Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość FatalnieeeZauroczona

Toksycznie

Polecane posty

Gość gość_p
to jak już jesteście Dziewczynki takie mądre, to skorzystam z Waszej mądrości i się wyżalę, a może poproszę o trzeźwą poradę... cały czas mam jeszcze obawę, że on sobie znajdzie inną. czasem dochodzą mnie sygnały, że tak może faktycznie być i nie mogę wtedy znieść tej myśli. staram się sobie tłumaczyć, że ja znam swój cel, skupiam się na sobie, nie obchodzi mnie, co on robi. ale nie jest to takie proste. boli mnie ta myśl. potem rozmyślam, czy gdyby faktycznie chciał się zmienić, to czy wiązałby się tak szybko? odpowiedź brzmi "nie". czy zmiana może zajść tak szybko? albo w ogóle? skoro poprzedni jego związek i ze mną był podobny, wręcz taki sam, to czy może się coś zmienić? po co ja w ogóle o tym myślę... truję sobie głowę takimi rzeczami. będzie miał, to trudno, cios w serce, ale przeżyję i znikną wszystkie złudne nadzieje, które czasem moja głowa jeszcze wytwarza. AAAAA!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lisa30
gość_p ta osoba się nie zmieni, po co zatruwasz sobie mysli o nim ? Niech sobie ma jaką chcę - każda ucieknie, nie zmieni się, zawsze będzie stwarzał relacje toksyczne, każda następna będzie przechodzić to co Ty z nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lisa30
Kto komu przeznaczony, ten na środku drogi rozkraczony :-). Wyczuwam Twój lęk przed samotnością, pewnie obawiasz się jak to on szybciej ułoży sobie życie z inną, ale Gościu_p otóż jesteś w wielkim błędzie on na dłuższą metę nie będzie potrafił zbudować związek na długie lata, on tą kobietę wyniszczy, kolejna bedzie w toksycznej relacji, zazdrościsz takiego szamba ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_p
dziewczyna, o której myślę pojawiła się w naszej relacji już jakiś czas temu, zdradzał mnie z nią w wiadomościach itp. pomijam fakt, że on jest obrzydliwym skurczybykiem, robiąc takie rzeczy, będac ze mną. ale kim musi być ta dziewczyna, że godziła się na taki stan rzeczy jak trójkąt. a może w ogóle o mnie nie wiedziała, hm... masz rację lisa30, z takim początkiem i z taką prędkością wiązania się niedługo po rozstaniu nie ma szans aby ta relacja przetrwała... a mnie to w ogole nie powinno obchodzic. wiem, ze na pewno on teraz dziala adorujac wszystko co damskie, zeby zapchac swoj bol... czyli standard.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_p
tak, odgadłaś moje lęki - że on sobie szybciej ulozy, a ja poczuje sie jak poczwarka jakas przegrana. co jest zupelnym absurdem, bo jestem wspaniala osoba i tyle dla siebie teraz robie, mnostwo nad soba pracuje, ze i na mnie przyjdzie czas aby spotkac druga osobe, a warto tej drugiej osobie podarowac wszystko co najpiekniejsze - mnie zdrowa i radosna, a nie zalekniona!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lisa30
gość_p doskonale Ciebie rozumiem, uwierz ułożysz sobie zycie ale z kimś wartościowym :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lisa30
gość_p spójrz inaczej na to, on to osoba bez wyższych uczuć, kobiety traktuje przedmiotowo, na sam koniec zostanie się takim zgredem jak Agaty " partner" tak właśnie oni kończą mają 40 lat , 50 lat i dalej są toksyczni i w efekcie koncowym zostaja się i tak sami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lisa30
