Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Spotkałam się z Levviatanem ...

Polecane posty

Gość Małakalinka
Ja na swoją pierwszą (i ostatnią) randkę z Levvim poszłam napalona i pełna nadziei na to, że to ten jedyny. Na spotkanie umawialiśmy się przez telefon. Niestety było to w czasach gdy Levvi nie mał jeszcze komórki (co tłumaczył mi faktem, iż telefony komórkowe są szkodliwe, więc nie używa komórki, bo on chce żyć wiecznie). Podał mi numer aparatu w budce telefonicznej w Nowym Sączu i przykazał dzwonić o 12. Tak też uczyniłam. zrobiło mi się mokro, gdy pierwszy raz usłyszałam jego głos w słuchawce... niestety jakość połączenia była kiepska. spytałam tylko levviego o datę i miejsce spotkania. ja zaproponowałam środę, lecz levvi powiedział że ma bilet miesięczny sieciowy ważny tylko do poniedziałku. dopytałam jeszcze o miejsce spotkania, lecz niestety słabo go słyszałam.. zapytałam więc "Levvi, ale ty nic nie kombinujesz, chcesz się ze mną spotkać?" na co levvi odrzekł "ja chcię, ja chcię" tyle że przez szmery w słuchawce zrozumiałam... na jachcie... myślałam ze nasza randka odbędzie się na jachcie... nieporozumienie zostało wyjaśnone dopiero gdy powiedziałam levviemu, że ie mogę bo mam chorobę morską... W końcu kazał mi czekać na przystanku pks, tak też zrobiłam. choć przyznam że zdzwiło mnie to że tak zamożny facet jezdzi autobusem, ale zaraz wytłumaczyłam sobie, że pewnie ze względów ekologicznych. No i spotkaliśmy się!!!! Wysiadł z autobusu PKS Hrubieszów wysoki, postawny choć nieco misiowaty facet... ubrany był w brązowe sztruksowe spodnie, czarną koszulę w wielkie wzory i sandały oraz skarpety z napisem "sport". w ręku trzymał reklamówkę z lidla z której wyjął bukiet kwiatów. na przywitanie wręczył mi kwiaty i pocałował mnie w policzek ;* gdy tak spacerowaliśmy, spostrzegłam, iż intrygujące wzory na jego koszuli powstały na skutek awarii klimatyzacji w hrubieszowskim PKS-ie oraz w wyniku pracy jego gruczołów potowych... gdy ta woń dotarła do mojego nosa, postanowiłam powąchać kwiaty które od niego dostałam. te jednak, ku mojemu zdziwieniu wydzielały dziwną woskową woń...wszystko stało się jasne, gdy dostrzegłam w gałazkach lilii małą biała szarfę z napisem "Ostatnie pożegnanie"...przyniósł mi kwiatki z cmentarza, śmierdzące zniczami! poirytowałam sie trochę, ale nie przerwałam spotkania. Poszliśmy do małej romantycznej knajpki. gdy kelner przyszedł odebrać zamówienie, levvi nie dał mi dojść do słowa, dpowiedział kelnerowi że zamawiamy 2 razy male latte. chciałam protestować, bo tego dnia było gorąco, ale zailkłam, gdy na korkowej tablicy za placami levviego dostrzegłam napis " promocja - 2 razy latte za 6 złotych"...nim kelner przyniósł nam napoje, levvi zacżął gorączkowo grzebać w reklamówce z lidla... wyjął roztopioną bombonierkę i zaczął jeśl pralinki, mówiąc " ty pewnie dbasz o linię, nie będę nalegał żeyś jadła"... cią dalszy nastąpi.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
macie może nr do tego lewego???????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
levi nie ma komórki bo powiedział że nie ma odpowiedniej taryfy dla niego i że "on złodziejom nie będzie płacił"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tepsa swiadczy usługi dla wszystkich o odpowiedniej jakości może było polecic poki byl czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dodajcie jeszcze jakąś historię...ofiary levviatana - łaczmy się!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w kupie siła kupy nikt nie ruszy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ASSnA
