Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bella balla bulla

Dylematy przed zdradą

Polecane posty

Gość bella balla bulla
Nawet gdyby chciał urwać znajomość, to może byłoby nawet lepiej, bo nie chcę odchodzić od męża. Tylko że wątpię że to zrobi, to nie ten typ faceta. Ja tez nie jestem mu emocjonalnie obojętna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak ci się tylko teraz wydaje - jesteś mężatką - czyli najwygodniejszą kochanką - nie będziesz marudzić, weźmiesz co ci da i potulnie wrócisz do męża

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
/ Tak naprawdę jest to sprzeczne z naturą, bo człowiek jest z natury poligamistą i chce uprawiać seks z dużą ilością osób. / darujcie sobie w końcu te gadania o naturze. Bo nie każdy człowiek taką ma - ja jestem monogamistką i abstrakcją jest dla mnie jakaś chęć na seks z dużą ilością osób a seks nigdy nie będzie dla mnie tylko seksem,gdzie liczy sie tylko ciało i pożądanie. I takich osób jak ja jest więcej. Pewnie mniej,niż Was,ale nadal dużo. I na pewno poligamiczność nie może być więc czymś,co z natury ma każdy człowiek.I takie osoby monogamiczne cierpią gdy trafią na takich jak Wy - a Wy sie męczycie z nimi bo czujecie sie ograniczani. Tak źle i tak niedobrze. Zdradzić i skrzywdzić źle, walczyć ze swoją naturą i czuć sie ograniczanym - też źle. Więc jak jest dobrze? /Nie oznacza to jednak że nie ma prawa tworzyć kochającej się rodziny z partnerem, bo to zupełnie inna kwestia./ No i z tym sie zgodze. Ale pod warunkiem,ze do tworzenia tej rodziny zabierają się osoby o podobnej naturze - wtedy rzeczywiście pozazwiązkowy seks nie będzie stanowił dla nikogo problemu i krzywdy,skoro to jest dla takich osób tylko ciało,nic sie nie wymydli. Wtedy ok. Róbta co chceta. Ale tragicznie jest gdy związą się osoby o innej naturze czy tam charakterze,mentalności i tu już naprawde trudno o kompromis,trudno uniknąc cierpienia,trudno tworzyć kochającą się rodzinę. JA choć mam bardzo dobre chęci - wiem że nie potrafiłabym sie z tym pogodzić i zdrada bardzo by mnie zabolała. A przy tym nie chciałabym żeby mój partner czuł sie ograniczany przy mnie. Dlatego dobrze by było,gdybyście nie oszukiwali i nie zdradzali - jak nie wytrzymacie z jedną osobą a wiecie że ona nie zaakceptuje poligamii nigdy - choć to trudne lepiej rozstać się w szczerości,bo to po prostu niedopasowanie. Najpoważniejsze chyba niedopasowanie w związku. I co gorsza często zatajane,ale właśnie nie przez nas,a przez Was prędzej jak udajecie monogamistów jakiś czas. I nic dobrego z tego nie wychodzi,bo wiecznie udawać sie nie da no i jak można udawać coś przed rzekomo najbliższą osobą? najbliższej osoby sie po prostu nie oszukuje. Inaczej nie jest najbliższa. No a poza tym,udawanie wcale nie jest takie proste i przyjemne. Wyrzuty sumienia też są straszne. No i w sumie jeśli jesteście pewni tego,że każdy ma taką samą nature jak Wy,a nie jest to tylko zwykłe wybielanie się przed samym sobą - po co w takim razie coś udawać,skoro oznaczałoby to że każdy tak udaje wiec wystarczy powiedzieć partnerowi "nie bawmy sie już w monogamistów bo oboje wiemy że przecież jestesmy poligamiczni" i wtedy możnaby już robić co się chce z kim sie chce bez żadnych wyrzutów. Nie robicie tego i udajecie co oznacza,że nie jesteście wcale pewni że każdy jest poligamistą - no i słusznie. Już mi bardzo żal męża autorki,aż mnie ściska w sercu. Jak pomyślę że może być taki jak ja...przysporzy mu to wiele cierpienia :( Modle sie żeby on okazał sie też poligamistą i nie cierpiał. Ale Ciebie autorko też jest mi żal,że tak sie męczysz,naprawde,ja tego nie rozumiem i nie zrozumiem jak można tak sie czuć,ale