jak pozbyć się chorego myślenia że wszystkie czyny mają swoje konsekwencje?

zawsze żyłam założeniem, że "karma wraca", ale ostatnio mam jakąś paranoję. zdradziłam swojego faceta, o ile można to nazwać zdradą, bo ten związek był wtedy w fazie trupiej i kilkanaście godzin po tym moja mama miała wypadek, połączyłam te fakty i wyszło mi, że zdradę przypłaciłam wypadkiem mamy. ostatnio często i dużo piję, bo sporo imprezuję od 3 miesięcy i od 3 miesięcy mój ojciec jest w ciągu alkoholowym, mimo że nie chlał od paru lat. połączyłam fakty, wiadomo co mi wyszło. i teraz boję się robić cokolwiek więc siedzę w domu. robię w życiu naprawdę sporo dobrego, ale za te rzeczy "karma do mnie nie wraca", a jestem tylko człowiekiem więc mam swoje epizody błędów, szaleństwa i robienia głupot, za co później w moim mniemaniu dostaję po dupie i zaczyna mnie to przerażać. jak się ozbyć takiego myślenia? mimo że zdaję sobie sprawę z tego że to chore nie potrafię wyszarpać się z tego schematu. jakieś pomysły? :(

no ale karma istnieje. trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów, na tym polega dorosłość.

no to ponoszę, zdrada = koniec związku, alkohol = kac na drugi dzień, ale dla mnie to za mało i doszukuję się wpływu własnych czynów na życie rodzinne np. teraz jak o tym myślę to nie wiem co ma moje picie do alkoholizmu ojca, ale i tak czuję się winna, że to przeze mnie. chyba się do psychologa przejdę :o

może to początek schizofrenii, bo od zawsze czuję że istnieje jakaś siła wyższa która lubi patrzeć jak mi źle w życiu i która tylko czeka żeby mi dokopać :D to się kwalifikuje do objawów jakieś choroby psychicznej? :o