W kazdym razie wiesz juz na czym stoisz. Ja niestety dochodze coraz czesciej do wniosku ze nie warto ZA BARDZO sie starac , a tym bardziej poswiecac dla faceta bo on - istota ulomna nie potrafi nalezycie tego doceniac. Zreszta sprawiedliwie trzeba przyznac ze rzadko o te powiecenia prosi. Ot my same wymyslilysmy sobie ze pokazemy bardziej nasze zaangazowanie, milosc gdy czegos tam sobie odmowimy na rzecz faceta. Blad!!! Obdziera to wprawdzie troche z marzen idee o milosci ale kurcze takie jest zycie.-Kto bardziej zaangazoany w zwiazek ten czesciej po doopie dostaje. Jeszcze nie az tak dawno moze ze 2 lata temu dyskutowalam zazrcie z przyjaciolka gdy ta uparcie twierdzila ze milosc pomiedzy partnerami to troche taka bajka wyssana z mlekiem matki. Jest za to dobre albo zle dopasowanie, dobry charakter danego partnera ktory nie szuka dowartosciowania sie przy pomocy obnizania czyjesc wartosci, wrodzona inteligencja partnerow i sklonnosc lub nie do szanowanoa odmiennych pogladow i mozliwosc wspoldzialania nawet w razie tych ze odmiennosci...A owo kolatanie w sercu to nic wiecej jako odpowiedz naszego ciala, naszej psychiki, naszej podswiadomosci na pewne enzymy, owa chemia i nic wiecej. Wczesniej czy pozniej tez enzymy nie dzialaja juz tak jak na poczatku i zostaje sobie czlowiek- taki jaki jest- a czy da sie z nim dalej tworzyc zwiazek, czy da sie z nim budowac przyszlosc zalezy juz tylko od wymienionych wczesniej cech charakteru. Powiem tak- w milosc wierze - ale wiem ze nie jest ona gwarantem dobrego zwiazku na dluzsza mete, choc zyczylabym kazdemu by szla ona w parze z sercem i rozumem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_p
lisa30, ja się nie zgodzę z Tobą o tym poświęceniu, że nie warto się poświecać za bardzo. mysle, ze to nasze toksyczne jeszcze myslenie, jakies pozostalosci po czasach kiedy kombinowalysmy, co trzeba zrobic, zeby on wreszcie sie obudzil i nas kochal jak opetany. mysle, ze w milosci o ktorej myslimy, tej dojrzalej, uczciwej, w przyjazni z druga osoba, nie ma miejsca na cos takiego jak kombinowanie, zastanawianie sie, czy sie poswiecam za duzo czy za malo. poprostu tego nie ma i juz! bo czujesz sie bezpieczna i wazna cokolwiek zrobisz, ze soba przede wszystkim, ale tez z drugim czlowiekiem, ktory Cie plusuje za dobre rzeczy, nie pograza, nie wysysa pozytywnej energii, bo sam ja ma i Ciebie nia obdarza. ja za to czesto rozmyslam, ze nie mam pojecia co to milosc. nazywalam dotychczas wszystkie moje zwiazki miloscia, a tak naprawde zaden z nich nia nie byl. ja utozsamialam te stany hustawek, to ogromne podniecenie z miloscia. wiem na pewno jednak na czym milosc nie polega. a na czym polega? tego sie powoli ucze, jak 5 latek liter. najpierw na sobie. . lisa30, dziekuje ze dzisiaj jestes tutaj i mnie wspierasz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lisa30
gość_p rób to co najlepsze dla Ciebie, ułożysz życie ale najpierw naucz się zycia samej w pojedynkę, zwalczaj te lęki :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość huajem
Hej! Agato, co u ciebie? Jak sie trzymasz? I Mam ochote krzyczec. Chcialabym sie od Niego uwolnic i wtedy jakos bym dala rade, bo bym przeciez dala. Tylko nie wiem w ktora strone pojsc. Mam tak bardzo dosc Jego humorow i tego, ze potrafi tak trwac dniami, tygodniami bo za kogo on sie uwaza. Z nim nie jest nic pewnego bo chwila moment i sie Wielki obrazi o cos i juz mozna uznac, ze nici z dotychczasowych planow. I takie zycie u jego boku. Mozna sie dobijac drzwiami i oknami i upada sie wyrzoconym przez Niego na zbity pysk i sie lezy. To tak sie wlasnie czuje, dokladnie tak to mozna zobrazowac. Jak mozna sie tak zachowywac, jak on to wytrzymuje-te ciche dni-bo ja ich nie wytrzymuje, wierzcie mi. Chce mi sie doslownie juz krzyczec ale obudzilam w sobie godnosc. Nie dume bo ta potrafie schowac do kieszeni ale Godnosc przez duze G. Nie bede uganiac sie wiecznie za facetem, ktory w kazdej chwili moze sie obrazic i znow to samo. Nie mozna tak wiecznie chyba I Chyba gadam od rzeczy i nic sie tu nie klei. I Po prostu na chwile obecna mam dosc i jesli by sie zdarzyla taka sytuacja, ze przyjdzie-jeszcze jest w pracy- i bedzie chcial pogadac to uslyszy, ze nie mam sily ciagnac naszego zwiazku. Ze w takim ukladzie ja sie wycofuje, nie mam sily walczyc. I Czuje, ze pisze wszystko bez sensu, moze pozniej wpadne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość huajem