wiem że to dla Ciebie ciężka sytuacja. I nie ma z niej wyjścia bez bólu - nie zdradzisz będziesz sie męczyć,zdradzisz - też sie będziesz męczyć tylko z udawaniem i ze swoim sumieniem i być może Twój mąż jak sie to wyda sie załamie. Zerwiesz z mężem żeby żyć zgodnie ze swoją naturą bez udawania - cóż,na pewno nie chcesz zrywać z mężem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego mysle że nie ma bezbolesnego wyjścia z tej sytuacji,każde jest niewygodne w jakiś sposób. Więc ty sama autorko musisz sie zastanowić,co zyskasz a co stracisz bo każda opcja coś daje a coś odbiera. Chyba najlepsze byłoby tylko to,jakby sie okazało że Twój mąż ma gdzieś jakieś zdrady i nie byłoby dla niego problemem żebyś sobie zaszalała - ale nie dowiesz sie czy tak jest jeśli Ty udajesz przed nim i nie mówisz mu o swoim problemie i jeśli on jest taką samą osobą jak Ty,może nawet ma taki sam dylemat w tej chwili i go zataja,bo nie chce żebyś cierpiała i sie boi. Ten temat może sie ciągnąc w nieskończoność ale nikt Ci tutaj nie doradzi niewiadomo czego - zdania są i będą zawsze podzielone,a najważniejsze byłoby tu tylko zdanie Twojego męża,które znasz jeśli jest z Tobą szczery i nie znasz jeśli udaje monogamiste. Jeden powie zrób to,zaszalej,nie wymydli sie,maż nie dowie sie drugi będzie mieszał Cie z błotem, albo blagał żebyś sie opamiętała. Ja kiedyś należałabym pewnie do tej drugiej grupy,teraz jestem już gdzie indziej. Uświadomiłam sobie że to jest problem bez jedynego najlepszego rozwiązania i zawsze z jakimś bólem - więc tylko to zostaje i sama oceń. Pamiętaj że mąż zawsze będzie mógl sie tego w jakiś sposób dowiedzieć. Zapewne każdy zdradzający wierzył że sie nigdy nie wyda a jak wiadomo część z nich sie pomyliła. Nie zdradzisz będziesz żałować że coś Cię ominęło,zdradzisz będziesz żałować,że Cie to nie ominęło ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
/Tak uważam, że zdrada fizyczna nie czyni dużych szkód./ - a ja uważam inaczej. Bo to nie tylko ciało. Dla drugiej osoby to złamanie magicznej więzi. Poza tym Za taką zdradą idzie przecież oszukiwanie,udawanie,że nie było sprawy a czy to jest normalna sytuacja? Czym to sie różni od zatajania romansu. Zatajanie,udawanie,mydlenie oczu takie samo. A tym samym oddalanie sie coraz bardziej od osoby z którą się jest...i gonienie za innymi osobami,błądzenie myślami za kimś innym. Udawanie przed samym sobą czyli całe to właśnie usprawiedliwianie " i tak każdy ma na to ochote tylko nie każdy ma na to odwagę" " przecież sie nie wymydli" " a może on też mnie zdradza" " nic sie nie stało,bo on nie wie" to takie zapętlanie się i prowadzi do zagubienia sie w związku i w życiu. Ja wiem jak destrukcyjne jest oszukiwanie najbliższych chociaż moje oszukiwanie dotyczy zupełnie czegoś innego niż zdrada w związku. Pogubiłam sie totalnie a wyrzuty sumienia prawie mnie spaliły. Wiem,że inaczej nie potrafiłam bo nie byłam dość silna ale żałuje tego bardzo. Żeby odnaleźć się w udawaniu przed całym światem trzeba umieć wyłączyć sumienie,jak ktoś tego nie potrafi będzie bolało - i udawanie nie wyjdzie,ktoś sie domyśli,jak nie zachowasz zimnej krwi. Z drugiej strony czy takie wyłączanie sumienia,odcinanie sie od tego co czuje i co mógłby czu partner gdyby wiedział,czy to nie okalecza człowieka? Ciało na pewno sie nie wymydli,ale co z naszą duszą? I okazuje sie że zdrada nie była żadnym wyzwoleniem i pozbyciem sie ''sztucznych ograniczeń'' a jedynie nabywa się innej sztuczności,tej związanej z udawaniem że sie nic nie dzieje,a wyrzuty sumienia i konieczny tryb "planuje to tak,by nikt sie nie dowiedział" to bardzo skuteczne zniewolenie. Jeśli teraz po tym co napisałam autorko stwierdzisz,że sie tego nie boisz,że dasz rade,że co tam jakieś sumienie - wiadomo jak postąpisz. Powodzenia. Może Ciebie to nie zniszczy. Ale jeśli Cię to zaniepokoi....to może potraktujesz to jako przestrogę. Na niektórych takie działają,a inni muszą sie sami sparzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
