Gość Ivy13 Napisano Grudzień 8, 2013 W pracy mialam pewnego kolege, z ktorym szybko zlapalam wspolny kontakt. Lubilam z nim rozmawiac, spotykac sie po pracy na piwku, kawie, zzylam sie z nim mozna powiedziec, pomimo tego ze on byl wolny po rozstaniu z dziewczyna, a ja mialam meza i dziecko. Pewnego dnia ralacje miedzy nami zaczely sie psuc. Byly klotnie, nawet posunal sie do tego, ze kilka razy mnie opiorkowal w pracy. Ostro mi przedstawil swoj punkt widzenia, ze kiepsko mu sie ze mna wspolpracuje od jakiegos czasu. Firma miala problemy finansowe, wiec nastroje nie byly najlepsze. We dwojke chcielismy nieco podreperowac swoje budzety, wiec zaproponowalam swojemu koledze pewien interes. Niestety nie wypalil - znajomy mnie wystawil. Spotkalam sie na szczerej rozmowie z kolega z pracy, niby wyjasnilismy sobie wszystko, ale... Od tamtego momentu on mial takie dni, ze nie odbieral ode mnie tel., nie odpisywal na smsy, maile. Po jakims czasie nadrabial zaleglosc****ozniej znowu cisza. Az pewnego dnia nie przyszedl do pracy. L4 az do konca trwania umowy o prace. Mial problemy zdrowotne, dzwonilam do niego, pisalam, bylam ciekawa jak sie czuje, podtrzymywalam go na duchu. Ale on juz nie byl taki jak kiedys. Dziwilo go, ze az tyle czasu mu poswiecam. I... dostalam kiedys od niego sms'a, po tym jak kilkakrotnie do niego dzwonilam, pisalam a on milczal, ze rola kumpla od odprowadzania, gadania o glupotach przy browarze, lykania sciem go nie interesuje i zebym mu dala spokoj. Ocenil mnie, ze jestem materialistka, lekcewaze ludzi, nie dotrzymuje slowa, jestem nieodpowiedzialna... Po prostu mnie zamurowalo. Dlaczego on tak mnie potraktowal? Dzis juz nie mam z nim kontaktu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach