Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

pierdole nie wychodze

Polecane posty

Moi synkowie godzinami na zew sie bawia , wolami ich w domu nie mozna utrzymac. Nie choruja wcale :) co pwoiem szczerze mnie dziwi bo nieraz tacy zmarznieci do domu przychodza, ze szok. Ja czesto daje dzieciom do jedzenia miod i ogolnie staram sie ich zdrowo odzywiac- mieszkamy na wsi wiec rzadko jemy przetworzone jedzenie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój przez pierwszy też nie chorował, na spacery częściej chodziliśmy niż nie, ale też nie to że codziennie, ale się tym nie szczycę...bo mój maluch ma rzadki kontakt z innymi dziećmi, więc to zupełnie normalne że nie choruje :P, to by było dopiero dziwne jakby mi ciągle chorował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan kosciotrupek
ta moda to trwa już przynajmniej 30 lat, zapytaj mamy czy z tobą wychodzila

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umea123
kurde, to co Wy robicie w domu caly dzien jak nawet na spacer na godzine czy dwie nie wychodzicie? Caly dzien w domu co robicie? ja sobie ukladam dzień tak, żeby codziennie na te 1.5-2h wyjsc, nawet dla samej siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
umea, a co robisz przez te 2 h na dworze i ile lat ma twoje dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o 7 rano sa juz na zew do domu przychodza okolo 17-18 kiedy zaczyna sie jzu sciemniac a w lecie to i do 22 sie bawia. Ale ja wychowuje prawdziwych mezczyzn a nie jakies memeje ktorych lekki wiatr owieje i juz chorzy :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan kosciotrupek
wiecie co , ja bymzwariowala jakby siedziała cały dzień w domu spacer to dla mnie relaks, oboje się dotleniamy, normalnie same pozytywy jeszcze teraz jak taka piekna jesien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po pierwsze nie każdy lubi łazić np. z wózkiem od tak po ulicach, polach, itp...ja przy dziecku trochę polubiłam takie spacerowanie, ale jakoś nie wyobrażam sobie 3 h tak łazić, no może też dlatego że u nas nie ma gdzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hartowane dzieci też chorują, sama mam w otoczeniu takowe, super hartowane, biegały po domu na bosaka i nic im nie było, od urodzenia na spacery bez czapki (no nie zimą, ale wiosna, lato,wczesna jesień), długie godziny na powietrzu i nie chorowały dzieci ... do czasu, kiedy nie poszły do przedszkola, czy tam żłobka. I też zd****o, że przecież hartowane, a chorują i to nie raz mocniej niż te "nie hartowane dawką uderzeniową powietrza". I do 3 roku życia bez leków w ogóle, od razu wpadają w pętle lekarzy i leków, szczepień odp***ościowych i tak dalej. \ Dlatego nikt i nic mnie nie przekona, przerobiłam też na własnej skórze. Moje dzieciaki także z tych hartowanych, na spacerki w 20 stopni mrozu też wychodziłam, chociaż na kwadrans, 20 minut, więcej zachodu z wybraniem się, jak tego spacerowania (się nie dało, dziecku nic, ale ja marzłam jak nie wiem, bezsens totalny). Hartowanie poprzez spacery , że to niby nabiera się odp***ości - MIT. Na odp***ość składa się wiele czynników. Spacery to tylko jeden z dodatków. Ale popieram teorię, że jak ktoś wychodzi na spacery raz w tygodniu to czyste lenistwo. Nic innego. Spacer ma nie tylko dotlenić, zahartować, ale pokazać dziecku nie tylko sufit i ściany domu/mieszkania, ale niebo, drzewa, zwierzaki (dla tych, co już siedzą i same chodzą), inne dzieci i możliwości spędzania fajnego czasu na dworze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umea123
moje ma 6 miesiecy :-) ja z nim spaceruje, za wozkiem znaczy, teraz mieszkamy w malej miejscowoscio, to przez te 2h zdaze cale miasto przejsc, albo kilkanascie razy przez park. A jak spi dluzej, to siadam z ksiazka na lawce i czytam. w parku codziennie widze tez nianie czy mamy z dwulatkami np. na placu zabaw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jagoda, to zupełnie co innego puścić samopas na podwórku już takie większe, a co innego łazić 4 h z wózkiem po ulicach, no dla mnie głupota :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umea123
dobrze ktos napisal, przeciez przebywanie na swiezym powietrzu to relaks i dla dziecka i dla mamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
umea, mnie nie bawi łażenie 2 h po ulicach :O, ale godzinkę staram się być niemal codziennie...no 2 latek to już inna bajka, taki to może być i pół dnia na dworze nawet w zimie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wraaka
odp***osc jest wrodzona i tyle zadne spacerki g.wna nie pomoga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się że tak zwanego hartowanie, to tylko dodatek do odp***ości, niemal każde dziecko musi się wychorować w dzieciństwie, nie ma bata...pamiętam że jakoś do 10, 11 roku życia każde zwykłe przeziębnie to była wysoka gorączka, a później samo jakoś przeszło, nawet jak zachorowałam to lekko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość Zgadzam się że tak zwanego hartowanie, to tylko dodatek do odp***ości, niemal każde dziecko musi się wychorować w dzieciństwie, nie ma bata...pamiętam że jakoś do 10, 11 roku życia każde zwykłe przeziębnie to była wysoka gorączka, a później samo jakoś przeszło, nawet jak zachorowałam to lekko... " 1 A ja w ogole nie chorowalam :) Nigdy na nic. No moze jak bylam w ciazy to bylam mocniej przeziebiona :P ogolnie u nas w domu rzadko chorujemy, ktos jakis katar przyniesie zy bol gardla a tak to wszedzie ludzie dookola chorzy a nas nic nie rusza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ja też starałam się jakoś tak organizować, żeby wychodzić na spacer. Z takim maluchem do 6 miesięcy, to w zasadzie łażenie ze śpiochem. Przynajmniej moje takie były. I też w małej mieścinie mieszkam, jak córka była malutka to też całe miasto przełaziłam wzdłuż i wszerz, miałam ulubioną trasę i stałą porę chodzenia na dwór. Jak przyszło lato, a raczej późna wiosna (czerwiec), akurat przyszło kilka dni mega upierdliwych upałów pod koniec miesiąca, to na spacery z młodą szłam o ... 8 rano, na 10-tą już była w domu, bo już przestawało być znośnie na dworze. W domu zasłaniałam rolety i w ciemni siedziałyśmy do popołudnia, mąż wrócił z pracy i dopiero koło 17-stej drugie wyjście było. Wcześniej młoda ni ciula nie chciała leżeć w wózku, bo zwyczajnie jej gorąco było, choć leżała tylko na cienkim lnianym prześcieradle i wózek wszelkie otwory miał odkryte, tylko moskitiera założona została. No ale dziecko na dworze było. \ Z wiekiem (dzieci) spacery same się regulują czasowo, czasem jest tak, że pół godziny i młodzież chce do domu i żadna siła ich nie zatrzyma na dworze. A czasem w drugą stronę, człowiek już świra dostaje, dobrze, jak możemy się z mężem wymienić , żeby drugie poszło chociaż się wysikać, napić, czy coś w domu zrobić (szczególnie wiosna i lato), a dzieci nie ma bata - nie pójdą do domu, bo nie, fajnie jest. Dlatego z jednej strony ja kocham wiosnę, szczególnie po długiej zimie, kiedy dłużej jest jasno, kiedy można wyjść bez kurtek, czapek, tylko oby w buty wskoczyć, samemu się chce oddychać takim powietrzem. Ale wtedy dom "cierpi". Wszystko po łepkach, szybko, coś się odkłada na "potem". I po takim sezonie z przyjemnością witam jesień i zimę:p przekora. Dzieci siłą na dwór wyciągam w soboty i niedziele, jak jest ładnie. Ale za to chętnie idą ze spaceru, czy tam placu zabaw, w domu mam na wszystko czas. Zresztą ja lubię jak za oknem plucha, leje, wieje, a ja i moi bliscy w ciepełku:p ma to swój urok:) nie dogodzisz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umea123
