Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Edwarda_

Rozstanie... liczę na obiektywne spojrzenie

Polecane posty

Cześć. Mam spory problem. Wiem, że dłużo tu napisałam , ale pomóżcie. Bylam z chłopakiem rok, po czym mnie zostawił nie mając odwagi powiedzieć mi tego w twarz. Problem mój polega na tym, że ciągle coś do niego czuję mimo, iż on nie zachowuje się względem mnie wporządku. Zacznę od początku. Tego chłopaka znam ok. 4 lat, ale dopiero od 1,5 roku utrzymywaliśmy ze sobą jakiś lepszy kontakt. Jakoś się umawialiśmy na takie wypady ekipą czy na przysłowiowe piwo. Można powiedziec, że traktował mnie bardziej jak kumpla, a ja juz wtedy zaczełam coś do niego czuć. Niesety on to uczucie odrzucił, gdy powiedziałam mu, że coś tam wiecej do niego czuję. Chcąc jakoś odreagować, zaczełam spotykać się z jego kolegą , a on powrócił do kobiety z którą raz był raz nie był ... Ale jak skończyłam definitywnie znajomość z tym jego kolega , on zacząl się odzywać. Nie liczyłam na nic, bo słyszalam jaki to typ człowieka , ze bawi sie pannami i wgl. To on wykonał pierwszy krok i po niedługim czasie staliśmy się parą. Piękne chwile natomiast nie trwaly długo ... już po 2 miesiacach jak byliśmy razem on miał krzywe loty , potrafił nie odezwać się bez przyczyny przez cały dzień po czy później miał zawsze milion wymówek. W pewnym momencie to ja bardziej zabiegałam o ten zwiazek niż on. I dało się to odczuć, on już nie chciał się tak często widywać, stał się chłodniejszy itd. zawsze tłumaczył to pracą, ale od kiedy go znam to pracował i jakos na początku potrafił znaleźć czas. Ale luz. W październiku wyjechalam na studia i przez pierwsze 3 tygodnie było miło, aż do pewnej soboty , gdzie jemy się uwaliło że jestem na imprezie bo nie mogę wejść na kompa, a nie zaprzeczam było kilka osób w mieszkaniu, ale akurat to byli znajomi mojej współlokatorki, a ja nie uczestniczyłam w całej tej szopce z tym ze grała muzyka, jak z nim rozmawiałam przez telefon i on zaczął być niemiły i wgl. I gdy już po 20 minutach zjawiłam sie na tym komputerze to zerwał ze mną ... Później wydzwanilam do niego cały dzień , ale nie odbieral. Przyjechałam do domu i spotkalam się z nim po czym, zeby mnie skontrolować wszedl na mojego facebooka i zobaczył że utrzymuje kontakt z ludzmi z uczelni oraz z miasta i naliczyl ok 20 osób gdzie to było takie głupie pisanie o wszystkim i o niczym , nie było mowy o jakimś flirtowaniu. Zdenerwował się wtedy na mnie i już nie było szans byśmy wracali do siebie. Mimo to ja sie nie poddawałam dzwoniłam do niego pisałam , a on nie dawał mi jednoznacznej odpowiedzi że to KONIEC. W tych rozmowach był strasznie wulgarny, robił ze mnie głupka i rozliczał z przeszłości... Zdarzyła się nawet taka sytuacja że wylądowaliśmy razem w łóżku jak już nie byliśmy parą ( wiem nieodpowiedzialne zachowanie) i doszło do tego ze po tej akcji bardzo martwiłam się czy nie zaszlam w ciąże bo byliśmy nie ostrożni. I pech chciał zaczeły mi wychodzić testy pozytywne. Mysleliśmy że wpadlismy, wrocił do mnie i mieliśmy planować ślub. Z tym że i wtedy nie zachowywał się jak trzeba nie był taki opiekuńczy jak bym chciała, liczyli się dla niego koledzy , bardziej niż ja i nawet gdy zrobiłam dla niego kolacje potrafił przyjechac i powiedzieć mi ze nie jest glodny ... W dodatku w wigilię niby na żarty bardzo mocno mnie