Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jackiielouiss85

Pierwsza miłość waszego życia a teraźniejszośc, jak sobie radzicie ?

Polecane posty

Gość jackiielouiss85

To była moja pierwsza miłość. Miałem 18 lat a ona 15 kiedy się poznaliśmy a rok później byliśmy już parą. Po dwóch latach zamieszkaliśmy razem a nasze rodziny znały się bardzo dobrze. To był taki związek z prawdziwego zdarzenia, wielka miłość, wszystko zawsze razem i poważne plany na przyszłość. Po czasie zaczęło się wszystko psuć przez nasze twarde i mocne uparte charaktery które się ze sobą zaczynały gryźć mało tego moja dziewczyna była zawsze bardzo zazdrosna o wszystkich i o wszystko. Ten związek po latach zaczął się powoli przeradzać w toksyczny i uciekaliśmy od siebie nawzajem lecz zawsze wracaliśmy do siebie. Były poważne plany co do przyszłości, ona chciała wspólnego ślubu i dziecka a ja uważałem że jeszcze za wcześnie na to i to po części nas mocno poróżniło. Zupełnie inaczej patrzeliśmy na przyszłość i to było efektem dość ciężkiego i mocno burzliwego rozstania. Po naszym takim pierwszym poważnym rozstaniu ona zaliczyła romans z facetem sporo starszym od nas, nawet go poznałem i dowiedziałem się jak to wyglądało, w rozpaczy pobiegła do niego i topiła smutki w jego rozporku. Mocno mnie to przeraziło i dobiło ponieważ w życiu bym o niej nie pomyślał w ten sposób tym bardziej że ona zawsze była o mnie zazdrosna i brzydziła się zdradą. Niby ok nie była to zdrada bo nie byliśmy razem i miała do tego pełne prawo ale żeby już tak po dwóch tygodniach po siedmiu latach rozstania mieszać u innego faceta ? Doszło do tego że obydwoje staraliśmy się wszystko poskładać tylko że był problem w postaci tego kolesia nowego który narobił sobie już nadziei a efekt był taki że zarówno ja jak i on byliśmy okłamywani a moja dziewczyna idealnie to wszystko rozgrywała. Ja od początku wiedziałem że gość jest frajerem z wyrokiem na karku i szuka konkubiny żeby nie pójść siedzieć, minęło dużo czasu zanim ona to zrozumiała ale w końcu zrozumiała i uwolniła się od niego. Niby przebaczyliśmy sobie te wszystkie krzywdy i zaczynaliśmy od nowa ale nic z tego nie wyszło, ja zacząłem uciekać od przeszłości i nie mogłem się z nią pogodzić, nie mogłem zrozumieć jakim cudem to właśnie spotkało nas. Ona tak samo i w końcu rozstaliśmy się na dobre kompletnie w kłótni. Później jeszcze przez parę miesięcy toczyliśmy z sobą wojnę smsową i telefoniczną ale do czasu. Ja poznałem kogoś i ona też, dzisiaj jest z nim w ciąży i planują ślub i tak dalej. Ja też jestem w związku już od roku, mam nową dziewczynę z którą praktycznie mi się nie układa bo po czasie przekonałem się że do siebie w ogóle nie pasujemy. Wszystko to takie pojebane, żyjesz z kimś prawie 10 lat swojego życia i nagle koniec nie ma was. Co parę dni śni mi się moja była, mam różne sny jak mieszkamy jeszcze razem jak zachowujemy się tak jak kiedyś a później się budzę rozglądam po pokoju a on wygląda inaczej a mojej byłej nigdzie nie ma. To jest koszmar dla mnie, ja ją jeszcze kocham, tęsknię za nią, to nie tak miało być, ona była jedyna najlepsza mimo wielu wad jakie posiadała była tą jedyną. Niestety dzisiaj jest już niemożliwe żebyśmy byli razem, wszystko przepadło a ja nie potrafię się z tym pogodzić. Czasem do niej napiszę smsa i z nią rozmawiam albo ona zadzwoni to w ogóle to jest już całkiem inna dziewczyna, nie ta moja miłość z dawnych lat tylko całkiem obcy człowiek, inaczej myślący inaczej mówiący nawet głos jej się zmienił ehhh. Jak sobie radzicie z takim czymś ? ktoś kiedyś powiedział mi że zapomnę no ale minęło już ponad dwa lata a ja nigdy nie zapomniałem i raczej nigdy nie zapomnę. Boli mnie to, chciałbym cofnąć czas ale się nie da. Życie bez niej nie jest już tym samym życiem, mam wrażenie że moje życie nie wygląda tak jak by mogło wyglądać, zwyczajnie mi jej brakuje. Chciałbym przegadać do rozumu tamtego ja czyli idiocie z tamtych lat że sprawy można rozwiązać inaczej ale nie da się cofnąć w czasie, dzisiaj jestem dorosłym facetem za nie długo skończę 28 lat. Ktoś kiedyś powiedział że pierwsza miłość zawsze będzie tą pierwszą i miał rację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 7ytyuiuiui
bo ty jesteś takim dnem, obleśnym ruchaczem, co pierdoli bez slubu ale żenic się nie cche. nigdy nie zrozumiem jak baby mogą byc tak glupie i godzic sie na wspolne meiszkanie z takim gównem jak ty, bez slubu. jesteś odrażającym typem, ruchac tak, ale slub juz nie. dobrze ze cie kopnela w tylek tamta pierwsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KKATIE 36
Ta powyżej to chyba jakaś nieodżałowana frustratka albo i frustrat :) Ja powiem tak, nie martw się życie po pierwszej przeżytej miłości nie jest już takie samo jak wcześniej i to Ci mówi 36 letnia kobieta która 12 lat przeżywała taką miłość :) Teraz może nie jest tak jak dawniej ale też są plusy, inaczej podchodzę do życia, inaczej patrzę na świat i ludzi. Otwórz się na świat a z biegiem czasu zauważysz że życie wcale nie musi być takie smutne. Powodzenia i głowa do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martaqwq
przeszłam przez to samo pierwsza miłosc,pocałunek,sex,uroczyste zareczyny bylismy razem 3 lata ale moja zazdrosc była nie do zniesienia i poszedł do innej od roku nie zyje bo zginał w wypadku.bardzo żałuje swojej głupoty,pamietam nawet dokładnie kiedy był nasz pierwszy raz,mimo tego ze to było 8 lat temu teraz juz mam dziecko życie w miare poukładane ale bardzo czesto wracam do tego co było kiedys