haha ale się uśmiałam kto wymyśla te historie ma niesamowity talent :D Najlepsze momenty: :) " Niestety było to w czasach gdy Levvi nie mał jeszcze komórki (co tłumaczył mi faktem, iż telefony komórkowe są szkodliwe, więc nie używa komórki, bo on chce żyć wiecznie). Podał mi numer aparatu w budce telefonicznej w Nowym Sączu i przykazał dzwonić o 12." "spostrzegłam, iż intrygujące wzory na jego koszuli powstały na skutek awarii klimatyzacji w hrubieszowskim PKS-ie " ".wszystko stało się jasne, gdy dostrzegłam w gałazkach lilii małą biała szarfę z napisem "Ostatnie pożegnanie"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ASSnA
Czekam na dalsze opowieści :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Opowieści dziwnej treści jakieś takie nie do wiary

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ASSnA
Haha i z truskawkami też świetne, ktoś ma talent komediowo - pisarski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małakalinka
ciąg dalszy mojej opowieści o randce z L. kelner szybko przyniósł nam nasze kawy, gdy stawiał przed nami szklanki z latte, levvi przerwał na moment spożywanie lidlowskich pralinek, by poinformować klenera, iż on nie zamawiał cukru, zaczął gadać, że on nie słodzi (mówił to de facto w trakcie konsumowania czekolady), że cukier jest szkodliwy (podobnie jak komórki) Levvi wpadł w niemały szał, podkurczył nogi i zaczął krzyczeć do kelnera, by zabrał ze stołu tego białego zabójcę (czyli cukier) Ja domyśliwszy się w czym problem, szepłam Levviemu dyskretnie na uszko, że ten cukier jest darmowy - dopiero to pozwoliło mu się uspokoić...było mi wstyd, czułam że ludzie na nas patrzą...levi zawinął starannie żołtą reklamówkę i zaczął spożywanie kawy. w tym czasie spokojnie rozmawialiśmy. Naszą przyjemną pogawędkę zakłocał jedynie (oprócz odgłosu siorpania) - szelest reklamówki (levvi nie lubi pić kawy na pusty żołądek) . Levi dośc szybko opróżnił swoją szklankę. resztki pianki wyciągnął za pomocą wskazującego palca lewej ręki. gdy zapytałam go czy jest mańkutem, odpowiedział, że on "nie lubi rozmawiać o polityce". Nieco zdezorientowana spytałam więc wprost czemu używa lewej reki, na co on odrzekł "nie pytałabyś, gdybyś wiedziała gdzie moja prawa ręka była" i wybuchnął śmiechem..(przy okazji tryskając resztkami latte na moją facjatę). gdy tak się śmiał, dostrzegłam nieznaczne braki w jego uzębieniu. Speszyłam sie trochę więc żeby zmienić temat, wzięlam do ręki kwiaty, które od niego dostałam. Postanowiłam zapytać wprost - czemu podarował mi bukiet z napisem "ostatnie pożegnanie"...Levvi się nieco zaczerwienił, zrobił wielkie oczy i - o zgrozo - znów zaczął się smiać. wyjaśnił mi, że kwiaty dla mnie zamawiał w kwiaciarni na rynku w Nowym Sączu, gdzie ekspedientka jest alkoholiczką i zapewne pomyliła się, wszystko jej się poprzewracało i zamiast napisać "pierwsze przywitanie" napisała na wstążce "ostatnie pożegnanie". Nie kontynuowałam już tego wątku. Trochę czasu minęło i zapytałam czy będziemy się już zbierać. było mi gorąco, ja siedziałam w pełnym słońcu, ponieważ zacienione miejsce przy naszym stoliku zajął levvi (tłumaczył mi że nie chce się spocić, bo mają taką sytuację, że wiewiórka wpadła im do studni i muszą od sąsiada wodę nosić do mycia a to takie kłopotliwe ) Byłam nieco skonsternowana, iz levvi nie spieszy się z proszeniem o rachunek więc postanowiłam, że ja to zrobię. wkrótce na naszym stoliku pojawił się rachunek. Levvi jednak nie pozwolił mi go nawet dotknąć, szybko wyciągnął po