Musze napisac co mi sie przypomina, zupelnie spontanicznie :) Nie moge nigdy byc zmeczona, miec swojego zdania bo reagowal nerwami. Nie chcialam wyjsc bo wolalam odpoczac w domu byl doslownie w****iony na mnie. Pouczal mnie jak nie wiem kto, ze nalezy wyjsc bo ktos na nas juz czekal. Taka typowa mina wkurzonego czlowieka, jakby mu ktos cos ukradl czy zepsul jego najbardziej wartosciowa rzecz. Nie powiem, bo zeby Wielkiego nie denerwowac i nie bac sie reakcji, w pedach bieglam sie szykowac do wyjscia. Bylam jak zastraszona, nie wolno nie spelnic jego oczekiwan. Ale mi sie przypomnialo :) poprawialm sobie humor

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_p
huajem, ale nadal mi nie odpowiedziałaś, jak wygląda to mieszkanie razem i te ciche dni? mijacie się przez te tygodnie bez słowa? . co do milczenia tygodniami po kłótni opowiem Ci o moich doświadczeniach, bo miałam to samo. każda większa kłótnia, kiedy kłocilismy sie o to ze pojawiaja sie inne dziewczyny albo ze klamie lub ze nagle wymyslil ze o czyms go nie poinformowalam i sama sobie cos ustalilam konczyla sie tym, ze on przestawal sie nagle odzywac calymi dniami, czesto tydzien, bywalo ze i dwa tygodnie, a raz nawet miesiac... na nic zdawaly sie moje prosby o rozmowy, jak grochem o sciane, za to dostawalam odpowiedzi, ze to moja wina, ze moja decyzja, ze on nie wie i tak w kolko. a mnie roznosilo ze stresu, mysli i chcialam tylko sie dogadac. rozumiecie to? chcialam sie godzic i rozmawiac po tym jak on podrywal inne dziewczyny i klamal! w trakcie jednego z miliona jego milczen natknelam sie w internecie na temat toksycznosci i dostalam takiego kopa, ze mialam sile powiedziec, ze mam dosc tego zwiazku. mowilam to i nie balam sie pierwszy raz w zyciu mowic co czuje w obawie ze on cos odpowie ze ja ulegne albo poczuje sie winna. nie dyskutowalam po raz pierwszy, nie pozwalalam ulec manipulacji z jego strony bo nagle widzialam ktore zdania jakie wypowiadal byly manipulacja i proba obarczenia mnie wina za to ze on sie nie odzywal przez ostatni czas. wszystkie ktore wypowiedzial na koncu byly stety niestety byly manipulacja i potrafilam to juz zobaczyc. . strasznie jest mi szkoda, ze to sie nie udalo. za tym tesknie najbardziej. za dobrymi chwilami, kiedy bylo nam naprawde dobrze, a bylo ich naprawde duzo. jednak te chwile dobra byly tak rownie czesto przeplatane jedna wielka gra, ze to nie mialo szansy wypalic. ja z niedokochaniem, potrzeba bliskosci i kochania, wyrwania wrecz od niego uczucia. i on, ktory nie potrafil mi tego dac, nie potrafil dac bliskosci i milosci bo sam jej do siebie nie mial. gdybysmy spotkali sie jako zdrowi inaczej by sie to wszystko potoczylo. i tego jest mi szczerze zal. tak samo jak zal mi jego, bo to ladny czlowiek, ale tak zagubiony i niekochajacy siebie, a jednoczesnie bojacy sie przyznac do tego wszystkiego glosno aby nad tym pracowac. jemu jest tak poprostu dobrze i bezpiecznie z tym. ja chcialam isc dalej... i poszlam. jestem z siebie dumna. choc czasem czuje ze jemu sie lepiej powodzi, to wiem, ze to wytwor mojej glowy. ze niewazne co on robi, bo nie mam o tym pojecia, nie jestem nim. za to ja poszlam strasznie daleko, narobilam sie jak nigdy w zyciu nad soba. nie dam tego zdeptac nikomu i wlezc buciorami w moj nowy ogrodek, o ktory tak usilnie dbam kazdego dnia, o kazdy najmniejszy detal w nim, aby nie bylo ani jednego chwasta... o masz ci los, i sie poplakalam! :))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agata080706
