Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

KleinesKaninchen

Rzucić studia ?

Polecane posty

Gość ja_bez_dyplomu
fiku miku nadal mącisz... Kredyt jest, ale jest też mieszkanie - w przypadku problemów można znaleźć jakieś rozwiązanie - sprzedać i spłacić kredyt (albo przynajmniej jego większość), wynająć i z tego spłacać raty, czy zostawić jednej osobie, która spłaci drugą, albo weźmie na siebie cały kredyt. Uważam, że zupełnie niepotrzebnie wprowadzasz takie wypowiedzi. I na jakiej podstawie stwierdzasz, że Autorka nie dorosła do poważnych decyzji, że jest niesamodzielna i nie potrafi samodzielnie myśleć? Czy dlatego, że nie radzi sobie na studiach? Że ciężko jej podjąć decyzję, która jest przeciwna do oczekiwań otoczenia (a dokładnie najbliższych)? Oceniasz po pozorach, po wpisie dotyczącym jednego elementu życia, z którym Autorka sobie nie radzi. A - tak jak napisałam - jeśli sama tego nie przeżyłaś, to nie wiesz, jak to jest. I reprezentujesz stanowisko całej reszty - "nie radzisz sobie na studiach, to nie radzisz sobie z niczym, więc weź się za siebie". Tak przynajmniej ja to odbieram (trochę też personalnie, bo byłam w podobnej sytuacji) - a gwarantuję Ci, że w tamtym okresie, pomijając studia, byłam dojrzała, samodzielna i potrafiłam podejmować poważne decyzje (może nie o kredycie, bo mój ówczesny facet nie rozważał wtedy takiej opcji). A potwierdzeniem tego jest sam fakt, że zrobiłam jak zrobiłam, a tym samym uniezależniłam się od Rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie napisałam ani słowa w tonie: "nie radzisz sobie na studiach, to nie radzisz sobie z niczym, więc weź się za siebie". Autorka nie radzi sobie z życiem! To że nie radzi sobie ze studiami nie uważam za nic okropnego :) Po prostu źle wybrała kierunek, na innym mogłaby zostać np. prymuską albo nie kończyć studiów i spełniać się zawodowo czy życiowo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
fiku mikuuu, e tam, na mnie nic nie zadziałało, dostałam po dupie tyle razy w życiu a nawet przez 1 rok studiow nie mogę przebrnąć bo psychika siada :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja_bez_dyplomu, przychodzi czas gdy trzeba sie zawziąć i działać mimo obaw, sama wiesz z własnego doświadczenia. Nie można w kólko sie dołować. Zazwyczaj wzięcie się za siebie wynika z potrzeby przeżycia albo z dojrzałości a co za tym idzie innego spojrzenia, dystansu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie pomyślałam o tym, że mogłabym cierpieć na fobię społeczną, wszystko pasuje... jestem w szoku, ale zdawałam sobie sprawę, że moje lęki nie są normalne i różnię się od innych. Mam trudności w codziennych sprawach, przez strach nie potrafię być stanowcza i w pełni świadoma. I zgadzam się z wypowiedzią, że nie dojrzałam do wzięcia kredytu (20lat) ale z 2 strony wolałam to wziąć na siebie, żebym w razie W nie została bez niczego. Tak, mam zawsze swój kąt. Wolałabym, żeby ta sytuacja miała miejsce za parę lat i była przemyślana, ale czasu nie mam. Wcześniej mieszkaliśmy już razem i było dobrze, dogadujemy się, mamy wspólne zainteresowania, naprawdę nie mam toksycznego związku, tylko brak zrozumienia w tym temacie, to mnie boli, bo mało kto rozumie, no jak można studiować język obcy bez jego znajomości?? Toż to nawet nauka 24h nie oświeci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
Nie jestem do końca przekonana, że nie radzi sobie z życiem... Po czym wnosisz? Po tym, że chce wziąć kredyt? Serio, nie bierz tego jako wrzut, ale jest naprawdę tak, jak napisałam - naprawdę może zrozumieć coś takiego tylko ktoś, kto sam to przeżył. Oceniasz na podstawie wpisu dotyczącego studiów, albo próbujesz wyciągać jakieś wnioski bazując na kilku dodatkowych zdaniach nie dotyczących głównego wątku. Poza tym prezentujesz postawę całej reszty - "weź się w garść". A - uwierz mi - to jest najgorsze, co w takiej sytuacji można usłyszeć... I nie wiem, jak akurat jest z Autorką. Ale na podstawie własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że paraliż na studiach nie musi świadczyć o fobii społecznej. Naprawdę nie potrafię tego wytłumaczyć, ale w innych sytuacjach radzę sobie z ludźmi. Tak jak napisałam nigdy nie byłam zbyt śmiała i otwarta, ale też nie chowałam się. A obecnie w pracy radzę sobie naprawdę dobrze w kontaktach z ludźmi (pracuję w zespole), nawet w sytuacjach, gdy musiałam prowadzić prezentacje dla kilkudziesięciu osób (a takie sytuacje też miały miejsce). Więc fobia społeczna to na pewno nie jest - naprawdę nie potrafię wyjaśnić, co mnie tak paraliżowało w sytuacjach dotyczących studiów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