niego rękę...jakież było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, iż przedmiotem zainteresowania mojego towarzysza wcale nie jest paragon i kwota na nim widniejąca, lecz brązowe etui w formacie A6, w które włożono rachunek... levvi łapczywie zchował je do swojej lidlowskiej reklamówki, wyjaśniając przy tym, że "nie ma czym gowien wybierać z klatki swojego królika" Moje zażenowanie sięgnęło zenitu;/ wypatrzyłam małą białą karteczkę na stole o postanowiłam po nią sięgnąć, by uiścić rachunek.LEVVI jednak chwycił mnie za rękę swoją spoconą (prawą!!!) dłonią i rzekł " Levviatan, samotny z nowosądeckiego dzisiaj stawia. Pojawiło się światełko w tym ciemnym tunelu. Leviatan wstał i...odsunął rozporek!!!!!! włozył tak palce i zaczął grzebać. widząc moją zawstydzoną mine wyjaśnił, że mama niechcący zaszyła mu kieszeń w spodniach i dostęp do zawartosci kieszeni ma tylko przez rozporek. Tak czy inaczej, odwróciłam wzrok. Po chwili usłyszałam brzęczenie monet. Spojrzałam na stolik i spostrzegłam foliowy woreczek po makaronie marki aro, a w nim pełno żótych monet o nominałach 1, 2 i 5 groszy....Levvi widząc moje pytąjce spojrzenie powiedział, że "nie lubi płacić kartą" Mineło piętnaście minut i na stoliku stały 4 wieżyczki drobniaków. gdy usłyszałam 5, 98; 5,99 ; 6 złotych czułam że koniec tego koszmaru jest bliski... Levvi powiedział "to co,idziemy?" a ja wstałam i opuszczając miejsce jeszcze raz zerknęłam na feralny stolik z któryego w newyjaśnionych okolicznościach zniknął biały zabójca....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćdd
hahaha to jest masakra co wy tu piszecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dscdfevc
ja też mam za sobą romantyczne zpotkanie z lewiatanem. zaprosił mnie do baru "u wacka" na piwo i słone paluszki. jak przyszło do płacenia okazało się że ma dziurawy portfel i zgubił wszystkie pieniądze;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kutwa trzeba zacząć brać coś na pamieć bo ja ostatnio to do Sącza tylko na kurs prawka i egzaminy jeżdżę i tego nie pamiętam xD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
levvi ale musisz przyznać,że zabawne te opowieści;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ASSnA
Hahahaha :D Już wiem, że jak czytam opowieście "Małakalinka" to nie mogę nic pić w międzyczasie :D Co za talent! Naprawdę to jest mega śmieszne , co rzadko się zdarza na kafe by coś było tak śmieszne :D Do Levviatana nic nie mam, jest miły zawsze z tego co widzę, ale te opowieście przeginająąąąąa naprawdę :) Bardzo proszę o jeszcze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze jeszcze jeszcze!!!
:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZakochanaLala
Mnie Levi zaprosił na spotkanie do domku na wieś.Umówiliśmy się ,że Levi po mnie przyjedzie żebym czekała na jednym z sądeckich przystanków ( myślałam że po prostu nie trafi na moje osiedle) Po czym podjeżdża autobus 23 i macha mi Levi- "chodź malutka szybko bo taksówka czeka". Wsiadłam bez namysłu bo myślałam ,że po prostu zamówił taksówke w innym miejscu Levi miał torebke niczym teletubiś czapke policjanta, strój marynarza oraz spodnie...jeśli to można spodniami nazwać - odblaskowe legginsy rzucające sie w oczy. Myśle sobie - pewnie taka moda teraz. Levi nagle wyjmuje lusterko i krzyczy na cały autobus- MA KTOŚ PUDER PRYSZCZYK MI WYSKOCZYŁ NA PYSZCZKU. Wreszcie Levi ciągne mnie za ręke ze wysiadamy po mamy następny autobus na Bączą Kunine. Stwierdzilam że pewnie ta takstowka nie przyjedzie albo coś. Gdy dojechaliśmy na miejsce