Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość czy ja nie przesadzam

Chyba za bardzo kocham moje dziecko

Polecane posty

Gość gość
wy jesteście j******e jakieś.. to pedofilia praktycznie. na mężu się skup, bo widać, że odsunięty bardzo. a dzieciak jak dzieciak. czy wyjątkowy to się okaże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maminsynek jak ma
G***o prawda, maminsynek jak ma być maminsynkiem to nim będzie, bez względu na wychowanie. A zresztą, mój syn jest maminsynkiem, ma prawie 30 lat, mówi do mnie "mamusiu", ale żona jest na pierwszym miejscu. Ale do tematu: zazdroszczę, że ja nie miałam takiej matki jaką jest autorka. Ja od teściów przez tydzień doznawałam więcej miłości, życzliwości, dobrego pochwalnego słowa niż od własnych rodziców przez 52 lata życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Naprawde budzicie spiace dzieci bo "tesknicie"???? O ludzie kochani! Szurnieta matka to chyba najgorsze co moze spotkac dziecko :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez mojemu ciagle mówie, że jest cudowny i że go bardzo kocham, ale on jest naprawde cudowny :) pogdny, uczuciowy,otwarty, ugodowy, wszyscy go lubia, w szkole nawet najwieksze łobuzy :D a mąz mu to mówi jeszcze częsciej niż ja :D a synuś odwzajemnia ma już 9 lat i wyrasta na faceta, który będzie doceniał kiedyś żonę, nie będzie oschłym frajerem i mam nadzieje, że to pomoże mu zbudować trwałe więzi - umie kochac i to okazywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szurnięta znak
Szurnięta matka, bo budzi dziecko bo tęskni? To ja jestem dzieckiem takiej szurniętej matki, jak byłam w podstawówce to wyjeżdżała do pracy za granicę i często porzychodziła do mnie do pokoju w nocy tylko po to, by mnie przytulić, budziła mnie, mówiła, że kocha. Nigdy nie pomyślałam, że jest szurnięta. Teraz jestem już dorosła, życie mi się ułożyło jak ułożyło, a ja bardzo tęsknie za tymi nocnymi pobudkami mamy, za tym bezpieczeństwem, miłością, czułością.. Nigdy więcej w życiu nie czułam się tak bezpiecznie jak wtedy gdy sadzała mnie na kolana i zaplatała ramiona na moich plecach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubię jabłka 28
Autorko jesteś wspaniałą matką.Ja swoją córeczkę traktuję identycznie.Brawo.Mamy cudowne dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam podobnie z córką, często ją tulę, mówie, że ją kocham, chwalę za dobre zachowanie. Jest wspaniałą, uczuciową 4,5 latką, troszkę upartą, ale bardzo dobrą. Lubi sama przyjść i się przytulić, czasami, gdy bawi się sama w pokoju, woła mnie, a gdy się pytam, co się stało, podbiega i mówi że nic, tylko się chciała przytulić :) Ja od swojej mamy nie dostałam wiele ciepła, czułości, odkąd pamiętam zawsze była wymagająca, a ja się starałam u niej zapunktować i nigdy nie była do końca zadowolona. Pamiętam, jak miałam może z 14 lat, wróciłam wcześniej ze szkoły i posprzątałam całe mieszkanie, łazienkę, kuchnię, okna umyłam, wyprałam firanki. Z niecierpliwością czekałam na powrót mamy i jej reakcję. A ona nawet nie zauważyła, a ja na dodatek dostałam ochrzan, bo miałam śmieci wyrzucić i z tego wszystkiego zapomniałam tylko o tym...Moja mama nie żyje kilka lat, a z kolei moja teściowa mnie chwali nawet za to, że jej umyję naczynia, kiedy ona jest zmęczona lub zajęta czymś innym. Mnie te pochwały krępują troszkę, bo nigdy nie byłam chwalona, chociaż zawsze ponadprzeciętnie się uczyłam i daleko w życiu zaszłam. Moja córka ma inaczej, traktuję ją tak, jak sama nigdy nie byłam i czuję się z tym super!