Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Smutny.Kącik

do rodziców nastolatków - od kiedy zaczął się ten najtrudniejszy czas?

Polecane posty

dla mnie najtrudniej to jest dla chłopców 16-18 dla dziewczynek 14-18 da sie jednak to połapac zmieniajac nastawienie z nakazów na rozmowe ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja uwazam ze wystarczy tylko jasno okreslony zestaw zasad bez łamania granic. Nastolatek to juz osobowosc a nie dziecko na którego mozna pokrzyczec czy dac klapsa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sama wychowywałam chłopca i nie było problemów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutny. Kącik
Ale co zrobić jak odzywa się lekceważąco? Najgorsze jest jak coś mówię a on parska takim sztucznym, pogardliwym głosem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie właśnie się zaczęło 13 letnia Mysz codziennie odgrywa przed nami jakąś rolę Modrzejewskiej jest w tym coraz lepsza poważnie myślę żeby ją skierować do szkoły teatralnej wczoraj szlochała godzinę bo Heniek na nią naskoczył że nie umie czytać podręcznika ze zrozumieniem jedną mam zasadę ,,żeby nie zapomniał wół jak cielęciem był" jeśli będę ją jechać za każdą pierdę to jak będzie miała 17 lat to przestanie wracać na noc do domu i będę miała dopiero cyrk trzeba przeczekać teraz ten początkowy okres dojrzewania żeby się nie przerodził w jakąś gorszą histerię bunt dragi wódę albo co gorszego... jak się pozwoli dziecku wypłakać i potem uspokoić to jakoś to będzie hormony trzepią szare komórki nastolatków w głowie hula wiatr nic na to się nie poradzi mus cierpliwość zachować :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No dobrze przeczekać - ale jak - jeśli każde słowo w moją stronę wypowiedziane jest niegrzecznie i z pogardą, jesli kompletnie nic samo z siebie nie zrobi - udawać że się tego nie widzi i nie słyszy, wyręczać i wszystko robić za nią - nie wierzę że z takim podejściem przeczekamy burzę 13 latka i nagle jako 17 latek dozna olśnienia że rodziców nalezy szanować a obowiązki wykonywać, nie wierzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
od jakiego wieku trwa i do jakiego wieku? U mnie zaczęło się jakieś 3 miesiące temu... córka ma 12,5 roku :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja córa też wkracza w wiek dojrzewania i jestem ciekawa ile lat trwa ten bunt?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Syn ma 14 lat i dopiero z rok temu zrobił się fajny ;-) można z nim pogadać, pożartować, chętnie pomaga, jest super :-) okres od 7 do 12 lat to była masakra, wiecznie nadęty, niezadowolony, o wszystko trzeba się było prosić i zwykle kończyło się awanturą, a teraz to złote dziecko :-) mam nadzieję że tak już zostanie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aga

mój 13 letni syn miga się od wszystkiego co wiąże się z wysiłkiem. Nauka, pomoc w domu, sprzątanie swojego pokoju czy choćby wyrzucenia papierka po cukierku  do kosza, proszę go po kilka razy o odłożenie plecaka, butów odwieszenie bluzy, najlepiej niech leży na podłodze i wszyscy po tym chodzą. Bałagan ... a co to takiego, zdaję się go nie dostrzegać. Na 6 urodziny dostał psa ( 2 lata nas prosił,) 7 lat codziennie są kłótnie o wyprowadzanie, karmienie i pojenie. Nie odpuszczam, chciał psa niech się nim opiekuje.  Lekcje trzeba z nim odrabiać inaczej nigdy nic nie jest zadane, w zeszytach trzeba pisać.... . Chciał grać na saksofonie, dostał saksofon, zapisaliśmy go na lekcje a on przez  1, 5 mies. sam z siebie nawet raz nie ćwiczył. Trzeba go do wszystkiego ganiać, niczego nie chce zrobić sam. Najlepiej godzinami oglądać telewizje albo grać to jest jeszcze lepsze ile się da, bo koledzy grają. Nadmienię że ograniczamy mu gry i telewizje - ciągłe awantury.A jak nie pozwalam, sam ukradkiem bierze laptopa czy telefon, oszukuje jak tylko się da.  Ciągle słyszę, inni  mają komputery i telewizory w pokoju  i dostają duże kieszonkowe, grają do późna w nocy. Kary nic nie dają, zabiorę laptopa bawi się klockami, zabiorę klocki ogląda telewizje a jak nie to idzie spać a potem szwenda się po nocy bo nie może spać....Jestem załamana, mam poczucie totalnej porażki. przykładałam się do wychowania, dużo z nim rozmawiałam, tłumaczyłam, poświęcałam dużo czasu na rozwój, zabawę, naukę czy zwykłe czynności dnia codziennego. Mam wrażenie że z tego pudełka nic nie da się wyjąć. Czy wasze dzieci też tak się migają od wszystkiego? Jakie macie sposoby na zachęcenia do działania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noc

Te dzieci są rozpieszczone. Jak sobie przypomnę moje dzieciństwo to był to zimny chów. Byłam posłuszna, bo się bałam rodziców (bicie za byle co). Nie dostawałam też wszystkiego co chciałam. Skrajności nie są dobre. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbhjkkjhgfgh
4 godziny temu, Gość Noc napisał:

Te dzieci są rozpieszczone. Jak sobie przypomnę moje dzieciństwo to był to zimny chów. Byłam posłuszna, bo się bałam rodziców (bicie za byle co). Nie dostawałam też wszystkiego co chciałam. Skrajności nie są dobre. 

U mnie też był zimny chów, może nie obrywałam notorycznie, ale wyzwiska jakie słyszałam były rodem z rynsztoka.  Do dziś pamiętam.. ..., ..., torba gówien..  

A gdy byłam nastolatką to zaczęłam się buntować, głównie przeciw tym wyzwiskom, kłóciłam się z matką i babką non stop i to w zasadzie zakończyło się dopiero gdy się wyprowadziłam. Wtedy wydawało mi sie, że mój dom jest względnie normalny (jednak środowisko w jakim dorastamy nieżle ryje nam beret...), przecież nie było w nim pijaństwa, przemocy fizycznej, ale dziś wiem,  że mój dom był w jakimś stopniu patologiczny. Te ciągłe wyzwiska, brak czułości względem mnie, do szkoły miałam tylko jedną parę spodni, a nie dorastałam w okresie kiedy w sklepach nic nie było bo urodziłam się w drugiej połowie lat 80-tych wiec moje dzieciństwo przypadało na lata 90-te. Nie wyobrażam sobie tego jak ja wtedy funkcjonowałam chodząc non stop w jednych spodniach non stop. Moje dzieci co dzień dostają świeże ciuchy do ubrania, córka ma 4 pary jeansów, 5 par getrów i jedne dresy. Kilka t-shirtów,  3-4 bluzy, 2-3 wyściowe ...enki i tyle samo spódniczek. Gdybym ja w tamtych czasach gdy byłam w jej wieku miała tyle ubrań uważałabym się z bogaczkę. Nienawidziłam ciuchowych zakupów bo gdy już na nie jechaliśmy to nigdy nie mogłam wybrać sobie tego co mi się podobało tylko matka z babką decydowały za mnie przez co zazwyczaj wyglądałam  beznadziejnie co też odbijało się na moich relacjach w rówieśnikami. Co z tego, że byłam miła, uczynna, nikomu nie dokuczałam? Wyglądałam jak ofiara i traktowali mnie jak ofiarę. Okres mojego dzieciństwa i życia nastoletniego to była w wiekszosci hooooooooooynia. A co gorsza to myślenie, że szkoda jest kasy na ciuchy,  ze są ważniejsze wydatki tkwiło we mnie BARDZO DŁUGO. Regularnie odwiedzałam lumpeksy i tam kupowałam ciuchy - i nie mówie, że to złe, po czasem w lumpeksie można znaleźć coś super, ale u mnie to było zupełnie co innego... Moja matka do tej pory ubiera się przede wszystkim w lumpeksach, a ze gustu nie ma za grosz to wygląda koszmarnie. Ja dopiero od jakichś 2 lat zaczęłam w siebie inwestować, zaczęłam kupować sobie ciuchy w normalnych sklepach, nieraz zapytana przez matke ile za to zapłaciłam celowo zanizam cene żeby nie słuchać jej wzdychania, że "matko bosko, jakie to drogie" bo dla niej nawet 70 zł za jeansy do dużo. Dlatego też pomimo tego, że jestem dość surową matką i staram się trzymać dyscyplinę nad dziećmi bo czasy są jakie są, a na każdym rogu pełno atencjuszy, którzy uważają, że świat ma krecić się wokół nich ... to dbam zawsze o to żeby byli ładnie ubrani, żeby nie musieli się wstydzić swojego wyglądu, od czasu do czasu kupuję im drobnostki o których marzą (nie sa to jakieś niewiadomo jak drogie rzeczy bo rozpieszczania nad wyraz też nie popieram). Chcę żeby nie musieli wchodzić w życie z kompleksami tak jak ja. Co do tematu... Córka ma 11 lat i okres buntowania już się rozpoczął. Pyskuje nieco więcej, wiele rzeczy jej się nie podoba, ale pamiętam siebie z etapu dorastania więc nie jest dla mnie to zaskoczenie. Wiem, że jej to minie i, że nie mogę jej teraz puścić samopas, muszę trzymać ją twardą ręką bo o stoczenie się trudno nie jest, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noc
1 godzinę temu, Gość vbhjkkjhgfgh napisał:

U mnie też był zimny chów, może nie obrywałam notorycznie, ale wyzwiska jakie słyszałam były rodem z rynsztoka.  Do dziś pamiętam.. ..., ..., torba gówien..  

A gdy byłam nastolatką to zaczęłam się buntować, głównie przeciw tym wyzwiskom, kłóciłam się z matką i babką non stop i to w zasadzie zakończyło się dopiero gdy się wyprowadziłam. Wtedy wydawało mi sie, że mój dom jest względnie normalny (jednak środowisko w jakim dorastamy nieżle ryje nam beret...), przecież nie było w nim pijaństwa, przemocy fizycznej, ale dziś wiem,  że mój dom był w jakimś stopniu patologiczny. Te ciągłe wyzwiska, brak czułości względem mnie, do szkoły miałam tylko jedną parę spodni, a nie dorastałam w okresie kiedy w sklepach nic nie było bo urodziłam się w drugiej połowie lat 80-tych wiec moje dzieciństwo przypadało na lata 90-te. Nie wyobrażam sobie tego jak ja wtedy funkcjonowałam chodząc non stop w jednych spodniach non stop. Moje dzieci co dzień dostają świeże ciuchy do ubrania, córka ma 4 pary jeansów, 5 par getrów i jedne dresy. Kilka t-shirtów,  3-4 bluzy, 2-3 wyściowe ...enki i tyle samo spódniczek. Gdybym ja w tamtych czasach gdy byłam w jej wieku miała tyle ubrań uważałabym się z bogaczkę. Nienawidziłam ciuchowych zakupów bo gdy już na nie jechaliśmy to nigdy nie mogłam wybrać sobie tego co mi się podobało tylko matka z babką decydowały za mnie przez co zazwyczaj wyglądałam  beznadziejnie co też odbijało się na moich relacjach w rówieśnikami. Co z tego, że byłam miła, uczynna, nikomu nie dokuczałam? Wyglądałam jak ofiara i traktowali mnie jak ofiarę. Okres mojego dzieciństwa i życia nastoletniego to była w wiekszosci hooooooooooynia. A co gorsza to myślenie, że szkoda jest kasy na ciuchy,  ze są ważniejsze wydatki tkwiło we mnie BARDZO DŁUGO. Regularnie odwiedzałam lumpeksy i tam kupowałam ciuchy - i nie mówie, że to złe, po czasem w lumpeksie można znaleźć coś super, ale u mnie to było zupełnie co innego... Moja matka do tej pory ubiera się przede wszystkim w lumpeksach, a ze gustu nie ma za grosz to wygląda koszmarnie. Ja dopiero od jakichś 2 lat zaczęłam w siebie inwestować, zaczęłam kupować sobie ciuchy w normalnych sklepach, nieraz zapytana przez matke ile za to zapłaciłam celowo zanizam cene żeby nie słuchać jej wzdychania, że "matko bosko, jakie to drogie" bo dla niej nawet 70 zł za jeansy do dużo. Dlatego też pomimo tego, że jestem dość surową matką i staram się trzymać dyscyplinę nad dziećmi bo czasy są jakie są, a na każdym rogu pełno atencjuszy, którzy uważają, że świat ma krecić się wokół nich ... to dbam zawsze o to żeby byli ładnie ubrani, żeby nie musieli się wstydzić swojego wyglądu, od czasu do czasu kupuję im drobnostki o których marzą (nie sa to jakieś niewiadomo jak drogie rzeczy bo rozpieszczania nad wyraz też nie popieram). Chcę żeby nie musieli wchodzić w życie z kompleksami tak jak ja. Co do tematu... Córka ma 11 lat i okres buntowania już się rozpoczął. Pyskuje nieco więcej, wiele rzeczy jej się nie podoba, ale pamiętam siebie z etapu dorastania więc nie jest dla mnie to zaskoczenie. Wiem, że jej to minie i, że nie mogę jej teraz puścić samopas, muszę trzymać ją twardą ręką bo o stoczenie się trudno nie jest, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.

