Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Nowa_rozwodniczka

Rzeczywistość porozwodowa

Polecane posty

Witam! Jestem tu nowa, chociaż rozwiodłam się dwa lata temu. Chciałam opowiedzieć i porozmawiać o doświadczeniach po rozwodzie, z perspektywy czasu, który już minął. Mieszkam w mniejszym mieście, u nas ludzie również się rozwodzą, ale jest to zdecydowanie rzadkość. Większość moich znajomych to rodziny, które mają własne domy, 2-3 dzieci, pełne rodziny. Mało jest osób po rozwodach, mało się o tym mówi, mało się widzi. Ponieważ z moim byłym mężem mieliśmy zgodne stanowisko w kwestii rozejścia się (mimo, że pomysł wyszedł od eks), to rozwód nie był traumatycznym przeżyciem. Mamy dziecko, teraz już kilkuletnie. Ciężko żyje się w miejscu, w którym nie można porozmawiać z osobami o podobnych doświadczeniach. Ja czasem czuję się wyobcowana, taka trochę z boku. Gdzieś pomiędzy pełną rodziną, a byciem samej. Bo z jednej strony nie mam już rodziny, z drugiej nie mam pełni możliwości uczestniczenia w życiu tzw singli. Przyznam, że pomimo upływu czasu nic się w tym odczuciu nie zmienia. Może to kwestia małego miasta. Może mojego podejścia, które balansuje gdzieś pomiędzy spędzaniu czasu "po rodzinnemu", a życiem samej. Moi znajomi, którzy mają rodziny spędzają czas w rodzinach, moi samotni znajomi spędzają czas w barach na imprezach. Ja gdzieś w tym wszystkim się nie widzę. Jakby żadna z tych opcji nie była dla mnie. Odwiedzam się z koleżankami, kuzynami czy kuzynkami, które mają żony, mężów, dzieci. Ale nie dzieje się to często, gdzieś do końca tam nie pasuję, bo jako jedna z niewielkiego procenta jestem po rozwodzie. Czasem myślę, że w dużych miastach jest inaczej. Jest nas więcej. Może łatwiej się znaleźć. W małej mieścinie jest to jeszcze trudne. Skupiam się więc na moim mikrożyciu tutaj z dzieckiem, cieszę się z tego co mam. Ale bywa trudno. Myślę sobie też, z perspektywy lat, że samotnej mamie z dzieckiem trudniej ułożyć sobie życie niż byłemu mężowi. Moim zdaniem kobieta w pewnych aspektach jest na przegranej pozycji. Bo dziecko jest automatycznie najważniejsze, potem reszta. Czasami myślę sobie, że wręcz graniczy to z cudem. Czasami czuję się samotnie. Czasami czuję, że po rozwodzie wypadłam gdzieś z takiej prostej linii, po której szłam, i wciąż jestem gdzieś poza nią, tak jakbym dalej nie mogła znaleźć równowagi i powiedzieć sobie -o! tak, to jest ta drogą, którą będę dalej szła. Czy ktoś ma podobne odczucia? Jakie są wasze spostrzeżenia? Jak potoczyło się dalej życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
napewno jest to droga ciezka.... wypowiadam sie jako partnerka rozwodnika:) wiec moge tylko powiedziec jak to w moich oczach wygladalo:) jak jest dziecko jest dodatkowa trudnosc bo w nowym zwiazku partnerzy "patrza sie sobie na rece" czy dziecko jest traktowane dobrze/czy nie jest faworyzowane itd...zalezy z ktorej strony;) ale mam takie wrazenie ze strasznie smutno to wszystko piszesz... wiem ze rozwod to nie radosc;) ale chodzi mi o to ze masz prawo sobie ulozyc zycie... wiadomo ze musisz patrzec tez na dzieci ale dzieci nie beda szczesliwe gdy ty bedziesz nieszczesliwa:) a pozatym mysle ze to tylko twoje odczucie ze nigdzie nie pasujesz bo jestes po rozwodzie...ze inni nie patrza na ciebie tylko jak na rozwodke:) znam wiele rodzin patchworkowych i sa to fajne rodziny..wiadomo problemy sa wszedzie... ale takie same problemy stwarzaja nasze