Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Moje życie TO JEDEN WIELKI STRES!!

Polecane posty

Gość gość

Odkąd pamiętam, zawsze się czymś stresowałam. Byłam jak zaszczute zwierzątko. Jedynie, gdy byłam mniejszym dzieckiem (tak do 5 roku życia) to byłam wesoła i rezolutna. Później jednak było coraz gorzej. Boję się autentycznie wszystkiego. W szkole trzęsłam się ze strachu, nieważne, czy byłam przygotowana, czy nie. Bałam się jakichkolwiek manualnych rzeczy, że sobie z nimi nie poradzę (i faktycznie potrafiłam tak spanikować, że nie dawałam sobie rady ze.. spinaczem do papieru). Być może to wina mamy, która próbowała mnie wyręczać w najprostszych sprawach. Buty nauczyłam się wiązać w 5 klasie podstawówki (zbuntowałam się po tym, jak nauczycielka opowiadała przypadkiem o jakiejś dziewczynce, która nie umiała, i się z tego śmiała). W podstawówce tak uczyłam się dobrze, na piątkach. W gimnazjum było gorzej, ale nie było źle. Za to moje świadectwa z liceum mają tendencję zniżkową, najgorzej w 2 i 3 klasie (większość 2, troszkę 3 i niewiele 4). Tak, przestałam się nawet regularnie uczyć, bo wtedy doszłam do wniosku, że i tak do niczego się nie nadaję. Potem było oczywiście poprawianie i panika, że będę miała tyle dwóch na śiwadectwie maturalnym. Ale wiele z tego nie wychodziło, bo nawet nie potrafiłam się uczyć, choć siedziałam po parę godzin. Ja nawet ze znajomymi (dawnymi)w nic nie chciałam nigdy grać, czy to ping-pong, czy to karty, bo się bałam że coś zawalę. Jak mnie wyciągali na bilard, to robiłam wszystko, żeby nie iść. Nawet w kinie albo jak gdzieś składałam papiery czułam lęk, że nie znajdę drzwi i będę jak głupia się tam pałętać. Było mnóstwo takich sytuacji. Dodatkowo boję się ludzi, mam zdiagnozowaną fobię społeczną. Ale najbardziej mnie mierzwi to upośledzenie manualne i intelektualne, bo relacje z ludźmi można jeszcze olać, poprawiać, a to.. to jest podstawa życia. Czuję się manualnie i intelektualnie UPOŚLEDZONA. Teraz idę znów na studia i będą to studia humanistyczne, jeszcze rozważam jakie (byłam już na biol-chem i przeżyłam koszmar, aż mi się zdrowie skopało i brałam leki, które mi zaszkodziły do tego długa historia). Co prawda chciałam ekonomiczne, ale z moimi wynikami z matury (oczywiście - cieniutkimi jak ciasto francuskie - wstyd się przyznawać do wyników) nie dostanę się (a zresztą i tak bym pewnie tam wszystko zawaliła). Teraz sobie ćwiczę umysł, bo muszę się nauczyć uczyć (to jest porażające, jaką mam słabą pamięć i rozumowanie.. a ja nie jestem półgłówkiem, czytam sporo książek, gazet o tematyce politycznej, ekonomii etc).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakoś nieładnie i chaotycznie to napisałam, w niektórych miejscach brak przecinków. Przepraszam za to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Up..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam tyle marzeń, ambitne plany, idąc na studia chciałam być jedną z najlepszych na roku, tak dla siebie.. ale stres wszystko zniszczył. I zawalone matury, bo nie mogę się dostać na to, na co najbardziej chcę (poprawiałam maturę rok po swojej własnej, tj. pisałam po raz pierwszy biologię, ale średnio mi poszła i tak..). A pisać enty raz maturę... nie chcę.. mój rocznik idzie na 3 rok teraz po wakacjach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TakiJedenGosc
mam 32l i mam podobnie. strach przed ludzmi - znam to. kiedys to nawet mialem strach zaplacic przy kasie za zakupy bo balem sie ze cos zawale i bedzie smiech. kiedys codzienny strach przed szkola - norma, dzis z praca takze. ale jakos z tym zyje bo zyc musze. z wiekiem sie nie co polepszylo ale strach przed praktycznie wszystkim we mnie pozostanie chyba na zawsze. dzis mam zone i dwojke dzieci, nikomu nigdy nie mowilem co we mnie siedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TakiJedenGosc