/Czy naprawdę w imię wierności zrezygnować z czegoś czego pragnę; czy to naprawdę przyniesie mi szczęście?/ - Nie przyniesie. Ja jestem wierna,ale dlatego,że tego właśnie pragnę i mi właśnie to przynosi szczęście,nie mam z tym absolutnie żadnych problemów. Ale zdrada też Ci tego szczęścia nie przyniesie,bo będa całe te wyrzuty sumienia,myśle jednak po tym co piszesz że należysz do osób które mają tą wrażliwość,nie jesteś jakaś zimna i bezrefleksyjna bo wtedy nawet byś sie nie zastanawiała i nie martwiła,masz sumienie. Ja jednak rozważam czy ta szalona opcja żeby najpierw zostawić męża a wtedy spróbować z tym nowym nie byłaby lepsza...przy czym no mąz takie porzucenie też odbierze jako zdradę,ale przynajmniej obyłoby sie bez oszukiwania. Poza tym co jak za kilka lat z tym nowym znowu byłoby tak samo i byłby kolejny nowy,albo jakbyś z nim spróbowała okazałoby się jednak,że z męzem było o wiele lepiej i tylko sobie wyobrażałaś że z innym będzie lepiej. Na oszukiwanie potrzeba wiele siły,ale tej takiej twardej siły,na to by zmienić swoje życie (zostawić meża) sporo odwagi,jest to większe ryzyko niż zdrada,na to by sie oprzeć pragnieniom,tęsknotom też potrzeba siły. No po prostu sytuacja przekichana. Nie ma co sie czarować że jest inaczej. Powiem Ci,że dla mnie to nie jest normalne że po 7 latach nie ma już żadnych emocji z mężem,absolutnie żadnych motylków,seks nijaki. Może jestem szczęściarą,kto wie. Ale jak sie psuje,ja wole naprawić,niż olać na rzecz kogoś innego. Są takie związki,gdzie da sie to naprawić,ale jeśli to już poligamiczna natura - no to gorzej. Dlatego jakbym ja była poli, po prostu poszukałabym jawnie kogoś podobnego kto by nie miał nic przeciwko temu,nie chciałabym musieć być kiedykolwiek w Twojej sytuacji. Ty już masz tego męża,więc idealnie byłoby jakby wystarczylo z nim zbudować na nowo taką relację,zbliżyć się do niego bardziej,zastanowić razem co da sie zrobić,by ekscytacja wróciła,porozmawiać szczerze,starać się..może potrzeba Ci tej świadomości,że mogłabyś go stracić? teraz widzisz,że jakby już go tracisz. Zdrada lub jakieś porzucenie albo udawanie...to właśnie oddalenie od niego. Jesli naprawde go kochasz potrafisz do tego dopuścić? Bo jednak trzeba rozróżnić,czy to wszystko wynika z tego,że przy mężu Ci czegoś brak,czy po prostu chodzi tylko i wyłącznie o tego drugiego albo Twoją naturę. Bo pierwsze da się zmienić przecież. Jeśli wystarczyloby,aby pewne emocje wróciły przy mężu a wtedy tęsknoty za innym by odeszły. Jeśli chodzi o tego konkretnego faceta i o nature to możesz walczyć ale czy w takim razie warto sie męczyć z jakimiś zdradami albo walką. Zdrady nie są kolorowe i zdradzający też cierpią. Kurcze,ja bym chyba w takiej sytuacji przyznala sie mezowi do tego,co czuje,czego mi brakuje i co poczulam do innego - swoją drogą to już jakaś zdrada emocjonalna. Ale nie chciałabym udawać. On by już to ocenił jak to widzi i zastanowilibysmy sie razem co możemy zrobić. Możliwe że by mnie zostawił - ale cóż,ma takie prawo. Myśle jednak że jak kocha to spróbuje jakoś pomóc,może jakiś kompromis. Moze zacząłby sie bardziej starać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dbać o siebie w związku muszą obydwie osoby, a nie tylko jedna - fakt. Nieraz ktoś zdradza bo był zaniedbywany. Wówczas już obie strony olewają się