Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zagubiona.......

Czy to według Was powody do rozstania?

Polecane posty

Gość zagubiona.......

Proszę Was bardzo o poważne potraktowanie mojego pytania. Sama już mam mętlik w głowie, raz w emocjach jestem pewna że chcę rozwodu, potem znowu myślę, że nie. W skrócie opiszę co mnie boli. Pobraliśmy się kilka lat temu, przed ślubem były może jakieś sygnały, ale je bagatelizowałam. Po ślubie okazało się że mój mąż potrafi się chamsko odezwać (co na początku bardzo przeżywałam) np. suko, jesteś pojebana, zamknij się wariatko, odwal się itd. Potem zawsze mówi że żałuje, że tak nie myśli itd., ale ja już sama nie wiem co o tym sądzić. Prawda jest taka że coraz bardziej mnie do siebie zraża takim zachowaniem. Mamy trzyletnie dziecko którym w 99% ja się zajmuję, on robi wszystko z wielką łachą i dopiero jak mu powiem. W ogóle jest strasznym leniem, zawsze zmęczony, nic mu się nie chce. Ja zawsze dbałam o porządek, lubię czystość, mamy duży dom, nie wyobrażam sobie żebym sama zapylała po całym domu, działce, ogrodzie... Jestem załamana. Coś tam zrobi jak się o to wykłócę ale to wszystko co robi jest na odwal się, byle jak i zawsze trzeba po nim sprzątać. Płakać mi się chce już z tego wszystkiego. Właściwie to mam wrażenie że ja mało go obchodzę, nigdy się nie zapyta o nic sam z siebie nie zainteresuje. Jesteśmy całkiem różni, ja lubię rozmawiać, planować, wszystko mnie obchodzi iwłaściwie wszystko jest na mojej głowie. Wcześnie chodzę spać, bo od 5 rano jestem już na nogach (dziecko wcześnie wstaje), on siedzi do 3-4 przed tv a potem śpi do południa. Pracuje przeważnie na drugie zmiany albo na nocki, oczywiście po nocy śpi do 16-17. Szczerze mówiąc to mam tego dosyć, ale z drugiej strony czasami jest fajnie, potrafi być też miły ale właściwie to nie ma tygodnia żeby nie palnął czegoś chamskiego. Córeczka jest bardzo za nim, chociaż ją też potrafi potraktować przedmiotowo, jak chce mi zrobić na złość to np. nie weźmie jej na spacer. POtrzebuję opinii z zewnątrz, bo sama mogę krzywo na to patrzeć. Dodam że w jego rodzinie panują chłodne stosunki, nikt z nikim nie rozmawia o emocjach, każdy narzeka, jego ojciec również nie szanuje jego matki, niby jest dla niej miły, ale robi głupie miny, puka się w czoło, wywraca oczami itd., nie wiem jak się odzywa kiedy są sami. Co byście zrobiły,zrobili na moim miejscu? Próbowalibyście ratować to małżeństwo? Czy rozwiedlibyście się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja chyba na początku zadałabym mu pytanie "czemu mnie obrażasz? czy ja obrażam ciebie?" pierwsze takie pytanie hamuje agresje, po drugie nie robiłabym nic za niego, okresliła zasady zycia w naszym domu. Ustaliła zakres obowiazków i przestała gderać;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja odpwoiem z asiebie - bo prosisz o subiektywna opinie: nie toleruje braku szacunku, mezczyna ktory nazwalbym mnie tak - jak to opisalas mialby droge wolna aby zwiazac sie z kobieta swoich marzen, ale ja bardzo dokladnie selekcjonuje krag bliskich mi osob. Piszesz ze jestescie rozni, on cie nie szanuje, i do tego sie toba nie interesuje - chcesz reszte zycia przezyc z tym czlowiekiem tylko dlatego ze jest biologicznym ojcem Twojego dziecka? Moim zdaniem nie warto, nic nie jest warte szarpania wlasnych nerwowo.;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gigi gigi
a co tu ratować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona.......
