Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość inTiMa

Jak byście zareagowali na takie zachowanie 9latki

Polecane posty

Gość gość
żle to odebrałyście, jezeli mówicie, że nauczyłam syna interesowności, mam 3 dzieci, córka jest inna syn również córka zawsze myślała o innych o tym, ze tata ma urodziny, że brat ma imieniny, starała się, drobniutki prezent zrobic, coś od serca dać, kwiatka, cokolwiek, a syn miał to totalnie w d***e, nawet jak mu siostra przypomniała, to on miał to gdzieś i to olewał, pewnie że jak miał 4,5,6 lat to mu przypominałam, złóż życzenia siostrze, pamiętaj zadzwoń do babci... ale jak chłopak miał 10 lat i sory zapomniał zrobić matce laurkę?! ile można tłumaczyć i właśnie "prosić się o prezent" stwierdziłam, że nic tak nie odczuje jak na własnej skórze, po dniu matki, powiedziałam, że jest mi przykro, że nic od niego nie dostałam,nawet małego kwiatka, albo zyczeń i całusa od serca- że obchodzenie czyichkolwiek świąt w rodzinie i pamięć o jej członkach jest w takich chwilach jest ważna dla mnie, bo my, czyli ja ,ojciec, jego siostry, babcie i dziadkowie o nim pamiętamy, szanujemy go i dlatego obchodzimy jego urodziny, itd i że w związku z tym iż jest wystarczająco duży i powinien to wiedzieć a jeszcze tego nie pojął, to NIE OTRZYMA PREZENTU na przyszły dzień dziecka, wlaśnie dlatego, żeby już to zapamiętał, że święta innych też są ważne i że ja jako jego matka będę pilnowała od dzisiaj tego, żeby on je respektował. i nie zrobiłam tego, bo mi brakowało mojego prezentu, to był kolejny raz kiedy kogoś z rodziny miał gdzieś, ja go wychowywałam i moim obowiązkiem było nauczenie go też i tego, żeby pamiętał o takich sprawach ja czyjeś urodziny, wykorzystałam do tego moje święto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inTiMa
Do autorkiii - a to mi nie przyszło w życiu do głowy. Muszę się nad tym zastanowić, chyba masz rację. Wielkie dzięki!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inTiMa
gość (13:24) ja to dokładnie tak odebrałam, mam identyczne postrzeganie tej kwestii, pamiętania o kimś. Dla mnie to jest wyraz szacunku dla konkretnej osoby, wyraz bliskości członków rodziny. Pewnie, ktoś może poweidzieć - urodziny się nie liczą, ważne, żeby był w porządku i szanował cię na co dzień. Ale chodzi o to, by zaszczepić w dziecku świadomość tego, że dla kogoś takie święto może być bardzo ważne. A jeżeli kochasz tę osobę - powinieneś to uszanować i pokazać w tym konkretnym dniu, że pamiętasz, kochasz, doceniasz. To wszystko ma prowadzić do tego by uczyć dzieci od początku tego, jaką wielką przyjemnością jest robienie przyjemności drugiemu człowiekowi i że dawanie komuś prezentu/serca/sympatii/szacuknu może być o wiele przyjemniejsze, niż odbieranie tego od kogoś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inTiMa
Ostatnio gadałam z mężem, że żałujemy, że nie mieszkamy na wsi - miałaby co robić, jak nie u nas, to u sąsiada. Wychowanie przez pracę to nie taki głupi pomysł, niestety ma dopiero 9 lat i w mieście nie jest to taka łatwa sprawa zorganizować jej jakąś pracę, w którą musiałaby włożyć wysiłek (też ten fizyczny). Nie miałaby czasu myśleć o bzdurach i doceniłaby jakim luksusem jest posiadanie własnego pokoju, telewizora, komputera, zabawek, ładnych książek, flamastrów, itp. Tak jak ktoś napisał wcześniej ; stajemy na głowie, żyły sobie wypruwamy, żeby nasze dzieci miały lepiej niż my, aby zapewnić im ciepło, bezpieczeństwo, aby wyposażyć go w piękne, namacalne rzeczy. I o kant d**y to rozbić bo okazuje się, że są dzieci (jak moje), które ani ziębi, ani grzeje to, że to wszystko mają. Strasznie to jest przykre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i nie jestem próżny babsztyl, jak mnie jakaś ugodowa mamuśka nazwała!!! zbyt wiele dzieci wychowywałam(6 w tym 3 biologicznych)najstarsze ma lat 20 ,najmłodsze 6, kocham je bezgranicznie, zrobię dla nich wszystko, mają co zapragną, bo żyły sobie dla nich wypruwam. I właśnie dlatego należy mi się od nich SZACUNEK, w tym pamięć o moim święcie, kobiety pamiętajcie że my nie jesteśmy jakimś workiem do pomiatania , gdyby moja córka zaśmiała sie mi w twarz gdybym przez nią płakała ( co jest dla mnie nierealne, bo to ja jestem dorosła i za nią odpowiedzialna) to dostała by ode mnie w twarz! i żeby nie był nie jestem za biciem dzieci, ale taki totalny brak respektu dla rodzica jest karygodny. Ja na twoim miejscu naprawdę nie dała jej tego prezentu i jeszcze jej powiedziała, że kupiłam to co chciała dostać ale zmieniłam na laurkę taką samą jaką dostałam od niej, a na odzywki takie jak ona do ciebie wali że za szybko przyjechałaś, to wyrażnie, głośno i stanowczo reaguj, że ty sobie nie życzysz takich głupich odzywek, bo tak to ona może do koleżanek się odzywać a nie matki!!!!!! nosz k***a no!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhunyuyhuy
Autorko, nic nie piszesz, czy corka zachowuje sie w taki sam sposob do twojego meza? Jeszcze jedno wazne pytanie - czy maz odnosi sie do ciebie z szacunkiem? Klocicie sie przy dziecku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inTiMa
Nie kłócimy się, o dziwo cała ta sytuacja bardzo nas do siebie zbliżyła. My generalnie jesteśmy pokojowymi ludźmi, naprawdę rzadko mamy jakieś konflikty. Do mojego męża odnosi się identycznie, on ją o******la z góry na dół, kategorycznie i ostro, nie cacka się z nią. Ja zawsze staram się wytłumaczyć jak się czujemy przez jej zachowanie. Ani ja ani mąż do niej jednak nie docieramy. Gościu, ja też jestem kategoryczna i jasno i wyraźnie mówię jej co myślę o takich odzywkach, zachowaniach, przyznam się (co dla mnie jest moją porażką bo był to wyraz mojej bezsilności) że zdarzyło mi się wobec niej użyć niecenzuralnych słów (przeważnie było to "k***a mać" w kontekście jej zachowania, zdanie typu "ile razy można ci powtarzać to samo, k***a mać" ). I to chyba jedyne, co na nią robiło wrażenie, bo wtedy dosłownie robiła wielkie oczy i chyba sama nie wierzyła, że ja - opanowana i cierpliwa - pękałam. Niemniej jednak kontroluję się i były to pojedyncze przypadki takiego słownictwa. Mówię Wam - jedyną barierą jakiej nie przekroczyliśmy jest danie jej w gębę. Nie naruszyliśmy jej cielesności, ale nie jestem w stanie stwierdzić, że to się nie stanie w nerwach, bo jesteśmy na granicy wytrzymałości psychicznej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Płakałaś przez nią. Płacz przy niej, zmuś ją do tego, żeby się zainteresowała dlaczego płaczesz, dlaczego ci ciężko. I wtedy jej wytłumacz tak, jak nam teraz opowiadasz. Ale nie kijem i marchewką, tylko tak, żeby zrozumiała problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale macie problemy z duupy hehehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doradctwo intymmnne
Przed twoim dzieckiem są dwie drogi życiowe. Zorganizowana przestępczość lub kariera polityczna. To drugie to w zasadzie to samo co pierwsze, ale w zasadzie nie ponosi się odpowiedzialności. :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inTiMa
Doradztwo intymne - dzięki, teraz widzę przynajmniej jakieś światełko w tunelu, może chociaż na starość opłaci nam miejsce w domu opieki :classic_cool: 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, myślę, że jedynym wyjściem jest psycholog. Tylko nie polecam szkolnego. Znajdź jakiegoś psychologa w typowej poradnii psychologicznej. Na początku sama z mężem się z nim spotkaj i przedstawicie mu sprawę. Swoją drogą ja bym chyba nie wytrzymała i tak bym sprała gówniarę, że nie usiadłaby na dupsko przez miesiąc. :O Także szacun. :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inTiMa
Włąśnie też myślę o jakimś prywatnym, nie ma potrzeby, aby w szkole prać swoje brudy zwłaszcza, że sfery szkolnej problem zupełnie nie dotyczy. Nie masz pojęcia ile razy ręka mi się w powietrzu zatrzymywała. Może niepotrzebnie, może gdybym ucięła to raz porządnym pierdzielnięciem w d**ę, wszystko by się ukróciło. Tak wiem: upokorzenie, bezsilność, naruszenie cielesności, blablabla. Za to teraz to ja czuję się upokorzona, nadal bezsilna, a naruszona i to konkretnie została moja psycha. Dziękuję wszystkim za możliwość wygadania się, za rady i obiektywne spojrzenie na problem. Daliście kilka fajnych porad. Jeszcze raz dzięki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam lepszą agentke, dzieciak ma 5 lat a matka jest na każde jego zawołanie. I najlepsze jest to, że dzieciak mówi przy gościach do matki "nie wolno ci wypić tego wina!" i matka co robi? Nie pije :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość space 1999
A teraz na poważnie. Idź do psychologa, ale znajdź dobrego specjalistę z doświadczeniem, dobrymi opiniami. To musi być raczej ktoś z uprawnieniami psychoterapeuty. Dlaczego? Tutaj nie chodzi o banalne stwierdzenia, tylko rozpoznanie, analizę sytuacji, odnalezienie przyczyn i sugestię, co dalej? Tego nie zrobi ktoś bez pogłębionej wiedzy i doświadczenia. Wszystko ma swoją przyczynę, której rodzice mogą nie widzieć, nie rozumieć. Ze względu na moje problemy nerwicowe, depresyjne występujące od małego dziecka, wiem jak bardzo rodzice, nawet najbardziej kochający, mogą być ślepi i nie widzieć tego co się naprawdę dzieje. Oczywiście ten specjalista musi być mądry, to nie może być jakiś idiota, propagator bezstresowego wychowania, lub menda, która zawsze widzi zło tylko w rodzicach. Tacy też bywają, więc musicie dobrze poszukać. Dziewczynka może mieć pewne cechy (nazwijmy wrodzone - to kwestia sporna, ale coś jest na rzeczy), ale być może to co się wokół niej dzieje, jakoś wzmacnia jej specyficzną wrażliwość, postrzeganie świata. Rzecz polega na tym, by dowiedzieć się od niej, dlaczego tak się zachowuj****ardzo możliwe, że dotarliście do ściany i nie poradzicie sobie sami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inTiMa
space1999 - ściana na pewno, już od dłuższego czasu. Czyli terapeuta, nie sam psycholog. Dzięki za sugestię!! Przyznam, że trochę się też tego boję, ale naprawdę chwycę się wszystkiego, żeby posklejać tę naszą rodzinę. To jest mądra, inteligentna dziewczyna, tylko tak jak piszesz - potrzebujemy osoby trzeciej, specjalisty, który pokaże nam przyczynę jej zachowania i wskaże kierunek, w jakim musimy podążać, bo póki co jest ściana, ślepa uliczka, tkwimy w martwym punkcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inTiMa
