Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bardzo_smutna

Trudna decyzja - rozwód?

Polecane posty

Gość bardzo_smutna

Jeszcze nigdy nie czułam się tak bezradna, kompletnie bez pomysłu na to, co dalej. Chyba nigdy nie prosiłam o pomoc na forum, ale dziś już naprawdę nie wiem, co innego miałabym zrobić. Osoby, które znają moją sytuację rozkładają już ręce mówiąc, że tu nie ma dobrego rozwiązania. Pomóżcie, proszę... Problem dotyczy bezpośrednio mojego męża, pośrednio wielu innych rzeczy. Mąż ma problem z agresją (słowną i fizyczną - chociaż nie skierowaną na mnie, tylko na przedmioty) oraz z alkoholem - nie z jego ilością czy częstotliwością picia, tylko małpim rozumem, którego dostaje po wypiciu nawet jednego piwa. I nie chodzi tu o to, że robi się z niego śmieszny koleś czy coś. Łapie go agresor, wymierzony najczęściej przeciwko mnie. Lecą okropne wyzwiska, słowa wręcz niewyobrażalne w stosunku do żony, jest walenie w drzwi, kiedyś jedne rozwalił, rozbił pięścią szybę, rozbił lustro, połamał stół. Wtedy nie ma nad sobą żadnej kontroli, nie da się go spacyfikować, rozbawić, zagadać. Do momentu, kiedy nie wstanie następnego dnia może się zdarzyć praktycznie wszystko. Na początku jeszcze ktoś przyjeżdżał - teściowa, szwagier, żeby go zabrać albo jakoś mnie ochronić, teraz już w zasadzie nie reagują. Większe natężenie picia i awantur zaczęło się, kiedy zaszłam w ciążę (on bardzo chciał dziecka, a kiedy się udało, jakby go to przerosło). Synkiem (ma 6 miesięcy) zajmuje się rewelacyjnie i wiem, że bardzo go kocha, ale... Po narodzinach małego awantury były nadal. Przy małym też. Na co dzień między nami jest dobrze, można odczuć, że się kochamy, chętnie spędzamy ze sobą czas, często jeździmy na rodzinne wycieczki i bywa po prostu cudownie. Tylko czasem po prostu mu odbija. Czasem się napije i stąd awantura. Czasem po prostu coś mu się uwidzi, awantura. Jakiś czas temu przestał pić, pił tylko wtedy, kiedy się pokłóciliśmy i wychodził z domu (rzadko, np. raz w miesiącu). No ale te awantury cały czas się zdarzają, a on jest wtedy kompletnie nieobliczalny, nie wiem, co zrobię, nie potrafię go powstrzymać przed niczym i panicznie się tego boję. Dziś zdarzyło się coś, co jeszcze nie miało miejsca. Poszła awantura telefoniczna, przez cały dzień buzowało w nim, żeby wyładować się na mnie po powrocie do domu. Powiedział, że mam spakować jego rzeczy i zostawić przed domem, bo to jest koniec. Bałam się, że jeśli wejdzie do domu, będzie masakra, że mały będzie na to patrzeć, że nikt nic nie zrobi, żeby mi pomóc i po prostu zamknęłam drzwi. Nie wpuściłam go. Wszedł przez okno w piwnicy, próbował rozwalić drzwi, ale mu się nie udało. Stał pod domem, wyzywał, groził, w końcu odjechał mówiąc jeszcze, że mnie "rozj****". Teraz jest u swojej mamy, pewnie pogłaskany po głowie, bo stał biedak na deszczu, a baba go do domu nie chciała wpuścić. I teraz największy problem - pierwsze nasuwające się rozwiązanie - rozwód. Bo co to za życie, bo co to za facet itp. Tylko że mamy dom, hipotekę. Nie będzie mnie stać na spłatę kredytu, a sprzedaż w tym momencie to gigantyczna strata - bo recesja. Poza tym, choć piszę to pukając się w czoło, kocham. Zależy mi, złamię sobie serce rozstając się z nim. Wiem, że dowodzę tym swojej głupoty, ale najwidoczniej ma rację, kiedy w kłótni nazywa mnie "tępakiem". Pomocy, doradźcie, pocieszcie, proszę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo_smutna
Podbijam, bo zaraz ten wątek przepadnie wśród tylu innych, a aż mnie rozrywa od środka. potrzebuję jakichś słów, kogoś, kto napisze cokolwiek sensownego. Jestem w tej chwili zupełnie sama, maluszek śpi, nikt nie zadzwoni, nic się nie zmieni. Czeka mnie samotna noc, bolesny poranek, straszna cisza. I niepewność, bo nie wiem ani tego, co sama powinnam zrobić, ani tego, co zrobi on. Jutro po pracy wróci, nadal w nastroju do rozwalania drzwi? Przestanie się odzywać, zniknie, a ja będę czekać w zawieszeniu tydzień, dwa? Przyjdzie po rzeczy i to będzie koniec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przykro mi ale niemasz yjscia musisz sie rozwiesc jak ktos moze cie tak traktowac to nie zycie to koszmar!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo_smutna
