Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Projekt zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej

Polecane posty

Gość gość
Po pierwsze przez długi czas byłam przekonana, że Polska jest krajem, gdzie aborcji się nie wykonuje. Chyba łyknęłam tę propagandę, że mamy bardzo restrykcyjne prawo i wraz z Irlandią jesteśmy na mapie Europy proliferską zieloną wyspą. Na własnej skórze miałam przekonać się, że to blędne wyobrażenie. Gdy byłam w pierwszej ciąży, u mojego synka stwierdzono zespół Downa i dosłownie na tym samym oddechu zaproponowano mi "rozwiązanie" w postaci aborcji. To był dla mnie podwójny szok. Raz - że musiałam się zmierzyć z niepomyślną diagnozą, dwa - że ktoś jest gotowy moje dziecko zabić i że to legalne. Przy okazji zobaczyłam od środka cały ten schemat: tygodnie oczekiwania w nerwach na diagnozę, szok, że to wszystko jednak się potwierdza, proponowanie aborcji jako dobrego wyjścia z sytuacji, brak wsparcia systemowego dla kobiet w tej sytuacji, postrzeganie zabicia swojego dziecka jako alternatywy równoważnej etycznie z pozostawieniem tego dziecka przy życiu, a może nawet lepszej (sic!), przerzucanie na kobietę odpowiedzialności za to, że ma chore dziecko, bo w końcu prawo pozwalało jej to dziecko zlikwidować. Straszna rzeczywistość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdy byłam drugi raz w ciąży, mogłam zaobserwować, że to co przeżyłam z Wojtkiem to nie był wyjątek. Moja córka od początku była traktowana jak dziecko, któremu trzeba zorganizować "egzamin ze zdrowia" i dopiero jeśli go przejdzie, dać mu spokój. Lekarka prowadząca, do której do tamtego momentu miałam duże zaufanie, silnie zdystansowała się od mojej decyzji o niewykonywaniu testów prenatalnych. Potem była jeszcze jedna charakterystyczna sytuacja, gdy w nagłej sprawie musiałam zobaczyć się z lekarzem. Przypadkowa ginekolog w jednej z warszawskich sieciówek zamiast zająć się problemem, z którym przyszłam, zrobiła mi scenę, że nie idąc na badania genetyczne "płodu" (jak to określiła) zachowuję się nieodpowiedzialnie, bo przecież mamy XXI w. Po tych jej słowach zabrałam jej sprzed nosa kartę ciąży i moje dokumenty i wyszłam w pół wizyty nie czekając na poradę i bez pożegnania. Zguglowałam poźniej tę panią - jest podwładną dra Dębskiego w Szpitalu Bielańskim w Warszawie a tam zabija się dzieci z zespołem Downa. Docierało do mnie powoli, że siedzenie cicho to zgoda na podobne sytuacje, a wiele kobiet może nie mieć sił przeciwstawić się tej proaborcyjnej machinie, którą włącza się im, gdy zajdą w ciążę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście że nie zmieniać. Taka decyzja powinna należeć tylko i wyłącznie do matki. Chce urodzić jej sprawa nie chce też. Nie wyobrażam sobie , że ktoś mi każe urodzić dziecko bezczaszkowiec albo bez mózgu. A tego też chcą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Według mnie zamiast zawracac d... takimi ustawami zakazującymi bądź nie. Nikt nikogo nie zmusza, każdy ma prawo zdecydować. Powinni zająć się ustawami, które mają na celu wspieranie rodzin w takiej sytuacji. Ale zawsze to szumniejsze, głośniejsze, bardziej medialne ABORCJA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na co dzień patrzę na mojego syna i myślę sobie, że w ubiegłych latach kilkaset dzieci takich jak on przez to obrzydliwe prawo traciło życie. One nie miały jak się bronić, nie miały jak powiedzieć czegokolwiek w swojej sprawie. Ktoś to musi zrobić za nie i czuję się osobą do tego odpowiednią. Mam nadzieję, że ta akcja będzie miała szczęśliwy finał i już dziś dziękuję każdemu, kto postanowi w niej pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Od 19 lat byliśmy małżeństwem. Był rok 2008 w którym w marcu z Księżmi Michaelitami z Marek pod Warszawą odbyliśmy niezapomnianą pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Wraz z Żoną Ewą zdecydowaliśmy wybrać się całą rodziną - uważaliśmy, że wiek naszych dzieci - Madzia (18), Maciek (13) - umożliwi im świadomy w niej udział i pozostawi na zawsze niezapomniane przeżycia duchowe z których będą czerpać w trudnym okresie dojrzewania i przy podejmowaniu życiowych wyborów w przyszłości. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ w moim przekonaniu poczęcie Martynki jest ściśle związane z tą Pielgrzymką. Przypominam sobie dwa fakty, które aczkolwiek w natłoku codziennych zdarzeń powinny pozostać bez znaczenia, to jednak stanęły mi przed oczami w dniu narodzin Martynki, w Niedzielę Palmową 2009 roku, gdy po południu odszedłem od łóżka żony i nowonarodzonej córeczki (u której lekarka zachowując dyskrecję przed żoną, stwierdziła Zespół Downa), aby wziąć udział w Mszy Świętej w pobliskiej Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa przy ulicy Kopernika w Krakowie i oddać malutkie Życie naszej Martynki w ręce Bożej Opatrzności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Otóż niejeden z nas małżonków doświadcza chwil niepewności, czy przypadkiem nie spodziewamy się nowego dzidziusia. Gdy kilka lat wcześniej, nastąpił moment oczekiwania czy przypadkiem żona nie jest w ciąży, wstąpiłem do kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach aby pomodlić się o wypełnienie Woli Bożej i Światło Ducha Świętego. Gdy wychodziłem po modlitwie, na zewnątrz przy drzwiach rzuciłem okiem na trzyletnią dziewczynkę w słomianym kapelusiku z kokardką i ładnej, prostej kwiecistej sukieneczce za kolanka stojącą przed wejściem, jakby czekała na rodziców którzy się w środku modlą. Od razu rozpoznałem po charakterystycznych skośnych oczkach że dziewczynka ma Zespół Downa. I wtedy nieoczekiwanie przebiegła mi przez głowę myśl, a właściwie pytanie: a Taka mogła by być? odruchowo, bez zastanowienia pomyślałem : Tak i nie przywiązując większej uwagi do tego zdarzenia pojechałem do pracy. Po kilku dniach sytuacja się wyjaśniła, żadnej niespodzianki nie będzie, pozostajemy przy dwójce dużych dzieciaków, ale z perspektywy tych kilku lat jestem przekonany, że moje „Tak" Pan Bóg zapamiętał i wpisał na przyszłość naszej rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kto ma kasę to i tak usunie! jak nie w Polsce to za granicą! tylko dziewczyny bez kasy zostaną na lodzie! ////////////// mieszkam w Anglii, gdzie aborcję możesz wykonać w każdym szpitalu i co drugiej przychodni - i jakoś bardzo mało dziewczyn z tego korzysta - a Polki wcale! ciekawe dlaczego???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nam, jak wielu innym, wydawało się że nic nas już nie zaskoczy - poukładane życie rodzinne, zawodowe, prawie już dorosła córka i dzielenie wspólnych pasji z synem, wspólne z Żoną (zajmującą się dziećmi i domem) wypady przerywające monotonię dnia codziennego. Pielgrzymka do Ziemi Świętej miała również być takim pięknym „przerywnikiem". Jednym z punktów pielgrzymki była wizyta w Grocie Narodzenia. Tym którzy mieli Łaskę tam być nie muszę opowiadać, pozostałych zachęcam do wyjazdu, ale to nie to Miejsce chciałem przywołać. Otóż kilkaset metrów dalej weszliśmy do Groty Mlecznej - miejsca gdzie ściany z białej kredy miały się takie stać po uronieniu kropli mleka z piersi Matki Najświętszej. Jak wspomniał przewodnik, modlą się tutaj wyznawcy wszystkich religii, co naocznie stwierdziliśmy mijając trzydziestokilkuletniego muzułmanina klęczącego z dwoma żonami i