nawzajem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Naprawdę chcesz poświęcić całe swoje szczęście partnerowi który nie potrafi Cię zadowolić? Być przez całe życie kurą domową która nie może pozwolić sobie na przyjemności? Nawet jeśli nie będziesz chciała wrócić do męża, co w tym złego? Wybierasz to co lepsze dla Ciebie - No właśnie. Wybierasz. Szczerze,gdyby to u mnie miało tak wyglądać,to sama nie wiem jakbym sie zachowywała. Bo dla mnie bycie z kimś a poświęcanie swojego szczęścia - to dwie oczywiste sprzeczności. Bo zdrowy związek z miłości to daje dużo szcześcia,a nie je zabiera. I to jest sedno sprawy. Poczucie zaniedbania czy też zdrada wszystko to tylko objaw tego,że jest coś nie tak. Tłumienie w sobie pragnień nie pomoże,zdrada też nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pozamałżeński jest jak łowy na dzikie zwierze, wymaga podchodów, czujności, umiejętności tropienia, cierpliwości, wywołuje emocje... - mysle że...w związku też to jest możliwe. Zwłąszcza jak sie coś zepsuło i trzeba być czujnym i cierpliwym by to móc naprawić i troche podchodów potrzeba i tego wszystkiego - ja to nazywam zdobywanie na nowo. Nigdy nie masz kogoś na zawsze. Bo coś może pierdyknąć. Świadomośc tego pomaga. Niektórym sie wydaje że ślub zapewnia im tą osobe na zawsze,jest ich. A tak nie jest. Autorko czy ja dobrze doczytałam - fajerwerków z męzem nie było NIGDY?! nawet na początku??? zaczynam wątpić poważnie w to jak sie dobraliście... niewątpliwie dobry z niego przyjaciel ale mąz,kochanek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zgadzam sie po cześci i z elmexem i z antkiem i z raz trzy osiem - każdy punkt widzenia coś nam ukazuje. Oczywiście można kochać kogoś mając nijaki z nim seks,ale to gdy coś jest u nich nie tak,jakieś blokady. W zdrowym związku gdzie nie ma blokad faktycznie seks jest cudowny. I byłoby niestosownie nazwać taki seks "odruchem fizycznym". To totalna bliskość,dopełnienie uczuć,a przy tym pożądanie. Odruch fizyczny to samo pożądanie przecież. Jak jest w związku problem z seksem to nie tylko o seks tutaj chodzi. To już także problem z dopasowaniem,porozumieniem,co za tym idzie niespełnienie i czesto zdrady. Nie można patrzeć na sprawe na chłodno i jakby cały problem to był tylko seks - i żeby zniknął wystarczy sobie pójść na bok. Dlaczego właściwie nie było nigdy fajerwerków i dlaczego coś sie zepsuło,skoro oboje sie kochają?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kocham tylko brakuje mi namietnego seksu, a stały deficyt zwiększa ryzyko zakochania się w innej - no właśnie,to jest niepełna miłość. Przecież gdy sie kogoś kocha to sie dla niego stara i pragnie z nim bliskości. A nie olewa i pozwala mu na to by cierpiał i nawet ma gdzieś że może sie zakochać w innej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli facet jest gejem to ani wychowanie, ani miłość do żony - stop! gej..miłość do żony?? a po licho on sie żeni! chyba tylko po to,zeby ukryć że jest gejem..no właśnie ukryć,udawać coś przed światem i przy okazji ranić tą kobiete iluzją miłości. Gej sie może przyjaźnić z kobietami i kochać je jak siostry,żony nie ma prawa mieć! to już patologia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ze mną kręci starszy facet, któy ani mi się nie podoba, ani go nie kocham, a na samą myśl o seksie z nim albo chociaż pocałunku robie się mokra - to takie coś jest możliwe??? ja wiedziałam,ze można uprawiać seks z kimś kogo sie nie kocha ale sie podoba, albo zadowolić sie od biedy byle kim gdy sie jest na głodzie,ale...