Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ForeverAlone

Denerwujący partner

Polecane posty

Gość ForeverAlone

Wiem, że dla wielu będę kolejną panną która nie wie czego chce i porusza wyświechtany temat. Dla mnie jednak jest to całkiem świeża sytuacja i zupełnie nie wiem jak się w tym odnaleźć. Wiem do czego dążę, ale nie wiem jak się za to zabrać. Otóż, mam 22 lata. Dokładnie rok temu poznałam swojego obecnego faceta przez internet. Byłam wtedy świeżutko po nieudanym dwuletnim związku. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że trochę posłużyło mi to jako pocieszenie. Jednak fascynacja trwała i trwała. Świetnie się dogadywaliśmy, bawiły mnie jego żarty, był naprawdę męski w zachowaniu, zdecydowany, o określonych wartościach i priorytetach w życiu. Przejawiał lekką dominację nade mną, ale po dwóch latach u boku niedojrzałego dzieciaka bardzo mi to imponowało. Minął rok, ale od niedawna zupełnie straciłam satysfakcję z naszego związku. Mam trochę problemy nerwicowo-depresyjne, o czym on doskonale wie i z początku rzeczywiście mnie wspierał. Teraz rzeczy wyglądają zupełnie inaczej. Zaczął mnie drażnić właściwie wszystkim co robi i co mówi. To co jeszcze pół roku temu wydawało mi się urocze, teraz doprowadza mnie do szewskiej pasji. Lubi bawić się w mojego psychologa, oceniać co w danej chwili muszę czuć, albo łapać na tym, że znowu jestem przymulona i gdzie ta moja energia. Przy tym robi to w sprytny sposób bo ukrywa swoją irytację pod płaszczykiem troski, ale doskonale widać że mu się nie podoba mój stan. Nigdy się na mnie jawnie nie wkurza, z resztą on uważa nerwy za coś zbędnego w życiu. Dla niego mamy cały czas się uśmiechać i choć by nam za przeproszeniem g*wno na głowę kapało, trzeba się cieszyć, że jest się razem. Zaczęłam zauważać totalne różnice w naszych poglądach i podejściu. Odkąd zaczęło mnie to wszystko przygniatać, zrobiłam się dla niego trochę nieprzyjemna. Więcej marudzę, wymyślam, opadłam z energii. On to dostrzega, bo i sam jakoś zmarkotniał. Nadal ma w sobie zapał, ale chyba tylko dlatego, że nie wie co siedzi mi w głowie. Źle mi z tym cholernie i mam bardzo ciężkie sumienie, bo nie potrafię się zebrać na szczerą rozmowę. Może dlatego, że taką rozmowę mieliśmy tylko jedną, w dodatku każde z nas jak by kontrolowało się, żeby nie wybuchnąć i nie powiedzieć za dużo. Przez to jest mi trudniej okazać negatywne emocje, panicznie boję się jego reakcji. Stało się to na tyle toksyczne, że czasem boję się powiedzieć, że np. wolę zjeść to niż to, bo przecież on zawsze wie najlepiej co będzie dla nas dobre. Chciała bym to już zakończyć, ale blokuje mnie myśl, że on zupełnie się tego nie spodziewa. Jest między nami jakaś bariera. Udajemy przed sobą, że wszystko jest takie fantastyczne, a widać gołym okiem, że drażnimy się wzajemnie. Może on też miewa takie myśli? Mimo wszystko czasem wypali z jakąś perspektywą, np. wyrażając się "nasze dzieci", albo mówiąc "za pięć lat będziemy...". Wiem, że nikt mnie nie poprowadzi za rączkę i nie powie mu wszystkiego za mnie, ale czy któraś z Was, Drogie kobitki, miała taką sytuację? Albo choć trochę podobną? :( Poprzedni związek zakończyłam ostrym cięciem i nie stanowiło to dla mnie takiego problemu. Było mi obojętne jak zareaguje mój eks. Teraz jestem bardzo zdeterminowana i naprawdę zdecydowałam już, że to koniec, zupełnie tak jak poprzednim razem. Jednak teraz za nic w świecie nie wiem jak to rozegrać. Nie zrywałam jeszcze w takich okolicznościach i w takim strachu. Nie wiem, czy po prostu wziąć go z zaskoczenia i zwyczajnie mu podziękować z cała szczerością, co było by dla mnie nie lada wyzwaniem i chyba musiała bym najpierw strzelić sobie drinka żeby się na to zdobyć, czy raczej stopniowo dawać mu do zrozumienia, że straciłam cały zapał i że to chyba nie ma sensu, bo do siebie nie pasujemy. Nie wiem co jest lepsze, słyszałam różne opinie. Bardzo prosiła bym o jakieś sensowne opinie, tudzież porady :) Nie jest mi z tym dobrze, bo nie chciała bym być również przez kogoś oszukiwana. Chciała bym mieć to wszystko już za sobą. Tak bardzo mi ciężko. Z góry dzięki za wyrozumiałość. I za wszelkie odpowiedzi. Pozdrawiam, ForeverAlone

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uhuru
Powiem Ci, że mam podobnie, tyle, że jestem po drugiej stronie bo jestem facetem. Chciałbym Ci coś doradzić, ale najpierw musiałbym doradzić sobie. Chyba jedyna rada to zrobić to co podpowiada rozsądek, chociaż wiem, że to może być trudne bo pomimo wszelkich widocznych oznak końca serducho nadal się miota, że tak nie powinno się robić. Prawda? U mnie jest spory element przywiązania (taki moment, kiedy nie ma już uczucia, ale nadal zależy na drugiej osobie) i pomimo, że wszystko mnie wkur... to jednak wizja łez, wspólnego mieszkania jeszcze "jakiś czas", oraz prób łatania tego odstrasza mnie na maksa. Trzymam kciuki za obie strony. K.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×