nikt z niewychodzących nie odpowiedział mi, co robi jak siedzi cały dzień w domu. xx w te upały, to ja byłam w parku o 7 rano - czasem do 9 czasem do 930. A jak była znośna pogoda, to byliśmy i do 15stej w parku (mamy w mieście 2, położone 10 minut spacerem od siebie, więc prawie codziennie oba zaliczaliśmy). Niestety mój syn do 4 miesiąca życia jak nie spał, to się darł (silny refluks i alergie), wożenie w wózku go czasem usypiału, w przeciwnym razie tylko noszenie na rękach albo prędka głuchota. Teraz chyba odsypia okres noworodkowy, bo codziennie do 14-15 praktycznie śpi - z przerwami na karmienie i zabawę. Uaktywnia się popołudniami - właśnie czekam aż się wyśpi i ruszamy w miasto. Chodzę z nim wszędzie - do sklepu, na pocztę jak trzeba, i po parku oglądamy kaczki. Robię z nim takie rzeczy jakie pamiętam moja mama robiła ze mną jak byłam mała. Często mąż zabiera go w nosidle jeszcze na wieczorny krótki spacer koło 18-19stej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jagoda - właśnie masz potwierdzenie, że takie macie geny. Widzisz, każdy jest inny. Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam kilka chorób, ale każda poważniejsza kończyła się kłuciem w tyłek. Nie pamiętam za wiele doustnych leków, prócz polopiryny i witaminy c plus ohydne w smaku wapno (nie to co teraz). Antybiotyki były, w dupsko, zwykle penicylina (pierwsze zastrzyki dostałam jako 7 latka, najpierw próby miałam, czy nie mam uczulenia, takie kłucie w rękę i czekanie na ew. reakcję w przychodni). I pamiętam jak tata mnie nosił na rękach do pogotowia na zastrzyki. Pamiętam jak miałam mega zatkany nos, jak mi amoniak wąchać dawali, żeby odblokowało, jak wyłam (gorączka), jak babka, rodzice nade mną ręce łamali (miałam wtedy 40 stopni temperatury). Też jako dzieciak wychorowałam swoje. Średnio raz w roku coś musiało się przypałętać. Potem było spokojniej, rzadko. Odkąd urodziłam dzieci znowu jakby odp.orność mi spadła i choruję średnio 2 razy do roku. Nie jakoś mega poważnie, ale jak na początku roku dostała, 40 stopni gorączki, to myślałam, ze du.pny termometr:p w życiu takiej nie miałam w dorosłości. Nawet moja córka taką miała tylko przy szkarlatynie,a tak to max. 39. Nie mało, ale znam dzieci, które tylko po 40 stopni mają jak chorują. Z kolei z męża strony jakoś lajtowo. Rodzona jego siostra jak choruje to nie ma temperatury. No jak ją raz wzięlo coś i miała niecałe 38 to umierała:p Mój małż, też mało kiedy ma - jakieś 37,5 maks. Także nie ma co wyrokować, że to przez brak spacerów, brak hartowania. Te dwie rzeczy plus zdrowa dieta i predyspozycje genetyczne dają całokształt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
umea, to już dla mnie przesada spacer o tej porze roku o 19...ja nie lubię odgięć, znam ludzi nie wychodzących tygodniami z dziećmi, ale jak ktoś lata po 4 h z pół rocznym dziennie, to też nie wiem po co ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
śmieszy mnie czytanie historyjek o hartowaniu i to przez spacery i otwierania okien - :) skąd wy to bierzecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
my też mamy park, ale w upały robactwo chce tam pożreć żywcem i żadne środki nie ochronią cię przed muszyskami i komarami, aczkolwiek miłe to miejsce w upały (tyle, że wchodzić w wilgotne miejsce i ... te owady).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KrótkaPiłka
jagoda369 a ty zostawisz 2 latka i 4 latka samych na dworze ? bo rozumiem ze ty jestes w domu a oni sami tam biegają pól dnia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja podobnie nie widzę potrzeba zasuwania tyle godzin z wózkiem; no chyba, ze ktoś mi wytłumaczy, ze to z tego powodu, ze musi zrobic zakupy i inne sprawy załatwić, a nie ma z kim dziecka zostawić na ten czas, bo do późnych godzin jest zdany sam na siebie, to ok. Ale ja nie wierzę, że tak jest codziennie. I dlatego nie wiem, po jaką cholerę iść na wiele godzin poza dom. Można podzielić czas, wyjść raz na dwie godziny, wrócić, ogarnąć się, zjeść coś, nawet przebrać, bo pogoda inna potrafi być rano, inna po południu. Poza tym w domu też trzeba dzieckiem się zająć. Nikt mi nie powie, że zabieranie całej wyprawki to nic takiego. A jakieś jedzenie? No rozumiem jak mus, wyjazd, przejazd, czy inne historie, ale na spacer brać cały prowiant, targać to dla samej idei, by móc potem powiedzieć, jaka to ja super jestem, bo dziecko 4 godziny było na dworze ... a potem zd****o, ze inaczej zasnąć nie może, tylko spacery .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umea123
