Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ala 29

Matka już nie żona ?

Polecane posty

Gość Ala 29

Jestem w totalnej rozsypce, nie wiem od czego zacząć, sceptycznie też podchodzę do pisania tutaj. Ponad rok temu urodziłam bliźnięta, po ciężkiej ciąży, trudnych początkach itd..na szczęście dzieci zdrowe i radosne. Niestety wychowywanie dzieci albo mnie przerasta, albo niedomagam fizycznie, a także psychicznie (gdyż dręczy mnie mąż, który jest ciągle niezadowolony, że jestem zmęczona, zero seksu i takie tam). Nie wiem od czego zacząć. Dzieci są bardzo absorbujące. Wszystko robię jak "należy", może aż za bardzo się staram, żeby wszystko miało swoje miejsce. Po całym dniu padam. Mężuś wraca z pracy i nie zamienia ze mną słowa. Nie wspomnę, że nie przytula i nie całuje (chyba, że akurat ma ochotę na seks). Zawsze byłam radosną, spontaniczną kobietą. Z normalnym poziomem libido (które się po ciąży nie zmieniło, ale jestem zniechęcona brakiem komunikacji, relacji, wiadomo- facet potrafi oddzielić seks od wyższych uczuć). Jednak nie seks jest dla mnie problemem. Właśnie o relacje chodzi. Jestem kompletnie stłamszona. Nie mogę o nic poprosić (pomoc w domu), obrywam uszczypliwymi uwagami, określaniami typu: gderliwa baba, stara baba, upierdliwa itd. Inaczej wyobrażałam sobie moje życie. Rodzina. Szczęście. Radość. Mąż notorycznie wpędza mnie w kompleksy, nie zauważa mnie jako człowieka, partnera do rozmowy, niechętnie pomaga w domowych czynnościach, zawsze ma wymówki. Przy teściowej (która również nie zostawia na mnie suchej nitki- baba powinna robić wszystko bez narzekania, a on niech odpoczywa,,,) i przy obcych mąż pokazuje jaki z niego wspaniały partner i ojciec. Bawi się z dziećmi, jest spokojny, wesoły, zmywa za mnie i takie tam pierdoły. Wszyscy myślą, że mam super faceta. Osłabia mnie to. Gdyż żeby pobawił się z dziećmi na co dzień to praktycznie graniczy z cudem. Zawsze jest zmęczony, a kiedy płaczą albo nie śpią (jak dopadło przeziębienie) to się wścieka, trzaska drzwiami, wychodzi z domu. Nie jestem szarą myszką, która siedzi pod miotłą. I stawiam się, mówię otwarcie co mi się nie podoba, czego oczekuję. Ale nie dociera, on od razu się wścieka i pyskuje, każe mi się od niego odpier.... Moja samoocena ( a znałam swoją wartość) spadła do zera. Jestem w sytuacji bez wyjścia. Mamy małe dziec****iękne, zdrowe. A ja nie mogę cieszyć się macierzyństwem, bo brakuje mi sił. Fizycznie bo do świtu do nocy jestem zdana na siebie, a nie mogę liczyć na pomoc opiekunki, czy kogoś z rodziny (mieszkają za daleko). Psychicznie, bo po powrocie męża zawsze mam nadzieję, że przytuli, porozmawia. Kompletnie się ode mnie odciął. Rozmowy nic nie dają, zawsze wyjdą awantury, i oczywiście "mi odp*****la" wg mego wybranka. Także piszę tutaj, bo już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Są dni że nie mam siły zająć się dziećmi, chyba potrzebuję coś na poprawę nastroju (od psychiatry).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez mam ciężko i nie mam bliźniaków :( cóż :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lloydi
Bardzo Ci współczuję :( Nie obwiniaj się, Twój mąż zachowuje się okropnie. Wyobrażam sobie, że z bliźniakami musisz mieć totalny zapieprz. Ja jestem w 2 trymestrze ciąży, od początku mam mnóstwo dolegliwości i też ciężko przechodzę ten okres, ale mój mąż nawet nie czeka aż go o coś poproszę, sam robi w domu wszystko.. Czasem żartuje, że nie może doczekać się "numerka", ale rozumie, że na razie nie mam na to ochoty ani siły (przez mdłości i bóle). Sama nie wiem jak poradziłabym sobie z takim nieczułym mężem jak Twój :( Chyba musicie odbyć długą rozmowę, pomówić o swoich oczekiwaniach, problemach. Jeśli to nie pomoże to może psycholog?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nojaaak
Taki od razu po urodzeniu dzieci się zrobił, czy później, jak długo to trwa? Po prostu jesteś przemęczona, czemu się nie dziwię...A wychodzisz gdzieś z dziećmi, może choćby jakas koleżanka twoja by się nimi czasem 2 h zajęła, a ty byś wyszła? Ale najlepiej to zostaw męża z dziećmi w weekend i powiedz wychodzę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ala 29
Dbam o siebie, koleżanka wpada raz w tygodniu, zabiera małe na spacer. A ja mogę spokojnie zjeść. Popołudniem przynajmniej raz w tygodniu staram się wyjść z koleżanką na piwo, kawę, ale wracam przed położeniem dzieci. Co do okresu w czasie ciąży, zalecano mi bezwzględne leżenie, ale musiałam sobie obiad zrobić (mąż jak wspomniałam strasznie męczy się w pracy za biurkiem). Obiad obiłam, bo przecież w trójkę mieliśmy wielkie zapotrzebowanie. Ogólnie jeszcze przed ciążą przechodziliśmy kryzys, i ja wycofałam się bo byłam zmęczona jego ciągłymi humorami, moje życie zależało od tego, jaki humor ma mój mąż (nadąsany czy wesoły). Trudno było coś zaplanować. Chciałam zakończyć. Ale rozmawialiśmy i on zmienił swój stosunek do naszego związku, naprawdę starał się, czułam się bardzo dobrze. Był czuły, uczynny, życzliwy. Zdecydowaliśmy się na dziecko. Dziecko. Przyszły na świat dzieci. Ale już w trakcie ciąży, gdy wiadomo hormony nam buzują, on mnie ciągle prowokował, sprawdzał na ile sobie może pozwolić aż wybuchnę (płaczem np. albo powiem coś do słuchu i wtedy TO ja będę ta zła- potrafi świetnie manipulować). Cięzko było utrzymać emocje na wodzy, tym bardziej w ciązy, a widomo że nie powinnam się denerwować. Po urodzeniu się dzieci przez około 4 misiące rzeczywiście mnie wspierał, pomagał. Gdy nie mogłam karmić wspierał w nauce, pocieszał. Aż nagle znów zaczął sie zachowywac jak choleryk, nie chciał wstawac w nocy do płaczących dzieci,wszystko na nim wymuszałam, tym sposobem jestem zołzą. Najchętniej bym gdzies wyjechała, ale jak z dwójką dzieci? On wie że jestem zalezna od niego i będzie ze mną pogrywał. Taki toksyczny człowiek. Podobno przy mnie się taki stał. Tak mówi :) Że to przeze mnie, Długa otwarta rozmowa, ok- ja chętnie, ale podkreslam od nawet nic do mnie się nie odzywa, ja mówie a on nic, albo pysknie pare okreslen. Psycholog do porady? On nie jest wariatem, tak mówi, żeby się radzić tych psycholi :) Niestety, teraz dopiero zauważam że dużo wynosi facet z tego jak wychowała go matka. Czyli baba od przynies podaj pozamiataj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ala, przecież Ty jesteś nieszczęśliwa. :( jak masz możliwość to odejdź od niego :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko spokojna rozmowa i kompromisy. Z tego, co zauwazylam, kobiety zaraz z pyskiem, roszczeniami i pretensjami wyjezdzaja. A to faceta zniecheca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nojaaak
Odejść najłatwiej, szukaj rozwiązania...widać że jestem inteligentną osobą, więc jeśli mąż wreszcie przejrzy na oczy ;), to na pewno będzie ok, powodzenia!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zostaw go, zachowuje się ohydnie i egoistycznie. Nie jak dorosły a jak rozwydrzony bachor -- ten brak komunikacji uniemożliwia ci zrobien jakiegokolwiek postępu, jesteś w pułapce. Jeśli tego on chce, to jest oprawca a nie partnerem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olowamama
Oj kochana - współczuję Ci. Opieka nad małymi bliźniakami to ciężka harówka! Dla jednej osoby to ponad siły, chociażby z czysto fizycznych powodów. Na tym etapie chyba jest nagorzej - dzieci 'mobilne" a nie wiedzą co wolno, co może im zrobić krzywdę. Wiesz co robi mój mąż? Mamy 8miesięczniaka, od 2 miesięcy znów pracuję, mąż ma własną firmę, ale co najmniej 2 razy (w pozostałe dni dziecko jedzie do dziadków) w tygodniu jedzie do firmy o 4-5 "obrabia" co może, przyjeżdża do domu i zajmuje się synkiem, jeśli trzeba kiedy ja wracam do domu on jedzie do firmy, chociaż nigdy nie gotował (a ma już 34 lata) teraz zaczął to robić, dziś rano jak przyjechał do domu miał już zakupy i zanim usiadł przygotowywał na później obiad i... własnej roboty surówkę! Obowiązkami domowymi dzielimy się w sumie równe, z tym z przewagą w jego stronę bo on ma musi jeszcze napalić w piecu centralnym, wrzucić węgiel, itp. Wstanie do dziecka w nocy, od pierwszego dnia przewija synka, kapie go... Nie piszę tego, żeby Cię zdołować, ale żeby pokazać, jak zachowuje się kochający mąż i ojciec. Porozmawiaj krótko z mężem, że tak nie może być!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wychowanie to jedno, ale jest jeszcze kwestia empatii. Mój mąż jest bardzo podobny, tyle , że nie jest wredny i nie manipuluje. Mam już wieksze dzieci, ale też czasem jest tak, że większość obowiązków spada na mnie. On jest zmeczony, więc chce odpocząc i to jest wedlug niego ok. Ale ja tez jestem zmęczona, a nie moge odpocząc bo mam duzo rzeczy do zrobienia. Jak się upomne o swoje to wtedy sie czepiam :( Nie potrafie ci nic doradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Alu a Ty pracowalas wczesniej? Jestes na urlopie czy w ogole nie masz pracy? Bardzo wazna jest twoja osobista sytuacja finansowa w tej chwili. Obawiam sie, ze skoro juz wczesniej Twoj maz zachowywal sie w ten sposob, a teraz znowu, to pewnie to jego prawdziwe oblicze. Mam wrazenie, ze rozmowy juz nic tu nie pomoga. Ty bedziesz sie tylko dalej zadreczac. Radzilabym ci po prostu go olac. Mysl o sobie i dzieciach. Jesli jestes od niego zalezna finansowo, to poczekaj az dzieci troche podrosna, wtedy postaraj sie uniezaleznic, zyc na wlasny rachunek, bez niego. Jesli jestes neizalezna to lepiej dla ciebie. Wiem, ze to trudne, ale postaraj sie kompletnie nim nie przejmowac, mysl o swojej przyszlosci bez niego i wydobadz z tej wizji jak najwiecej plusow. Niech sie nie odzywa jak nie chce, nie rozmawia, nie przytula. On nie zasluguje na to zebys go jeszcze o to prosila! Bedzie ci ciezko, ale musisz znalezc w sobie sile. Po prostu musisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochana bardzo mi przykro, Spróbujcie może dzieci dać do żłobka a ty musisz zacząć myśleć o sobie, najlepiej poszukaj pracy i wyjdź do ludzi bo zwariujesz a szkoda dzieci,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie, ważna jaka jest twoja sytuacja, nie będę Ci teraz radzić "zostaw go" bo łatwo powiedzieć... Poczekaj trochę, nie zapominaj o sobie i przygotuj się na zostawienie go jak dzieci np. pójdą do przedszkola, ale zaryzykuj i kategorycznie nie pozwól się tak traktować, też go nazywaj: ofermą, itp. Poproś o naprawienie czegoś, jak tego nie zrobi mów "Co z ciebie za facet, jak nawet tego nie zrobisz?" Jak długo się znacie? Nie możesz wyjechać do swojej rodziny / przyjaciółki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktos tu dobrze napisal, ze jestes w pulapce. Skoro rozmowy nic nie daja, to przestan sie w ogole odzywac i poruszac temat. Zajmij sie soba i dziecmi. Musisz znalezc na to sile, bo widac na niego nie ma co liczyc. Kiedys to sie zmieni uwierz w to. Mysle, ze lepiej juz by ci bylo jakbys z dziecmi mieszkala sama, nie mialabys psychicznych zmartwien i dylematow. I tak wszystko robisz sama, wiec dasz rade, on chyba tylko kase przynosi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czemu ty kobieto siedzisz w domu z dziećmi? żłobek albo opiekunka a sama do pracy wracaj. raz że odsapniesz troche, dwa ze wybijesz mężowi sporo argumentów z reki. Trzy, jeśli zwiazku nie da sie naprawic, przynajmnije bedziesz mogla odejsc bo bedziesz samodzielna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
On nie jest wariatem, tak mówi, żeby się radzić tych psycholi xxx Pan mądry pomylił specjalistów. Wariatami zajmuje się psychiatra, psycholog pomaga rozwiązywać problemy zdrowym psychicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tymati
To samo chciałam napisać, droga autorko- najlepszym rozwiązaniem będzie dla Ciebie powrót/znalezienie pracy. Sama mam bliźniaki, więc wiem jak to bywa:( ale powrót do pracy był najlepszym, co mogłam zrobić; dla siebie, dla dzieci- a na męża spadło trochę obowiązków i powiem Ci, że jakby zrozumiał ile jest pracy z dzieciakami i jak to wygląda, kiedy jest się z nimi w domu cały dzień... bo wychowanie bliźniaków w pierwszych kilku latach życia to nie jest kaszka z mlekiem. Mnie też to przytłoczyło w pewnym momencie, też opadałam z sił, nie tyle fizycznie, co psychicznie. W pewnym momencie poczułam, że nie mam życia, 5 minut dla siebie, podczas, gdy wcześniej byłam właśnie takim wulkanem energii... dużo by pisać... W każdym razie nie walcz o jego uczucie/zainteresowanie/pomoc.. postaraj się być zdrową egoistką, na ile to możliwe rób wszystko, co sprawia Ci przyjemność. Olewaj go. Dasz sobie radę. Jeśli mu zależy, będzie walczył. Jeśli nie- cóż... Powodzenie życzę. Zrób wszystko, aby to Tobie i dzieciom było dobrze,.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i ten temat - matka już nie żona.... :O ani jedno ani drugie. Kobietą jesteś przede wszystkim, masz swoje cele i ambicje. swoje potrzeby. tylko sobie przypomnij. nie daj sie tłamsic. mnie tez stłamszono, wiem jak to jest. Wywalczyłam sobie swoje, przypomniałam sobie co dla mnie było kiedys ważne. teraz jestem kobietą, matką, żoną, kochanką, przyjaciółką i partnerką - wszystko po trochę i w ramach tego samego związku. Da się tylko walcz! jest taki typ faceta który wymaga silnej i ambitnej kobiety, jesli chwilowo ma słabszą to ją stłamsi i przestanie szanować. ze mna tak było - teraz mu głupio jak mu wypominam. teraz dzielimy domowe obowiązki i już zupełnie inaczej sie zachowuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jak najwięcej pokazuj mu co to znaczy opieka nad małymi dziećmi, oznajmiaj, ze idziesz do lekarza i koniec, wychodź. Teściowej powiedziałbym wprost, że nie pozwolisz się tak traktować i jak chce żeby jej wnuki wychowywały się bez ojca, to niech bruździ dalej. Pracowałaś wcześniej, masz jakiś konkretny zawód?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzieci do żłobka??? Nawet jak tak zrobi i znajdzie prace to szybką ją straci. Dwójka maluchów w żłobku, będą ciągle chorowały, myslicie że mąz weźmie zwolenienie na dzieci??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a czemu nie? same pozwalacie facetom na głowe włazić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ala 29
Dzięki serdeczne za słowa otuchy. Nie sądziłam, że będzie jakaś odpowiedź. Spróbuje odpowiedzieć: "Tylko spokojna rozmowa i kompromisy" co do kłapania dziobem na chłopa- otóż nie, bez roszczeń, prośby prośby, spokojne prośby, natomiast po kolejnym razie człowieka trafia, i wówczas powie słowo na k... (no i oczywiście wychodzę na niekulturalną, niezrównoważoną- gdy się niestety popłaczę, bo puszczają mi nerwy). A jak wspomniałam ponieważ on ze mną właściwie nie rozmawia, a próby kompromisów nazywa farmazonami babskimi. "Praca"Żłobek" Jestem aktywna zawodowo, zawsze byłam (już na studiach dziennych, zmuszona byłam siebie utrzymać). Obecnie po macierzyński odbieram urlopy. Jestem nauczycielką kl. I-III, także pracuję z dziećmi :) Oczywiście zapisałam moje dzieci do żłobka, ale myślicie że są miejsca?? Taki mamy kraj, że niestety, marne szanse na dostanie się. Jesteśmy na liście oczekujących. Niestety nie stać nas (oboje) na prywatny klubik, opiekunkę. Zauważcie, że za żłobek państwowy, czy prywatny płacimy za dwoje, a nie jedno. Moja pensja nauczycielska nie pokryje kosztów utrzymania prywatnego klubiku, a za państwowy muszę oddać pół pensji, co oczywiście przyjmuję, ale nie ma miejsc w tych żłobkach. Mam zamiar wrócić do pracy, ale co jeśli nie dostaniemy się do żłobka? "Niezależność finansowa" Spłacamy wspólnie kredyt mieszkaniowy, także możecie sobie wyobrazić, że nagle pakuję walizkę i wyprowadzam się ? Gdzie? Do przyjaciółki, która ma własną rodzinę, do moich rodziców, w których nigdy nie miałam wsparcia? A mamusia zatrze ręce i powie ; A nie mówiłam? Dobrze ci tak, jak żeś głupia. Próbowałam traktować męża jak powietrze, być egoistką itd. Ale to wszystko jest udawane. A ja tak długo nie potrafię, nie umiem ukryć moich uczuć. Najgorzej że wybucham płaczem, jego to oczywiście nie wzrusza, tylko męczy. Zawsze byłam silną osobą, a przy nim stałam się taka rozżalona.Nie pozwoliłabym sobie nigdy nikomu wejść na łeb. Zawsze miałam podejście nie podoba się to do widzenia. Ale sytuacja jest teraz inna. Dzieci. Nie dałam sobie wejść na łeb, tylko byłam za dobra (on oczywiście twierdzi, że jestem zaborcza, ale to on mnie pyta nerwowo- od kogo byl telefon, sms itd). Zaborcza, bo mówię- trzeba odkurzyć podłogi. Eh w ogóle, najgorzej że nie potrafię grać, udawać, bo niestety zależy mi na nim, on to wie i tak będzie mną pomiatał. Któregoś dnia te uczucia przerodzą się w nienawiść (już tak kiedyś poczułam przez chwilę i miałam ochotę zasunąć mu w gębę), nie wiem jak to się skończy. Szkoda dzieci. Zależy mi żeby wychowały się nie w patologicznej relacji rodziców.... Dziękuję Wam dziewczyny, za wspierające słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja powiem tak: Zmień w sobie to " Wszystko robię jak "należy", może aż za bardzo się staram, żeby wszystko miało swoje miejsce. Po całym dniu padam". Twoje dzieci nie są już bobaskami, mają ponad rok. Więc i opieka nad nimi nie jest już taka absorbująca:) Olej obiad dla meza czy błysk w domu- jak one spią śpij z nimi- zobaczysz ile będziesz miała energii. I moze do Twojego męża coś dotrze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ala 29
Pewnie tego nie zauważy, że coś się zmieniło, ale jest w tym racja. Przestać dbać o dom. Zadbać o swój czas. Rozgrzebać swoje hobby. Jednak to naprawdę trudne przy dwójce. Zdąże dla nich zrobić obiad, już kupa, siku, a to jedno ugryzie drugie, przewróci i takie tam, ciągle coś się dzieje. A śpią krótko :) A trzeba jeszcze spacer zaliczyć. Niestety znów coś się dzieje...uderzyło się. Takżę nie popiszę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak staram się sobie przypomniej jak to było ze mną, jak ja wyszłam z tego i chyba jednak to praca była. juz wiele lat minelo, nie pamietam dokladnie ale chyba stopniowo - pracowałam coraz wiecej, zaczelam awansować.. w domu rozkładałam bezradnie rączki - ojej nikt chleba nie kupił... ojej obiadu nie ma. Mąż inteligentny jest w koncu ruszył d**e do sklepu, ogarnął dom itd. No ok nie gotuje, nie lubi nie umie, darowałam mu. Po tamtym kryzysie nie ma sladu, mam koło siebie człowieka który mnie szanuje, dzieli obowiązki, jest git. a to ta sama osoba która mnie tak stłamsiła. taka już ludzka cecha, silni dominuja słabszych. nawet jak masz w zwiazku dwie silne osoby to z kobitami ciaza i dzieci cos takiego robią że słabuje... ;) głowa do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sprobuj go zostawić z dziećmi, niech z nimi siedzi w domu jeden dzien czy cos, moze cos dotrze? czy raczej mamusie zawola na pomoc :P mój zawołał, póżniej jeździłam po nim że cienias jest, wlasnych dzieci ogarnać nie umie, że mamusie woła. następnym razem już nie wołał, sam sobie poradził i pękał z dumy :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam tylko jedno pytanie
czy mąż chciał mieć dziecko, czy nie pałał entuzjazmem? to była wasza wspólna decyzja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zwolenniczka konkubinatu-----------> a to dobre, roczne dzieci są mniej absorbujące niż 3-4 miesięczne??? Zaczynają się przemieszczać, każde w swoją strone, nie usiedzą chwili, chca poznawać świat. Autorko w może zatrudnij emerytkę, rencistke do opieki nad dziećmi, takie babcie mniej biorą, chcą dorobić, mają duzo wolnego czasu. Ty jako nauczycielka aż tak dużo nie pracujesz, więc nie wyniosłoby to Ciebie aż tak dużo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no jak mój syn był roczniakiem to byłoby naprawdę nieźle :) Najgorzej wspominam właśnie jego "bobasowatość"- tylko jadł, spał, kupę robił, płakał. Masakra. Z roczniakiem można już sporo zrobić, wiem, ze z dwójką pewnie dwa razy cieżej A wracajac do tematu to mój facet kiedyś powiedział mi, ze jak ma coś na codzień to zakłada, ze tak jest i tego nie docenia. Też na początku padałam na twarz- wydawało misę, ze jak siedzę w domu to POWINNAM obiad codziennie, sprzątać, koszule mu prasowac. I tak sie chłop rozlenił, że potrafił o 22 wieczorem jak zasypiałam przed TV, pytać co z koszulą? Odpusciłam, skupiłam sie na dziecku, a mój facet zaczął doceniać jak mu od święta wyprasuję koszulę, czy zrobię jego ulubione danie na obiad :) Może ta droga jest dobra?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×