Levi znowu mnie wyszarpał po drodze.Po paru godzinach drogi dotarliśmy Levi powiedział że PKSami nie wozi sie w ta strone bo w nich śmierdzi oraz że spacery w taką pogode są najlepsze(była burza oraz grad) Myślalam chociaż że będa tam jakieś sterylne warunki . Jakie było moje zdziwienie gdy po dojechaniu i drodze paru kilometrowej zobaczyłam KURNIK. Myślałam ,że sobie po prostu żarty robi a okazało się że jednak nie. Otworzył drzwiczki i powiedział'pakuj się maleńka , zróbmy to'. Za Levim poszła bym wszędzie nawet tam weszłam za nim ,Levi opowiadał mi wcześniej w emailach że lubi różne dziwne miejsca i sex w nich . Po drodze Levi pozrywał dużo warzyw i owoców. W końcu ze swojej torebeczki wyjął portfel mowiąc że niedaleko jest sklep i skoczy po WINKO jak sie okazało mial w nim dziurę ... Pożyczyl ode mnie 50 zl bo mówił że kupi jakies lepsze a karty tam nie przyjmują. W końcu wyszedł zamknąl mnie i juz nigdy nie wrócił... Dobrze ,że jakiś gospodarz rano przyszedł kury wypuścić ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małakalinka
dokończę moje opowiadanie o Levviatanie no więc wyszliśmy z knajpy. Żar lał się z nieba. levvi w swej ręce dzielnie dzierżył zółtą reklamówkę. szliśmy w stronę przystanku. rozmowa sie nie kleiła, ale ponieważ do przystanku PKS było daleko (prawie 1,5 km) pomyslałam, że ukradkiem zerknę na rozkład miejskich busików - być może uda nam się złapać transport do przystanku PKS. ucieszyłam się spostrzegłszy, iż najbliższy bus przyjeżdza za 2 minuty. powiedziałam do leviego " spójrz, nie musimy iść z buta, zaraz będzie busik" na co levvi rzekł :to zajepiście" i wyjął z kieszeni na piersi grube szylkretowe okulary o (mocach + 4 na lewym i +5 dioptri na prawym oku) i zaczął bacznie studiować rozkład jazdy, mamrocząc coś o upale... nagle powiedział "wiesz co, nie chce mi się czekać, może się jednak przejdziemy??" nim zdążyłam zapytać skąd ten pomysł, spojrzałam ponownie na tablicę z rozkładem jazdy. w lewym górnym rogu widniała ramka z napisem "cennik" : przejazd 1,20 PLN. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zza zakrętu wyjechał biały osobowy bus. Pomyślałam "jestem uratowana". Rzekłam do levviego :o patrz, już jedzie!" na jego mętnej twarzy pojawił sie sztuczny uśmiech. Z kazdą chwilą pojazd był bliżej nas. Odwróciłam się do levviego plecami, by uniknąć niezręcznej sytuacji, jaka miała miejsce w knajpie - wiedziałam że levvi zaraz zacznie dobierać się do swoich... drobniaków...kieszonkowego...hmm nie wiem jak to nazwać - po prostu że sięgnie po pieniądze. w tym cały problem, iż wiedziałam że sięgnie po nie że tak powiem ..od chuuja strony. nie chciałam tego obserwować. wyjęłam z portmonetki 1,20 i już prawie wyciągałam rękę, by otworzyć drzwi busika, gdy nagle usłuszałam krzyk levviego i soczystą wiązankę "o kurka jegomać wodna w mordę jeża ja pikolę". odwórciłam się a levvi siedział na ziemi, jego oczy były zalane łzami, a on sam krzyczał: "chyba złamałem nogę z przemieszczeniem w 5 miejscach, ała ała, zobacz jak spuchła, nie wsiądę do busa, nie dam rady! "zrobiło mi się go żal, uklękłam przy nim. Nawet nie wiem kiedy "nasz" bus odjechał. spytałam jak to się stało, a levvi odrzekł, że potknąl się o kapsel z tymbarku. faktycznie nieodpodal lażał zielony kapsel z kóleczkiem. z ciekawości go podniosłam by zobaczyć napis. Brzmiał on "to jeszcze nie koniec " .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małakalinka