dzieci jak i dzieci partnera(no moze nieraz demonizuje sie cechy dzieci partnera i stad ten problem;)) a cala reszta... no coz naprawde chyba nie ma sie co patrzec tylko jak na rozwodke/czy rozwodnika:) pozdrawiam cie serdecznie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko... mysle ze popadłas w jakąs rutyne ktora cie tak przygnębia :) ja mini młodego wieku jestem juz po rozwodzie 8 lat... mam 8 letniego synka... maz nas zostawił jak synek miał 2 miesiace... na poczatku było ciezko....strasznie ciezko... ale z czasem... :) uwazam ze wszytsko jest kwestia dobrej organizacji :) maly teraz chodzi do szkoły, ja pracuje.. czasami ciezko zwiazac koniec z koncem.. czasami czasu brakuje na wszytsko... ale nie zawsze!!!! masz rodzine? napewno masz osoby bliskie tore sa w stanie ci pomoc..nawet tylko pod tym wzgledem by zaopiekowac sie dzieckiem chwilowo! bys miała czas tylko dla siebie... ja staram sie spotykac z przyjaciółmi, wychodzic, isc na rower.. cwicze codzinnie w domu.. bo uwazam ze syn juz jest w takim wieku ze tez moze mi dac chwile tylko dla siebie... czesto z kolezankami robiemy spotkania takie z dziecmi!!! dzieci sie wtdy bawia razem a my razem w babskim gronie spedzamy czas.... trzeba od czasu do czasu naładowac akumulatory!!!! i nie przejmuj sie ze jeste gorsza!!! bo niejestes... teraz nikogo nie palą na stosie za to ze jest po rozwodzie... nie oszukujmy sie ale 50 % społeczenstwa to single z odzysku... :) i to nie jest kwestia mieszkania w malym czy wiekszym miescie.. to jest kwestia tego jak wszytsko poukladasz sobie w swojej głowie :) aaa... i co.. tez szukam szczescia bo mi sie to nalezy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co to za określenie? ------------ " rodzina patchworkowa " :-D ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supergość
Twoje odczucia są jak najbardziej prawidłowe. Rozwódka jest kobietą drugiej kategorii. Rozwódka z dzieckiem - trzeciej. Poniżej są jeszcze: panny z dziećmi i kochający inaczej. Tak więc wszystko z tobą jest w porządku. Musisz jeszcze tylko przywyknąć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Supergość = Superpierdoła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supergość
gość = pierdoła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na bank kobiecie ciężej, tylko co niektórzy ignoranci bardzo się obrażają jak się o tym mówi. Najbardziej gotuje się we mnie, że własnie facet może 5 razy zmieniac kobiety, a Ty teraz faceta musisz 5 razy z każdej strony obejrzeć zanim do domu zaprosisz, bo dziekco, i ludzie będą pytać pierwsze co, czy dziecko nie cierpi na Twoim związku, dziecko zazdrosne, pamiętaj, dziecko najwazniejsze i tak dopóki dziecko nie będzie miało 20 lat. razi mnie taka kontrola społeczna i takie podejście do macierzyństwa. cierpi na tym demografia, bo ja uważam, że wymagania wobec matek i patrtzenie im na ręce to powód spadającego przyrostu bardziej niż bezrobocie. Po prostu kiedyś można było wrzasnąć, trzymac w dyscyplinie, od dzieci wymagało się pracy ciężkiej w polu, nie mówię, że wszytsko to było dobre. ale teraz jest taki kontrast, że szok. teraz dziecko jest w hierarchii na równi z Bogiem. i każdy mysli o kobiecie jak o matce nade wszytsko, a to ją jakoś w gruncie rzeczy dehumanizuje, bo nikomu na mysl nie przyjdzie, że macierzyństwo jest nie tylko różowe i ona chętnie miałaby faceta, życie towarzyskie...ale nie. nie wolno. wszystko ma być planowane pod dziecko, a jak po rozwodzie to tym bardziej, byle dzieci nie odczuły. facet ma inaczej, nikt mnie nie przekona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supergość