dostępują łaski macierzyństwa i ojcostwa. Jak głosi podanie, kobieta która skosztuje kredy zdrapanej ze ściany tej groty może się spodziewać dziecka. O żywej wierze w to modlących się tam ludzi świadczyły liczne zadrapania na ścianach. Wychodząc z groty jak zwykle ostatni, bo moja pasja - fotografowanie, zawsze pozostawia mnie w ogonie zwiedzających, odruchowo zdrapałem trochę kredy ze ściany i skosztowałem - nic szczególnego - skała jak skała, tyle że miękka - pomyślałem i pobiegłem za resztą wycieczki. Oba opisane wydarzenia wróciły do mnie jak bumerang, gdy klęcząc w Niedzielę Palmową 2009 roku ? dzień przyjścia na świat Martynki - słuchałem Ewangelii w leżącej opodal Kliniki Położniczej Bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa na ul. Kopernika w Krakowie opisu Męki Pańskiej i stawały mi przed oczyma wizje udręki rodzica wychowującego upośledzone dziecko odtrącane przez rówieśników ze względu na jego inność i „brzydotę", niesamodzielnego, wytykanego w przedszkolu palcami i poniżanego okrzykami: „daun", „ty daunie" - tak popularnymi na korytarzu szkół które odwiedzałem na wywiadówkach naszych starszych dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A to był dopiero początek. Nie do końca mogę powiedzieć, że Martynka swoja diagnozą mnie zaskoczyła. Gdy w sierpniu 2008 roku udaliśmy się zdziwieni pozytywnym wynikiem testu do poleconego nam ginekologa usłyszeliśmy w toku rozmowy pamiętne zdanie w Państwa wieku istnieje ryzyko wystąpienia u dziecka Zespołu Downa, ale ja zawsze radzę urodzić dzidziusia. Dla nas nie byłoby żadnej dyskusji, bez względu na wszystko, oczywiście że przyjmujemy z radością i niedowierzaniem to nasze nowe Dziecko, ale słowa Pana doktora nie zachwiały naszym przekonaniem, że przecież nasze starsze dzieci „wyszły" świetne, ładne, mądre, sprytne, z poczuciem humoru, po prostu nasze geny świetnie do siebie pasują - będzie OK. Moim przekonaniem nie zachwiały wyniki testów przesiewowych gdzie bił w oczy wysoki, czerwony słupek na wykresie prawdopodobieństwa Zespołu Downa. Nasze obawy uspokoiło grudniowe USG - zobaczyliśmy śliczne paluszki u rąk i nóżek, no i dowiedzieliśmy się że to córeczka, serduszko biło ładnie - Martynka - powiedziała żona w niedzielę po Mszy Świętej chrzcielnej w jedną z grudniowych niedziel, sprawdziłem w Internecie - Rzymska męczenniczka, patronka matek karmiących piersią, fajne imię wszystkie znane mi Martyny to dziewczyny z ikrą - świetny wybór. Od tej pory coraz bardziej dający o sobie znać w brzuszku dzidziuś słyszał Martynka to, Martynka tamto, naprężała brzuszek Mamusi, a my się cieszyliśmy z pokorą przyjmując fakt że są problemy z cukrem i Mama z Dzidziusiem musi brać insulinę domięśniowo, powoli zaczęły się „schody".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przyszła Niedziela Palmowa 2009 - Martynka przyszła na świat rano, pierwsze badanie - 10-tka w skali APGAR - super, ale wypowiedziane tylko do mnie przez lekarza ciche – „córka ma Zespół Downa". Leżące pod lampą naświetlającą Maleństwo, przerażone, bojące się poruszyć, jakby pytało: Czy mnie zechcesz? Martynko, jeszcze świat zawojujesz, moja kochana Córeczko, głaskałem z czułością drżące z niepewności ciałko. Minęły pierwsze dni od przyjścia na świat, wspólne zdjęcia, kłopoty z karmieniem piersią (czemu nie chce ssać mleczka jak nasze poprzednie Maluchy?), dwa dni później Żona wyszła zapłakana na szpitalny korytarz - to czego nie potrafiłem (nie miałem serca jej powiedzieć) beznamiętnie wyartykułowała pielęgniarka. To pani nie wie że ma dziecko z Zespołem Downa? Wiele wyrozumiałych, wspaniałych pielęgniarek i takich, które później spotykaliśmy