Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zestresowana narzeczona

Boję się ślubu i bycia żoną

Polecane posty

Gość Zestresowana narzeczona

Jak w temacie. Za ponad pół roku wychodzę za mąż. Do tej pory niezmiernie się cieszyłam i byłam szczęśliwa, a teraz zaczynam mieć czarne myśli... Nie chodzi o to, że to nieodpowiedni facet - jestem przekonana, że to jest ten i że to z nim chcę spędzić resztę życia. Problem leży w tym, że boję się obowiązków, które będę mieć jako żona. Są to przyziemne sprawy typu gotowanie, pranie, prasowanie, sprzątanie, dbanie o dom - boję się, że nie sprostam oczekiwaniom osób dookoła, szczególnie przyszłej teściowej. Umiem trochę gotować, ze sprzątaniem itd. nie mam problemu, ale najgorsze jest to, że przez pierwszy rok małżeństwa będziemy mieszkali z moimi teściami, czyli rodzicami męża. Nie są to źli ludzie, jak na razie dogadujemy się całkiem nieźle, nigdy nie było między nami zgrzytów, ale boję się tego, że jak u nich zamieszkam to przestaną mnie lubić... Niestety będziemy mieli tylko jeden pokój dla siebie, kuchnia i łazienka będzie wspólna i boję się komentarzy dotyczących np. tego, że lubię w sobotę pospać dłużej (do 10:00), albo posiedzieć czasem do późnego wieczora i popracować (jestem tłumaczem), a później to odespać w dzień. Moja przyszła teściowa jest osobą bardzo dokładną i wyczuloną na dobre jedzenie itd. Boję się, że będzie mi wytykać, że coś zrobiłam źle dla jej syna, że nie doprałam skarpetek albo nie zmieniłam firanek na czas... Często rozmawiamy i wtedy moja przyszła teściowa często mówi o swoich pozostalych dwóch synowych, że np. jedna nie umyła okien i ma brudne, a druga powiesiła nowe firanki i one są takie strasznie brzydkie... W ogóle teściowa bardzo dużo mówi i lubi mi opowiadać o tym jak spędziła dzień, tydzień, jakie ma wyniki od lekarza, jakie plotki słyszała, jaką książkę czytała tylko że... ja nie zawsze mam czas i ochotę, aby godzinami z nią rozmawiać. Ona jest emerytką i spędza czas tylko w domu. Umiem się z nią dogadać i pewnie będę musiała na początku postarać się wprowadzić jakieś zasady. Jestem samodzielna i chcę być samodzielna, dla mnie ślub to założenie nowej rodziny i moment, w którym radzimy sobie tylko we dwoje, a to oznacza, że sami sobie gotujemy, robimy zakupy, utrzymujemy się i decydujemy o swoim życiu. Boję się, że wszyscy naokoło będą mi chceli "za bardzo" pomagać (wiem, że to dziwne) i że będą mnie traktować jak dziecko (już teraz czasem tak jest, wciskanie mi jedzenia kiedy jestem najedzona, albo jak nie chcę czegoś zrobić to mówienie "bo ty się wstydzisz"). Boję się też tego, że mój mąż wcale nie będzie stawał po mojej stronie, chociaż nie jest maminsynkiem, ale czuję, że będzie trudno. Wytrzymam jakoś ten rok, a potem wyprowadzimy się do domu po dziadkach, który obecnie zajmuje mój przyszły szwagier. Jak będę miała swoją przestrzeń, chociaż może niewielką, ale swoją, to dopiero będę szczęśliwa. Już teraz chce mi się płakać na myśl o pierwszym roku małżeństwa... Wcześniej tak nie było, a teraz zaczynam się stresować. O wynajmie mieszkania nie ma mowy - mój luby nie chce o tym słyszeć i chce odkładać pieniądze na przyszłość, a moich potrzeb w ogóle nie zauważa... Nie wiem po co tu piszę, żadne porady mi chyba nie pomogą, a chciałam się po prostu wygadać... Czy właśnie tak wygląda przedmałżeński stres?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gaciekzkrakowa
nie wiem nigdy nie wychodzilam za maz 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
Dodam tylko, że jak rozmawiam o tym z moim facetem to on nie widzi problemu i mówi, że mam paranoję... No tak, ja się wyprowadzę i zmieni mi się cały świat, a do tego dojdzie mi masa obowiązków, a on nie dość, że zostanie w tych samych 4 ścianach to jeszcze będzie miał w domu i żonę i mamusię i będzie mu wygodnie... Nie wiem jak to rozwiązać i jak z nim rozmawiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie boisz się ślubu i bycia żoną, boisz się teściowej, jej opinii, życia z nią. Trzeba coś z tym zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to może zamieszkajcie u Twoich rodziców ? A swoją drogą, dlaczego przyszły szwagier zajmuje dom po Twoich dziadkach ? Jakieś to dziwne.... Ja sobie nie wyobrażam, że biorę ślub, zakładam rodzinę i w jedynym możliwym miejscu, w którym mogę zamieszkać - mieszka szwagier z naciskiem na przyszły - gdyż obecnie jeszcze rodziną nie jest. To co? On nie może wynająć sobie kawalerki a wam udostępnić dom? To jakieś chore i bez godności.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
Niestety ale dom jest po dziadkach męża... Na początku miało być, że będziemy mieszkali z moimi rodzicami, mają dosyć duży dom, 5 pokoi, 2 kuchnie itd... ale mieszka tu też mój brat z żoną i mój mąż mówi, że 3 rodziny pod jednym dachem to za dużo, mimo że mielibyśmy swoje piętro... Zresztą na ten temat nie ma już dyskusji bo on nie chce o tym słyszeć... Jest uparty, a ja wolałabym po prostu wynająć małe mieszkanie na kilka miesięcy. Będę musiała jakoś to wytrzymać i mam nadzieję, że rok minie szybko. Szkoda mi tylko, że jeśli będzie mi źle w pierwszym roku małżeństwa to już nikt nie przywróci mi tego czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
* mój przyszły mąż oczywiście - jeszcze jest moim narzeczonym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdołowana roku
hm, no ale to dlaczego ma się tylko liczyć zdanie Twojego narzeczonego ? Skoro macie możliwość mieć całe piętro u Twoich rodziców, a 1 pokój u teściów - to jak dla mnie wybór jest oczywisty. Nawet bym się nie zastanawiała nad tym... A po drugie - nie ważne w zasadzie kogo dziadkowie - dlaczego tam mieszka przyszły szwagier ? To jest naprawdę dziwne... Twój mąż powinien mieć dwa wyjścia- albo poprosić pseudo szwagra o opuszczenie jego domu, albo wprowadzić się do Twoich rodziców. Ja innego wyjścia bym nie widziała... Chyba nie wiecie co to jest gnieżdżenie się w 1 pokoju na spółkę z kuchnią i łazienką z teściami.... olaboga.... po roku to wy już rozmawiać nie będziecie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
Właśnie ja to rozumiem i wiem, że mam słuszne obawy... Ale on tego nie rozumie... Może go jeszcze namówię na wynajem jakiejś małej kawalerki. Lepsze to, niż mieszkanie pod okiem teściowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
Mam wrażenie, że jemu jest tak po prostu wygodniej... Całe dnie pracuje od rana do wieczora, a jak wróci wieczorem do domu to będzie miał posprzątane, poprane, ugotowane i gorąca żona będzie czekać pod kołderką. Tylko że seks będziemy mogli uprawiać pewnie dopiero późno w nocy, jak teściowie usną... Moim zdaniem facetowi jest łatwiej, bo po ślubie nie ma wielu obowiązków, a kobiecie wszystko wali się na głowę. Mam jeszcze pomysł na to, żeby podzielić się obowiązkami i żeby on np. sam gotował gdy pierwszy ode mnie wróci do domu i żeby nie jadł wtedy tego, co teściowa ugotuje... Powinniśmy