Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Talisman1092

wątpliwości po zaręczynach

Polecane posty

Gość krótką
Pisałaś, że było źle więc jakim cudem po ślubie miało by się coś zmienić? Czy obrączka ma jakieś magiczne właściwości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość była narzeczona,
Pytanie autora było o zaręczyny a nie o to czy jego zwiazek przetrwa po slubie czy dojdzie za x lat do rozwodu. Ja nie weim jak by nam sie życie ułozyło po slubie, może urodziły by się dzieci , moze inne sytuacje by sie pojawiły pio slubie które sprawiły by że bylibysmy za soba coraz bardzij. Nie weisz tego. Ja wiem jedno, ze mozna rpzegapić coś jesli zbyt długo zwleka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysz pod miotla
Autorze, wroc i powiedz jak sie sprawy maja. Jakis nagly zwrot akcji moze? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Talisman1092
Cześć wszystkim! generalnie sprawa wygląda tak, że nie 5 lat a 4 lata jesteśmy razem. 2 lata to były studia i żadne z nas nie myślało wtedy o tak o przyszłości. Po studiach naturalnie zaczęła się praca a tak na poważnie o naszym związku zaczęliśmy oboje myśleć końcem zeszłego roku. Czyli oglądanie pierścionków itp. Chciałem też poznać jej gust aby jej się spodobał. Gdyby ona już wtedy miała wątpliwości, to czy nie zauważył bym tego? Jeszcze po zakupie domu pamiętam jak pisała mi że czuje się już jak moja żona i nie może się doczekać jak będziemy razem mieszkać. Ale do rzeczy: Obecnie ona ma wolne, siedzi w pokoju i się załamuje. Rozmawiałem z jej bratem i stwierdził, że jej przejdzie. No nie wiem... :( Wczoraj się z nią nie widziałem, zadzwoniłem tylko wieczorem zapytać czy wszystko w porządku. Gadka, szmatka kolorowych snów i dobranoc. OK więc w tym momencie wygląda na to, że ona chyba chce to zakończyć (chociaż wczoraj w rozmowie powiedziała "nie wiem czego ja chcę" i płacz). Bardziej chodzi mi o tak nagłą zmianę. Praktycznie z dnia na dzień. My kupiliśmy razem dom... Więc wtedy mówiła że jest pewna. A teraz po 2 tygodniach od tej chwili jej przeszło? Taka odmiana nie powinna trwać dłużej??? Może jako facet myślę jakoś inaczej... Próbuję sobie to jakoś wytłumaczyć i nie mogę:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysz pod miotla
Skoro o slubie rozmawialiscie juz tak dawno to dlaczego czekales pol roku z oswiadczynami? Poprosiles ja o reke przed czy po zakupie domu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorze, a może ona ma gamofobię? bo skoro chwilę wcześniej kupiliście dom to tak samo zobowiązanie ogromne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Talisman1092
Po zakupie. A dlaczego? Sama zaczęła temat domu. Ja chciałem po kolei. Ale nie, pooglądajmy, zobaczymy co jest na rynku teraz. Trafił się super domek w super lokalizacji i bum! Kupmy go bo lepszego nie będzie. A mówiłem, że od d...y strony zaczynamy. To teraz ona powtarza to samo że trzeba było odwrotnie zrobić. Tylko to ona mnie na to namawiała i jej uległem bo chciałem żeby była szczęśliwa... A teraz wychodzi że to była zła decyzja:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Talisman1092
Jeszcze jedna sprawa: nie chciałem tego pisać, bo takich rzeczy się nie wyciąga. Ale... Ostatnimi czasy ona miała dużo na głowie. Problemy w pracy, praca praktycznie 24 na dobę, w domu też problem z tatą bo zachorował. Generalnie miała się czym przejmować. Oświadczyłem się może trochę w złym momencie ale ja też nie chciałem już czekać bo ile można czekać ąż będzie ten właściwy moment, zawsze coś wypadnie. Rozmawiam z jej tatą i oboje jej rodzice chcą ją zapisać do psychologa. Ona im powiedziała wczoraj że się ich boi, że boi się mnie.... A to już takie przemyślane i świadome słowa chyba nie są. Nie można bać się własnej rodziny:( Ja chcę jej najpierw pomóc a później będzie co będzie. Tylko nie wiem jak, nie wiem co mam robić. Ani ja ani nikt z moich znajomych nigdy nie był w podobnej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysz pod miotla
Ja mysle, ze po prostu zbyt dlugo zwlekales z oswiadczynami, a do tego kolejnosc rzeczy tez byla kiepska. Najpierw powinny byc mimo wszystko oswiadczyny, a pozniej kupno domu. Moze ona to zinterpretowala, ze bardziej Ci na domu zalezy niz na niej. Kobiety czasem nie mysla racjonalnie, najpierw faceta na cos namowia, a pozniej sie za to dasaja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Talisman1092
