Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie ma szans aby przezyc za mniej niz 500zł miesiecznie na jedzenie

Polecane posty

Gość gość

na 1 osobe. kazda zł spisywalam. sniadania obiady, kolacje. bez zadncyh wyjsc na miasto. a i wtym chemia jakies 35zł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem właśnie w trakcie robienia zapisów tego co wydajemy z mężem na jedzenie, bo aż byłam ciekawa. 500 zł na jedną osobę.... mnie by wystarczyło, ale to pewnie zależy, gdzie się robi zakupy, ile i jak się człowiek odżywia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaludjer
Ja daję radę ale mniej jem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
normalnie markety. raz w tyg. chodzilam na wieksze zakupy tyg. cos na kanapki do pracy, na obiad, kolacje. np. pol kg mielonego, kilka udek czy kawalek schabu. juz mamy 30zł, zjadlam ok.3/4 bochenka chleba 0,5kg. maslo starcza mi na 4 dni. mleko , jakies platki.- na sniadanie, albo jajecznica z 2 jajek. na szybko w tyg. przed praca. obiad- jakas zupa, lubmakaron z sosem albi ziemniaki schabowy czy mielony i surowka, kolacja jakas np. kanapka. od tego jakis owoc, i wieksze zakupy to 100zł na tydzien. a na codzien dochodzi. chleb, ziemniki. co zabraknie. 500zł jak nic idzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2 lata temu jadlam tyle samo i na jedzenie samo wydawalam ok.300zł miesiecznie, gora 350zł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na pewno kupujesz pędzone chemią tanie jedzenie, które z jedzeniem nie ma nic wspólnego. Nie ma co się dziwić, że przez takie głupie wpisy, przez 20 lat nie ma podwyżek płac, za to cen szczytują w kosmosie!@ Ceny dla bogatych i biednych, takie same!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale markety mają różne ceny w zależności od wielkości miasta, nawet w tym samym mieście sią różnią, w zależności od dzielnicy. Mięsa się nie opłaca kupować w marketach, nie dość że do jakości tego mięsa są ogromne zastrzeżenia, to i cena nie powala. Ja mięso jem ekstremalnie mało i wcale mi go nie brakuję, a jeśli muszę kupić, to wolę pojechać do rolnika i kupić od niego większą ilość i pomrozić. Nie dość że taniej wyjdzie, to i zdrowiej, bo mięso wyborne. To samo można zrobić z warzywami typi ziemniaki, buraki, kapusta lub owocami, ba nawet masło można prawdziwe kupić. Aż dziw bierze że ludzie w marketach jeszcze kupują, wszystko drogie, a jest okropne w smaku i w wiąkszości albo niedojrzałe albo przeterminowane :O to chyba tylko z wygody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie raz tez kupuje w normlanym miesnym ale nie stety nie mam molziowsci kupowac od jakiegos rolnika. a co wedlug was jest normlana zywnosc? moze sie nie znam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja wydaję 1000 misiecznie na 4 osoby. Tak, tak kupuje w Waszym znienawidzonym dyskoncie Biedronka i Intermarché. I nie pałcze ze się nie da - bo jak się chce to się da