radzić sobie sami, a to że będziemy mieszkali u teściów traktować jako "lokum" i przejściową sytuację. Rachunki za nas też chcemy płacić sami (on też chce). Będę musiała wcześniej porozmawiać z jego mamą i ustalić że my będziemy sobie sami radzić, ale że nie chcę, żeby na mnie spadło np. gotowanie dla całego domu. Teściowa jest jeszcze w pełni sił, więc da radę sobie sama. Mam nadzieję, że nie każe mi przejąć obowiązków zajmowania się też nią i teściem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem tak, mam wrażenie, że Twój przyszły mąż nie chce/nie dorósł do wyprowadzki z domu rodzinnego. I za rok, nawet gdy zwolni się dom po dziadkach, możesz usłyszeć, że po co się przeprowadzać, przecież tu wam dobrze (w domyśle jemu dobrze). Być może właśnie tym się kieruje, że mając i mamę i żonę pod ręką nic nie będzie musiał robić, bo jak Ty zostaniesz dłużej w pracy, to on zje obiad mamy. Ważne, żebyś powiedziała, jaki stosunek do tego ma przyszła teściowa? Czy ona chce, żeby syn był samodzielny, czy wręcz przeciwnie? Bo jeśli ona nie chce syna usamodzielniać to jeśli powiesz jej, że on ma sobie sam gotować, to wywołasz wojnę, z której zwycięsko możesz nie wyjść. Nie dla tego, że nie masz racji, ale dlatego że nie będziesz miała wsparcia w mężu, który powie mamie "nie jem teraz obiadu z tobą, czekam na żonę". Po ślubie może i facetowi jest łatwiej ale wiesz dlaczego? Właśnie dla tego, że żona czuje się w obowiązku, żeby wszystko w okół męża robić. A tak być nie powinno, on nie jest panem i władcą. Mój wyprowadził się od rodziców do mojej kawalerki po zaręczynach. Tak samo jak ja prał, gotował, sprzątał. Tylko nie prasuje, bo ma do tego dwie lewe ręce :P Ale wiem, że gdybyśmy mieszkali u niego, to nic by nie robił, bo by mu teściowa nie dała. Choć on akurat by walczył o swoje, bo niezależny duch z niego i nie lubi, jak ktoś stale coś za niego robi i decyduje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wymiksuj się z tego układu. moim zdaniem macie bardzo dobre 3 opcje, ale ta, którą wybrał Twój przyszły mąż jest najgorsza. Z tego co opisujesz, to nie będziesz miała łatwego życia z teściową. nie ma nic gorszego jak wspólna kuchnia. dlaczego ciągle piszesz, że Twój narzeczony kategorycznie się nie zgadza, czy że sobie nie wyobraża... dlaczego kompletnie się nie godzi z Twoim zdaniem? Rozumiem jeszcze jakbyście mieli odkładać na coś konkretnego, ale mieszkanie po dziadkach macie, nie musicie ciułać pieniędzy jak większość młodych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
Z tym mieszkaniem po dziadkach chodzi o to, że mieszka tam mój przyszły szwagier, czyli brat mojego narzeczonego. Mieszka tam wraz z żoną i malutkim dzieckiem i aktualnie jest mniej więcej w połowie budowy nowego domu. Został mu jeszcze około rok pracy na budowie, oczywiście o ile ma na tyle pieniędzy, żeby wszystko od razu robić (nie wypada pytać go o to, kiedy się wyprowadzi i ile ma kasy). Właśnie gdy ten szwagier przeprowadzi się do nowego domu to my zamieszkamy w tym starym. Dom jest w bardzo dobrym stanie, idealne miejsce na początek dla nas. Będziemy chcieli zamieszkać tam jak najszybciej się da, a później po paru latach też wybudować własny dom (o ile się uda). Chodzi o ten czas pomiędzy ślubem, a przeprowadzką do domu po dziadkach - ten właśnie czas musimy spędzić pod jednym dachem z teściami. Problemem jest też może fakt, że mieszkamy na wsi, gdzie nie ma mieszkań do wynajęcia i musielibyśmy się