W ogóle my myśleliśmy kiedyś już o psychologu, ale ciągle twierdziliśmy, że ona z tego wyrośnie, że jest dzieckiem, może bardziej krnąbrnym niż inne. Ciągle byliśmy jednak konsekwentni w swoich metodach i liczyliśmy na zmianę, na to, że jak pójdzie do szkoły to się coś może zmieni, bo to juz poważniejsza sprawa niż przedszkole, bo może będzie jej głupio, niezręcznie z jakimiś zachowaniami. No ale się pomyliliśmy. Musimy pójść do specjalisty teraz, bo co będzie za 3-4-5 lat? Zamiast głupich uśmieszków przywali mi w gębę, bo zupa za słona? Chyba jestem już gotowa na to, aby poprosić o pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość space 1999
Napisałem terapeuta, bo ci ludzie mają nie tylko papiery, ale i doświadczenie wynikłe z bardzo konkretnej pracy. Mam na myśli, to że miła pani psycholog, nawet przy najlepszych chęciach, może się okazać bezradna, bo nie będzie przygotowana do naprawdę zawikłanej, trudnej sprawy. Chodzi o to, żeby nie zrazić siebie i córki sytuacją bezradności, czy nawet głupoty psychologa. Poznałem trochę psychoterapeutów, psychiatrów, psychologów i powiem ci, że różnice mogą być kolosalne. Ludzie profesjonalni i oddani pracy, widzą tak wiele, że po kilku zdaniach wiedzą o tobie więcej, niż ty sama o sobie. Warto poszukać kogoś na poziomie. Jak się tak rozglądam wokół, szczególnie w rodzinie, to widzę już dorosłe dzieci, które są jakie są i znając je od ich pierwszych lat, widzę dlaczego właśnie takie są. Patrzę z boku i widzę więcej niż ich rodzice. Musisz też się przygotować na to, że możesz dowiedzieć się rzeczy nowych, przykrych nawet. Rzecz nie jest w tym, że macie złą wolę, ale w tym, że coś zrobiliście takiego, co nie pasuje do typu osoby jaką jest wasza córka. I nie twierdzę, że ona byłaby jak aniołek, gdyby nie jakiś tam błąd, system pomyłek. Z pewnością ona nie jest łatwa, prosta także dla siebie. Myślę, że nim udasz się z córką, powinnaś pogadać z potencjalnymi specjalistami. Zbudujesz sobie jakiś obraz, coś wybierzesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martarynaa
Intima jeżeli mogę Ci coś doradzić to najważniejsza rzecz nie załamuj się! Dzieci w tym wieku potrafią być naprawdę okropne. Ja mam 13 letniego syna. Od zawsze miał swoje zdanie i nie zawsze liczył się z moim. Nigdy go nie biłam choć nie raz mnie korciło. Kiedyś krzyczałam z niemocy ale jak zobaczyłam że i on krzyczy to dałam sobie spokój. Wiele z nim przeszłam i nie było łatwo ale znalazłam sposób który zadziałał. Nie krzycze nie bije bo to pokazuje moją słabość. Chce mi się wyć momentami ale zaciskam zęby. Mój syn nauczył się wkońcu że ze mną nie wygra. Może się złościć i obrażać ale i tak zrobi tak jak ja chce. Biorę go na przetrzymanie. Dla mnie może siedzieć cały dzień i patrzeć w sufit ale poprzatać i tak musi. Jego sprawa czy zrobi to odrazu czy za 5 godzin. Tyle że przez ten czas nie ma grania i oglądania tv. Długo ćwiczył moją cierpliwość ale nie dałam za wygraną. Było ciężko ale opłacało się. Do tej pory zdażają mu się gorsze dni ale rozumiem że burza hormonów itd. Prawda jest taka że już mniej ze mną walczy bo wie że nie wygra...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość space 1999