Tylko że to będzie oznaczało kolejny koszmar - nie tylko złamane serce, ale jeszcze samotne macierzyństwo, utratę domu, pogrążenie się w tej cholernej hipotece. Jak się podnieść przy czymś takim, przecież to mi całkowicie odbierze chęć do życia, stracę wszystko na raz... Jezu no, aż nie wierzę, że mogłam się wpędzić w taki pat. Po prostu w żadną stronę nie mogę się ruszyć, żeby było bezboleśnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo_smutna
A czas, tzn. separacja? Czy to może cokolwiek zmienić? Jeśli poczuje, że to może naprawdę być koniec, czy to może go popchnąć do zmiany?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A psycholog, poradnia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pilka nozna
To przykre ze w takich chwilach jestes sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeżeli macie kredyt na hipotece to najlepiej sprzedać dom razem z kredytem bo możecie wszystko stracić a tak ocalisz część wkładu w dom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koszmar, kobieto, to ty fundujesz swojemu dziecku!!!! ja nie pojmuję, jak można na coś takiego narażać maleńkie dziecko - zresztą w każdym wieku - dziecko które będzie się wychowywać w domu z taką agresją będzie skrzywione. Będzie wyrastać w patologicznym środowisku i być może będzie kiedyś równie agresywne jak ojciec. Wybacz, ale żadne argumenty materialne nie sa ważniejsze od dobra dziecka. A to że go kochasz? Może przestaniesz jak ci wreszcie wleje albo pobije syna. Bo tak się to skończy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie martw się tylko działaj i to szybko,on i tak się nie zmieni,może w jego rodzinie były podobne sytuacje,wygląda na jakąś chorobę psychiczną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo_smutna
Poradnia małżeńska? To na pewno byłaby jakaś opcja, tylko pytanie, czy uda się go zaciągnąć. A może być ciężko, bo przecież on nie ma problemu, tylko ja tak na niego działam / był przemęczony / po prostu nam nie wychodzi. Ale jeśli wróci i będzie próbował normalnie rozmawiać, to chyba faktycznie jest najlepsze rozwiązanie. Dziękuję, nawet mi to przez myśl nie przeszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ratuj siebie i dziecko, jemu już nic nie pomoże, taki typ. Rozwód jedynym rozwiązaniem, aby wyzwolić się spod jego wpływu.Bez strat się nie obejdzie, ale co dla Ciebie jest ważniejsze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo_smutna
Ja pochodzę z rozbitej rodziny, tzn. chowałam się bez ojca. Miałam sześć lat, kiedy się wyprowadził, nie było awantur. I to mi zniszczyło dzieciństwo, zawaliło świat. Dlatego ciężko mi przyznać, że rozwód będzie dla małego mniejszym koszmarem - po sobie wiem, że niekoniecznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czegoś tu nie rozumiem?to w końcu chcesz dalej ciągnąć tą chorą sytuację,..a może coś się wydarzyło z twojej strony i dlatego takie jego zachowanie?coś mi tu śmierdzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jest na tyle mały, że nie będzie rozumiał, co się dzieje. A ty może przyjęłabyś rozwód jako ulgę, gdybyś żyła w strachu przed agresywnym tatusiem, który lży matkę, ciebie i rozpieprza wszystko dookoła. Tak szczerze, to ja nie rozumiem, jak możesz być z takim psychopatą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak szczerze, to autorka sama normalna ani zdrowa nie jest, żyjąc z takim oszołomem i jeszcze twierdząc, że jak nie wypije to jest cacy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo_smutna