żeby podniecać się na myśl o seksie z kimś kto ani sie nie podoba ani sie go nie kocha??? to to jest jakieś dziwne dopiero to,że ktoś sie podnieca przy ukochanym i pragnie z nim bliskości - to jest przecież jak najbardziej pożądany i naturalny stan. A nie żaden egzaltowany. Oczywiście mówie tu o miłości kobiety i mężczyzny,heteroseksualnych żeby było jasne. Czy to mono czy to poli tylko poli jeszcze mimo udanego seksu z miłości chcą z kimś innym. Te wszystkie problemy i cały ten temat właśnie dlatego,że u autorki nie jest normalnie bo mimo miłości mąz nie pragnie z nią takiej bliskości bo ma jakąś blokadę a ona nie czuje sie tak podniecona przy nim,bo po prostu oboje jakoś sie niedopasowali. Albo po prostu rodzi sie nowe uczucie do innego - bo większość zignorowała po całości to, że najprawdopodobniej autorka sie zauorczyła,zakochała - a sprowadzili wszystko tylko do seksu. Jeśli to uczucie szkoda byłoby nie pozwolić mu sie rozwinąć i w takim razie całkiem naturalne,że bella balla bulla pragnie bliskości z nim. Uczucia to już co innego,ta konkretna jedna osoba,to by nie był mechaniczny seks dla zaspokojenia chuci,to nie tylko fizyczna zdrada. To sie kroi przecież romans. Gdyby chodziło o seks autorka poszukałaby sobie jurnego samca. Albo kilku samców. Od tak aby sie czasem nie przywiązywać. A ona walczy przecież z UCZUCIEM. Do tego człowieka. Pragnie go bo sie zakochała. I jeśli to uczucie może sie rozwinąć a uczucie z mężem tylko zmartwieje to jednak odejście od męza nie jest złe. Gorzej byłoby zabić to uczucie i trwać w takiej martwicy. Z kimś kto pozostał przyjacielem ale nie ma przy nim spełnienia miłosnego i szczęścia. Jesli jednak uczucie do męża nie musi zniknąć a może odżyć - może lepiej walczyć. I to by było na tyle,wiem że sie rozpisałam ale przetrząsnełam ten temat,rózne warianty jakie mogą być bez narzucania swojego zdania za jednym z nich. Może to troche autorce pomoże. Oby sie wszystko ułożyło możliwie jak najlepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli jest miłość między Tobą i męzem to należy ją uzdrowić i umocnić - zdrowa miłość - pragnienie bliskości i zaspokojenie tego pragnienia. Obydwie osoby sie pragną i razem spełniają. To jest to co ma być. To dotyczy wszystkiego,w tym zarówno seksu jak i szczerości. Bo bliskość to szczerość. Ktoś tu pisał - zdradzam nic sie w związku nie zepsuło. A nie widzi,że nie ma prawdziwej bliskości. Możecie mówić o tym jak to kochacie ale seks z kim innym bo partnerka nie chce albo że kochacie ale coś nie czujecie by sie dało być tak blisko z tą osobą - ok wierze że kochacie ale to nie jest pełna zdrowa miłość. Prawdą jest że najlepszy seks jest z miłości w połaczeniu z bliskością i dopasowaniem. Żaden seks bez uczucia taki nie będzie. Jeśli jest miłość z kochankiem - to bliskość z nim. Może z nim będzie lepiej,fajerwerki od początku i na dłużej,lepsze dopasowanie bo z męzem go brakuje tutaj któregoś uczucia chyba trzeba sie wyrzec na rzecz drugiego - ale myśle że po prostu wystarczy sie zorientować,które jest tym właściwym. Gorzej jak sie okaże że żadne nim nie jest..albo są nim obydwa. Ale stawiam że jst tylko to jedno uczucie,to prawdziwe mąż jest bardziej znany i pewny,ale to nie znaczy że ten właściwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Męza może kochasz,ale właśnie jako przyjaciela,bardziej brata a szczerze ja sobie nie wyobrażam związku z przyjacielem ;) ani tym bardziej z bratem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1421