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo dobrze że autorka to czuła, kochająca matka ale jak tak czytam jej wypowiedzi to brakuje mi w nich dystansu, zdrowego rozsądku. Można się zakochać w swoim dziecku, wiem po sobie bo kocham córkę najmocniej na świecie i uważam że jest wspaniała ale odczuwam też zmęczenie i chcęć odizolowania się na chwilę, wyciszenia od madczynych czułości by pobyć sama ze sobą w swoim towarzystwie ...tylko ja z moim "Ja". Taka wylewność uczuć oznacza brak równowagi i syn po jakimś czasie będzie miał przesyt, znudzi się i zmęczy matczyną czułością a autorkę będzie z tego powodu bolało serce. Dziecko musi też zatęsknić za mamą, musi przebywać z innymi osobami sam na sam ( z taką, babcią, dziadkiem) by mogło się rozwijać i odkrywać swoją niezależność i odmiennośc relacji. Mama jest ważna , jej miłość również ale mądry człowiek potrafi znaleźć złoty środek . Jeżeli autorka nie potrafi spokojnie wyjść na samotne zakupy to znaczy że uzależniła się od towarzystwa syna a to już niedobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nobla przyznaje osobie wyzej :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja na szczęście nie mam problemu z zostawianiem córki, chodzi do przedszkola, zostaje z dziadkami, tatą, ciocią, wujkiem. Ja uwielbiam wypady na zakupy czy do knajpy sama lub ze znajomymi, ale zawsze kiedy wracam, cieszę się z tego :) Rzeczywiście, Autorka powinna troszeczkę to zmienić, pozwolić innym na zajęcie się dzieckiem i zrobić sobie samotny wypad na zakupy, do fryzjera czy na pizzę z koleżanką :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Nie jestem ślepo zakochana w synku, ma wady, owszem (choć o wiele mniej niż zalet" Autorko, bardzo mnie ciekawi - jakie wady ma 16 miesięczne dziecko??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem zaskoczona takim zachowaniem mam. sama jestem mamą 2 latka, to moje pierwsze dziecko, też mam 27 lat i mimo, że kocham go nad życie, jest wyczekany, uważam że jest naprawdę prześliczny, mądry, grzeczny i pojętny nie mogłabym zachowywać się w ten sposób. Przytulam go, całuje ale bez przesady. powtarzam mu, że go kocham kilka razy dziennie ale nie wychwalam pod niebiosa za wyrzucenie papierka, przybijam mu piątka i tyle. jak śpi odpoczywam, bardzo chętnie jeżdzę sama na zakupy albo chodzę pobiegać, mogę się wtedy zając własnymi myślami. raz w m-cu synek wędruje do dziadków żebyśmy mogli z mężem trochę się sobą nacieszyć. nie krępujemy się też zostawiać go u dziadków na różne okazję- sylwester, andrzejki itp. jest szczęśliwy, uśmiechnięty i pewny siebie. na placu zabaw dominuje ale to chyba indywidualna cecha charakteru choć wzmacniam w nim przekonanie, że może wszystko musi tylko włożyć dużo pracy. nie rozczulam się, ma swoje obowiązki już jako dwulatek i gdy nie chce sprzątać zabawek słodkie minki mnie nie ruszają- ma to zrobić i już. nie mam doświadczenia, działam na wyczucie i instynktowanie czuje, jak powinnam się względem niego zachowywać. takiego przesadnego okazywanie uczuć, emocji nie bardzo rozumiem, mam wrażenie, że dziecko jest przytłaczane tą miłością, że później może to się jakoś na nim odbić, czy to właśnie w szkole czy w późniejszym życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem córką takiej matki jak