Kiedyś byłam radosną, usmiechniętą dziewczyną, teraz czuję się jak kłębek nerwów, nie mogę spać, czuję że to wszystko mnie przerasta. Nie mam w nikim wsparcia. Mój ojciec nie żyje, mama jest ciężko chora, nie chcę jej denerwować, nie mam rodzeństwa, a z koleżankami nie chcę rozmawiać na takie tematy. Czuję się jak w matni, mam wrażenie że jakąkolwiek decyzję podejmę to będzie zła. Czy uważacie że można kogoś szanować i równocześnie go obrażać, ubliżać? ja jestem zdania że nie, a on uważa że mnie szanuje a chamskie odzywki padają w złości. Na codzień nie czuję się kochana, nie okazuje mi czułości, uważa że nie mamy o czym rozmawiać, jak powiem że coś przydałoby się zrobić to słyszę : to se zrób, albo daj mi spokój, nie wiem co o tym myśleć. Jestem zdecydowana na rozstanie, ale jak pomyślę o piekle rozwodu to mi słabo. Szkoda mi też córeczki ktora nie jest niczemu winna. Ale z drugiej strony jeśli moje życie ma tak wyglądać to dziękuję bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam podobnie, mąż tez chams
ko do mnie odzywa, do tego lubi wypić. Chcę odejść ale jakoś nie potrafię. Staram się go zniechęcić do mnie ale on się trzyma mnie jak diabli. On pracuje za granicą, także widujemy się co jakieś 1,5 do 2 miesięcy na trzy tygodnie. Gdyby tak miałoby być codziennie pewnie by mi było łatwiej odejść. najlepiej jak by to on odszedł, nie wiem znalazł sobie jakąś lafiryndę, nawet córka jak jest ojciec w domu woli siedzieć na podwórku cały dzień niż siedzieć w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moim zdaniem milosc wyklczuca brak szacunku;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona.......
dziękuję za odpowiedzi... płaczę teraz jak o tym wszystkim myślę. Zawsze w takich sytuacjach pytam się go dlaczego tak do mnie mówi to odpowiada: bo tak, albo wychodzi. Wiele razy z nim rozmawiałam, a raczej ja mówiłam bo u nas to przeważnie monologi prowadzę, a on słucha albo nie. U mnie podstawą jest rozmowa, zrozumienie, szacunek, tak jestem wychowana, ale teraz dochodzę do wniosku że on tylko z teorii zna te pojęcia. Jestem zła sama na siebie, że wpakowałam się w taki kanał, nie wiem co robić, najgorsze jest to że nie mam żadnego wsparcia, ani w rodzinie, ani w przyjaciołach. Najbliższą mi osobą jest dziecko i... teściowa która w sytuacjach konfliktowych niby trzyma moją stronę, ale wiem, że jakby co to poprze synka. Moja mama jest jak to się mówi "na wykończeniu", tata nie żyje... Nie mam już siły...:( Obecnie nie pracuję, ale wiem, że finansowo dałabym sobie radę. Mam duży dom (w ktorym mieszkamy) mogłabym ewentualnie część domu wynająć komuś, dom to moja własność po rodzicach (nie żaden wspólny majątek). Cięgle mam jednak w pamięci piękne chwile, wakacje, wyjazdy na narty, ślub, wesele, okres ciąży (wtedy był inny). NIe wiem co robić... wiele razy próbowałam rozmawiać, ale mam wrażenie że te rozmowy są jak grochem o ścianę. Myślę, że on jest tak wychowany i się nie zmieni, a zachowuje się jak małe dziecko i oczywiście uważa że dbanie o dom to rola żony, szkoda że wcześniej mówił co innego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość latojuzzapasemmme
Jaki ojciec taki syn- mial przyklad w domu, napatrzyl sie na ojca jak traktuje matke i tak samo postepuje z toba. Mimo, ze nie widzi swojego zachowania i nie chcialby prawdopodobnie tak postepowac z toba, powiela zachowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pampa rampa
A o terapii małżeńskiej myślałaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ferdyduuurke
Terapia szokowa czyli wywalenie z domu. Prośby, rozmowy nic nie dadzą. Nie ma szans. Otrzeźwieje, jak wróci do mamusi. Bardzo szybko. Współczuję twojej mamie. Nigdy nie zafundowałabym swojej takiego pasztetu. Matkę masz tylko jedną, mężów możesz miec i dziesięciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaplątana.....................