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jackiielouiss85
martaqwq Współczuję :( Najgorsze jest to że trzeba być silny i żyć dalej bo życie toczy się dalej ale czasem zwyczajnie się nie da, nie ma skąd czerpać motywacji ani sił, wszystko to takie ciężkie do zrealizowania. Czasem jest okres gdzie żyje mi się dobrze i jestem szczęśliwy ale to jest góra parę dni w roku a reszta to tylko wgetacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mała mi mi
Byliśmy razem ok 4 lata. On nie wiązał ze mną przyszłości, więc zerwałam, odeszłam, ułożyłam sobie życie z innym. Jestem szczęśliwa. Czas dał mi możliwość chłodnego spojrzenia na mój poprzedni związek. Teraz widzę, że dobrze zrobiłam. A on już mnie nie obchodzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martaqwq
ale prwda jest że nie ma co stac w miejscu,bo życie przelatuje nam miedzy palcami a my nawet tego nie zauważamy:) było mineło i nie wróci,pozostaja wspomnienia i tyle:) teraz mam 26 lat a nie 18 i jestem mądrzejsza:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj no pewnie że wspominam czas
Wiele osób tak ma. Ja też nie wyszłam za mąż za moją pierwszą miłość, choć jak się potem okazało, nie największą. Po tej pierwszej była druga i chyba to ona zdecydowanie zaważyła na moim życiu i podejściu do facetów. Ten mój drugi był rówieśnikiem i wszystko było pięknie, ale nie dojrzał do poważnego związku, o czym mi powiedział. Wcześniej nachlał się jak świnia, dla odwagi, po czym rozmawialiśmy. Nie był w stanie zapanować nad testosteronem, a jego uroda sprawiała, że dziewczyny i KOBIETY pchały mu się same ... no nie do łóżka, bo obracał je w różnych miejscach, a w łóżku najrzadziej:p Mieliśmy wtedy po 18 lat. Kochałam go i on mnie też, ale jego charakter wygrał. Nie mogliśmy z tego powodu być ze sobą, bo on nie dojrzał, mówił, że za wcześnie to wszystko, to uczucie i tak dalej (dla niego oczywiście, ja byłam gotowa na poważniejszy związek). No i koniec końców rozstanie. Potem masakra. Ja cały czas próbowałam zapominać, nie dało się, unikałam miejsc, które mi go przypominały, nie chodziłam tam, gdzie wiedziałam, że on chodzi, nie chciałam widzieć, patrzeć i cierpieć jak zabawia się z kolejnymi łatwymi pannami. Był potem kolejny chłopak (zonk), i kolejny to mój obecny mąż. W międzyczasie mieliśmy przerwę w związku, to był jeszcze ktoś, też zapisał mi się w pamięci, ale dzisiaj wiem, że te kilka miesięcy dało mi obraz tego, co miałabym, gdybym z nim była. Chłopak - no nawet już nie chłopak, a mężczyzna, 36 lat, nie stroni nadal od alkoholu a i pewnie jak piękna kobieta jest w potrzebie, to nie odmówi. Gdybym chciała, jeden gest, kiwnięcie palcem i byłby mój, oczywiście jako kochanek. I mimo sentymentu, gardzę nim. Jako mężczyzną, który ma kobietę i córkę już chyba 15 letnią. Owszem, ona też uczciwie do poczęcia córki nie podeszła, to była zwykła łapanka na niego (chciała mieć piękne dziecko, szukała dobrego kandydata i upolowała jego właśnie). Mój mąż ... człowiek o dość trudnym charakterze, ale wiem, że mnie kocha. Ja go też kocham. To nie szaleńcza miłość, ale taka, która daje poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Liczy się ze mną i moim zdaniem, nawet jeśli sam ma inne, to często z czegoś rezygnuje, jeśli ja mówię, że coś jest dla mnie zbyt dużym obciążeniem. Mam stabilizację, której nie dałby mi żaden z ex. No może jeden, ten ostatni przed mężem, ale też nie miał łatwego charakteru i nie wiem, czy dałabym radę z tymi jego nawykami. Dlatego doceniam to, co mam. Jest mi dobrze, mogę to powiedzieć z całą pewnością. Dodam tylko, że związek z mężem zaczął się jak miałam 20 lat, więc już nie takie fiu bździu w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×