przeprowadzać gdzieś dalej, co nie jest niemożliwe, ale jednak trudniejsze. Niestety wątpię, że zdecydujemy się na wynajem... Dam jakoś radę przez ten rok... Mam nadzieję, że nie będę żałowała tej decyzji i zrobię wszystko, żeby ten pierwszy rok małżeństwa był jednak dobry. Są osoby, które mieszkają z rodzicami/teściami przez długie lata i dobrze im się żyje prawda? (mam nadzieję, że tacy są :P) Dam radę. Dzięki dziewczyny (i chłopaki? :) ) za odpowiedzi :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu nie chodzi o mieszkanie z teściami, tylko o postawę, którą prezentuje Twój mąż - którą Ty nam opisujesz. Skoro nie chce np. przeprowadzić się do Twoich rodziców, mimo znacznie lepszych warunków mieszkaniowych, tylko upiera się, że muszą być jego rodzice i koniec to coś jest nie tak. Widać, że tu nie o warunki idzie, a o jakąś jego nieodciętą pępowinę. Ty zakładasz, że musisz ten rok przetrwać, ale w sumie nie masz żadnej gwarancji, że jak dom po dziadkach się zwolni to mąż od razu spakuje manatki i pobiegnie się wprowadzać. Przy jego podejściu, możesz usłyszeć, że nie ma to sensu, że jest dobrze tak jak jest. Jeśli szwagrowi się obsunie budowa z powodu problemów finansowych, to też z roku może się zrobić dłuższy okres - sama mówisz, że nie wiesz, jak się przedstawia jego sytuacja finansowa i plany na budowę. I jeszcze jedno - to nie ty masz robic wszystko, żeby rok małżeństwa był udany. To oboje musicie się starać. Jeśli Ty będziesz wychodzić z siebie i stawać obok, żeby zadowolić teściową i męża, a mąż będzie tylko siedział i potakiwał, to się wykończysz i sfrustrujesz. Ponieważ wprowadzacie się do JEGO domu i JEGO rodziców to on powinien zadbać o to, byś w tym domu czuła się dobrze i by Twoje kontakty z teściami były dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
az mi sie nie chce wierzyc, ze w XXI wieku uwazasz, ze twoim OBOWIAZKIEM jako zony bedzie sprzatanie, gotowanie, pranie męzowskich skarpetek itd. Jasne, ze sa rzeczy , ktore wiadamo, ze same sie nie zrobią- ale w zwiazku robi to ten, kto ma w tym momencie wiecej czasu, albo ktory jest w czyms lepszy, czy woli to robić ( np ty w gotowaniu, maz w naprawie samochodów)- wiadomo,ze to ulatwia zycie. Ale jest to oparte na wzajemnej wspolpracy i zrozumieniu, nie przymusie! Jesli twoj mąz i tesciowa ma takie sredniowieczne podejscie do tematu, wiałabym, poki czas. A moze przesadzasz, co do tesciowej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja bym namawiała narzeczonego ,żeby wprowadził się do twoich rodziców .Będziecie mieli więcej swobody a ty mniej stresu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się z gościem z 00:35. Dlaczego pozwalasz swojemu przyszłemu mężowi dyktować warunki? On nie chce, to nie zamieszkacie u siebie, on to, on tamto, a twoje potrzeby gdzie?? Musisz już teraz stanowczo mu wyjaśnić, że nie interesuje cię układ, w którym ty nie masz nic do powiedzenia. Dlaczego to ty masz robić wszystko w domu - prać, gotować itd.? Nie twierdzę, że wszystko powinien robić twój facet, ale trzeba się tym sprawiedliwie dzielić! Ciuchy może sobie wyprasować sam, rączki mu nie odpadną. Włączenie pralki to też nie jest wielki wysiłek.... Poza tym, piszesz, że twój narzeczony nie chce wynająć mieszkania, bo chce oszczędzać pieniądze na przyszłość. Ok, ale przez rok i tak zbyt wiele byście nie oszczędzili. A tobie oszczędziłby nerwów. Radziłabym go przekonać do wynajmu, argumentując to twoim lepszym samopoczuciem i tym, że dzięki temu nie będzie takich konfliktów między wami, jakie pewnie się pojawią się podczas mieszkania u teściów. Jeśli obchodzą go twoje uczucia i chce, żeby między wami było jak najlepiej, powinno to do niego przemówić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