Reasumując, jak zdradzisz będziesz mniej żałować niż jakbyś nie zdradziła + zyskasz przyjemności, miłe wspomnienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak to właśnie jest. Nikt nie uwierzy i tak, jak się romansuje czy coś tam więcej nie wynikło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ja powiem z wlasnego przykładu moja droga... nie odchodz od męża.. ten drugi to zauroczenie, czy znasz roznice miedzy miloscia zakochaniem sie? zakochanie moze sie przerodzic w milosc albo wygasnac... ty zakochalas sie w uczuciach jakie daje Ci ten drugi nie w nim to takie zakochanie jak narkotyk, uzaleznienie wiesz ze to nie osoba z ktora chce sie spedzic reszte zycia ale bez niej jest ci zle... ze mna bylo tak samo pragnelam tych uczuc z tym drugim, bilam sie z myslami 3 miesiace tyle trwal moj romans popadalam w mala paranoje... maz, czy tamten... ale w pewien dzien zamknelam oczy i pomyslalam gdybym miala pol roku zycia z kim bym chciala go przezyc... i zobaczylam meza....i wszystko zrozumialam opanuj sie dziewczyno to minie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
27.05.14 Nigdy nie masz kogoś na zawsze. Bo coś może pierdyknąć. Świadomośc tego pomaga. Niektórym sie wydaje że ślub zapewnia im tą osobe na zawsze,jest ich. A tak nie jest. Autorko czy ja dobrze doczytałam - fajerwerków z męzem nie było NIGDY?! nawet na początku??? zaczynam wątpić poważnie w to jak sie dobraliście... niewątpliwie dobry z niego przyjaciel ale mąz,kochanek? Jesteś bardzo mądrą osobą Jestem właśnie po poważnej rozmowie z moją ukochaną (ja to gość 2014-05-26 17:17:56 15:40:35 14:50:01) Brakowało mi namiętności od poczatku, tylko początki były krótkimi spotkaniami co jakiś czas, w stanie totalnego zakochania, gry człowiek unosi się 2 łokcie nad ziemią;) Gdy kurz opadł a życie miłosne stało się codziennością, powoli zacząłem dostrzegać różnicę poziomów libido- ja chciałem urozmaicenia, ekscytacji, Ona - przytulania się i seks w sumie przestał mieć znaczenie. Jeśli nie inicjowałem, to mogło go nie być i 2 tygodnie. Poczułem się jak pluszowy miś bez pazurków, ciepły eunuch. Seks na łonie natury- tu są mrówki a tu trawki, a tu może ktoś przyjść... Seks analny- fajnie, ale muszę się rozluźnic drinkiem, a po drinku hrrrr, hrrrrr, hrrrr słodki sen. Po każdym uśnięciu w czasie gry wstępnej czułem się jak NIKT, mam spore problemy z poczuciem własnej wartości więc biło mnie to po jajach bardzo, ale... rozumiem jest zmęczona, ok nie dziś... (to nakłada się na inne problemy z życia codziennego i odwróconych relacji- ja zajmuję się domem, ona zarabia) Na każdą sugestię że czegoś brak, coś trzeba zmienić bo pojawi się ktoś inny, słyszałem- jaki problem, czy mi czegoś ubędzie? W międzyczasie popadłem w głęboką depresję i szacunek- zajmowała się ogarnięciem życia i warzywa wpatrzonego w sufit które miała w łóżku. Wychodzę z tego, odbudowuję swoje ego i poczucie wartości, pracuję z terapeutą itp Znów mówię- brakuje mi seksu, namiętnego i zaangażowanego, urozmaiconego i ciekawego, nie w 3-4 pozycjach z których przejście z jednej do drugiej to jakiś wysiłek, może chodźmy do seksuologa? Dowiaduję się że nie warto bo co on nam powie- że mamy różne poziomy libido, to już wiem. Ostatnio jak mieliśmy bardziej napiętą sytuację dowiedziałem się że nie jestem dla Niej partnerem, bo nie zapewniam stabilności i oparcia, pewności finansowej etc Bo nie radzę sobie z depresją i musiała się mną opiekować. Ze jestem dla niej bardziej jak dziecko niż mąż. Pracuję nad tym, staram się, wiem idzie mi zbyt wolno, ale robię postępy. Jednak w tym czasie pojawiła się nasza wspólna znajoma (nazwijmy ją Ta), która ma pasje podobne do moich, jest atrakcyjna fizycznie nie mniej, nie bardziej niż Ona, fascynuje mnie jej energia, mistycyzm, zmysłowość... Wiem, choć nie sprawdzałem, że seks z Tą będzie burzą, namiętnością, odmiennym stanem świadomości. Ona chce spokoju, pewności, wygody- seks w lóżku, bo tak wygodniej, oboje mamy orgazmy za każdym razem, ale mi czegoś brakuje, czego nie umiem wyrazić a czego Ona nie rozumie. Ale gdy zaproponowałem że skoro tobie nie przeszkadza że może się pojawić inna (a żarty, półżarty i poważne z mojej strony informacje że gdy czegoś brakuje to pojawi się kochanka były zbywane "a co mi tam czy mi czegoś ubędzie") może zabawmy się razem, pociąga mnie ta myśl, a przebąkiwałem o tym od bardzo dawna że kręci mnie trójkąt 1m2k Usłyszałem że nie, nie ma opcji, nie będzie się dzielić swoim facetem. Te rozmowy o kochance traktuje tylko i wyłącznie jak żart. Kilka lat mojego życia to był żart. Jestem niedojrzały emocjonalnie najwidoczniej. Co zrobić ze znajomością w której widzę żar namiętnośc****asję, i tysiące drobiazgów życia codziennego które są wspólne? Gdyby życie w bigamii w naszej rzeczywistości było możliwe, czego ani ja ani Ta w sumie (z tego co rozmawiam na temat Naszej sytuacji) nie wyklucza to myślę że z mojego egoistycznego punktu widzenia życie było by spełnione. Jak kuracja z litu (stabilizator nastroju) i prozacu (antydepresant). Jednak wiem po dzisiejszej rozmowie że albo- albo, tertium non datur. Ot zagwozdka- żyć jak zyłem ewoluujac rzeczywistość, czy ranić dwie kobiety oszukując je tajnym romansem, z czym sam też będe się czuł źle, czy wywrócić całą dekadę życia ze wspaniałą osobą dla nowej przyszłości, rzucić się na kruchy lód nie wiedząc co będzie... Dzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Całe książki tu już się zamieszcza. Tragedia !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
PS w kontekście łowów i świniobicia, to rozmowa wykazała że to ma być świniobicie, chce mieć pewność wierności, nie chce czuć się zagrożona, może się starać urozmaicać seks i jego częstotliwość, ale nie może być tak że każda napotkana kobieta może być przeze mnie rozpatrywana jako potencjalna partnerka. Constans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
27.05.14 gość Całe książki tu już się zamieszcza. Tragedia ! Życie jest jak książka, którą się pisze całe życie;) Kto nie chce czytać niech czyta posty typu "włożyłem wyjąłem, włożyłbym znów"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krzyś33
Przyszedł czas na wypróbowanie Twojej wierności. To jest właśnie czas burzy i wielkich huraganów w Twoim życiu, jeśli dom Twój ma mocne fundamenty ostoi się, jeśli nie, upadnie a upadek jego będzie wielki. Znasz to przecież. Sama wiesz, że jeśli to zrobisz, będzie się to za Tobą ciągnęło przez całe życie. Wytrwaj a będziesz WIELKA, trzymam za Ciebie kciuki i ciepło myślę o Tobie. P.S. Przeciągaj decyzję ile tylko się da. Niedługo znowu wyjdzie słońce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
27.05.14 Krzyś33 Przyszedł czas na wypróbowanie Twojej wierności... Krzusiu większość takich tekstów mistycznych spłonęło w Bibliotece Aleksandryjskiej albo zanikło przy przepisywaniu i redakcjach. Zyjemy w XXI wieku a nie III pne;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bella balla bulla
Dziękuję za odpowiedzi. gość np. z 03:06 > też tak myślałam, że byłoby mi lżej, gdyby mąz mnie zdradził. Ale on nie zdradził na pewno. On jest właśnie typowym monogamistą. Jednak szczerze oceniając szanse czy by się dowiedział, sądzę że raczej by się nie dowiedział. Gdyby doszło do zdrady, stałoby się to w miejscu trochę oddalonym od nas. Tamten facet i my nie mamy żadnych wspólnych znajomych, on nawet nie ma pojęcia jak wygląda mój mąż itd. Mąż nigdy nie sprawdza mi telefonu ani komputera, więc z tej strony też nie miałby się jak dowiedzieć. Jakaś szansa że się dowie pewnie jest, chociaż ja czuję że raczej z mojej strony (że mu się wygadam). Tu nie chodzi o to, że