Właśnie w tym problem, że nie wiem ani tego, czego chcę, ani tego, co będzie najlepszym wyjściem. Kocham i cierpię z tego powodu, co już samo w sobie utrudnia decyzję o odejściu, a do tego dochodzi kwestia hipoteki i ogólnie problemów finansowych i nie tylko wynikających z rozstania + ciągłe zastanawianie się, co tak naprawdę będzie lepsze dla dziecka. Fajny tatuś, który na co dzień jest super, ale czasem krzyczy na mamusię czy brak tatusia i smutna mamusia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ratuj to dziecko, póki jeszcze nie stanie się takim dewiantem jak tatuś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czasem krzyczy? laska, to co opisałaś to ciężka patologia. Żyjesz z psychopatą, tyle. Nei wiem na co czekasz, aż traficie na czołówki gazet?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no to siedz z fajnym tatusiem,niech dziecko patrzy,jak fajny tatus, pieknie rzuca meblami w super mamusie. patoola!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fakt, ten gość to dewiant. A synuś penie odziedziczy geny tatusia, więc i tak nei ma czego ratować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co za patologia:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"czasem krzyczy" Jezzzzzuuuuuu laaaaaaaaska!!!!! To co opisujesz to jest CHORE to jest patologia, to jest nienormalne to jest zaburzony gość, który skończy albo w pierdlu albo w psychiatryku!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewnie co tam, że tatuś czasem przypieprzy w drzwi i zwyzywa mamusię. Poza tym rodzina jak z obrazka, nie ma co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo_smutna
Czyli to z boku naprawdę aż tak strasznie wygląda? Wiecie, że tkwiąc w takim związku nie widzi się jasno? Proszę, nie ubliżajcie mi, nie kopcie leżącego. Otwieracie mi oczy, ale uwierzcie, że jeśli się samemu w czymś takim nie tkwi, to się nie zrozumie, że nad niektórymi rzeczami przechodzi się do normalności. Straszne to wszystko, chyba przegrałam życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byłam z takim facetem, tylko sam mnie zostawił. Rok po pobiciu, bo uznał że kaleka mu nie jest potrzebna. Zostałam kaleką na całe życie, nie mam twarzy, zębów , mam zrujnowaną psychikę i zdrowie, minęło siedem lat jak go nie ma a ja nadal jestem sama i tak już zostanie bo po co komu kaleka. Myśl o dziecku a nie o sobie, i kredycie, c**j z kasą,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo_smutna
Spróbuję się przespać, mały za chwilę wstanie na karmienie, a ja będę nie do życia. Przyjdę tu jutro, proszę, nie zostawiajcie mnie tu samej, bardzo teraz kogoś potrzebuję, nawet jeśli te wpisy odbierają mi nadzieję. Bardzo Was teraz potrzebuję :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No więc spokojnie. Tak, to naprawdę tak wygląda. Tkwisz w chorym, patologicznym związku. Niestety, tak jak żony alkoholików, straciłaś perspektywę i nie rozumiesz, jak chory jest twój związek. Co gorsze, narażasz na to dziecko. Jeśli twój syn będzie na co dzień świadkiem przemocy (nawet słownej), skrzywi to jego psychikę na całe życie. Mało tego, to co opisujesz, jest naprawdę zaburzone. Twój facet ma poważny problem i jeśli nie podda się terapii (a z własnej woli to pewnie nie nastąpi), jego agresywne zachowania z czasem będą tylko eskalować. W końcu zacznie się bicie ciebie, dziecka albo zrobi coś komuś innemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te wpisy nie odbierają ci nadziei, tylko uświadamiają, że z tego związku już nic nie będzie. jesteś w bardzo trudnej sytuacj, można powiedzieć w kryzysie. Musisz znaleźć w sobie siły, żeby się z tego uwolnić. Musisz być dzielna i silna dla syna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze byłoby, żebyś z kimś porozmawiała. Jeśli mieszkasz w większym mieście, powinno tam znajdować się coś takiego jak ośrodek interwencji kryzysowej, tam dyżuruje zwykle psycholog, pomaga za darmo. Inna opcja to ośrodek leczenia uzależnień (rozumiem, że w grę wchodzi choroba alkoholowa). Otrzymasz tam profesjonalne wsparcie, rozmowę, pomoc. Ktoś musi ci pomóc zrozumieć, w czy tkwisz i że to krzywdzi zarówno ciebie jak i dziecko. I ktoś powinien pomóc ci przez to przejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×