Chciałam z nim wczoraj o tym porozmawiać to powiedział mi, że obrażam jego rodziców a oni mi przecież nic złego nie zrobili ani nie powiedzieli... Może ma trochę racji, może nie należy się uprzedzać... Jeżeli będzie coś nie tak na początku mieszkania u nich to będziemy się starali to wyjaśniać i naprawiać, a jeśli będzie bardzo źle to wynajmiemy wtedy mieszkanie. Nie wiedziałam, że to wszystko takie skomplikowane...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po co w ogole wychodzsz za maz??????? przecie ci intuicja wlasnie mowi ze marnujesz zycie!!!!!!! nie powinnasa karmic dusza twojej c**yvtesciowej!! ❤️ www.youtube.com/watch?v=EqOI81uH7eQ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
aha ty musisz wynajmować chociaż u twoich jest całe piętro a on musi się gnieździć w jednym pokoju zamiast na piętrze. oboje jesteście sfiksowani ale on ma rację po co wynajmować jak ma się mieszkanie u rodziców, oni nie gryzą wystarczy ustalić zasady najlepiej u twoich bo jest więcej miejsca. przekonaj go że niczego mu tam nie zabraknie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po co brać ślub jesli nie ma się własnego mieszkania? mieszkanie z rodzicami/teściami to krok do trumny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie rozumiem dlaczego nie możecie mieszkać u twoich rodziców, skoro tam byście mieli całe piętro dla siebie, a nie jakiś jeden pokoik (łazienka, kuchnia wspólna, masakra ) . To naprawdę jest bez sensu. A argument, że tam już mieszkają 2 rodziny... no i co z tego? w bloku też mieszka kilka rodzin, ale każda ma do dyspozycji swoje mieszkanie - w waszym przypadku byłoby to piętro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moim zdaniem ten problem z mieszkaniem to najmniejszy problem. Większy jest taki, że Twój TŻ o wszystkim decyduje,a Ty nie masz prawa głosu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym na Twoim miejscu nie ustąpiła. Wszystkie argumenty jakie przytacza Twój narzeczony możesz przytoczyć również Ty i jeszcze dodać do tego więcej. My stanęliśmy przed podobnym wyborem: wynajem, mieszkanie w domu z teściami lub w mieszkaniu z moim ojcem. Wybraliśmy mieszkanie z moim ojcem, bo mimo, ze dzielimy się obowiązkami i oboje pracujemy, to mam wrażenie, ze w kwestii prowadzenia domu od kobiet więcej się wymaga i oczekuje, więc jemu łatwiej było się przystosować. Ja bym nie ustąpiła też z obawy przed tym jak on nie szanuje Twoich potrzeb i w despotyczny sposób forsuje swoje zdanie. Naprawdę chcesz dzielić życie z takim człowiekiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
To jest wspaniały facet, tylko bardzo uparty w kwestii mieszkania... U mnie niby mielibyśmy całe piętro, ale wejście jest wspólne, a mieszka tu mój brat z żoną, z którą nie umiem się dogadać, bo ona jest właśnie z tych synowych, które nic nie robią i jeszcze mają pretensje do teściowej, że żyje... Tak traktuje moją mamę. Ja nie chcę tak traktować swojej teściowej bo zostałam inaczej wychowana i wytrzymam to, chcę ją szanować, tylko chciałabym, żeby mój facet widział moje potrzeby... On mówi, że chce dla nas jak najlepiej, że tylko rok czasu i będziemy na swoim, ale nie może pozwolić