I nikt nawet nie będzie próbował przekonywać. Bo kobiecie ma być ciężej. Wystarczy sie z tym pogodzić - to przecież proste jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam To prawda, właśnie tak czuję, że kobiecie jest ciężej i presja społeczna robi dużo złego. Byli mężowie mają o tyle ułatwione zadanie, że widzą się z dziećmi w wyznaczonych okresach, na mamach spoczywa większa presja i odpowiedzialność. U mnie w małej miejscowości jak wyszłabym z kolegą na kawę to plotkowano by o tym, że układam sobie życie. A nie daj Boże gdybym za drugim razem wyszła z innym kolegą.oj....Dlatego tak mnie dobija ta mała mieścina, a nie bardzo mam możliwości przeprowadzki. Supergość- nie czuję się jak kobieta drugiej, piątej czy dziesiątej kategorii, czuję się kobietą pierwszej kategorii ;) Chodziło mi o takie poczucie przynależności gdzieś, do jakiejś grupy, której mi bardzo brakuje. Swojego miejsca, tego tu i teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supergość
Zapisz sie do klubu kobiet trzeciej kategorii ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Supergość - trol netowy. Karmisz się cudzymi problemami ? Smakuje ci to ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Popisuję się Heloizo 999
pod Twoim tekstem. Rozwiodłam się z mężem jak to się mówi "z klasą", on o dzieciach nie zapomina, stara się mieć z nimi jak najczęstszy kontakt, ja nie utrudniam i też źle. On od czasu rozwodu mieszka już z drugą panią i jestem złą matką, bo pozwalam dzieciom na kontakty z kolejnymi nałożnicami. Prawda jest taka, że z pierwszą panią dzieci nie miały żadnego kontaktu, druga pani to poważniejsza sprawa.Mimo najszczerszych chęci trudno ją jakimkolwiek negatywny epitetem nazwać,nie obawiam się o kontakty dzieci z nią.Powinnam się z tego tłumaczyć przed małomiasteczkowym komitetem. A co to będzie jak ja się z jakimś absztyfikantem pojawię? Lepiej nie mówić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja to mam straszny stosunek do rzeczywistości....czytam równolegle o tym, że jakas babka chce miec kolejne dziecko po 4 mscach... spustoszenie w organizmie, jakie powoduje dciąża i poród i karmienie i opieka przez pierwsze pół roku jest nie do opisania. kobieta ma też większa odpowiedzialnosć. jak o tym czytam, to czuje nade wszystko strach... a dlaczego się rozwiodłaś, jesli wolno spytać? co sie stało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
odpowiedzialnosc wieksza...fakt.... dlatego ze matka ma przy sobie dzieci... nie rozumiem dlaczego matki pisza to ze smutkiem:"ja musialam chodzic do koscila z dzieckiem, ja musialam z nim lekcje odrabiac... a maz ma tylko weekendy i zabawe"... mam jeszcze malutkie dziecko ale juz nie moge doczekac sie tych chwil kiedy bede mogla te rzeczy robic:) narazie spedzam z malutka kupe czasu i nie jest to poswiecenie z mojej strony...dlatego nie rozumiem smutku z waszych wypowiedzi... to dzieci z wami sa.. i do was beda bardziej przywiazane... i pewnie ojcowie tego zazdroszcza.... trzeba troche przewartosciowac swoje zycie. nie mowie zeby calkowicie sie poswiecic i nie miec zycia towarzyskiego itd... ale to mozna pogodzic a bedac matka (szczegolnie samotna matka) niestety nie ma sie tyle czasu na zycie jak singielka:) i to wcale nie jest zle tylko trzeba spojrzec