jakbyś opisała moją historię... z tą tylko różnicą, że mój nigdy w życiu nie przeprosił mnie za nic... też myślę o rozwodzie ale jest tyle przeszkód i wciąż brak mi sił... ohhh... jakie nasze historie podobne... toczka w toczkę... Kiedyś byłam radosną, usmiechniętą dziewczyną, teraz czuję się jak kłębek nerwów... Pobraliśmy się kilka lat temu, przed ślubem były może jakieś sygnały, ale je bagatelizowałam... Na codzień nie czuję się kochana, nie okazuje mi czułości, ja lubię rozmawiać, planować, wszystko mnie obchodzi, Nie mam w nikim wsparcia. Mój ojciec nie żyje, mama .... nie chcę jej denerwować, nie mam rodzeństwa, a z koleżankami cóż ... nie mam koleżanek... Szkoda mi syna ktory nie jest niczemu winny (ma 3 latka). Ale z drugiej strony jeśli moje życie ma tak wyglądać to dziękuję bardzo... NIC DODAĆ NIC UJĄĆ... ROZUMIEM CIĘ I WSPÓŁCZUJĘ... nie jest łatwo odejść i nie jest łatwo trwać w takim "małżeństwie" :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona.......
Czasami bywa tak że cały tydzień jest ok, pracuje, robi zakupy, chodzi z małą na spacery, ogólnie jest niby ok, a przychodzi jakiś moment, ja coś powiem np. trzeba pomyśleć o jakimś remoncie a on najpierw mnie ignoruje a potem mi ubliży, wtedy mówię że nie będę tolerowała takiego zachowania to on na to "to nie toleruj", "rozwiedź się", a potem jak widzi że nie żartuję i mówię że nie chcę z nim być to wychodzi, potem wraca i mnie przeprasza, ale ja wiem już że on się nie zmieni. Pytanie czy brak szacunku (słowny) i lenistwo to wystarczające powody do rozwodu? Boję się że sama sobie nie poradzę, że się załamię całkiem... POtrzebuję pomocy, wsparcia. Najśmieszniejsze jest to że zawsze uważałam się za osobę silną, pewną siebie a teraz płaczę jak małe dziecko. Nie wiem co robić... Mąż nigdy mnie nie uderzył, gdyby to zrobił wie że wyleciałby na zbity pysk, ale nie wiem jak zachowywałby się gdybyśmy mieszkali w jego domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewka34
ja mam podobnie, mąż tez chams- u mnie jest tak samo, chyba tylko dlatego jeszcze jesteśmy razem, bo mąż przebywa za granicą i przyjeżdża co 2-3 miesiące na 2-3 tygodnie. Ale dobrze jest przez tydzień, potem tylko czekamy kiedy pojedzie, bo nie da sie z nim żyć. Wiem, że jakby wrócił na stałe, to nie wytrzymałabym z nim, ale on by się nie chciał wyprowadzić , bo nie ma gdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pampa rampa
Z innej beczki. Jak dużo pracuje na nockach i gdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zagubiona....... dziękuję za odpowiedzi... płaczę teraz jak o tym wszystkim myślę. Zawsze w takich sytuacjach pytam się go dlaczego tak do mnie mówi to odpowiada: bo tak, albo wychodzi. xx nie jestes bezradna :) wiec stawiasz mu granicę..."nie chce bys sie w ten sposób do mnie zwracał" Obrazanie i wyzwiska to znecanie się, wydrukuj sobie odpowiedni artykuł z kodeksu karnego i naklej mu to na lodówkę. Ja zapewne zastrzegłabym jeszcze ze przy kolejnym tego typu zachowaniu siegnę po pomoc skoro on nie umie kontrolowac to co i do kogo mówi.:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona.......