zaczęłam się zastanawiać co zrobić z levvim. Przecież musiał trafić do lekarza. Zerknełam ponownie na rozkład. wynikało z niego, że kolejny bus przyjedzie za 10 minut. powiedziałam o tym leviemu. ten jednak, cały w spazmach wybełkotał, ze nia da rady wsiąśc do busa, że nie ma mowy, że absolutnie, że na samą myśl bardziej go boli. na horyzoncie pojawił się jakiś autobus. niezbyt jednak mnie to interesowało, gdyż kombinowałam jak pomóc levviatanowi. ten jednak nagle, niespodziewanie rzekł "wiesz co, wsiądźmy do tego busa, musimy się jakoś stąd wydostać" byłam zszokowana i pełna podziwu dla levviego, że mimo bólu wstał energicznie i nawet zaczął machać ręką, by kierowca się zatrzymał. wręcz otworzyłam usta ze zdziwnienia. zamknęłam je dopiero wtedy, gdy ujrzałam napis na tym autobusie "Carrefour. Przejazd bezpłatny" W tej chwili wszystko stało się jasne. Levvi wskoczył do autobusu jak ropucha do stawu. zajął miejsce na końcu. Gdy zapytałam, jak noga, powiedział, że ..już nie boli i że chyba się już zrosła. przez resztę drogi nie odzywałam się do niego. Byłam strasznie zła. Levviego pochłonęla bez reszty fascynująca lektura w postaci gazetki promocyjnej carrefour, która leżała na siedzeniu obok. Zaproponował, bysmu pojechali co carrefoura. kiedy zapytałam "po co" odrzekł;" no nie wiem po co ale jak mamy transport za darmo to czemu nie sporzystać??" i zaczął się śmiać. nie protestowałam. poszliśmy do marketu. levvi jak nawiedzony przemierzał kolejne działy. w końcu trafilismy na dział spożywczy. levi powiedział że jest głodny jak wilk. zrozumiałam że on chce kupić coś do jedzenia. po chwili zrozumiałam że się myliłam. Levvi wypatrzył na dziale "słodycze" uśmiechniętą hostessę, częstującą ciastkami czekoladowymi. gdy przechodził obok, poczęstował się jednym ciasteczkiem. Doszedł do końca regału, po czym wracając, ponownie sięgnął do tacki z łakociami. w sumie uczynił to (jeśli nic mi nie umknęło) 12 razy. Byłam bliska płaczu. poprosiłam levviego byśmy już wyszli ze sklepu. tak też zrobiliśmy. na parkingu przed carefourem postanowiliśmy "zakończyć naszą randkę". levvi zapytał "to jak, spotkamy się jeszcze?" odpowiedziałam wymijająco, że zobaczę. nagle levvi zbliżył się do mnie na tyle, że czułam zapach czekoladowych ciastek, które łapczywie jadł w markecie, mało tego - widziałam resztki czekoladowej miazgi między jego zębami na dole (dokładnie 2 a 4 bo 3 nie ma). nagle zrozumiałam, że - o zgrozo - levvi chce mnie pocałować. był coraz bliżej, jego usta zbliżały się do moich ust, gdy nagle do naszych uszu dobiegł krzyk ochroniarza: Panie, stoisz pan na miejscu dla niepełnosprawnych, chcesz pan płacić mandat, masz pan 5 stów na zbyciu??? Ten człowiek mnie uratował. Ocalił mnie. Levvi odskoczył jak poparzony, faktycznie jego spocone stopy znajdowały się "w kopercie" , zajmował miejsce parkingowe dla niepełnosprawnych. perspektywa utraty 500 zł była dla niego tak przerażająca, że odruchowo zaniechał próby obdarowania mnie pożegnlnym pocałunkiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Leviatan, co ty na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hahahaha, z***biści jesteście

