rachunki. Wiadomo rachunki prąd gaz wychodziły dużo dużo mniejsze. Dodatkowo wziął mnie na wczasy do Chorwacji za któe równiez zapłacił on. Dzisiaj jesteśmy małżeństwem, nie musze mu kazdej złotówki z gardła wyciągac, ale z drugiej strony tez go nie naciagam bo wiem ile trzeba sie naharowac zeby cokolwiek zarobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość muniek9839284
z tym winem to się nie popisałeś, w końcu dużo nie kosztuje, a powinineś się zachowac jak facet i zaproponowac że zapłacisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość byłam z kobietą
jestem z moim partnerem od 3,5 roku, mamy wspólny budżet tzn. jego wypłata + moja wypłata + dodatki i mamy to w jednym worze. Ja zajmuję się finansami tzn płacę rachunki, raty itd. zostawiam hajs na życie i przyjemności i wiesz co? nie ma problemu, że ktoś ma więcej inny mniej, że ten zapłacił za to a ten za to, żyjemy wspólnie więc liczymy wspólnie. Nikt nie jest pokrzywdzony bo zarabiamy mniej więcej tyle samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sie porobilo
dajcie chlopakowi spokoj. dziewczyna miala ochote na wino to mogla sobie je kupic przeciez, jak to okreslila- duzo nie kosztuje- wiec co jej szkodzilo zaplacic bez focha, w koncu tez zarabia. piszesz ze zapraszasz ja czasami do restauracji, a wez ja na cholernego kebaba czy loda i nie bedzie miala sie o co czepiac, kup jej po drodze z pracy czekoladki czy kwiatka i tez sprawa zalatwiona. pytanie brzmi: czy ona ci czasem zrobi jakis mily prezent? chocby ulubiony deser do obiadu? czy piwko do meczu? okazywanie uczuc dziala w obie strony, dlaczego tylko facet ma rozpieszczac swoja panienke?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kokokdd
nie zachowujesz jak się facet, tylko jak ciota, widać żeś sknera i dziewczyna nie ma lekko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×