na to z innej strony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tu nie chodzi o przewartościowanie życia, czy o smutek bo ma się dzieci przez 90% czasu. Trzeba sobie zdawać sprawę, że są kobiety, które poza swoimi dziećmi nic nie widzą i dzieci dają tym kobietom całkowitą satysfakcję bez odczuwania innych potrzeb. To nie jest złe, są takie kobiety, ja też mam takie koleżanki. Są też takie kobiety, które oprócz dzieci widzą ogrom innych ciekawych rzeczy tego świata. Mi dziecko nie zastąpi kontaktu z drugim dorosłym człowiekiem, bo jest dzieckiem. to są zupełnie inne relacje. Pomimo tego, że uwielbiam z nim spędzać czas i jest niezwykle ciekawym i zabawnym kompanem, to nie wypełnia pustki, którą odczuwam po rozwodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niestety to, co opisujesz jest złe- to nie widzenie świata poza dzieckiem. z pozoru wszystko wygląda pięknie, ale nie jest tak. Dziecko jest substytutem dla takiej kobiety wszystkiego. i to kładzie fundament pod relację symbiotyczną. prędzej czy później oboje, ona i dziecko odczują to. a tak na powaznie, to uśmiech dziecka może i wiele wynagradza, ale na pewno nic nie zastępuje, nie ma prawa zastępować. o braku samotności decyduje wg mnie własnie to czy jest się w związku lub nie. i tylko drażnią mnie kobiety, które tego nie doceniają. jak im to dziecko tak wszystko zastępuje, to niech siedzą z dzieckiem do usranej śmieric nie mając w życiu niczego, zadnego zajęcia ani nikogo. ciarki mnie przechodzą jak słyszę, że dziecko jest dla jakiejś całym światem, ona chyba nie słyszy co mówi. nasze myśli stają się rzeczywistościa, toteż człwoiek powinien sie zastanowic troszkę. i na tym polega to wasze 'bardziej kochanie' dziecka od kogokolwiek. chce ktoś lub nie, ale zawsze kojarzyc mi sie to będzie z patologią;-p przykro mi, ale nikt mi jeszcze sensownie nie wyjaśnił na czym miałoby to polegać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tylko ze... ja nie napisalam ze nie robie nic innego poza zajmowaniem sie dzieckiem:) tylko pisze ze majac juz to dziecko(bedac w zwiazku czy nie) i tak pposwieca mu sie duzo uwagi:) wiec ja tu patulogii nie widze... staram sie tylko wytlumaczyc ze to normalne ze samotna matka czasu na wszystko inne ma jeszcze mniej:) ale nie musi zajmowac sie tym dzieckiem... nie rozumiem tego ze kobieta decyduje sie by diecko bylo przy niej a potem nazeka na brak czasu... to moze opieka naprzemienna ..albo zeby dziecko bylo przy ojcu a niech matka bierze co 2 tyg... nie wiem ja z mojej wypowiedzi wywnioskwalyscie ze ja zyje tylko dzieckiem:) ale tak jest to moja najwieksza radosc:) a pozatym zajmuje sie i innymi rzeczami:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a myślisz, że łatwo tak to wszystko zaplanowac, opiekę naprzemienną i w ogóle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie...mysle ze nie jest latwo.... ale moze w takim razie latwiejsze to niz narzekanie?:) a tak naprawde to mysle ze nie ma sie co atakowac tlko pomoc przez rozmowe?:) chyba o to chodzi...staram sie predstawic swoj punkt widzenia ot i wszystko:) macierzynstwo nie latwe a tymbardziej samotne macierzynstwo... a samo narzekanie jeszcze nikomu nie pomoglo:) tymbardziej to szukanie swojego miejsca jak to zostalo tu nazwane.... macie racje ze kazdy powienien je miec... ale mysle ze nie jest to kwestia tego ze jest sie samotnym(bez partnera) ani samtnego macierzystwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