uderzył miałam sińce. Później okazało się że wyniki testu były spowodowane moją tarczyca, bo od razu po świetach zajełam się tą sprawą. Nie rozstaliśmy się mimo to , ale nie było juz tej " magii" on znowu stał się olewczy, nie mily i wypominał mi non stop to że pisałam z tyloma osobami, caly czas mnie kontrolowal, nie wierzył nawet, że chodzę na uczelnie, wmawiał mi ze się z kimś spotykam , że przycinam z nim , nie szanował mnie bo nie raz słyszałam od niego nie miłe slowa. Gołym okiem było widać że mu nie zależy. Nawet w dzień kobiet rzucił mi tekstem " kup sobię coś na allegro ja zapłace , bo nie miałem czasu nic Tobie kupić" , jak mu tez robiłam afery ze sie ze mna nie spotyka i że moze ktoś mu sie podoba to specjalnie mi mowił, że tak . Ogólnie czułam się strasznie poddana jemu, on mógł robić wszystko, sprawdzać moja prywatność , wychodzić z kumplami , przyjeżdzac do mnie kiedy mu się podoba , a ja nie mogłam nic. Wystarczyło, że coś powiedziałam nie tak żeby mu sie spodobało , to krzyczał na mnie , obrażał się. Przy kolegach ze mnie drwił. Miałam podejscia, by już zakończyć ten zwiazek , ale tego nie robiłam bo bardzo go kocham, to jest pierwszy facet do którego poczułam coś więcej. Z tym, że psychicznie mnie wykańczał, po niezdanym egzaminie gdy dzwoniłam do niego by mnie pocieszył , on mi mówił że nie ma czasu i ze pewnie się nie uczyłam. Nie mialam u niego żanego wsparcia, czułam się po prostu jak pachołek. On ciągle wracał do jednej sytuacji , ze go oszukałam bo mówiłam ze z nikim nie piszę , a pisałam z 20 osobami na facebook. Któregoś razu zadzwonił do mnie telefon była to koleżanka ze studiów i on spytał kto to , powiedziałam ze mama bo wiedziałam ze jak jest temat moich znajomych to jest zły. Sprawdził mnie i sie zdenerwował. Zażyczył sobie przerwy, a gdy nie chcialam mu dać i kazałam wybrac miedzy związkiem a rozstaniem. Wybrał rozstanie. Nie dopuszczałam takiej mysli do siebie, próbowałam jeszcze to uratować pisaliśmy ze sobą , ale on w tej rozmowie nawyzywal mnie od szmat , chcociaż byłam dla niego dziewczyną wierną , czego sobie zażyczył to miał i ogólnie szłam na kompromisy , zaciskałam zeby gdy on coś odwalał i cały czas chcialam wierzyć w tą miłość. Po tym wszystkim jak ja mu nie odp na jego wiadomosc to pisze mi, że " szybko mi miłość wygasła i ze powodzenia". Napisałam ze to on ze mnie zrezygnował i że niech tak nie pisze. A on że szkoda że ja nie widzę ze to ja wszystko popsułam i ze on nigdy mi nie zaufa i ze nikogo nie ma i nie zamierza mieć. Rozmawialismy przez telefon i on jest strasznie pewny moich uczuć i mówi " wiem , ze tobie bardzo an mnie zależy, że chciałaś usłyszeć mój głos i ze nie zaprzecza powrotu ale tez nie potwierdza. Dziwne ale nadal coś do niego czuję... kocham go i chce się z tego uleczyć , bo cały czas czekam aż on się odezwie i wrócimy do siebie. Czy myślicie że wróci ? jak oceniacie tą sytuację ? Czym zawiniłam i jak podnieść się z tego kryzysu w który popadłam ? Dodam, że jestem młoda bo mam 20 lat , on 24. Marnować sobie dalej życie i łudzić sie że wróci do mnie i bd razem szczesliwi , czy zrobić jakiś krok do przodu i zapomnieć ? Tylko nie wiem jak pomóżcie. Przepraszam za rozpsianie, ale musiałam wylać z siebie wszystko, wiedzieć czy ja zawiniłam i o co mu własciwie chodzi ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×