Jestem jestem, dzisiaj wariacja w pracy, nie było kiedy wpasc zeby napisac...ja mam podobnie z"moim" jemu ten nie wolno sie przeciwstawiać...zawsze wszystko musiało byc tak jak on chciał...dzis nie odezwał sie do mnie ani słowem jeszcze, nie wiem czemu? Co znowu zrobiłam, powiedziałam? Nie wiem :) standard...co by noe było zawsze winna ja. Moze przez to ze w pracy byłam dluzej? Albo przez to ze dzisiaj on musiał zając sie domem i obiadem własnymi dziecmi itd? I wiecie co? Mam to szczerze juz gdzies, przestaje reagować na te zagrywki. Naprawde mam serdecznie dosc...jutro rano moj tato po mnie przyjedzie...mam buc juz spakowana i gotowa...uciekam stad chociaz wiem ze bardzo trudne chwile przede mna, dzisiaj nie moge na niego patrzec a juz jutro bede cholernie tęsknić...wiem to, ale nie mam juz sił tak dalej...dobrze ze jesteście, ze jest ktos kto przeszedł przez to samo, kto wesprze podpowie co dalej...ze moge tu napisac wyrzucić z siebie wszystkie emocje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agata080706
Dziewczyny to jest chore wszystko...tak sie zastanawiam co ja komu zrobiłam ze trafiłam na takiego poparanca? Az mnie serce boli...nienawidzę kiedy taki jest wolałabym zeby mi wykrzyczał nawet o co mu chodzi niz milczał ja mruk...unika spojrzeń kompletna olewka...mimo ze mu tego nie pokazuje staram sie buc twarda nie naciskam nie draze nie chce juz rozmów to mnie boli...jeszcze pewnie długo bedzie bolec...mialyscie tak ze misio był na wyciagnięcie dłoni a Wy juz tesknilyscie bo wiedzialyscie ze z tego juz nic nie bedzie, ze jest nie do uratowania zanim odeszlyscie? Czy tylko ja tam mam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_p
Agata, miałyśmy;) zwłaszcza kiedy po rozmowach o wspólnej przyszłości okazywało się, że wychodzi jedna wielka kłótnia, bo on planuje dzieci w przyszłości nieokreślonej, a o wspólnych planach typu zamieszkanie razem, ślub zapomnij... słysząc te odpowiedzi wiedziałam, że nic z tego nie wypali. ale jeszcze długo się łudziłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość huajem
gosc_p Tak wlasnie to wyglada. Mijamy sie i nic. Jestesmy jak niewidzialni dla siebie. Wiem, ze chore i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. No moze, jego to zasluga, traktuje mnie w jakis sposob a ja sie od niego ucze tego samego. I Ja tez nagle gdzies znalazlam odwage o ktorej chyba piszesz by juz moc o tym powiedziec do niego co mnie boli. I nie patrzac na konsekwencje. Tak jakby pierwszy w zyciu raz a to znaczy, ze juz nie jestem pod nim bo trzymam innych regul, swoich i nie martwie sie co on pomysli. Mam ochote zakonczyc 15 dniowa cisze naszym koncem. :( Kocham tego chama. Wrocil z pracy, przebral sie i poszedl do kolegow-sasiedzi. I Nie tak sie postepuje :( I Co wiecej, w otoczeniu mam takie dusze ktore mowia, zeby walczyc. I wiecie, ze juz sie im nie zale o tym bo znow uslysze to co zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość huajem
