Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Kolezanka zaprasza mnie na kawe a ja za nia nie przepadam jak wykrecic sie od te

Polecane posty

Gość gość

Witajcie, znalazlam sie troszke w patowej sytuacji. Mam kolezanke ze szkoly, chodzilysmy razem do klasy. Szczerze, nikt za nia nie przepadal. Zdalysmy mature, wiadomo drogi sie rozeszly, ona poszla do studium, ja na studia. Minelo kilka lat, wyszlam za maz, przeprowadzilam sie do sasiedniego miasta. Po dwoch latach urodzilam coreczke. Jakis czas temu poszlam z malutka na szczepienie do przychodni, czekalam w poczekalni, i patrze ...a tu wchodzi tez ta kolezanka tez ze swoim dzieckiem. Okazalo sie ze mieszkamy w tej samej dzielnicy. Fakt pogadalysmy sobie chwile, i od tamtej pory neka (na fb) mnie abym przyszla do niej na kawe. Juz zaznaczylam opcje zeby nie widziala mnie jako dostepna na czacie, a ona i tak swoje (i chwala Bogu ze nie ma mojego nr tel). Naprawde ta dziewczyna jest strasznie dziwna, ma dziwne poglady na zycie, jej racje sa najlepsze, nie innych. Tym bardziej ze jesli mialabym pojsc na ta kawe to musialabym cos jej dzieciom kupic. Ale co? Jedno ma 9 m-cy, drugie niecale 3 latka. Kupilabym na odczepnego czekolade temu starszemu, lecz podobno slodyczy nie lubi. I co tu robic? Prosze doradzcie mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam podobnie. tez znajoma ze szkoly. nasze drogi znow sie zeszly bo nasze corki razem chodza do przedszkola. nie jest zla. lubie znia rozmawiac ale cos mnie od niej odpycha. ma taki wyuzdany styl bycia. taki jak doda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak, zakompleksione panienki boją się pewnych siebie pań. Nikt wam się nie każe zadawać :D znajomym ze szkoły nie brakuje towarzystwa i męskiej adoracji (to boli :D )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak, zakompleksione panienki boją się pewnych siebie pań. Nikt wam się nie każe zadawać :D znajomym ze szkoły nie brakuje towarzystwa i męskiej adoracji (to boli :D )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
powiedz ze nie masz czasu. albo idz na odczepnego I zobaczysz. ludzie sie zmieniaja. dzieciakom zanies pudelko ciastek. w koncu nie musisz wiedziec czy dzieci jedza slodycze czy nie a wizyte u kogos na kawie do dobra okazja aby przyniesc ciastka do kawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny ale ona naprawde nic sie nie zmienila. Wciaz taka sama jak sprzed lat :o. W granicach mozliwosci tolerowalam ja, nie mialam nigdy powodow zeby nie odzywac sie do niej, bo de facto nic mi nie zrobila takiego. Ale ona jest mimo co odpychajaca. A nie potrafie tak nagle jej prosto w oczy prawdy co o niej mysle. Naprawde za nia nie przepadam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A nie potrafie tak nagle powiedziec jej prosto w oczy prawdy co o niej mysle*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mowie, ze nie chodze na kawki do nikogo, bo nie lubie... I to jest prawda, szkoda mi tracic czas na jalowe dyskusje przy kawce, pogadac krotko na ulicy, w przychodni, na placu zabaw ok, ale nie na kawusiach w domu. Dom to moj i mojej rodziny azyl, a zazwyczaj to sie zaczyna tak, jedna druga na kawe zaprosi, a potem odwrotnie, a potem przychodzi z dzieciakami, a potem z mezem, a potem z wodeczka, a potem z innymi znajomymi I tak zaczynaja sie bibki ze znajomymi, a z domu robi sie bajzel... Szkoda mi na to czasu i tego nie lubie. Dom to cisza i spokoj, no ewentualnie moge sie spotkac na kawie w kafejce, ale tez nie za dlugo, szkoda zyciowego czasu na jalowe gadki, ploty i skargi (bo pewnei bedzie chciala sobei ponarzekac na meza, dzieci, tesciowa itd itp)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość powyżej ma 100% racji, tak to się zaczęło u mnie - nękanie "przyjdź na kawę", potem rewanż, potem dzieciaki, potem przytachała męża i teraz ciągle siedzą mi na karku. Miałam nadzieję, że jak ja do nich nie będę chodzić, to oni również ograniczą swoje wizyty, ale nic z tych rzeczy :O. Niestety moja asertywność jest zerowa. Nie umiem powiedzieć ludziom, że najbardziej cenie sobie towarzystwo męża i swoich dziec****oza znajomymi przychodzi szwagier z dziewczyną w każdy weekend - dla nich to stały punkt programu i moment, na który cały tydzień czekają (mówią to oficjalnie), a dla mnie udręka - co tydzień to samo towarzystwo, te same rozmowy, to samo usługiwanie z kawką oraz dzieciaki drugiego szwagra, podrzucane non stop do nas przez rodziców (mimo że moja córka nie była u nich od 2 lat, a młodsza ma dopiero 5 miesięcy, więc też u nich nie bywa, podobnie jak ja - dwa razy do roku na urodzinach dzieci)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gościu wyżej - hmmm... a nie próbowałaś "wyjechać" w jakiś weekend? w końcu nie musisz być, bo to dla nich stały punkt programu. No litości. To naprawdę może być uciążliwe. Rozumiem raz w miesiącu. Można wytrzymać, o ile wizyta nie przeciąga się za długo. Ale tydzień w tydzień ... to z kolei ja z mężem nie łazimy nigdzie, bo właśnie mamy dwoje dzieci, żywczyki, wiemy, że wszędzie czują się dobrze, więc będą się bawić fajnie, ale wiem też, że inne dzieci mogą nie chcieć z nimi się bawić, bo wolą ciszę, wolą same, czy tam inaczej. Z reguły jak już gdzieś z dziećmi idziemy, to na wyraźne zaproszenie drugiej strony, bez podpowiedzi z naszej strony. Mamy takich już dalszych znajomych, z którymi w przeszłości od czasu do czasu się spotykaliśmy. Mamy dwoje dzieci i oni dwoje. Z tym, ze oni młodsze. W każdym razie do pewnego czasu były spotkania. Oni ostatni raz u nas byli na naszej parapetówce, oczywiście wychodząc wspomnieli, że teraz u nich spotkanie. Wiedząc, że znajoma ma pracę zmianową powiedziałam, że w takim razie niech oni zaproponują termin, my się dostosujemy i na tym stanęło. I tak minęło chyba już z 3 lata. Oni się przeprowadzili w międzyczasie, bo się wybudowali, ale bez zaproszenia nie wybraliśmy się razem. Mąż kiedyś jeździł rowerem i przejeżdżał koło ich domu, oni siedzieli gdzieś na zewnątrz i go zawołali, więc zajechał pogadać. Niby powiedzieli, żeby wpadać itd. ale ja tak nie umiem. Widujemy się czasem w mieście, czy przedszkolu, ale nic nie mówią, ja też w takim razie nie mówię nic. Może sobie nie życzą , grom wie. Może ja se ubzdurałam, ale inaczej jest, jak ktoś zaprasza sam. Wtedy jak idę, to wiem, że czekają na mnie i są przygotowani na chwilowy rozgardiasz, bo wiadomo, że mamy dzieci, co prawda u ludzi których słabo znają są wyciszeni i grzeczni, ale jednak wiadomo,że choćby te zabawki są wszędzie i trzeba mieć oczy naokoło głowy, żeby dzieciaki czegoś nie nabroiły. No w każdym razie - narzucanie się, to nie mój styl. Ja wolę dostać zaproszenie:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pozwalają sobie, bo widzą że oboje z mężem nie macie jaj. Wiedzą że u was zawsze będzie miło, za darmoszkę i do siebie wrócą do czystego mieszkania. Sami doprowadziliście do takiej sytuacji..... Weekend to czas dla rodziny a nie wszystkich co się napatoczą. Powinniście wyjeżdżać jak już ktoś napisał, basen spa, jakiś park zabaw dla dzieci cokolwiek aby wieczorem nie było was w domu, i broń boże nie tłumaczcie się z tego ani nie uprzedzajcie nikogo sami. Chyba, że wam da do zrozumienia że za tydzień będzie u was to powiedz od razu "my za tydzień jedziemy" do ........i tu masz bardzo szeroki wybór. Kino, teściowie, znajomi, spa, twoja rodzina itd itd itd............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bym nie szła, wiedz że ne masz czasu, w końcu się domyśli że nie chcesz. Najgorze co możesz zrobić t pójść do świętego spokoju :o potem będzie wypadało ją zaprosić i już trudniej będzie wykręcić się od kolejnych odwiedzin.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nigdy bym nidzie nie poszła z przymusu, piszesz jej ze Ci nie pasuje az sobie odpusci i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Albo powiesz jej co o niej sądzisz i będziesz mieć spokój ,albo będziesz robić z siebie "dzięcioła" i wykręcać się, zaliczając przy tym skręt żołądka z nerwów, za każdym razem, gdy będziesz kminić co tym razem jej powiedzieć hehe :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 9_18