Nie mam jakiejś wielkiej wiedzy, ale podchodźcie z dystansem do specjalistów, którzy z wielkim uśmiechem na gębie, zapewniają, że znają idealną metodę, panaceum, że wystarczy coś tam zrobić i będzie doskonale. Rzecz w tym, że są różne mody i metody w psychologii i są też po prostu szarlatani, nawet z papierami. Ale myślę wnioskując z tego co i jak piszesz, że jesteście ludźmi świadomymi, że każdy sukces jest okupiony pracą. Także w psychologii bez pracy, nie będzie powodzenia, więc będziecie potrafili wybierać rozsądnie. Powodzenia życzę i jeśli zechce ci się, napisz tutaj co i jak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wcześniej pisałam o moim synu i prezentach. Podpowiem Ci jeszcze, że jego "karnie " za zachowanie nieodpowiednie, zapisałam do klasy pływackiej, szedł do 4 kl sp musiał zmienić szkołę, dojeżdżał na drugi koniec miasta autobusem, miał w 4 klasie 2 godziny treningu po lekcjach, w 5 i 6 2 godz na 6.00 rano i po lekcjach 2 godziny, chodziło mi o to, zeby go zmęczyć fizycznie, żeby nauczyć zasad, żeby miał autorytet również poza domem( w szkole trener), żeby rozbudzić w nim ambicje, współzawodnictwo. Jemu powiedziałam, że jest zapisany do klasy pływackiej i już, i że teraz tam będzie chodził bo ma talent, ja jako matka nie mogę mu na to pozwolić, że jeżeli po 4 klasie nie będzie chciał chodzić to z powrotem wróci do dawnej szkoły, płakał strasznie, nie chciał, buntował się, a ja po prostu zawoziłam go do tej szkoły codziennie i już. po pół roku przyzwyczaił sie , po roku żyć nie umiał bez płwania. Gimnazjum sportowe już sobie odpuścił, wolał iść tam gdzie koledzy, powiedziałam, ok, chodził na jakieś sks z siatkówki-generalnie dno, teraz kończy 1 klasę L.O. we wrześniu zapowiedziałam mu, ze albo zaczyna coś konkretnie trenować(za długo zaczął siedzieć znowu przy komputerze), abo likwiduję w domu dostęp do internetu na stałe, miał do wyboru pływanie, bądz karate, wybrał karate , trening 2*raz w tygodniu 1,5 godziny plus obozy sportowe na ferie i na wakacje, chodzi już 9 miesiąc i widzę że jest bardzo zadowolony, mimo iż w pewien sposób go zmusiłam do tego. koleżanka ma syna nadwagą duzą powiedziałam jej, żeby też go tam zapisała, bo naprawdę dostają tam niezły wycisk i się fest męczą, ona, że syna pytała i on nie chce( lat 11 - waga 66 kg) ale ja tak myślę, że pewnie że nie chce, bo jest leniwy, bo mu ciężko, a tu trzeba pobiegać, ale dzieci nie mogą do końca decydować o sobie, gdybym sie dzieci słuchała co one chcą a co nie , to do szkoły by nie chodziły, tylko pizze i słodycze jadły i coca-colę piły. Mój syn jak wcześniej wspominałam też był raczej trudny i bałam się jak ja sobie z nim poradzę, ale fajny jest i teraz bardzo go lubię :-) ( a różnie bywało), jest opiekuńczy, zajmuje sie najmłodszą córką super, -jego obowiązkiem jest 3 razy w tygodniu odebrać ją z przedszkola, jest świetnym chłopakiem, ale kosztowało mnie to trochę "walki " z nim i myślę jednak, że ten sport i trenerzy też mieli wpływ na jego ukształtowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chodziło mi o to, że jako matka nie mogę mu talentu pływackiego pozwolić zmarnować :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inTiMa
Space - dodałam temat do zakładek, jak dowiem się czegoś konkretnego, pójdę do specjalisty, na pewno napiszę. Ja nie boję się tego, że usłyszę jakąś gorzką prawdę - nie idę tam po to, żeby głaskać mnie po głowie, pocieszać i powtarzać, że jestem genialnym rodzicem. Najwidoczniej nie jestem, ale właśnie dlatego chcę tam iść - aby dowiedzieć się czegoś o własnym dziecku, być może także o sobie. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje dziecko to nie anioł ale oczywiście dopuszczam fakt, że najprawdopodobniej też gdzieś popełniliśmy błąd. Tak sobie myślę, że z dzieckiem jest podobnie jak z psem - jak bierzesz sobie labradora, nie będziesz oczekiwał, że obroni ci willę z basenem, jak kupujesz amstaffa nie będziesz z kolei liczył na to, że potulnie będzie się turlać z niemowlakiem na dywanie dając mu sobie wciskać patyk w oko. Zmierzam do tego, że każde dziecko ma swój charakter, usposobienie, tylko w odróżnieniu od psa - nie wiemy jakie ono będzie, rodzic uczy się dziecka całe życie. Głęboko wierzę w to, że na każde dziecko jest jakaś metoda, sposób, by do niego dotrzeć - czasem po prostu rodzic nie jest w stanie odgadnąć to sam. Piszę to wszystko chyba trochę dla siebie, żeby wmówić sobie, że to nie wstyd przyznać się do tego, że nie potrafię dotrzeć do własnej córki. Ale traktuję to jak poważny krok do uzyskania upragnionej normalności. A odnośnie sportu - z podobnych powodów zapisaliśmy córkę na siatkówkę, mija rok, jak na nią chodzi. Na początku kręciła nosem i wyraźnie jej się to nie podobało, dzisiaj trener twierdzi, że od września (po przerwie wakacyjnej) chciałby ją przenieść do bardziej zaawansowanej grupy zawodników ;) Też wierzę w to, że sport hartuje charakter, uczy odpowiedzialność, współpracy, zdrowej rywalizacji i (tu świadomym był wybór sportu drużynowego) pokazuje, że praca w grupie (rodzinie) to ciężka praca, ale cel (wygrana meczu/świetne relacje rodzinne) jest tego wart.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martarynaa
To napewno nie wstyd nie radzić sobie z dzieckiem. I jeżeli potrzebujemy pomocy to trzeba o nią prosić. A jeżeli chodzi o psychologa to warto skorzystać. Napewno nie zaszkodzi, a może pomoże:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vrgwgwcwe
Właśnie, to nie wstyd nie radzić sobie z dzieckiem. Wstydem byłoby, gdybyś nie szukała rozwiązań, nie próbowała. To właśnie fantastyczne, ze próbujesz, że mimo że jest okropnie (a wiem, że potrafi być okropnie, bo ja sama byłam takim dzieckiem jakie opisujesz - tyle że w wieku nastoletnim) coś próbujesz robić. I rób, kiedyś córka to doceni, tak jak ja docenilam to, że mama przy mnie była niezależnie od tego jak okropna potrafiłam dla niej (i dla taty) być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
lanie załatwiłoby problem.na bank.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zołza zołzowata
Z pewnością robisz coś nie tak, że twoja własna córka przejawia wobec ciebie takie nienawistne zachowania :P ja swoich dzieci nie biję, czasem trochę pokrzyczę i kochają mnie z całego serca, nawet mój 3,5 letni syn zauważa kiedy mam zły dzień, przytula się wtedy i pyta ''mamusiu, czemu jesteś smutna?''. Gdy byłam w trzeciej ciąży dzieci prawie codziennie robiły mi sałatkę :) kocham je i lubię z nimi gadać, bywa, że bardzo rozrabiają, ale nigdy świadomie nie starają robić mi przykrości. Córka moja też ma 9 lat, plecak od pierwszej klasy ten sam, chciałam jej do drugiej klasy kupić nowy, na to ona mówi ''po co mi nowy , lubię ten i wygląda jak nowy'', niedawno go wyprałam, podziękowała. Wychowanie dobrych i serdecznych dzieci wcale nie jest trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przy takim charakterze twojej córki lanie i bicie spowoduje to że w przyszłości cie znienawidzi, ja za to moich starych nienawidzę nigdy im nie daruję że mnie bili

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zołza zołozowata przeczytaj wszystkie wypowiedzi autorki. pisze że od najmniejszych lat jej córka miała taki charakter wychować a charakter zmienić to dwie inne sprawy :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym odpowiedziała jej to co kazdemu innemu w takiej sytuacji: to wypierz se lepiej jak się nie podoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×