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja przygoda z Levim była znacznie krótsza....Zaprosił mnie na romantyczną randkę do "górzystej okolicy o zachodzie słońca". Urzekł mnie tym niezmiernie, pomyślałam, takich facetów już nie ma...Nastąpiła jednak lekka obsuwa czasowa i lokalizacyjna, bowiem spotkaliśmy się nie o drugiej w nocy ("zachód słońca") na dworcu pkp w Przemyślu ("górzysta okolica"). Tego dnia Levy miał przesiadkę w Przemyślu, jadać ze swojej wioski do Łodzi na darmową wycieczkę działaczy niższego szczebla lokalnej drużyny sportowej "Tęcza nad Gnojną". Wtedy też zrozumiałam, skąd wzorzysta bluza sportowa z ortalionu do - w sumie eleganckich - żakardowych spodni. W skrócie - nie poszliśmy na żadną kawę, bo Levy uznał, że strasznie niegustowne są dworcowe "kawiarenki", raczył się za to klasyczną podróżniczą bułką z jajkiem, po czym przypomniało mu się, że ktoś miał do niego dzwonić. Okazało się, że oczywiście nie na komórkę (sami wiecie) ale do wybranej budki telefonicznej, czyli jakieś 12 km stąd. Najwyraźniej nie przypadłam mu do gustu, szkoda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małakalinka
po powrocie do domu byłam zagubiona i wstrząśnięta. Po kilku dniach dostałam od Levviego maila o takiej treści: "Chej maleńka! MAm nadzieję że podobała ci się nasza rantka i że wkrutce znóf się spotkamy. Tym razem jednak zapraszam cię do siebie, na moją podnowosondeckom wioskę. Stódnia już wyczyszczona, wiewiurka pochowana. Jak pszyjedziesz to będziemy jeżdzić ciongnikiem w te i nazad. Pomozesz mi przy snopowionzałkach. Będziemy wybierać kórzeniec i rozrzucać po polu, będziemy skubać i patroszyć kóry, gensi i jindyki. U mnie jest wszystko takżrze nic nie potszebujesz. Nawet ubrań nie musisz z sobą brać morzesz chodzić goła hehehehehe;) tylko weź sobie morze coś do jedzenia bo nie wiem co lóbisz (u nas będzie świniobicie dopiero za miesiąc także pszyjedź wcześniej). Acha i morzesz wziąńć zsobą papier toaletowy jeśli nie odpowiada ci Gazeta Wyborcza lub Głos Nowego Sącza. to narazie. czekam. Daj znać. Pozdrawiam Levviatan"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno mi i źle
Moje kochane, nie sądziłam, że jest aż tyle ofiar Levi’ego! Powinnyśmy zorganizować jakieś spotkanie…Póki co opowiem Wam moją historię. Mój kontakt z Levim wyglądał tak, że on wysyłał mi sms-y z bramki internetowej, a ja miałam na nią odpisywać. Podawał mi godziny, w których będzie dostępny. Jak się okazało były to godziny pracy biblioteki publicznej w NS z darmowym dostępem do internetu. Levi pojawiał się w niej zawsze na godzinę przed otwarciem i wychodził ostatni. Byłam oczarowana tym, jak bardzo się dla mnie poświęcał!!! Któregoś dnia zaproponował, że przyjedzie do mnie do Warszawy (podobno często prowadzi tu interesy). Zgodziłam się bez wahania. Pojawił się jednak mały problem – rzekomo podczas dokonywania zakupów online przez pomyłkę ściągnięto mu pieniądze z karty kredytowej trzykrotnie. Do momentu wyjaśnienia sprawy i zwrotu środków miał bardzo napięty budżet, zgodziłam się więc wysłać mu pieniądze ekspresem pieniężnym, aby miał za co do mnie dojechać. Nie ukrywam, że trochę się zdziwiłam kiedy go zobaczyłam. Nie wyglądał na kogoś, kto mógłby prowadzić jakiekolwiek interesy…Miał na sobie turecki sweter, ortalionowe spodnie od dresu, klapki Kubota i skarpetki Sport, o których wspominała jedna z Was (najwyraźniej niezmienianie od tamtej randki, co sugerował ich kolor i niezwykle intensywny ‘zapach’). W ręku dzierżył reklamówkę BOSS. Jego włosy wyglądały na niemyte od co najmniej dwóch tygodni, Levi zarzekał się jednak, że są tak przylizane i błyszczące dzięki woskowi do włosów, który można kupić tylko w profesjonalnym salonie fryzjerskim, ponieważ on kosmetyków drogeryjnych nie uznaje. Spytałam go gdzie mnie zabierze. Stwierdził, że możemy się po prostu przejść ulicą. Odpowiedziałam, że przecież pada, zaczęłam na niego naciskać i w końcu zdecydował się zaprosić mnie na kawę. Kiedy przechodziliśmy przejściem podziemnym wydawał się nieobecny