teraz musze leciec. zerkne tu wieczorem. pzdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
TakiJedenGosc, właśnie to jest najgorsze.. moi bracia są w sumie do mnie trochę podobni w pewnych kwestiach, a są starsi.. matka (która chyba jest m.in winowajczynią tego stanu rzeczy, psycholog mówiła, że ma cechy toksycznego rodzica, a ojciec.. też sierotka..) kiedyś mówiła że nam to przejdzie z wiekiem.. ale im jakoś nie przeszło, a i studia przeszli, i prace mają, i dziewczyny. Tylko oni to bardziej tłumią w sobie, ale czasem wychodzi to na wierzch, irracjonalne zachowanie, i sama aż się dziwię.. NIE CHCĘ tak żyć, nie chcę bać się do cholery wsiąść do auta i bać się, że pasów nie zapnę albo inne głupoty.. jejku, moim marzeniem jest zrobić prawo jazdy, ale przecież mam wrażenie, że nawet auta bym nie odpaliła!!! i jestem pewna, że byłabym beznadziejna (a nawet jeśli nie, to stres zrobiłby to za mnie). Brałam leki, ale mialam takie skutki uboczne przez nie, że m.in dlatego nie jestem już na studiach.. i chodziłam do psychologa, ale to nic nie dało. Czasami sobie myślę, że nigdy nie wydobędę swojego potencjału (o którym wiem, że gdzieś tam głęboko siedzi, i czasami go wydobywałam przy bliższych znajomych/zaufanych internetowych), a więc nie nadaję się do niczego i powinnam honorowo się po prostu zabić. Ale.. najśmieszniejsze.. nie miałabym odwagi tego zrobić, trzymam się kurczowo tego mojego żałosnego życia, walcząc resztkami sił, i ponosząc w kółko porażki. Ileż można..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
TakiJedenGość, A Twoja żona niczego nigdy nie zauważyła? Udajesz na zewnątrz?... opowiedz coś więcej o sobie, jak tu wpadniesz wieczorem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz, mnie się nasunęła jedna myśl co do Ciebie. Powinnaś wybrac się do dobrego psychoterapeuty. Nie to psychiatry! Powinnaś pogodac o tym z porządnym fachowcem. Powodzenia! Nie bój sie ludzi! Nie gryzą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byłam u psychologa, ale teraz nas na niego nie stać, a psychoterapeutę na NFZ mam dopiero w połowie września.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moze zacznij pisac pamietnik. To pomaga ;) Pisz co czujesz dlaczego to czujesz i co sprawia ze to czujesz.. w ogole takie tam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś pisałam :) w sumie.. dobry pomysł. Zrozumiałam już sporo mechanizmów swoich zachowań (tylko nadal ciężko to zmienić), ale jeszcze trochę ich pewnie zostało..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TakiJedenGosc
do szkoly chodzilem w niemczech (wyprowadzilismy sie z polski jak mialem 8l.). juz wtedy rozpoczeły się problemy z nerwami i byl ciagly starch przed szkola, sprawdzianami, zadaniami domowymi. Takie prawdziwe zalamanie nastąpiło w wieku 17 lat. Nowa szkola, nowi ludzie a ja nie potrafie zalapac jakiegos kontaktu. Serce mi walilo jak szalone przez jakies 6 miesiecy. Najgorsze były prezentacje przed klasa, nie szlo sie wymigac ale zawsze jakos musialem sobie dac rade. Zostalo tak do dzis i jeśli cos komus tam opowiadam to streszczam sie abym mowil jak najkrocej bo boje sie ze powiem cos glupioego. Ale dobrze ze mam chociaz zonke ktora lubi opowiadac. Choc juz w mniejszym stopniu to strach i nerwy pozostaly do dzis. Nowa praca lub rozmowa kwalifikacyjna? Potrafie nie spac