autorka i bardzo źle to wspominam. Ciągłe osaczenie, ciągle chciała nas całować i przytulać, a my raz że woleliśmy się bawić i ona nam zwyczajnie przeszkadzała - 2 nie lubiliśmy tego całowania, było to dla nas denerwujące i obrzydliwe. Do tego doszło całkowite uzależnienie od dzieci i brak włąsnych spraw. Jako nastolatki nie mogliśmy nigdzie wychodzić, bo nam zabraniała, żeby tylko z nami siedzieć. Kiedy dorosłąm, wyprowadziłąm się zaraz po maturze i wreszcie jestem spokojniejsza. Taka nadopiekuńczość jest toksyczna. Dzisiaj tylko dzwonimy czasem, ona oczywiście częsciej i ciagle sie boi czy jeszcze żyję, ja po każdej rozmowie jestem wypompowana z energii, zła i zrezygnowana. No i denerwowało mnie to, że zawsze chwaliła mnie nieszczzerze. Np. w podstawówce byłam otyła, na bilansach lekarze kazali się odchudzac, dzieci się śmiały a ona wmawiała mi że ja jestem ok, a inni są be.... Wiedziałąm, że tak nie jest, bo to chyba nie jest ok jak 12 latka waży 80kg, ale ona uparcie twierdziła swoje, jak się odchudziłąm do 60kg to widziała we mnie anortektyczkę i latała za mna z jedzeniem, szantażując mnie psychicznie, żeby tylko zjadła.... Ona nigdy nie chciała źle, to jest własnie taka toksyczna nadopiekuńczość. Źle to wspominam, naprawdę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem córką takiej matki jak
dzisiaj mam 27 lat a ona nie zaczyna rozmowy inaczej niż "moja córunia kochana złotko moje, największe szczęście, co u Ciebie kochaniutka, dziekuje bogu ze cie mam, moje kochane szczescie dziecko złote!" w dodatku chyba tak bardzo kochała w nas to, że ejsteśmy małymi dziećmi od niej zależnymi, że niegdy się nie pogodziłą, że ejsteśmy dorośli i chyba wypiera to z umysłu. Jak z nią rozmawiam, to nigdy na poważne tematy; ona nie wierzy, że mozna pogadać ze mną ianczej niż z dzieckiem. Wyprowadziłam się na drugi koniec Polski do chłopaka, dziś męza. Przyjezdząłam tylko na święta. Ostatnio nas odwiedziła i dawała mi takie rady z prowadzenia gospodarstwa domowegotypu jak obrać ziemniaki (a ja gotuję i piekę naprawde dużo), bo wciąż nie może wueirzyć, że umiem to sama. Jako 10 latka uwielbiałam enrique iglesiasa, oczywiście mając lat 13 już go nie znosiłam, ale ona to wciąż pamięta i jak tylko o nim gdzieś usłyszy, to mówi mi, że w tv gadali o moim idolu. Umie zapytać tylko, czy nie jestem głodna ani chora. Jak do dziecka - nigdy nie pogada ze mną o pracy, o poważnych sprawach. Jak sama zaczynam opowiadać np. o nowym projekcie w pracy, to ona jakby się wyłącza i nie słucha; spyta tylko czy mi nie zimno, ile stopni na dworze itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak dziewczynka - to OK, Jak chłopiec - robisz mu krzywde, i przyszłej synowej też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"jestem córka takiej matki" - to zupełnie jak moja teściowa. dzięki temu już 4 rok probuję odciąc pepowine u mojego męża (jedynaka), ale wciąz mamunia jest na pierwszym miejscu, no i mnie próbuje "ucórkowić" - a ja mam juz matkę, i nie tak szurnietą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja bym w********ila z takiego domu no na seriozne no taksa na to rozne sposoby i sa skuteczne i dzialaja na kazdego faceta jak sie to zrobi tutaj sa takie przyklady 👄 www.youtube.com/watch?v=FIhyhwzQ0-8

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem córką takiej matki jak
ja mam siostrę i brata brat faktcyznie gorzej to znosił ma 22 lata i niestety nie umie się postawić mamie i choć studiuje dleko to co 2 tyg ją odiwexdza. Ona mu gotuje mase żarcia, aby mu starczyło na 2 tygodnie i nie musiał sam; przez to on nie umie nic sam, a ona zadowolona, że on od niej zależny. Ja mieszkam 800km od niej, gotuję dobrze, na pewno więcej potraw i zdrowiej niż ona (u mnie w domu było może z 10 zestawow jedzenia maksymalnie i ciągle to samo, niekiedy to samo jedlismy tydzien), a ona upiera się, że mi pocztą wyśle jakieś jedzenie, co jest przecież bez sensu, kiedy ja mam swój dom, kuchnię, umiem to zrobić i w ogóle co to za pomysł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem córką takiej matki jak