myślami. Okazało się, że niezwykle poruszył go los niewidomego żebraka bez nogi. Levi zaczął szperać w kieszeni i wyjął coś, co bardziej niż bardzo przypominało kapsel, po czym schylił się, wrzucił ‘pieniążek’ do kapelusza inwalidy, wykonał kilka płynnych ruchów i z uśmiechem na twarzy ruszył przed siebie. Zauważyłam, że z kapelusza zniknęły wszystkie drobniaki, ale nic nie mówiłam – być może porwał je wiatr, w podziemiach często są przeciągi. Liczyłam, że pójdziemy do jakiegoś eleganckiego lokalu, jednak Levi uparł się na bar mleczny, ponieważ on – pomimo swojego wysokiego statusu społecznego – nigdy się nie wywyższa i lubi lokalny koloryt. Miałam nadzieję, że jakoś to będzie, niestety Levi zdecydował się zamówić za mnie (on sam nie wziął nic, ponieważ je tylko potrawy przygotowywane przez swojego osobistego trenero-kucharza). Po chwili stała przede mną szklanka ciepłej wody (0,70 gr), jajko na twardo (0,60 gr), a na deser kisiel (1,20 zł). Zjadłam wszystko żeby mu nie robić przykrości i już mieliśmy wychodzić kiedy Levi przewrócił się na podłogę i zaczął potwornie krzyczeć. Obsługa przybiegła mu na pomoc, a on zaczął im wyrzucać, że poda ich do sądu za śliskie posadzki. Jest człowiekiem interesu, a przez ich niesubordynację praktycznie został kaleką. Zgodził się nie wnosić zarzutów o ile zwrócą mu pieniądze za kupiony mi ‘obiad.’ Wyszedł stamtąd ‘bogatszy’ o 2,50 zł. Kiedy spytałam co robimy dalej odparł, że może poszlibyśmy do mnie i zrobiłabym mu coś do jedzenia (stwierdził, że nie może się spotykać z kobietą, która nie umie gotować i musi mnie sprawdzić, później z pomocą trenera jakoś to ‘zrzuci’). Nie zgodziłam się, ponieważ nigdy nie zapraszam mężczyzn do siebie na pierwszej randce. Levi obraził się na mnie i powiedział, że w takim razie nic z naszego związku nie będzie. Było mi przykro, ale co mogłam zrobić? Odjechał w siną dal, a moje serce wciąż krwawi. Nie muszę też chyba dodawać, że nie oddał mi pieniędzy za przejazd…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się z nim też kiedyś spotkałam. Zaproponował, żebyśmy poszli na pączki. No to poszliśmy. Nie wyjął z kieszeni portfela a już zapytał o cenę. Sprzedawczyni powiedziała, że 10 zł. Levi stwierdził, że ma przy sobie tylko 100 zł i że sprzedawczyni mu nie wyda. Musiałam zapłacić za niego. Potem chciał pójść ze mną do spożywczego po wodę, ale zwiałam, gdy zobaczyłam, że dźwiga pod pachami dwie zgrzewki Kropli Beskidu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Małakalinka
smutno mi i źle - czy levvi w dniu waszej randki miał popielato-czarne skapretki z czerwonym napisem "sport" i prześwitami w okolicach palców?? Jesli tak, to z przykrością stwierdzam że to były te same skarpetki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pioooska34
ja też byłąm umówiona na randkę z lewiatanem. mieliśmy sie spotkać u mnie, w poznaniu. niestety nie doszła do skutku po tym jak levvi sprawdził cennik połączeń regionalnych pkp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno mi i źle
Małakalinka – potwierdzam :O i ‘prześwity’ w okolicach palców to mało powiedziane. Materiał był praktycznie rzecz biorąc transparentny (duży palec praktycznie przebił się na zewnątrz), obawiam się, że następnej randki nie przetrwa. I ten zapach…próbował go wprawdzie zamaskować perfumami 'Empire Azzani’ (jest to podobno ulubiony zapach Levi’ego, jak to określił ‘z górnej półki i cholernie drogi’), ale na niewiele się to zdało. No cóż…przynajmniej reklamówkę zmienił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×