Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość morszczyn

Toksyczni rodzice pomocy

Polecane posty

Gość morszczyn

O niczym innym nie marze, jak o tym, zeby to z siebie wyrzucic. Mam 15 lat, mnostwo przeplakanych nocy na koncie i zyciowy koszmar, powracajacy niemal kazdego dnia. Nikt nie jest w stanie mi pomoc, a wyszukiwane przeze mnie hasla w ramach wsparcia kieruja wylacznie do psychiatry, na terapie rodzinna. Nie tedy droga, a przynajmniej - nie dla mnie. W mojej rodzinie nastapil rozlam. Ojciec jako zawodowy kierowca mial romans z przewodniczka wycieczek, a moja matka z klientem jej sklepu, co wyszlo na jaw jako pierwsze. Tego dnia obudzily mnie krzyki, placz matki i ojciec pakujacy swoje rzeczy do wyprowadzki. Mozna sie domyslic, jak mocno to przezylam, choc w lagodniejszym stopniu niz matka. Kiedy dowiedziala sie o kochance, popadla w depresje. Pewnej nocy przychodzac do jej pokoju zauwazylam, ze na lozku przelicza cala garsc jakichs lekow, silnych, nalezacych do chorego dziadka. Powstrzymalam ja, choc nie rozumialam co tak wlasciwie chciala zrobic. Bylam wtedy bardzo pobozna, ale zamiast modlitw powinnam byla powiadomic babcie. Powiedziec jej. Ale tego nie zrobilam. Matka miala w d***e swoje dziecko, ktore zostalo tylko z nia. Zdeterminowana, tym razem naprawde wybrala probe samobojcza. Ok 4 w nocy wyjrzalam w lzach z pokoju, widzac nieprzytomna matke wynoszona przez sanitariuszy pogotowia. Przezyla, zamknieta na oddziale psychiatrycznym. Wkrotce ja trafilam do szpitala przez infekcje wirusowa, a jako posiadaczka fobii pobyt znioslam tragicznie. Wtedy zrozumialam, ze rodzice maja mnie gdzies i to koniec milej rodzinki. Swoja droga, wyjatkowo parszywa kochanka przesladowala moja matke, wyslajac sms-y o tym, ile pie*rzyla sie z jej mezem, etc. Wkrotce jednak ojciec, widzac, w jak wielkie gowno sie wpakowakowal, zechcial wrocic do nas, do domu. W dzien kolejnej proby samobojczej matki, ktora nie doszla do skutku. Wyprowadzilismy sie od dziadkow, nowy dom, nowe zycie. Ale koszmar byl nadal. Po tym wszystkim oboje lubili w sobotnie wieczory wypic troche wodki, wina. Po to, by stworzyc awanture. Ilekroc matka powacha alkohol, wypomina ojcu cale swoje zycie. Czasami w srodku nocy wybiegala na ulice. Raz sie pobili. Krzyki, lzy, wyzwiska. A ja musze to znowu i znowu slyszec. Znowu wracam do tej meki. Znowu i znowu. W miedzyczasie zostalam odrzucona przez rowiesnikow, w tym najlepsza przyjaciolke. Na drugi dzien zawsze byla cisza po burzy. A na kim wtedy najlepiej sie wyzyc, przelac to napiecie, zlosc... na obrzydliwej, bezuzytecznej, smierdzacej corce. W koncu przyzwyczaili sie do tego przyjemnego, bezkarnego wylewania zbednej agresji, by w zwiazku ukladalo sie lepiej, ze zaczeli robic to bez okazji. Wulgarnie. Dla mnie bolesnie. Nawet jezeli chodzi o wylanie herbaty albo skarpetke zostawiona na podlodze. Wowczas jestem pi*da, smieciem, nic nie wartym gnojem, pasozytem tej rodziny. Nie chce tego naglosniac. Nie chce terapii, psychologow, lekarstw. Z drugiej strony, naprawde potrzebuje pomocy. Ostatnio przezylam swoje pierwsze, nieszczesliwe zakochanie. Moze to nic, ale dla nastolatki... Ciagle szukam milosci, mozliwosci ucieczki z tego miejsca. Swoja droga, ostatnio dopadlo mnie bardzo zle samopoczucie. Musialam odwiedzic psycholog w mojej szkole, gdyz objawy zludnie przypominaly anemie, badz nerwice/fobie. Ani slowem nie wspomnialam o sytuacji w domu. O tym, ze patrzac w lustro odczuwam obrzydzenie. O tym, ze jestem zegnana kazdego poranka slowami "wypie*dalaj do tej szkoly". Skonczylo sie na ziolowych tabletkach uspokajajacych, ale efekt nie jest dlugotrwaly. "Czego sie boisz? Ktos cie neka?" Z jakiegos powodu nie moge jej tego powiedziec. Nikomu nie moge powiedziec, ze ta smiala, zawsze wesola i rozesmiana(!) Oktawia cos w sobie dusi. Dzisiaj czulam, ze nie dam rady isc na lekcje. Po setce wyzwisk, jakim to ja nieudacznikiem jestem i ze po ch*j tam ide, skoro i tak nic nie osiagne, badz grozb, ze jak mi zaj*bie to zaraz wyzdrowieje, przylapalam siebie na checi nawet samookaleczenia. Cielam sie, ale dyskretnie, nozyczkami juz dawno. Ba, myslalam o tym, co bedzie, jezeli w drodze do szkoly niefortunnie skoncze pod kolami auta. Nie chce, zeby to, co przezywam, wywolalo u mnie taka slabosc. Ale czuje, ze powoli nie daje rady. Bo jestem brudna suka, idiota, leniem, NICZYM. I nic nigdy nie osiagne. Odrzucam to, ale ile jeszcze zdolam? Zaczelam sie izolowac takze. Gardze ludzmi, nie mam za duzo znajomych. Czy istnieje lepsza metoda znoszenia tej katorgi? Czy powinnam lykac antydepresanty, a moze niczym sie nie truc, tylko zerwac kontakt z rodzina? Kiedys wygarnelam im wszystko, choc jak widac, nic to nie dalo. Teraz chce tylko pomocy. A z braku bliskich, szukam jej... w internecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×