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale taniej wychodzi jak sie gotuje na2 osoby niz na 1. udowodnione und sprtawdzone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może ja też się nie znam, ale dla mnie zdrowa żywność to jak najmniej przetwożona, możliwie najświeższa, z rejonów w których żyjemy a nie z drugiego końca świata np. ananasy w środku naszej zimy, powinno się jeść sezonowo, czyli jesz teraz to co rośnie, głównie owoce i warzywa, ja jem sporo sałatek, kasz, jajka i rybkę czasem. Rolnika nie masz znajomego, to idź chociaż na pobliski targ i tam kupuj, z czasem jak jakiś Ci przypasuje i jego towar, to zapytaj czy można u niego zamówić tego czy tamtego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość gość
Wczoraj z narzeczonym byłam na dużych co miesięcznych zakupach dla nas dwojga. Raz w miesiącu kupujemy chemię i te rzeczy które mogą długo leżeć (dużą ilość) np.słodycze, makarony, kukurydza w puszce, majonez, ketchup, musztarda, bułka tarta, margaryne, dużą ilość warzyw, masło, śmietana i jajka z jak najdłuższą datą ważności, mięsa na obiady na cały miesiąc mrozimy, a potem rozmrażamy co tam chcemy i wiele, wiele innych długo by wymieniać.... Prócz tego z tzw. Chemii kupiliśmy: płyn do naczyń pur, płyn do prania woolite, płyn do kibelka domestos, papier toaletowy 3 zgrzewki po 8szt., ręczniki papierowe 2 x po dwa i wydaliśmy w sumie 300 zł. na chleb przez cały miesiąc wydamy ok 60zł no i raz w tygodniu świeżej wędlinki do kanapek i serek żółty (kanapki rzadko jadamy, na kolację, śniadanie i do pracy wolimy sałatki, zupki itp.) więc na to pójdzie pewnie kolejne 60 zł Razem 420zł. Bez chemii byłoby dużo mniej (chemia droga czasami na samą chemie jak wszystko się pokończy idzie z 200-250zł) Dodam, że co dzień obiad dwudaniowy zupa i drugie w zasadzie zawsze z mięsem. gdybyśmy chcieli przyoszczędzić na jedzeniu pewnie by dużo mniej kasy szło,a na jedną osobę to już całkiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to jak mysze jecie?????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość gość
Ktoś czytać nie potrafi chyba o myszach nic nie było. Jemy chyba to co inni schab, drób, ryby, wołowinkę, czasami jak jakiś przepis znajdę to polędwiczki. Po prostu po 1. wiem w którym sklepie co jest tańsze i np jak w Inter Marche majonez Winiary jest w promocji to tam go kupie, ale makaron np. już gdzie indziej. Mniej więcej wiem co w jakim sklepie jest w niższej cenie. Po 2. staramy się nie wyrzucać i nie marnować jedzenia tak jak niektórzy co to im pomidorówka z wczoraj została, ale mają ochotę akurat na ogórkową, robią ogórkową a pomidorówkę do kibla. Dodam dla złośliwców, że nie jemy placków ziemniaczanych, kopytek z byle jakim sosem itp. A jak robię pierogi ruskie to na bogato, dużoo sera i skwarki uwielbiam tonami, więc na boczuś też sporo wydaję z kilogram to minimum potrzebuje :) a kiedyś myślałam, że domowe ruskie to mega tanio wychodzą :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chodzi mi o ilosci. male porcje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No a ile mają jeść, jak słonie. Ludzie jedzą zdecydowanie za dużo jak na potrzeby organizmu, a przez to że nieodpowiednie jedzenie wybierają, ciągle czują głód.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość gość
Jemy tyle żeby być najedzonymi, nie chodzimy głodni :) Wystarczy trochę wiedzy. Organizm ludzki reaguje z opóźnieniem, tzn dopiero po pewnym czasie do mózgu dociera informacja, że jesteśmy najedzeni, więc jak od razu pożremy wielka porcję (bo byliśmy taacy głodni) to potem okazuje się, że zjedliśmy za dużo, leżymy na kanapie i kwiczymy jacy to pełni jesteśmy, że żołądek nas boli- wiem, bo nie raz tak miałam :) mam taką obsesje, że to co nałożę na talerz to muszę zjeść i często wciskałam na siłę ostatni kawałeczek mięska, bo to w końcu ostatni ;P A i podam jeszcze taką sytuacje. jesteśmy na obiedzie u siostry mojego narzeczonego (ona i mąż mega nadwaga przy wzroście 160 waży ze sto kilo, ona mówi, że 99,5 bo jej głupio do stówki się przyznać ;P- ja ten sam wzrost 55 kg.) Zrobiła kotlety mielone, średniej wielkości, więc ja nałożyłam sobie jednego kotleta na początek, surówkę i odpowiednio ziemniaków, na co ona "co ja tak mało sobie nałożyłam, że co ja się odchudzam" czy coś w tym stylu, dokładnie nie pamietam... A ja jej na to: "Jak zjem to co sobie nałożyłam i uznam, że się nie najadłam to wezmę sobie dokładkę". jej mama to samo jak zupę sobie nakładam to zawsze "co tak mało żeś sobie nałożyła, to się najesz" a ja wolę sobie potem dolać dokładkę niż nałożyć za dużo, a potem reszte zupy wylać do kibelka, bo przecież nie do garnka z powrotem :) I tak właśnie nie marnuje jedzenia i tym samym kasy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie, a tak właśnie zaczynają już przekarmiać od małego, a to za babcie a to za dziadka, dziecko ewidentnie nie głodne ale musi zjeść, nie ważne że nie chce :D i rozpychają tak żołądki, wiąc nic dziwnego że trzeba sporo tam wrzucić. Ja widzę po znajomych, zamówiają przystawki i tak się objedzą, że później nigdy głównego dania nie kończą, bo są przeżarci i połowa na talerzu zostaje, a po trzech godzinach już gadają o kolejnym jedzeniu, gdzie niemożliwością jest, że poprzedni posiłek zostal strawiony, wiąc zazwyczaj kończy się niestrawnością. Masakra jak ludzie sobie rozpychają bebechy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość gość
A potem gadają, że to wina genów, że tacy otyli, że rodzice też tacy to oni też, a rodzice powielają z pokolenia na pokolenie złe nawyki żywieniowe. ta siostra mojego to jak jej córka miał ok. 7 miesięcy dała jej cała butlę gęstej kaszy, dziecko poszła spać, ale po 15 minutach się obudziło, więc ona dawaj pakuje w małą jakiś słoiczek (i tłumaczenie, że nawet tej kaszy nie strawiła przez te 15 min. nic nie dawały) bo przecież dziecko po ,śnie głodne, że przecież dorosły wieczorem przed spaniem je kolacje a rano po wstaniu je śniadanie (nic, że dorosły ma wtedy ok min7-8 godz, między posiłkami, a mała spała zaledwie 15min) aż dziecko w końcu pawia na nią puściło, szkoda dziecka było. Teraz już ma 5 lat i na szczęście świadomie odmawia posiłków jak nie głodna (mechanizm obronny się w niej wykrztałcił ) jak matka w nią pchała ile wlezie to dziecko też otyłe było jak nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
my wydajemy na 2 osoby tyle. nie pytaj jak. nie ma kasy to sie wydaje tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×