mój tata był zupełnie inny, wszystko go obchodziło był tzw. złotą rączką, szkoda mi domu, który niszczeje (ja sama wszystkiego nie zrobię), mój mąż wszedł do mnie z niczym i niczego nie szanuje, ja jestem dokładna, on wszystko ma gdzieś. Nie mam już siły tak żyć, bez przerwy szarpać sobie nerwy, płakać, czuję się naprawdę źle, w końcu się rozchoruję. Tak, myślałam o terapii, wiem, że on jest emocjonalnie niedojrzały, ma mnóstwo problemów, ja pewnie też jakieś mam, ale on nie chce słyszeć o żadnej terapii, jest coraz gorzej. Najgorsze jest to, że nie ma między nami dobrej komunikacji, ja mówię, on nie słucha. Wcześniej był naprawdę inny, dał się poznać jako ciepła, serdeczna osoba, teraz zachowuje się tak jakby już o nic nie musiał się starać. Ja czuję się zraniona, rozżalona, a on uważa że histeryzuję jak np. podczas kłótni zaczną płakać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz, to jest dorosłe życie. Masz problemy i musisz sama podjąć decyzję. Jeśli myślisz o rozwodzie, to pomyśl "Co dalej?" co po rozwodzie? Co dalej? Wyobraź sobie, że masz rozwód i jak wygląda twoje życie? Jesteś bez niego, jak ci się żyje bez niego? Lepiej, gorzej, weselej, jesteś bardziej wolna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewka34
mój nigdy mnie nie przeprosił, ani nikogo innego, chociaż cała rodzina cierpi przez niego. Bywają chwile kiedy niby jest ok ale tylko dlatego , że nic od niego nie chcę, bo jak powiem coś nie po jego myśli, to się obraża i koniec- wódka i chlanie. Wtedy nawet dzieci ma za nic, nie odzywa się do nich, wogóle ich nie zauważa. Serce mnie boli jak widzę jakie one są zagubione.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona.......
pracuje jako stróż czyli tak naprawdę to żadna praca, chodzi tylko po fabryce i ogląda czy nikt niczego np. nie kradnie. Nie mogę znieść tego, że jemu się nic nie chce, powinien docenić to że mamy duży dom, bo sam na pewno by takiego nie zbudował, ostatnio wymyśliż żeby go sprzedać bo tu jest dużo roboty, że lepiej kupić dwa mieszkania małe, w jednym mieszkać, drugie wynająć, jak to usłyszałam to myślałam że dostanę zawału, potem dodał że jak chce mieć ładny dom to muszę sobie w nim i wokół niego robić. Jego "praca" według mnie to zajęcie dla emeryta, jest młody, zdolny, mógłby robić setki innych rzeczy, ale mu się nie chce, najlepiej powiedzieć, że nie ma pracy i zarabiać najniższą krajową... Nie chcę kierować się kodeksami o przemocy, bo takie groźby "bo wezwę policję", są bez sensu, nie chcę żeby był miły, bo boi się policji, chyba już wolę rozwód. A może ktoś był w takiej sytuacji i potem mąż się zmienił? Poszedł na terapię czy coś w tym stylu? Nie wiem co robić, czy się już rozwodzic, czy poczekać, chociaż sama nie wiem na co...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najgorsze jest to, że nie ma między nami dobrej komunikacji, ja mówię, on nie słucha. xx przestan mówic zacznij działać ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość latojuzzapasemmme
Jakie mial dziecinstwo, opowiadal ci o tym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malczi
bardzo mi cie szkoda ! Wiem jak ciezko jest odejsc nawet jesli jest zle !! Ale zrob to teraz bo możne sie obudzisz za kilka lat i bedzie jeszcze gorzej . Wiem jak takie chamskie prostackie teksty potrafia zranic :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewka34
Wiem po sobie , że lepiej jest mi samej , gdy mąż jest za granicą. I tak nigdy nie moge na niego liczyc, nie wiem w jakim jest stanie, często było tak , że coś obiecał a potem sie napił albo obraził i nie dotrzymał słowa. Jak go nie ma , to mogę poprosić nawet ojca o pomoc, a jak jest to głupio. Jak go nie ma , to nie obawiam się wizyty znajomych , czy rodziny, bo wiem , że nie będe się wstydzić pijanego męża, albo obrażonego, króry nawet nie wyjdzie z pokoju jak ktoś nas odwiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona.......