na niektóre moje, jak to nazwał, "fanaberie" czyli wynajem mieszkania czy założenie zamka w drzwiach naszego pokoju - chociaż na to drugie łaskawie się zgodził. Jakiś czas temu byliśmy zdecydowani na mieszkanie u mnie, ale on później starał się mnie namówić jednak na mieszkanie u niego, bo u nas 3 rodziny, kłótnie z moją bratową itd.... Wtedy też zaczęłam uważać, że może jednak u niego będzie spokojniej na ten rok, ale teraz wiem, że nie powinnam była się godzić... Szukam mieszkania do wynajęcia, ale nie wiem czy znajdę jakieś za mniej niż 1000 zł/mc... Najwyżej zamieszkam tam sama i poczekam aż on się zdecyduje :( Na szczęście zarabiam tyle, że dam radę się sama utrzymać. Wiem, że to głupie gadanie ale nie mam już siły o tym myśleć :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
Jeszcze jak mu mówię, że będzie mu pewnie wygodnie mieć mamę i żonę pod jednym dachem to strasznie się oburza, że robię z niego maminsynka, że przecież taki nie jest, sam zarabia na siebie, pracuje, płaci za siebie i swoje rachunki, czasem mnie "broni" i mówi swojej mamie, że coś mi nie odpowiada, albo czegoś nie lubię, jak jego mama wciska mi na siłę jedzenie... Ale to też nie jest zła kobieta, często mówi, że nie chce się wtrącać w życie swoich dzieci, ale... No właśnie - zawsze jest jakieś ale. Nie chce się wtrącać, ale jak zobaczy, że nie jestem może idealną żoną dla jej synka to pewnie wszyscy się o tym dowiedzą, tak jak na przykład ja teraz wiem, że jej druga synowa ma niedomyte okna (śmiesznie to brzmi). A może nie powinnam się przejmować takimi pierdołami... Jestem silną kobietą to dam sobie radę. Jeśli to forum będzie istniało za rok to napiszę jak sprawy się potoczyły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krawiec Co Ucinał Paluszki
Tak, tak, jest despotyczny tylko w tej jednej kwestii. Na pewno :D Poza tym to Ty będziesz mieć problem z bratową, a nie on. Więc jeśli Ty bierzesz to na siebie, to tym bardziej on powinien się zgodzić. A jak w domu Twoich rodziców wygląda sprawa z kuchnią? Z kim musielibyście ją dzielić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
No i tu też jest problem... Piętro jest moje i są tutaj dwa pokoje - jeden, w którym obecnie mieszkam i jeden pusty. Pozostałe pomieszczenia są niewykończone, ale z pewnym nakładem finansowym można by tu zrobić mały aneks kuchenny czy nawet kuchnię i łazienkę. A tak to trzeba je dzielić na dole z moją mamą i bratową (która w zasadzie w ogóle nie gotuje - żywi ich moja mama, a to uważam za chorą sytuację.) Ja bym się z mamą świetnie dogadała, wiadomo, że to moja mama, a nie teściowa, która będzie mnie oceniać. Tylko że mój narzeczony każdy "nakład finansowy" chce oszczędzić i nie wydawać na remont, skoro za rok te remontowane wnętrza mamy zostawić i przenieść się do domu po dziadkach. Trochę ma racji, ale tylko trochę. Chyba nie ma idealnego wyjścia z tej sytuacji... Jest po prostu większe lub mniejsze zło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zestresowana narzeczona
Tak sobie myślę, że może przez pierwszy tydzień pomieszkamy jeszcze u mnie, jak u niego będziemy urządzać wnętrze, a później się przeprowadzimy... jeśli będzie źle to może sam zobaczy, że coś jest nie tak i będzie się starał. Zawsze możemy wrócić mieszkać do mnie, ale raczej wtedy będę go namawiała na wynajem mieszkania. Na szczęście do mojej mamy będę miała blisko, bo dystans to tylko 2 km.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×