Jestem matołem...?

Trafiłam na forum na pewien temat, w którym w którym uczniowie wpisywali swoje oceny i średnie na pierwszy semestr. Zajrzałam z ciekawości i złapałam się za głowę. Zdecydowaną przewagę stanowili uczniowie szkół średnich, ale byli tam także gimnazjaliści. Co mnie zaskoczyło , to wysokie średnie ocen tych ludzi, w większości powyżej 4.0. Od dziecka nie paliłam się szczególnie do nauki. Byłam dosyć leniwa, nie uczyłam się do sprawdzianów, często nie odrabiałam nawet zadań domowych tylko odpisywałam przed lekcją. Uczyłam się tylko w sytuacjach naprawdę kryzysowych, kiedy np. miałam zagrożenie. Nigdy w swojej szkolnej "karierze" nie miałam świadectwa z paskiem. W podstawówce moja średnia wynosiła zazwyczaj 4.5, nie byłam więc pod względem ocen najgorsza, ale też nie najlepsza. W gimnazjum było podobnie, z tym, że średnia była dużo niższa ok. 3.5. Ale w gimnazjum poziom nauki był znacznie wyższy niż w szkole podstawowej i wszystkim pospadały średnie, na 30 osób tylko 3 miały świadectwo z paskiem. W szkole średniej miałam całkiem nową klasę. Była to jedna z lepszych szkół w mieście, ale w klasie było dużo osób z wiedzą na poziome przedszkolnym (jedna dziewczyna nie potrafiła nawet płynnie czytać). Tutaj cieszyłam się z każdej pozytywnej oceny. I dzisiaj, kiedy czytałam co ludzie piszą na tym forum, to dotarło do mnie, że mam duży powód do wstydu. Nie wiem czy tamci się tylko przechwalali (w końcu to internet), czy poziom nauczania w ich szkołach jest tak niski, że łatwo o dobre oceny... Poratujcie moje ego jakimś dobrym słowem... Nie chcę żyć w świadomości, że jestem skończonym ułomem :o