również w innych szpitalach patrzące z niechęcią, złością, a może wewnętrznym wyrzutem. Kto to widział w XXI wieku dziecko z Zespołem Downa urodzić? I równocześnie otwarte, szczere rozmowy ze wspaniałymi pielęgniarkami neonatologii, pierwsze wskazówki, badania Martynki pod kątem standardowych wad przy Zespole Downa - oczka, serduszko, słuch, napięcie mięśniowe, no i oczywiście diagnostyka genetyczna - może tylko „mozaika" (skośne oczka, reszta super OK - jednak nie, po miesiącu wyniki - pełny Down!!!) Równocześnie pomoc Opatrzności: konsultacje lekarskie, pomoc pielęgniarki neonatologii pani Mariolki (będzie towarzyszyła naszej Martynce przez dwa lata), porady specjalistyczne pani Teresy - bezcenne. Karmimy smoczkiem, ale pokarm od Mamy, przewijamy delikatnie, dzidziuś jest wiotki, trzeba uważać szczególnie na główkę, przed państwem długa droga, rodzice są najlepszymi terapeutami - 24 godziny na dobę. Pierwsze trzy lata są decydujące od was zależy jej rozwój, optymalne wykorzystanie możliwości jakie dała jej Natura. Natura, myślę w duchu - „Pan wiedzie mnie przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powrót do domu, inny niż przy starszych dzieciach, codzienne wizyty pani pielęgniarki, ciągle czujemy się tacy bezradni, dziwnie rozbici. Szybko biegną dni, nabieramy pewności siebie, ale pani Mariolka przynagla - trzeba sprawdzić - tu lista badań. Po co? Przecież pogodziliśmy się już z tym że nasza Martynka będzie inna, po co ją męczyć? Przecież jest OK., no przecież gorzej być nie może. Chrzest w pierwszym miesiącu życia, kochany Ksiądz Tomasz Bajer, ten z którym byliśmy po raz pierwszy od 19 lat na pielgrzymce pieszej do Częstochowy z dzieciakami, wtedy nie wiedzieliśmy że z całą Trójką - Martynka w brzuszku Mamy miała swój pierwszy tydzień życia. Po kilku dniach od chrztu standardowe badanie serduszka w Instytucie Dziecka w Krakowie - Prokocimiu. Wpadliśmy na chwilę, zaraz będzie po... I czas stanął. Okazało się, że może być gorzej. Dziurka w sercu między komorami 11 mm – ogromna - operacja serca do max. 5 miesiąca życia, w przeciwnym wypadku niewydolność płuc, kalectwo lub jeszcze gorzej. Wyznaczono termin przyjęcia. Tygodnie pobytu i przygotowań do operacji. Na szpitalnym Oddziale śliczne, idealnie genetycznie ukształtowane dzidziusie, żadnych skośnych oczek, żadnej wiotkości, rzadkie spojrzenia politowania - z Zespołem Downa? - tyle „zdrowych" czeka na operację, a tu coś takiego bez przyszłości zajmuje kolejkę. Jeszcze tylko szpitalny głęboki wózek i oddanie Martynki za drzwi bloku operacyjnego, serce się kroi, płaczliwe dlaczego? przeplata się z Jezu Ufam Tobie w szpitalnej kaplicy. Cud - dwa tygodnie później Martynka w domu, szczęście wraca. Pierwsza refleksja - wiele z tych dzieciaczków, które zostały na Oddziale nie wróci do swoich domów, a ich Rodzice przeżyją najtragiczniejsze doświadczenie swojego życia. Pamiętamy o nich w modlitwie. Z wieloma z nich się zżyliśmy, do dzisiaj o sobie pamiętamy - dzielna Kasia - Mama Oliwki której serduszko nie miało jednej komory serca, cud trwa, prof. Skalski, potem prof. Malec - Oliwka ma już prawie trzy latka ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czas biegł coraz szybciej. Rehabilitacja ruchowa, logopedyczna, ćwiczenia ruchowe, masaże, w wieku 6 miesięcy, gdy rówieśnicy Martynki zajmowali się głównie jedzeniem i spaniem Martynka ćwiczy w Ośrodku Maltańskim w Krakowie, chodzi o wzmocnienie napięcia mięśniowego, właściwe siadanie, układanie nóżek przy próbach stania. Jak dzielne musi być dziecko które mając 6 miesięcy życia z zaparciem i godną podziwu cierpliwością poddaje się coraz to nowym ćwiczeniom. Nam, z