Agata, ja tez bym wolala, zeby mowil o co chodzi. A on sie zaprze a uczucia jakie wtedy sie w nas pojawiaja, nie bede opisywac bo sama wiesz. Czujemy sie jak popychadla a oni co, chyba swietnie sie bawia. I Juz ostatnio mam takie mysli, ze gdybysmy doszli do porozumienia, ze to koniec to bylo by mi latwiej odejsc. Kurde no wyc sie chce :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale dlaczego oboje macie dochodzic do porozumienia,że to koniec?przeciez on Ci tego nie powie,bo kogo,nim znajdzie nową ofiarę,miałby dowalać?!przecież on tymi toksykami podbudowuje swoje ego i dowartościowuje się,gdy Ty cierpisz.Jeszcze nie znasz tych mechanizmów? Ty czekasz na jakiś cud czy jak?wiesz,że nic się nie zmieni,bo on jest zaburzony. Dlaczego nie odchodzisz,gdy już tu trafilaś?przyszłaś się wyzalic?chcesz usłyszec "walcz"?tu na pewno tego nie usłyszysz,poza "uciekaj". Pzdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_p
huajem, rozumiem 100% tego co piszesz. ja potrafiłam być chora, chodzić na rozmowy kwalifikacyjne i inne ważne sprawy w trakcie milczeń jego. niczym się nie zainteresował, ale pisał że jest bardzo zajęty bo praca, znajomi, poumawiane spotkania. byłam rozbita na milion kawałków to mało powiedziane, ja byłam rozpier**! nie wiedziałam co robic, w ktora strone isc, zzeraly mnie mysli i stres, chcialam tylko ulgi, nie wytrzymywalam. az w koncu znalazlam wyjscie i w zyciu nie chcialabym wrocic do tych stanow... na sam koniec powiedzialam mu nawet ze dziekuje za to milczenie, dzieki niemu mialam czas zeby zrozumiec na czym mi zalezy i jak bardzo jestem dla siebie niedobra ze tkwie w czyms tak niedobrym :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_p
"Ale dlaczego oboje macie dochodzic do porozumienia,że to koniec?przeciez on Ci tego nie powie,bo kogo,nim znajdzie nową ofiarę,miałby dowalać?!przecież on tymi toksykami podbudowuje swoje ego i dowartościowuje się,gdy Ty cierpisz.Jeszcze nie znasz tych mechanizmów?" - to jest niestety prawda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agata080706
nie moge, tak sie rozpisalam i mnie zespamowalo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj gościu_p, wiem o czym mówisz.To milczenie jego okazało sie koncem końców wybawcze,bo spowodowało Twój ostateczny skutek w postaci odejścia. Ja..tak sie bałam,że w domu(mieszkaliśmy razem,tzn.więcej go nie było w nim niz był,ale..bywał)mu nie powiem o odejsciu lub,że wyciagnie np.z wsciekłości do mnie łapy(to kolejny etap przy toksycznych,jesli tego nie doznałyście,to w tym syfie macie szczęście,ja ..może Wam kiedyś opowiem..a jestem duzo starsza i mimo niby madrosci zyciowej wpadłam w sidła psychopaty),że pojechałam do firmy i udałam,ze zaciał mi się klucz od drzwi wejsciowych i ,zeby mi pozyczył swoje. Wyszłam stamtąd na gumowych nogach,on się tylko ironicznie uśmiechnął,chyba coś czaił.. I..wieczorem już mu drzwi nie otworzyłam,tzn.ze strachu wyłączyłam domofon i telefon. I to był mój koniec po..czterech latach,gdzie z trzy wiedziałam,ze muszę odejsć,ale tak sie bałam jego różnych ataków/milczenia/upokarzania,itd,itp,że..co Wam będe mówić,przecież znacie te schematy.Niestety.. Na drugi dzień zmieniłam jeden zamek w drzwiach wejściowych(dom mój)mimo,że on już kluczy nie miał,równocześnie nowy numer telefonu i w te pedy na terapię. To było kilka lat temu,dziś mam tyle siły i wiedzy,ze mogę pomagać innym kobietom. Stąd to przekierowanie Agaty,bo tam sępy ja rozdzierały żywcem,nie w temacie madralińaskie na odległość. Kibicuje jej,i Wam też młode mądre Kobiety. Pzdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agata080706