Mnie nie zależało nigdy tak bardzo na tym domu bo do samego końca to ona mnie na niego namawiała. Tak jak pisałem, kupiliśmy go w czerwcu i była wtedy bardzo szczęśliwa z tego powodu, wyobrażała sobie jak będziemy w nim mieszkać i jak go wykończymy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
04.07.13 [zgłoś do usunięcia]Maciek B.Jak jeszcze mieszkalem w Sopocie, to czesto bylem osrywany przez mewy. Ale zeby do szpitala od razu? x :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heniuś
Nie słuchaj tych bab z parciem na te oświadczyny itp. Wszystkie takie które znałem co tak p....y były puste, głupie, próżne, pazerne, wredne i ogólnie mało wartościowe albo pasztety-mitomanki z zespołem abstynencyjnym braku królewicza. Ciągle tylko przeliczały miłość na pieniądze albo czas, po jakim dostały wypasiony pierścionek z zaj....ym brylantem - liczyło się dla nich co rodzina powie, musiały się przed koleżankami chwalić tym co im kupiłem i tak dalej. Wiem z ponad 20 letniego doświadczenia, że jak babie dziś brakuje pierścionka to za 2 lata będzie jej brakowało Jaguara albo chociaż Porsche i też będziesz miał trucie d..y. Nie znałem ani jednej co zostawiła faceta bo z oświadczynami się spóźnił za to pełno takich, co zerwały zaręczyny albo nawet ślub. I uważaj, bo dzisiaj baby chcą ślubu ale nie chcą być żonami, o co to - to nie! Ona nie będzie rodzić dzieci ani stać przy garach, bo co koleżanki powiedzą? Ale ślub wypas musi być - jedno z wielu żałosnych oczekiwań dzisiejszych kobiet względem facetów. Jeśli dziewczynie zależy to będzie z Tobą i nie będzie miała żadnych ale - zobacz ile takich tkwi w beznadziejnych związkach więc miej głęboko babskie gadanie - na piwo idź z kolegą lepiej. Jeszcze Ci autorze tematu pewnie niejedna zalezie za skórę więc staraj się myśleć, bo Ciebie dwa razy głupsza baba ogoli do zera i jeszcze do psychiatryka pośle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lusija 1212115
Autorze, Twoja reakcja jest przesadna, nie ma się o co tak martwić. Nie wbijaj sobie do głowy, że już to nie to samo albo że już wszystko się zmieniło. Słowa to nie czyny, a kobiety zawsze działają emocjonalnie = wywalają od razu stres. To decyzja długoterminowa, każdy się denerwuje i to nie Twoja ani jej win. Wyluzuj, daj jej czas, zachowuj się jak dotąd i będzie ok. Nie zmieniaj swojego zachowania bo Wam się dopiero posypie. Głowa do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Talisman1092
Dzięki... Serio wielkie dzięki za te słowa! Może się przejmuję zbytnio, może mam taki charakter. Tylko, że to nie jest pierwsza moja dziewczyna, a ta dziewczyna na której w moim życiu zależy mi najbardziej. I dlatego tak boli. Przywiązałem się i bez niej jest pustka. Na razie weekend i dam jej spokój, może czuła się osaczona. Zobaczymy co się będzie działo po weekendzie... Z resztą co mi zostało? Zastanawiać się czy lub co zrobiłem źle w ciągu tych ostatnich 2 tygodni, że ona się tak zmieniła? Sama z resztą dzisiaj stwierdziła, że potrzebuje trochę czasu aby może zatęsknić czy zrozumieć że to jest strach przed małżeństwem... OK więc dam jej i sobie ten czas....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Talisman1092
Ok więc parę rzeczy się zmieniło. Od paru dni zaczęliśmy już normalnie rozmawiać i jakby się trochę poprawia. Powiedziała, że to, że kupiliśmy dom, te rozmowy o wspólnym zapraszaniu rodziny, o dzieciach itp. to jakby ona zajęła się wszystkim innym a nie pomyślała o sobie wtedy. I niby była pewna ale może tak jej się wydawało. Że chciała aby wszyscy byli szczęśliwi. Była nawet u psychologa i tam dowiedziała się generalnie tego samego, tzn. że poświęciła się takiemu swojemu wyobrażeniu przyszłego życia zapominając o samej sobie i że ciąży na niej presja a ona nie umie sobie z tym poradzić... Jednak dalej nie wie co ma robić (nie chce ani tego odkręcać ani decydować już, bo czuje presję i to ją blokuje), ale nasze spotkania i rozmowy to nie jest już ciągły płacz, zaczyna to trochę normalnieć, bo się widujemy. Ja się czuję już trochę beznadziejnie w takiej niepewności i nie wyobrażam sobie jakby to miało wrócić do normalności:( Jakby się nic nie stało? No chyba tak się nie da... A co wy o tym sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×