Hartowanie, hartowaniem - to nie o to u mnie chodzi, po prostu jakbym miała siedzieć cały dzień w domu, to bym zwariowała. Bardzo się cieszę, że w końcu teraz, na macierzyńskim mam czas robić to, co lubię :-) czasem z dzieckiem trochę trudno wypić w spokoju kawę w barze, ale zawsze można wziąć na wynos i pić po drodze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mężatka1980
Ja wychodzę codziennie na spacer (no chyba ze cały dzień pada) . Musze wyjsc dla własnego dobra . Jakbym miala siedzieć cały dzień w domu z córka to chyba bym na łeb dostała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie rozumiem co mozna robic przez caly dzien w domu. Chyba tylko p*****lca dostac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxx_ONA_xxx
To i ja się wypowiem :) Mam dwoje dzieci (5 miesięcy oraz 3 lata) i moje dzieci są na dworze prawie codziennie. ALE jeżeli pada cały dzień, wieje że łeb chce urwać albo jest -20stopni to nie. Bo dla mnie spacer czy w ogole wyjście na dwór (mamy swój domek więc często dzieci są koło domu) to ma byc jakas przyjemność a nie maszerowanie w deszczu albo w z******tym wietrze, żeby tylko się mozna było pochwalic że się jest z dziećmi codzinnie na dworze. Dla mnie chore. Rzadko się zdarza, zeby w ogole nie wyjść ale jak pizga to w domu jesteśmy. Teraz ostatnimi czasy to nie pamiętam kiedy był ostatnio jakis dzień, zeby dzieciaki nie wyszły na dwór. Mam auto i prawo jazdy ale codziennie, tzn od pn do pt o godz. 8.10 chodzimy z domu bo idziemy zaprowadzić synka do przedszkola (idziemy zanczy się ja, syn i mała w wózku). Mamy blisko do przedszkola, ok. 0,5km. Wracam z córką po 9.00 bo zanim wrócimy to troche spacerujemy i jak juz wracamy to córa zasypia. Więc zostawiam ją w wózku w ogrodzie i robie co tam mi potrzeba (przeważnie obiad, żeby mniec juz z głowy a wyjście do ogrodu mam z kuchni więc mam małą cały czas na oku). Później znów po 14 idziemy po syna do przedszkola i zawsze na jakis plac zabaw pójdziemy więc wracamy po 15. No a potem to często gęsto dzieci są na dworze jeszcze, prawie zawsze. Albo koło domu albo idziemy jeszcze na spacer. Mam pytanie go Jagody- piszesz, że Twoje dzieci są na dworze juz od 7h rano (w sumie to współczuję bo chyba gdzies o 6h rano muszą wstać, żeby przed wyjściem zjeść śniadanie, umyć się i ubrać). Wnioskuję, że są to już większe dzieci skoro prawie cały dzień (chyba przychodzą do domu na posiłki albo do toalety??) są na dworze. Dlaczego nie chodzą do przedszkola??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie wiem jak można wysiedzieć w domu i nie wyjść z dzieckiem na dwór. Ileż macie tego sprzątania i gotowania że na godzinę, dwie nie wyrwiecie się na spacer? Wiadomo wychodzi się dla zdrowia, dla dotlenienia i relaksu i nie tylko dla dziecka ale też dla siebie. Dziecko lepiej sypia i jada jak jest zmęczone powietrzem , poza tym ma lepiej dotleniony organizm i lepsze krążenie. Ktoś kto nie chce wychodzić zawsze znajdzie jakąś super wymówkę, choćby taką że odp***ość to sprawa genetyczna więc nie trzeba wychodzić na spacery a przeciez wiadomo że słabsze dzieci tym bardziej powinny wychodzić na świeże powietrze i żadne głupie gadanie nic tu nie pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko zależy...są podobno dzieci które potrafią 3 h na dworze spać, mówię o takich w gondoli, mój czy miał miesiąc czy 3, czy 5 nigdy nie przespał całego spaceru, a chodziliśmy najczęściej ok. godziny, do 4 miesięcy jadł co 1,5, 2 h, karmiłam piersią, także jak można przy takim trybie chodzić 3 h dziennie z dzieckiem??? Teraz ma rok, jeszcze nie chodzi i też te ponad 1,5 h wozku, go też mordęga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×