Ja tez kocham ale jaki to ma sens skoro tylko ja kocham? On unika jak ognia trudnych rozmów nawet juz spojrzeń...po co mamy sie katować? Jestesmy madrymi kobietami ktore wreszcie sie wybudzaja z cudownej bajki...w koncu do nas dotarło...ja tez sie bardzo długo ludzilam ze sie zmieni ze zmieni zdanie bo przecież mnie kocha...gdyby tak było juz dawno temu bylibyśmy małżeństwem, mielibyśmy dziecko wspólne plany i marzenia, tworzylibysmy prawdziwa rodzine, oboje wkładali całych siebie w ten zwiazek, tu walcze tylko ja i jeszcze slysze od Niego ze to co robie to za mało...wiec sie poddaje bo juz nie wiem co robic? Nie chce juz nic robic...to niczego nie zmieni a jesli juz to na chwile tak jak bywało...chce zrobic w koncu cos dla siebie i poczuć ze zyje...odetchnąć pełna piersią i za jakis czas powiedziec ze było warto bo teraz jestem szczesliwa...chce miec to wszystko juz za soba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość huajem
Agata, my tu jestemy i czekamy, jesli znajdziesz checi napisz jeszcze raz :) a na przyszlosc przed wsylaniem zaznacz caly tekst i prawym zrob kopiuj, wtedy jak cos nie tak to tylko ponownie wkleisz i ewentualnie poprawisz sobie ale bedziesz wszystko miala. I A ja ide sie ulozyc do lozka i zabiore dzis lapota. Poczytam co zostalo wyzej napisane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Agata, masz pewność,że on jutro z tymi swoimi dziecmi wyjedzie czy to już nie ma dla Ciebie znaczenia? Myslę,że tata wejdzie do środka,żeby ten "Twój"Cię nie zatrzymał?I razem wyjdziecie z domu? Pamietaj,żeby nie wdać sie w zadna rozmowę/tłumaczenia/staraj się bez histerii i łez/spróbuj wytrzymać to nerwowe napięcie a jak wyjdziesz stamtad to już możesz i zemdleć(żarcik),bo tatę bedziesz miec przy sobie. Daj znać najszybciej jak będziesz mogła,ze Cię już nie ma w tamtym domu,proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale on nigdy by sie nie zmienił,bo on nawet nie dopuszcza,ze z nim cos nie halo. Naprawdę chciałabys z nim dzieci/dom/małżeństwo?Z takim psychicznym ciołkiem?! Dziekuj ,ze jest jak jest,nie bedziesz przynajmniej mieć skrzywionego psychicznie dziecka. Pzdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agata080706
To jest tak jak mowi moja Mama ze na cały rok tylko miesiąc mam z nim udany na CAŁY ROK!!! Powinno byc odwrotnie...kazdy mi juz od dawna mówił zebym go rzuciła, ale wypieralam to...ludzilam sie jego kłamstwami i tym samym nasycalam swoją naiwność. Dosc tego! I życzę każdej z Was i sobie tez zebysmy sie raz na zawsze wyplataly z tego bagna i noe dały sie wiecej wciągnąć w takie cos z tymi czy innymi...zebysmy następne forum założyły i pisały ze jestesmy cudownie szczęśliwe :) widze ze moj optymizm powraca :) ale poki co jeszcze ciężka droga przede mna i przed każda z Nas...wspierajmy sie w tym co robimy i róbmy to dla siebie wreszcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
http://kobieta.wp.pl/kat,87314,title,Zakonnica-zaspiewala-Jurorzy-talent-show-oslupieli,wid,16484654,wiadomosc.html?ticaid=11289d Cos z innej beczki,do usmiechu.Zobaczcie/posłuchajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość huajem
Nie jestem w stanie poczytac i zrozumiec a juz na pewno nie odniesc sie do pozyszych postow. Rozwalilam sie wlasnie ale zapewne kazda z was to zna, nawet ta ktora ma juz dawno rozstanie za soba. Ja wlasnie to przezywam na swiezo i nic na to nie poradze tak od razu. Nie od razu stane sie silna to chyba wiadomo, I Agata masz dobrze, ze masz rodzine na miejscu. A ja co? Wyprowadzilismy sie ponad rok temu w nowe miejsce i nie mam tu nikogo zaufanego. Szukam pracy a wiec jej nie mam. Gdybym miala to bylo by mi latwiej. W stare miejsce nie bardzo mam mozliwosc wrocic, poza tym ze nie chce tam wracac. Czarna dupa. Mysle, ze rozwiazanie przyjdzie jak nabiore sily.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×