ja zawsze marzyłam by zdradzać, chyba źle mnie niektórzy zrozumieli. Ja pragnę tylko tego jednego mężczyzny. Wcześniej byłam 100% pewna że zawsze zostanę wierna, brzydziłam się zdradą, wierność mnie uszczęśliwiała. Spotkałam wyjątkowego faceta i wszystkie postanowienia poszły się (...). O ile da się z mężem odbudowywać inne aspekty życia, to ja sądzę że z seksem nic nie da się zrobić. To są reakcje organizmu, niezależne od człowieka. Miliony rozmów nie sprawiłyby że nagle odczuwałabym silne podniecenie. A z mężem rozmawiałam wiele razy, nie tylko o tym co ulepszyć w seksie (mało te rozmowy pomagały) ale ogólnie o nas. On poza tym WIE O TYM FACECIE, wie że jestem tamtym zafascynowana, ale nic z tym nie robi, ufa mi, jest mnie pewien na 100% (zaraz odpisze na resztę postów)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bella balla bulla
"Kurcze,ja bym chyba w takiej sytuacji przyznala sie mezowi do tego,co czuje,czego mi brakuje i co poczulam do innego" O marzeniach o zdradzie fizycznej nie powiedziałam, ale powiedziałam mu, cytuję "zauroczyłam się w innym facecie", a on nie zareagował. Przestałam więc mu o tym mówić. "Autorko czy ja dobrze doczytałam - fajerwerków z męzem nie było NIGDY?!" Hmm.... Sama nie wiem. Było na pewno wielkie uczucie, które zresztą jest (naprawdę) do dziś, ale od strony erotycznej nie było jakichś fajerwerków. Nie jest to wina męża. Po prostu tak bywa. A wszyscy dobrze wiemy, że nie ma związków idealnych - gdzie jest totalny ogień w łóżku a przy tym ten ktoś jest najlepszym partnerem i przyjacielem. Chyba tylko wyjątkowe pary tak mają. Jeśli chodzi o moje obawy co do zdrady to są następujące: - boję się że pokocham tego drugiego (teraz jestem tylko zauroczona, mam motyle w brzuchu) i nie będę potrafiła normlanie funkcjonować z mężem, będę tęskniła za tamtym; - bedę nadal kochać męża, ale tym samym - będę brzydzić się za to co mu zrobiłam; - odbije mi i będę chciała mu powiedziec prawdę, że zdradziłam (głupie wyjście) /zaraz odpisze na resztę/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1421
jeżeli Ci się spodoba to co zrobisz to ewentualnie pierwsza opcja :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bella balla bulla
Nie wiem czy to fajne wyjście, ja nie chcę odchodzić od męża, za dużo nas łączy, nie chcę rozwalać naszego życia. Chciałabym przeżyć wspaniałą przygodę, nie angażować się emocjonalnie, wspominać to zawsze jako coś fajnego, nie żałować. Póki co, czuję że tak nie będę umiała, dlatego odwlekam moment zdrady. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, nawet jeśli zahaczają o filozofię czy pisanie książek. Jest mi bardzo pomocne, że ktoś myśli nad moją sytuacją i próbuje mi doradzić. Zaraz odpiszę na resztę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1421
trzeba oddzielić uczucie-miłość od pociągu seksualnego, pragniesz innego-fizycznie i to jest w porządku, natomiast kochasz męża. Według mnie to się nie wyklucza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
[2014-05-27 14:43:47 gość1421 trzeba oddzielić uczucie-miłość od pociągu seksualnego, pragniesz innego-fizycznie i to jest w porządku, natomiast kochasz męża. Według mnie to się nie wyklucza Odpowiedz na konkretną opisaną sytuację (w miarę obiektywnie choć to nie jest możliwe gość) Nie ogólnymi pierdołami, czy mistycznymi frazesami, tylko co ktoś np pod koniec czwartej kreski życia (39) ma zrobić z tymże życiem? Fajnie pleść androny przed dwudziestką, albo będąc w szczęśliwym małżeństwie, albo singlem o tymże marzącym. Gorzej gdy się tkwi w uwikłaniu w stały niedobór i nie wiadomo co z nim zrobić!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×