perspektywy czasu wydaje się to czymś normalnym, ale patrząc z boku te upośledzone dzieciaczki jak gdyby podświadomie rozumiejąc że są trochę inne, dają z siebie wszystko, buntując się czasami, ale ich cierpliwość i samozaparcie jest godne podziwu - to zupełnie niedostrzegany wymiar człowieczeństwa upośledzonych. To dodawało i dodaje sił również nam rodzicom. I tak miesiąc po miesiącu zapominaliśmy o szpitalu. Zostało nam jednak dane kolejne doświadczenie - infekcja spowodowała w lutym 2010 konieczność pobytu na Oddziale Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego - małopłytkowość i podejrzenie białaczki - znowu Krzyż codziennego cierpienia dziecka, punkcje, twarze innych normalnych dzieci, które bezskutecznie walczą z chorobą.. Komentarz pani doktor - wspaniałego, czułego lekarza z poradni - proszę się przygotować na wiele miesięcy pobytu w szpitalu, pocieszające że dzieci z Zespołem Downa lepiej stają do walki z tymi problemami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Święta Prawda - radości po kilku miesiącach pobytu i huśtawce wyników, gdy stanęliśmy wraz ze wszystkimi dziećmi na gorącym nadmorskim piasku, nic nie jest w stanie opisać. A nasza Martynka tam postawiła swoje pierwsze kroczki - mam nagranie z tego wydarzenia - najpiękniejszy widok, przy którym wszystkie pozostałe otaczającego nas Śródziemnomorskiego krajobrazu bledną. I świadomość Bożej Opatrzności - choćbym szedł ciemną doliną zła się nie ulęknę bo Ty jesteś ze mną - Deo Gratias. Jutro Martynka kończy kolejny miesiąc swojego Życia. Minęło już ponad dwa i pół roku odkąd pojawiła się w naszym życiu. Jej ulubione zajęcia - domowy teatrzyk kukiełkowy, taniec przy piosenkach Jagódek, oglądanie Świata Małej Księżniczki i Świnki Peppy - samodzielnie znajdowanych na i-Padowym You-Tubie . Wieczorami brakuje już sił i konceptu czym Martynkę jeszcze zająć. Kochana Żona i Mama - Ewa, Madzia - ukochana siostra kumpelka, Maciek - niezastąpiony brat. Czy mogło by nie być Martynki - właśnie takiej - radosnej, wrażliwej, sprytnej, przyprawiającej o wybuchy śmiechu i stawiającej nam dorosłym pytania o swoją przyszłość? Nie. Oto odpowiedź i moja szczera podpowiedź dla tych z Was Rodzice i Mamy którzy oczekujecie na swoje pierwsze, a może kolejne dziecko i słyszycie podczas badania - o tutaj mamy jakąś anomalię za krótki karczek - zrobimy jeszcze test przesiewowy, proszę się nie martwić to dopiero przecież 8 tydzień, jeszcze na wszystko mamy czas. Naprawdę - macie czas - czas całego, pięknego, pełnego miłości i wzruszeń życia Waszego dziecka. Nie dajcie sobie wmówić że będzie koniec świata i musicie się śpieszyć bo macie tylko 3 tygodnie na decyzję. Nie, to jest kłamstwo - nie powinniście się śpieszyć! Wasza maleńka Miłość rośnie, nie oczekuje od was żadnego pośpiechu – „da radę" – popatrzy na Was z ufnością przychodząc na świat. Nie odrzucajcie być może Największej Miłości Waszego lub Twojego Życia, dajcie jej wzrastać w najbezpieczniejszym miejscu na świecie - pod sercem swojej Mamy. Przed Wami trudny czas - czas niepokoju, walki wewnętrznej, złych podszeptów płynących czasami z ust darzonych przez Was najwyższym zaufaniem ludzi. Stańcie ufając w Prawdzie - nic nie będzie ponad Wasze siły, jest Ktoś kto ma to wszystko przemyślane - wystarczy Mu zaufać - będzie dobrze, nieraz zakręci się w Waszych oczach łza - łza szczęścia. Paweł Zych Kraków, 4 listopada 2011 roku Dla tych, którzy chcieliby skontaktować się z Rodzicami Martynki prosimy pisać na adres kontakt@stopaborcji.