Mój na szczęście nie pije, gdyby pił to chyba byłabym już po rozwodzie, ale może nie pije bo nie ma za co, gdyby pracował za granicą np i zarabiał więcej nie wiem jakby było. No własnie tego się boję, co byłoby po rozwodzie. KIedyś w nerwach, jak miałam 39stopni gorączki, wyrzuciłam go z domu (bo nie chciał się zająć dzieckiem, miał pretensje że nie ma obiadu i też mi naubliżał), byłam pewna że to koniec, przyjechał wieczorem, zaczął mnie przepraszać, powiedział, że mam rację i że postara się zmienić. Ale ta poprawa trwała kilka dni. KIedy go nie było z jednej strony cieszyłam się że będzie spokój, taki komfort posychiczny, ale z drugiej płakałam jak głupia, żałowałam tego wszystkiego. Czuję że pomimo wszytsko go kocham, dlatego pewnie tak bardzo mnie to wszystko rani...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pampa rampa
Widzisz problem z nockami jest taki że strasznie wyniszczaja. Nawet jeśli praca polega tylko na pilnowaniu, zaburza cały organizm, stąd agresja, lenistwo, problemy ze zdrowiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona.......
wiem że tak nie powinno być ale jak wychodzi do pracy to się cieszę, bo wiem że spędzę fajny wieczór czy popołudnie z dzieckiem, bez nerwów, pośpiechu. Co do dzieciństwa to nie móił mi nic, myślałam że było ok bo tak naprawdę jak do nich jeździłam przed ślubem to cała rodzinka trochę grała, że się lubią i dogadują, coś mi nie pasowało, ale nie wiedziałam co. Dopiero teraz w kłótniach najczęściej mówi półsłowkami, że taki jest bo nikt go nie nauczył rozmawiać, że matka się nim nie interesowała a ojciec pił, o czym dowiedziałam się niedawno, bo z pozorów to wyglądali na szczęśliwą rodzinę. Teraz właściwie widujemy się z nimi bardzo rzadko, on nie chce tam jeździć, oni do nas nie jeżdżą, widzimy się raz na pół roku, na święta, wtedy jest miło, ale sztucznie. Z teściową rozmawiam często przez tel albo na skypie, czuję że jest tak samo nieszczęśliwa jak ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona.......
dobra, rozumiem, że po nocy jest zmęczony, ale on pracuje przeważnie tak:dwie nocki, dwa dni wolnego, dwie drugie zmiany, dwa dni wolnego, nawet po drugiej zmianie wstaje na południe i jest zmęczony, ewentualnie po obiedzie pójdzie z dzieckiem na spacer i wraca umęczony. A ja jak wstawałam do dziecka w nocy, albo nie sypiałam całymi nocami jak dziecko chorowało, ząbkowało czy miało kolki i potem też wstać musiała bo córcia wstawała, robiłam pranie, sprzątałam, gotowałam, szłam na spacer/zakupy itd. Jeśli on ma być całe życie zmęczony to ja nie chcę takiego życia. Ale jak wraca np.o 23 to nie idzie spać tylko do 3-4 ogląda tv albo gra na komputerze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i sama powoduje ze twoje dzieci bedą takie same jak Ty lub twój mąz. Sztuka stawiania granic sie kłania...krzywdzi cie bo mu na to pozwlalasz a daje ci gwarancje że jedna wizyta dzielnicowego powoduje załączenie hamulców:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×