do 3 w nocy a rano o 6-7 trzeba wstac. moja zona sie raczej nic nie domysla staram sie nie okazywac jakiegokolwiek strachu i udaje pewnego siebie … a we mnie sie gotuje dzien w dzien i tak do konca zycia…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A chodziłeś kiedyś do terapeuty? Może warto o tym pomyśleć. Polecam też blogi rozwojowe michał pasterski, rozwojowiec, jakub królikowski, artur król. Ja mam zespół jelita drażliwego i jak mam minimalny chociaż stres, to biegam do kibelka. Ostatnio dziewczyna brata miała przyjść - hoho razy odwiedziłam, a i tak aż tak się nie stresowałam.. albo robotnicy jak mieli przyjść..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TakiJedenGosc
niegdy nie korzystalem z pomocy psychologa/psychiatry. od zawsze staralem sie to przezwyciezyc samemu. jest lepiej ale calkiem dobrze nigdy nie bedzie, zdaje sobie sprawe z tego i z tym wlasnie zyje. mam brata i siostre. brat jest o rok mlodszy i wydawalo sie ze tez ma problemy z nerwami ale chyba mu to minelo bo dzis jest dosc pewnym siebie. siostra nigy nie miala problemow. kiedys zadawalem sobie pytanie "dlaczego ja" a nie na jakiegos prawdziwego skur****a to trafilo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tez tak mam autorko jak ty, jesli chodzi o zachowanie na codzien ale przy tym nie mam jakiejs nerwicy, moja niezrecznosc w zyciu mnie nie stresuje, ale mam przez to nastroje depresyjne i czesto mi nie zalezy na niczym... Probuje, nawet jak mi nie wychodzi, moglabym umrzec, ale mam ciagle jakas glupia nadzieje :D. Mature zdalam ok, w miare radze sobie na studiach, wiec intelektualnie nie jestem jakas zla, ale czesto nie wiem jak zachowac sie przy ludziach, nie wiem o czym mowic obcym ludziom. Jestem kompletnie niezdarna, zapominalska, roztrzepana, staram sie nie bujac w oblokach, naprawde, ale mam jakies problemy z koncentracja :(. I to nie jest tak, ze jestem niesmiala, beznadziejna, zamulona. Mam zainteresowania, ale nie mowie o tym kazdemu, bo nie znam wielu osob, ktore interesuja sie tym samym, jedynie pare najblizszych przyjaciol. Do tego oblalam prawko spektakularnie :D ale trzeba probowac dalej... Nic innego do glowy mi nie przychodzi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TakiJedenGosc
a juz myslalem ze jestem sam z tym problemem. musze leciec. zerkne tu wieczorem lub jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sneer
TakiJedenGość, to co masz to fobia społeczna, można to leczyć u psychologa, psychoterapeuty ale ja Ci powiem inaczej ..... Mózg ludzi emocjonalnie ewoluował za bardzo. W okresie dzieciństwa uświadamiamy sobie że jesteśmy oddzielną osobą (dualizm poznawczy ja kontra świat), mamy oddzielną tożsamość. Ta tożsamość została uformowana jak plastelina, przez: twoje geny na które nie miałeś wpływu, ale w większym stopniu przez rodzinę na którą nie miałeś wpływu i otoczenie które wiadomo - żyje swoim życiem. Teraz, wg. własnego mniemania, już nie jesteś człowiekiem który po prostu żyje, tylko osobą z nabytą niezależnie od swojej woli tożsamością. Na wszystko patrzysz poprzez pryzmat swojego mózgu który bez przerwy analizuje, na dodatek robi to na podstawie tego co poznał a co często było iluzją. Przypomni sobie jak byłeś małym dzieckiem, jak cudownie beztrosko odbierałeś życie, jakie życie było proste. Życie dalej jest takie samo, dalej jest proste, tylko tobie się wydaje że jest straszne i skomplikowane bo tak mówi ci umysł a ty się z tym identyfikujesz. Wiesz jak się czyni dorosłych ludzi kreatywnymi ? Nie poprzez wzmożone uaktywnienie największych obszarów ludzkiego mózgu, a poprzez