posiadania znajomych, pasji itd.... jak juz pisalam jedno(macierzynstwo ) nie wyklucza dugiego:) bedac w zwiazku tez jest zle pposwiecajac sie tylko partnerowi...tez trzeba miec znajomych itd... bo jak juz pisalas ze patologiczne jest zajmwanie sie tylko dzieckiem tak samo patologiczne jest wiszenie tylko na partnerze:) jesli juz uzywamy takiego okreslenia:) mysle ze wszystko mozna pogodzic.... choc jak sama zauwazylas ze jest to trudne.... no i co pisalas ze trzeba doeniac zwiazek...to swieta prawda:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie twierdzę, że poleganie tylko na partnerze nie jest patologiczne, tez jest. z takim podejściem, to nawet partnerzy szybciej się soba nudza. wskazane jets, by każde miało swoją przestrzeń, dzięki temu są dla siebie ciekawi. i maja szansę się stęsknić za sobą, czują, że moga o siebie zabiegać. owszem, trzeba doceniać związek. ale częściej dzieje się tak, że dziecko tak pochłania ludzi, że zapominają doceniać co mają i wtedy prędzej wpadają w uzależnienie od macierzyństwa niż od małzeństwa, tak myslę. łatwiej wpaść w obsesję nad dzieckiem, bo ono jest bardziej absorbujące, to jasne. więcej zabiera czasu i energii, toteż łatwiej stracić kontrolę nad rodzicielstwem. i tak się dzieje. i ja będe powtarzac ile się da, że najwazniejsza jest RODZINA, a nie dziecko. RODZINA, a nie dziecko. a baby bohaterki chcą z siebie robić mówąc, jak to facet zawadza i najwazniejsze byle było dziecko. a żadna nie poczytała nigdy wypowiedzi matek samotnych lub wdów. i p******ą i p******ą, że dziecko to to i siamto. a w rodzinie wszystko jest wazne. po prostu. nie ma , że coś jest najwazniejsze. wszystko jest wazne. i tu bym mogła cała polemikę rozwinąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ufff....rodzina to jest absorbujący i ambitny projekt na całe życie.;-)) ta wiele się składa na sukces życia rodzinnego, o tak wiele można zadbać, tak wiele spieprzyć.... trochę się można bać.;-)) ja sie boję. ale jak już czlwoiek osiągnie sukces to naprawdę...to jest sukces na poziomie personalnym, osobowościowym, nawet intelektulnym, komunikacyjnym, społecznym, ech....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supergość
Nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu; autorce zwyczajnie brakuje popychacza A po rozwodzie i z dzieckiem - to niestety o popychacza trudno. No chyba że piątej kategorii...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co wy macie z tymi kategoriami????;-// ale swoją drogą, ktoś kiedyś powiedział- 'najlepsze dziecko nie zastąpi najgorszego męża'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 9948033
niestety ale supergosc ma wiele racji,kobieta z dzieckiem to gorszy sort i faceci raczej omijaja lukiem taka kobiete bo nikt normalny nie bedzie w dzisiejszych czasach lozyl na cudze dzieci i wychowywal ja by potem przy pierwszej lepszej klotni moc dowiedziec sie ze nie ma nic do gadania bo przeciez nie jest ojcem...samotna rozwodka jeszcze jeszcze ma szanse na u;lozenie sobie zycia,ale patrzac wsrod znajomych to wszedzie tylko samotne matki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość supergość
I kategoria - książe na białym rumaku II kategoria - facet na koniu III kategoria - facet IV kategoria - facet - rozwodnik V kategoria - rozwodnik VI kategoria ............ VII .............................. Jasne? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×