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kompletnie mnie nie ruszają te ckliwe historie o dzieciach z zespołem Downa i radości jaką sprawiają swym istnieniem rodzicom. cóż, ja nie jestem taką osobą, nie chciałabym takiego dziecka i dokonałabym aborcji choćby widelcem jakbym nie mogła inaczej.. zresztą po co w ogóle jakakolwiek ustawa antyaborcyjna? każda rozgarnięta kobieta może wsiąść w samolot albo zamówić tabletki. zakaz aborcji uderza tylko w biedne/ niezaradne/patologiczne kobiety, które później biją niemowlaka za to, że się zesrał..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jestem za aborcją, ale każda kobieta powinna mieć prawo do podejmowania takich decyzji. Tylko ludzie którzy są rodzicami chorych dzieci wiedzą jak to jest żyć ze świadomościa że po śmierci rodziców dorosły człowiek , który nigdy nie będzie smodzielny z powodu choroby zostaje sam zdany na opiek obcych ludzi. Dla nich to ogromna trauma i strach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie raz rozmawiałam z rodzicami dorosłych już ludzi niepełnoprawnych, wielu z nich modli się by dziecko umarło pierwsze, żeby nie było strachu co będzie z nim jak oni odejdą. A co do samej aborcji, Nikt nam paszportów nie pozabierał, dowodów osobistych również. Żyjemy w globalnym świecie, który nie zamyka się na wsi, mieście czy Polsce. Jak ktoś chce, to bez trudu pojedzie gdziekolwiek, zamówi tabletki przez internet lub dostanie namiary na lekarza, który nie bedzie miał problemów z wykonaniem aborcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tylko heinz
" gość kompletnie mnie nie ruszają te ckliwe historie o dzieciach z zespołem Downa i radości jaką sprawiają swym istnieniem rodzicom. cóż, ja nie jestem taką osobą, nie chciałabym takiego dziecka i dokonałabym aborcji choćby widelcem jakbym nie mogła inaczej.. zresztą po co w ogóle jakakolwiek ustawa antyaborcyjna? każda rozgarnięta kobieta może wsiąść w samolot albo zamówić tabletki. zakaz aborcji uderza tylko w biedne/ niezaradne/patologiczne kobiety, które później biją niemowlaka za to, że się zesrał.." xxxxxxx Zastanawia mnie jedno gosciu. Gdyby w ciazy powiedziano ci,ze twoje dziecko bedzie zdrowe,urodzilabys,dostaloby 10 pkt Apgar, cieszylabys sie kazdym dniem z nim spedzonym,ale przez miesiace jego rozwoju,albo lata okazaloby sie,ze dziecko jednak jest chore. Wymaga wiekszej opieki niz dziecko z ZD, byloby np.sparalizowane,albo paraliz ogarnialby jego ciazo,musialoby zostac podlaczone do roznej aparatury i przez lata musialabys podcierac mu tylek,wycierac cieknaca sline. Albo okazaloby sie uposledzone umyslowo. Co bys zrobila? Zabila? Porzucila?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale laska gada bajki, jak to w polskich szpitalach chcą umożliwiać legalną aborcję. Prawda jest taka, że nawet w tych dozwolonych przez prawo sytuacjach lekarze aborcji nie chcą przeprowadzać (no chyba, że prywatnie za kasę), bo po pierwsze nie chcą mieć na głowie nawiedzonych proliferów, po drugie po co robić coś w ramach pensji skoro można zarobić dodatkowo. A najśmieszniejsze jest to, że niby wszyscy tacy na nie, nigdy by aborcji nie przeprowadzili, taka kobieta to niby morderczyni, ale dookoła polskiej granicy jest masa klinik gdzie można legalnie usunąć ciążę. I te kliniki zatrudniają polskich lekarzy, polskie pielęgniarki, mają polskie strony internetowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy to że ktoś kradnie ma być usprawiedliwieniem dla kradzieży? Gdy ktoś zabija, ma być usprawiedliwianiem, że i my możemy mordować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autentycznie z reką na sercu wraz z wniesieniem zaostrzonej ustawy aborcyjnej nakazałabym tym politykom z marszu złożyć pisemną deklaracje ,ze adoptują dzieci niepełnosprawne (porazeniem mózgowym dziecko roslinka,i inne bardzo ciężkie choroby z niedowładem nie do wyleczenia) które zostało oddane ,bo rodzic wiedział ze nie podoła fizycznie i psychicznie zajmowania się takim dzieckiem ,dlatego je oddaje. Wnioslabym nakaz aby wszyscy ci co byli za zaostrzezenim ust. aborcyjnej bezdyskusyjnie brali pod swój dach nieuleczalnie chore dzieci ,które mają ciężkie stadium uposledzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja uważam, że lepsze byłyby bony wychowawcze dla rodziców dzieci niepełnosprawnych. Nie można obarczać dziećmi systemu - dzieci maja rodziny, rodziców. Natomiast ponieważ koszty rehabilitacji są wysokie to kwestia rozbija się o pieniądze. Czy uważasz, Toksyczna, że oddanie dzieci pod opiekę polityków dałoby tym dzieciom miłość? Czym różniłoby sie od oddania ich do domu opieki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niech poczują smak jaki to ciężar zajmowania się takim dzieckiem, które często nawet świadome nie jest ze żyje i co się w okól niego dzieje. Niech poczują ile kosztuje rehabilitacja, opieka nad takim niedowladnym dzieckiem i jakie to pracochłonne. O własnej pracy zawodowej mogli by pomarzyć ,bo takie dziecko potrzebuje opieki całodobowo . Zobaczymy ,czy tacy byli by hop siup do przodu. Zmuszanie do rodzenia dzieci z najcięższymi defektami fiz i psychicznymi to pierwszi, szczekają az łeb boli, a po urodzeniu takich dzieci i oddaniu ich (bo wiele rodzin nie ma warunków na zajmowanie się nimi)już cisza z ich strony, zerowa pomoc w zadnej formie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Czy uważasz, Toksyczna, że oddanie dzieci pod opiekę polityków dałoby tym dzieciom miłość? Czym różniłoby sie od oddania ich do domu opieki?" No przecież oni kochają życie, są dobrymi katolikami (to jednak jest silnie skorelowane, sprzeciw wobec aborcji i praktykowanie wiary). Jak możesz wątpić, że u takich dobrych ludzi tym dzieciom byłoby źle. Otóż ci wszyscy którzy są za zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej chcą po prostu poczuć się lepiej czyimś kosztem i Toksyczna słusznie chce tych wszystkich przeciwników z owymi kosztami zapoznać bezpośrednio. Dzieci z różnymi upośledzeniami są do zaadoptowania od ręki, tylko dziwnym trafem jakoś chętnych nie ma. Więc może ci szlachetni i dobrzy pokazali by czynem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a może niech nie adoptują, ale 3x w tygodniu niech w ramach pomocy przychodzą do takiego dziecka i się nim samodzielnie zajmują, żeby rodzice mogli choć odrobinę odetchnąć. Ciekawe jak długo by wytrzymali, a rodzice za bardzo nie mogą się wypisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ktoś mnie pyta co bym zrobiła, gdyby moje zdrowe dziecko zachorowało, zamieniło się w roślinę. cóż, pewnie dźwigała bym ten krzyż przeklinając swoje parszywe życie. ale co to ma wspólnego z aborcją wadliwego płodu? tutaj mam wybór, mogę zdecydować o tym jak będzie wyglądać moje życie. no a tak się składa, że nie mam żadnego moralnego problemu z aborcją- jestem zwolenniczką, więc wyskakiwanie z już urodzonymi dziećmi i stawianie ich na równi z zygotami mnie nie rusza. jeżeli nie wiem o wadzie- trudno, rodzę kalekie dziecko, ale jeżeli wiem, to mogę decydować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ta pani kaja Godek ktora dzis przemawiala to jakas idiotka? mówiła ze u nas w pl nie ma ciąży przez g***t..a badania prenatalne ma sie po 20 tyg ciazy..ja miałam w 11..takie badanie robi sie miedzy 10 a 4 tyg ciazy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta Kaja Godek jakaś nawiedzona baba :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×