jeśli masz męża takiego jak mój brat to może nie był łatwo :-) tzn. on jest bardzo dobrym człowiekiem, niesamowicie pracowitym i fajnym, jednak ślady w psychice są. Jest nieśmiałość i niepewność. Powodowana tym, że ona zawsze traktowała go jak maleńkie biedactwo potrzebujące opieki. Dostał 1 w szkole - ojojjj biedny nie martw się bedzie dobrze. Co by się nie działo - zawsze rozpaczanie jej i tylko nie martw się synusiu, nawet jakby coś nie psozło, to będe Cie zawsze kochać. Teraz młody studiuje - trudny kierunek bo budownictwo, ale cieżką pracą daje radę. Czasem ma jakąś poprawkę, ale zalicza semestry. Mama po każdej takiej poprawce (ja jej o tym dla spokoju nie mówiłam, ale nie mieszkałam z nią, to było łatwiej), mówi coś w stylu "nawet jak rok opuścisz, to sie nie martw" i tym gadaniem "nie bój się" wtłącza mu do głowy, że tak naprawdę jest się czego bać, że życie to taka straszna niewiadoma. Jakakolwiek zmiana - nawet jeśli na plus, to dla niej wielka tragedia, dzwoni do nas, że nie śpi po nocach i martwi się i dziś modliła się 3 godziny.... Brat nie umie przez to być pewny siebie, ciężko mu się rpzebić, jest taki zahukany, chce być miły i fajny, ale non stop jest spięty, że na pewno coś jest nie tak, bo ona mu to wtłaczała od zawsze. Więc głupie sytuacje międzyludzkie napawają go lękiem - bo ona na takie sytuacje też reagowała zamartwianiem się....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko ja mam to samo :) Tak strasznie kocham swojego synka,ze ciagle mu o tym mowie i podobnie jak Ty powtarzam mu,ze jest bardzo madry i najcudowniejszy.Ma 5 lat chodzi juz do szkoly 6 godzin go nie widze i normalnie tesknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
we wszystkim potrzebny jest umiar. wspaniale jest doceniac dziecko, umiec chwalic, nagradzac i okazywac emocje, ale nadmiar powoduje obciazenie u dziecka. juz u 5-6 latka nadmierne chwalenie jest wstydliwe, dziecko czuje sie osaczone i zobowiazane do bycia tym wspanialym caly czas, a potem sie orientuje w zderzeniu z zyciem ze wcale nie jest takie wspaniale. oczywiscie lepiej jest buzaic, miziac i chwalic niz byc zimna matka, ale wszystko ma swoje granice. autorki syn jest jeszcze malutki, podejrzewam ze z czasem po prostu relacje sie troche zmienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokladnie UMIAR! ja mam corke, 6letnia. od wrzesnia idzie do szkoly. jest piekna, tutaj moge byc obiektywna wrecz, naparwde jest sliczna:) jak w przedszkolu zaprosily mnie panie na rozmowe, sama nie wiedzialam,co mnie czeka. szybko daly mi do zrozumienia, jakie mam wspaniale dziecko, jak opiekuje sie innymi, mniejszymi,czy chorymi dziecmi. jaka jest ambitna itd. bylam dumna jak paw. pochwalilam corke w domu, poprzytulalam, wycalowalam i poszla zajac sie swoimi sprawami. tez sama przyjdzie na kolana sie przytulic i sama od siebie mowi, ze nas kocha az do kosmosu:) ale mialam umiar w tym, nie bylo to niesmaczne, a tu z niektorych opisow mozna wywnioskowac, ze to wrecz fuj....