wyłączenie niektórych z nich. Pomyśl o tym i powrót do emocjonalnego stanu z dzieciństwa. Reasumując : odrzuć to wszystko co wywołuje u ciebie napięcie, żyj, po prostu żyj jak człowiek a nie jak niewolnik ("kto się boi jest niewolnikiem" - Seneka). Musisz sobie uświadomić że twój umysł został ukształtowany wbrew twojej woli i ciągle cię oszukuje. A więc wyzwolenie przyjdzie nie poprzez coraz większe staranie uporania się z emocjami ale poprze odrzucenie starania, odrzucenie fałszywego JA. PS. Jutro zrób sobie tak: wyobraź że cię nie ma, ze nie ma cię jako osoby (śmierć ego), a jest tylko działanie, tylko działanie w tej chwili. Zobaczysz jaka to ulga, nie będziesz chciał wyjść z tego stanu. Polecam filmy Tony Parsonsa na YT pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sneer
Przytoczę jeszcze dwa cytaty z "Mysli" Pascala Pokazują jaki ułomny jest gatunek ludzki ..... Chwała. — Zwierzęta nie podziwiają się. Koń nie podziwia swego towarzysza; nie iżby nie było między nimi współzawodnictwa w wyścigu, ale to nic nie znaczy; skoro bowiem znajdą się w stajni, najbardziej ciężki i niewydarzony nie ustąpi owsa drugiemu, jak chcą ludzie, aby dla nich czyniono. Wartość ich zaspakaja się sama sobą. Największą nikczemnością człowieka jest ubieganie się o chwałę, ale to właśnie jest największą cechą jego doskonałości; choćby bowiem posiadał największe dobra na ziemi, choćby się cieszył najlepszym zdrowiem i istotnymi korzyściami, nie jest zadowolony, jeżeli nie ma szacunku u ludzi. Ceni tak wysoko pojęcie człowieka, jest to najbardziej niezatarta cecha ludzkiego serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może powinnaś udać się do np http://psycholog-ms.pl/poradnia/ porozmawia z nim i znaleźć powód tego stresu. Ostatnio czytałam, o reinkarnacji - opisywano w artykule problemy kilku osób, które udały się do psychologa który przeprowadzał hipnozę w czasie której okazywało się że problemy ludzi np palenie , lęk przed czymś są tak głęboko zakorzenione w naszej psychice, że nawet ich nie pamiętamy, coś co wywołało lęk mogło zdarzyć się jeszcze gdy byliśmy niemowlętami lub jak głosi teoria reinkarnacji jeszcze w poprzednim wcieleniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie co do hipnozy, byłam kiedyś na jednej sesji i .. była poprawa na 2 miesiące (potem pewnie wykonałam 'sabotaż' podświadomości). Potrafiłam nawet wypowiadać się w gronie osób i troszkę odsłoniłam swój potencjał. Wydaje mi się, że jakbym była więcej razy, to pomogłoby to jeszcze bardziej.. dziękuję za przypomnienie o niej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sneer dziś Coś w tym jest, że im mniej o czymś myślisz, coś wyłączasz, tym jest lepiej. Wielokrotnie miałam sytuacje, że kiedy nie miałam okazji się przygotować, przemyśleć czegoś, to wypadałam normalnie. Pamiętam jak kiedyś w LO przyszli jacyś ludzie, o czymś tam mówili, i jeden z panów poprosił mnie, żebym obsługiwała komputer tj przełączała slajdy. Machinalnie się zgodziłam i... nie umarłam, stres w normie. W normalnej sytuacji oczywiście martwiłabym się jak cholera, ale tutaj nie miałam czasu na nasilenie się stresu. W dodatku niemal tuż obok siedzieli moi wrogowie - takie laski z równoległej klasy, które troszkę mi dowalały (ale one wielu osobom tak robiły). Śmiejcie się, ale byłam po tym z siebie dumna :P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Albo jak wychodziłam na dwór nagle, zazwyczaj jak wychodzę to się grzebię, stresuję, planuję, a bywały sytuacje że wybiegałam gdzieś bo coś tam - i też było inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×