Miałam podobnie jak Ty. Też kilka ciuchów na krzyż i ciągle musiałam chodzić w tym samym. Miałam straszne kompleksy. Do tego najtańsze i najbrzydsze okulary. Nie miałam prawa wyboru. Matka o wszystkim decydowała. Ja się akurat nie buntowałam, bo wiedziałam, że to bezsensu. Zaraz matka wpadłaby w szał i byłoby bicie i darcie r,y,ja, a ja chciałam tego uniknąć. Do tego trzymanie pod kloszem. Nie było mowy w ogóle o żadnych np osiemnastkach u koleżanek. Dlatego nie chodziłam nigdy na żadne imprezy. Głównie siedziałam w domu i czytałam książki. Matka była toksyczna bardzo. Często komentowała wygląd. Miałam niezbyt fajne dzieciństwo i źle je wspominam, choć zawsze mogło być gorzej. Rodzice oboje pracowali, nie pili, nie palili, ale mimo tego atmosfera w domu była toksyczna. Matka szybko wpadała w furię. Czułam się gorsza od rówieśników zawsze i miałam duże kompleksy. Pieniędzy też nigdy nie było. Marzyłam np o rowerze, nigdy się nie doczekałam choć prosiłam rodziców kilka lat. Za to wiele lat później kupili drogi dobry rower chrześnicy na komunię. Miałam siedzieć cicho i tylko się uczyć, żeby rodzice mogli się pochwalić. Miałam wadę wymowy, którą rodzice bagatelizowali (wyrośnie z tego...) i do tej pory mam z tym problemy. Na stare lata rodzice zlagodnieli i oczywiście mówią, że oni nigdy nie bili dzieci, bo dostali amnezji. A byłam wielokrotnie bita za nic i pamiętam to do tej pory. 

Ja akurat nie mam dzieci i nigdy nie będę miała, bo przez toksyczne dzieciństwo jakoś nie czuje instynktu macierzyńskiego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noc

I żadnej czułości, przytulania, mówienia że się kocha, żadnej przyjaźni z matką. Zawsze chciałam mieć takich rodziców jak mieli Brandon i Brenda w Beverly Hills 90210, rodzice przyjaciele, można im wszystko powiedzieć, zawsze pomogą. U mnie tego nie było, matka w ogóle nie nadawała się na przyjaciółkę, zaraz było darcie m,or,d,y, wyszydzanie i wszystko rozpowiadała po całej rodzinie. Z czasem w ogóle przestałam z nią rozmawiać na jakieś prywatne tematy. Do tej pory nic jej nie mówię o sprawach osobistych bo wiem że co jej powiem to zaraz cała rodzina będzie wiedzieć, a poza tym ona jeszcze przekręca i dodaje od siebie jakieś zmyślone bzdury, żeby zrobić większe wrażenie na słuchaczu. Dlatego o niczym kompletnie jej nie mówię, o żadnych problemach. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noc

Największe kompleksy miałam z powodu okularów. Musiałam je nosić bo byłam krótkowidzem. Nie miałam żadnego prawa wyboru. Rodzice kupili mi najtańsze i najbrzydsze. Strasznie źle się w nich czułam ale musiałam je nosić. Prosiłam ich, żeby mi kupili jakieś ładne, delikatne, z małymi oprawkami, nie rzucające się w oczy, to oczywiście i tak kupili mi te najtańsze z dużymi oprawkami na pół twarzy... Do tej pory mam obrzydzenie do okularów i mimo wady wzroku ich nie noszę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goosc

Mój syn ma 13, 5 póki co nie jest źle. Jeżeli chodzi o ubrania to już od dawna przykładal do tego wagę aby były markowe. Nie Nike, Adidas ale converse, levis itp. W zachowaniu widzę tylko że zaczął kłócić się więcej że swoją 11letnia siostra, zwłaszcza wieczorami robią sobie po złości a od urodzenia byli zgrana para...myślę że syn psychicznie jeszcze nie zaczął dojrzewac, nadal na 1 miejscu są kumple 🙂 ale fizycznie to od 12 r. z jest zarośnięty w miejscu intymnym, pojawiają się włosy pod pachami itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×