macie rację pisząc, że nie mam jaj (chodzi o mnie, bo mężowi nie przeszkadza ich towarzystwo) :O W Boże Narodzenie byli moi rodzice, a szwagier już tydzień wcześniej się dopytywał, na jak długo przyjeżdżają i jak powiedziałam, że na całe święta, to, choć starał się to ukryć, to był zły. Rodzice wyjechali w II dzień o po obiedzie, a szwagier z dziewczyną byli u nas po 10 minutach (szwagier mieszka 200 metrów od nas i widzą nasz dom z okna) - dali nam 10 minut na ogarnięcie się od gości :(. Nie umiem im powiedzieć - nie przychodźcie, a powiedzenie, że gdzieś jadę, nie skutkuje (musiałabym co tydzień faktycznie gdzieś wyjeżdżać, a nie stać mnie na to), bo oni doskonale widzą mój dom, a jak nie widzą, to potrafią przyjść (nie mam jeszcze ogrodzenia) i zajrzeć do garażu, czy jest samochód :O. Zaglądają do okien, przez taras do salonu :(, jak nas zobaczą, to pukają do szyby i krzyczą - rób kawę, zaraz jesteśmy. Koleżanki też przychodzą, choć ja do nikogo nie chodzę, bo tego nie cierpię. Owszem, lubię gości od czasu do czasu, ale nie w takim wydaniu jak teraz, że we własnym domu czuję się źle, nie mam czasu dla dzieci, męża czy siebie, muszę robić to, co oni chcą, oglądać w TV to, na co oni mają ochotę itp. Męczy mnie to, a nie potrafię im tego powiedzieć ani dać jasno do zrozumienia. Wiem, że sama jestem sobie winna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
losie biedna jestes c***owiem, znam takich wiesniakow, co tak bezczelnie potrafia robic, niesety z takimi to tylko jasno i wyraznie sobie mozesz poradzic, chociaz beda mowic ze deszcz pada... albo tak c**plotkami d**e obrobia, ze tam gdzie mieszkasz wszyscy zaczna cie traktowac jak tredowata... Ja tak zrobilam, postawilam wszystko na ostrzu noza, teraz moja wlasna matka mowi, ze sie narkotyzujemy chyba, bo z wlasna rodzina nie utrzymujemy kontaktow, a prawda jest taka, ze ona od kiedy pamietam prowadzila dom otwarty dla wszytkich, godz 21 w nocy nie mozna bylo filmu obejrzec, bo sie schodzili ludzie, spokojnie nie szlo sie uczyc, bo ciagle musiialam zabawiac bachory tych ludzi, sprzatac, odporowadzac zaszczanych pijakow itd, koszmar. Probowala to wprowadzic na moj grunt tez, ale sie nie dalam, z innymi spotykam sie, nie za czesto w kawiarniach, albo na ulicy, do domu nikogo nei wpuszczam, wyjatkiem jest jedna kolezanka z dziecinstwa, ktora wie jak ze mna jest, nie narzuca sie, ale tez nie obraza, jak np za dlugo sie nie widzimy. Moj dom to moj azyl, reszte mam w d***e...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koniecznie trzeba się w domu spotykać? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie ciągle "nawiedzał brat męża ze swoją żoną i synkiem, to wreszcie, żeby wpadali rzadziej, to jak tylko przyszli, to ja brałam się za prasowanie, rozwieszanie prania, odkurzanie innego pokoju, mycie łazienki, układanie książek itp. Nie siadałam z nimi, bo twierdziłam, że nie mam na to czasu i że samo się nie zrobi. Powoli zaczęli wychodzić coraz szybciej i wpadać rzadziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem braku asertywności do tego stopnia, żeby nie urazić przypadkiem (choćby we własnej wyorbaźni) dalszej rodziny i przelotnych znajomych, pozwalacie naruszać własny azyl? Dla mnie też "my home is my castle" i jeżeli się z kimś umawiam z grzeczności czy z ciekawości- a nuż coś z tego wyjdzie- to na neutralnym terenie, w kawiarni, cukierni, z jakąś matką umawiałam się na placu zabaw, znajomość rozsypała się zanim zaczęła... Sąsiadka wpraszała się namolnie, raz ją wpuściłam- bo z dziećmi stała na zimnej klatce bez klucza do mieszkania, ale próbę zostawienia dzieci u mnie "bo się pobawią razem" (z moim) ucięłam krótko- niedługo wychodzę, mamy co robić, nie jesteśmy zainteresowani. Jestem grzeczna, dobrze wychowana i pomagam innym jak mam okazję, ale nie robię tego na przekór sobie samej i rodzinie. Mój mąż po pracy ma prawo do spokoju w domu, nie pije i bez problemu potrafi uciąć propozycje szwagrów i pseudo- kolegów wpraszających się bo u nas miło, czysto i smaczne jedzenie. Ja mam swoje zainteresowania, pracę i jeżeli wypoczywam, to z ludźmi z którymi dobrze się czuję, nawet z rodziną jeżeli jest mniej lubiana ograniczam kontakty, nigdy nie odmawiam pomocy na zdrowych zasadach ale życie towarzyskie to inna bajka. Dziecko ma prawo do kolegów, ale równie dobrze może widywać się z okazjonalnymi kolegami na placach zabaw, w parkach i w plenerze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też bym nigdzie nie poszła z przymusu. No chyba że do własnych rodziców bo to inna bajka, obowiązki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gosc z 9_18 - zacznijcie wpadac do nich:) nastepnym razem jak przyjda,to powiedz,ze nastepnym razem u nich,tez sie chcesz troche pogoscic (polzartem),ale naprawde zacznijcie tam regularnie chodzic.mysle,ze kazdy idiota zrozumie aluzje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja myślę że to nic nie da. Co innego zrozumieć a co innego się do tego dostować, ja myślę że oni to wiedzą, tylko mają to gdzieś bo tak im wygodnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 9_18
ja nie chcę do nich chodzić, bo mnie to męczy, nie chadzam do koleżanek na kawki, do rodziny też rzadko (jak pójdę, to potem rewizyta :P), ale swego czasu rozważałam posyłanie córki do szwagra, skoro oni podrzucali mi swoje dzieciaki prawie codziennie, mimo że miałam w domu noworodka, a potem niemowlaka - latem nie interesowali się swoimi dziećmi do późnego wieczora, nie myśleli, że noworodek musi kiedyś spać, że jest stała pora kąpieli, zapomnieli, że jak ich dzieci były małe, to wszyscy w promieniu kilometra mieli być cicho i nie oddychać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 9_18
Teściowa im ostatnio chyba powiedziała o tym, żeby w końcu zajęli się swoimi dziećmi, bo mam wreszcie trochę spokoju od bawienia ich dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 9_18
A ten drugi szwagier też już nie był od dwóch tygodni, bo podczas ostatniej wizyty jego dziewczyna zachowała się jak, nie wiem, jak to określić, dziwnie na pewno - jak wyszłam do kuchni, to nagle wybiegli z domu nie żegnając się z nami, zostawili swoje rzeczy, nie odebrali telefonu męża ani nie odpowiedzieli na sms z zapytaniem, co się stało i teraz im głupio przyjść, ale podchody już robią np chcieli zabrać starszą córkę na spacer, a po spacerze wiadomo - przyjdą z nią i się zasiedzą, ale się nie zgodziłam na spacer :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 9_18
i macie rację, że nie jestem asertywna, swoim i swojej rodziny kosztem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubie luksus
Ty chyba sobie zartujesz piszac ze szwagrostwo sciaga do Ciebie non stop i jescze ci dziec***odrzucaja do bawienia a Ty sie na to wszytsko zgadzasz :D Blagam! Az sie wnerwialm jak pzreczyytalam to wszytso.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też taka jestem. Mam dwie przyjaciółki i powiem wam że te przyjaźnie się trzymają tylko dzięki ich aktywności. Ja ze swej strony nie inicjuję nigdy niczego. Nie zapraszam ich do siebie, nie wpraszam się, nie dzwonię itp. Raz się zdarzyło że pierwsza się odezwałam to było chyba z 7 lat temu jak kiedyś jedna się zakochała i nie odzywała przez całe wakacje to ośmieliłam sie zapytać dlaczego mnie olewa. Dostałam wtedy ostrą reprymendę że to nie moja sprawa więc się uciszyłam. Kiedy indziej do drugiej zadzwoniłam z zapytaniem co słychać. Usłyszałam po tonie głosu że jest niezadowolona że zawracam jej d**ę. I to były chyba dwa razy jak się odezwałam, a tak to wcale się nie odzywam. One dzwonią regularnie kiedy im się żywnie podoba. Ona ustalają warunki spotkań itp. Kiedyś jedna wpadła do mnie o 23 wieczorem pogadać. Okazało się że była pijana. Było mi wstyd przed rodzicami bo oni szli już spać a ona bardzo głośno mówiła. To było za czasów studiów jeszcze. Pamiętam zapamiętało mi się to bo uświadomiłam sobie wtedy że gdybym ja wpadła do niej tak spontanicznie do domu w nocy pijana pogadać to ona na pewno by się ze mną nie cackała tylko ochrzaniłaby mnie. Druga kumpelka niedawno zwaliła się do mnie z mężem. Byliśmy ja i mój mąż tego dnia bardzo zajęci. Mieliśmy ścisły plan zajęć. Nagle oni zadzwonili że za godzine wpadną na kawe. Byliśmy wściekli. Mąż wyładował na mnie cały swój agresor i opieprzył że nie potrafie się dogadać z koleżanką. Ale nic im nie powiedzieliśmy. Ja po prostu mam taki charakter.. Kiedyś w pracy się ze mnie śmiała szefowa i z jednym współpracownikiem, żartowali że ja jestem taka bojaźliwa że jakby mnie ktoś chciał zg*****ć to pewnie zgodziłabym się z grzeczności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×