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dodam, ze nie mialam problemu i nie mam dalej,zeby na nioc poszla dodziadkow, czy do mojej siostry jak ma ochote. na zakupy lubie chodzic sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10.01.14 [zgłoś do usunięcia] gość Bardzo dobrze że autorka to czuła, kochająca matka ale jak tak czytam jej wypowiedzi to brakuje mi w nich dystansu, zdrowego rozsądku. Można się zakochać w swoim dziecku, wiem po sobie bo kocham córkę najmocniej na świecie i uważam że jest wspaniała ale odczuwam też zmęczenie i chcęć odizolowania się na chwilę, wyciszenia od madczynych czułości by pobyć sama ze sobą w swoim towarzystwie ...tylko ja z moim "Ja". Taka wylewność uczuć oznacza brak równowagi i syn po jakimś czasie będzie miał przesyt, znudzi się i zmęczy matczyną czułością a autorkę będzie z tego powodu bolało serce. Dziecko musi też zatęsknić za mamą, musi przebywać z innymi osobami sam na sam ( z taką, babcią, dziadkiem) by mogło się rozwijać i odkrywać swoją niezależność i odmiennośc relacji. Mama jest ważna , jej miłość również ale mądry człowiek potrafi znaleźć złoty środek . Jeżeli autorka nie potrafi spokojnie wyjść na samotne zakupy to znaczy że uzależniła się od towarzystwa syna a to już niedobrze. xxxxxxxx i to jest najrozsądniejsza odpowiedź w tym temacie. Ciekawe co zrobi autorka jak dziecko będzie miało wyjechać gdzieś na wakacje. Chyba zwariuje :O Albo nie.. dziecko do pełnoletności będzie fajnie się bawić w towarzystwie rodziców ;) Jak można aż tak zrezygnować z siebie?? nigdy tego nie zrozumiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem córką takiej matki jak - dobrze, że napisałaś o sobie i rodzeństwie może niektóre choć przemyślą swoje zachowanie. Ja jestem mamą 1,5 rocznej córki oczywiście, że ją kocham i to bardzo mocno. Lubię patrzeć jak się bawi, fajnie widzieć, że się rozwija ale.... Ale no właśnie jak idzie spać o 20.00 to idę do niej tylko jak zaczyna płakać bo cieszę się, że mogę odpocząć pobyć z mężem. W dzień jak idzie na drzemkę nie budzę jej bo czasami sama jestem na tyle zmęczona, że walne się gdzieś na kanapę. Marzę tylko o tym aby znaleźć w końcu pracę, wyjść do ludzi, bo czuję, że w domu przy dziecku moje wykształcenie sie marnuje, że tak na prawdę jestem bezużytecZna. zdarza mi się też zostawić małą z mężem i wyjechać na cały dzień odwiedzić rodzinę czy znajomych czasami odwiedzam kilka miejsc jedno po drugim aby tylko troszkę podładować akumulatory, zatęsknić za małą i odpocząć psychicznie za to jak wracam to ją wycałuję i tulę bo się stęskniłam ale wyjazd każdemu jest potrzebny. Jak wyrzuci śmieci do kosza też ją chwalę ale raczej dlatego, że cieszę się, że wpajam jej prawidłowe nawyki dlatego tez cały czas mówie jej proszę i dziękuję aby ją tego nauczyć. Bardzo ale to bardzo ją kocham ale nie chce być tylko matką i wyłączyć się na życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
E tam za bardzo. To normalny stan zakochania. Ja też tak miałam. Jak małemy zdarzyło się pospać w dzień dłużej, to ja tęskiniłam, nie mogłam doczekać się jak się obudzi i zobaczy nowe origami nad łóżeczkiem i jaka będzie reakcja, czy spodoba mu się nowa książeczka. Zawsze mówiłam, że go kocham, chwaliłam, tłumaczyłam rozmawiałam. Teraz wyfrunął z gniazda i widzimy się raz w miesiącu, nie jest maminsynkiem. A ja nadal mu mówię, że go kocham i chwalę i z podziwu wyjść nie mogę jakiego mam fajnego syna. Świetnie sobie radzi w życiu, nie ma komlpeksów, podejmuje wyzwania, nie boi się niczego, często ryzykuje i na tym zyskuje. Zdobywa nowe doświadczenia, uczy się, pracuje, podróżuje. I jak go nie kochać?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×