Ale - jak to określasz - "wzięcie się za siebie" (choć sama nienawidzę tego określenia) może oznaczać różne opcje wyjścia z obecnej sytuacji. I Autorka właśnie chce to zrobić. Po prostu ma dylemat, jaką decyzję podjąć, dlatego prosi o radę i wsparcie. A rady "weź się w garść" jeszcze bardziej dołują. Bo sugerują, że człowiek jest do niczego i musi się "wziąć do roboty".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KleinesKaninchen zastanów sie nad swoim życiem, uczciwie, bez koloryzowania, poradź koleżanki, która Cie zna. To Ty decydujesz o swoim życiu i tylko Ty, ale warto byś robiła to świadomie a nie w strachu że zostaniesz z niczym. P.S.: Studia to TYLKO studia. Warto je skończyć, ale ludzie kończą studia w różnym wieku, masz 20 lat - jesteś bardzo młoda, jakbyś miała np. jeszcze 2 lata męczyć się z licencjatem z germanistyki (poprawki, pisanie pracy) lub 3 lata "stracić" na studiowaniu kierunku, który by Ci odpowiadał i na którym szło by Ci z górki, to czy nie warto? I uważam, że propozycja praca + studia zaoczne jest najlepsza w twojej sytuacji :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wspomniałam już wcześniej, że kierunku nie wybrałam z własnej woli do końca, tylko z braku wyboru. Chciałam studiować psychologię, ale ze względu finansowych nie mogłam sobie na to pozwolić, będąc na utrzymaniu tylko matki. A na studia iść chciałam i od początku utrzymywałam się sama, więc to nie jest do końca tak, że nie jestem samodzielna, dużo się nauczyłam i uwierzyłam w to, że potrafię sobie zarobić na jedzenie, opłacić rachunku, mieć na weterynarza dla zwierzaków czy wyjście do kina. To może prozaiczne rzeczy, ale dla osoby, która wyszła z domu nie mając pojęcia o życiu (samodzielnym) to małe sukcesy i być może będąc na innym kierunku, który spełnia moje oczekiwania i mnie pasjonuje, role by się odwróciły, zaangażowa łabym się i radziła na studiach, byłabym szczęśliwa. Głównie chodzi mi o to, czy rzucenie germy będzie teraz dobrą decyzją i podjęcie nowych studiów, czy iść w zaparte, skoro tyle osób mi powtarza, że robię błąd. rozumiecie... bez_dyplomu -dziękuję Ci, Twoje słowa mi pomagają, cieszę się, że są jeszcze ludzie, których obchodzą moje problemy, dla mnie to teraz sprawa pierwszej wagi, chcę odzyskać spokojny sen i wiarę w siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
I jeszcze raz to powiem - bez żadnego negatywnego znaczenia w Twoim kierunku, ale chcesz być mądra, a ten sposób nie działa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja_bez_dyplomu - po co robisz za adwokata? Każdy ma inne doświadczenia, ja żałuję, że nie "wzięłam się za siebie", te wszystkie obawy w głowie to najgorszy wróg. Mam wrażenie, że autorka w pewnym sensie wie co chce zrobić tylko się boi. - to tyczy się tej germanistyki - nie bój się, rób to co uważasz za słuszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochana, ja mam fobię społeczną i mam dla ciebie jedną jedyną radę - najbardziej przerażająca jest nasza WYOBRAŹNIA, a nie życie. Powtórz to sobie parę razy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
Ja myślę, że Ty decyzję już podjęłaś. A tak naprawdę problemem jest brak akceptacji ze strony otoczenia. Wiem, że to jest trudne i że łatwo powiedzieć tak z boku, ale musisz powiedzieć wprost, że to Twoje życie, Twoja decyzja i Ty bierzesz za nie odpowiedzialność. Musisz się przygotować na próby przekonania, wpłynięcia na Ciebie itd. Na to są dwa wyjścia - jeśli nie tłumaczyłaś bliskim tego tak, jak tu opisałaś, to na spokojnie wszystko to powiedzieć. Można zacząć od tego, że chciałabyś prosić o nieprzerywanie, bo chcesz coś powiedzieć od początku do końca. Że podjęłaś już decyzję i z racji tego, że są Twoimi najbliższymi, chciałabyś mieć w nich wsparcie, bo zarówno to, co do tej pory przeszłaś, jak i samo podjęcie decyzji, bardzo dużo Cię kosztowało. A potem całą resztę... A jeśli wszystko to już tłumaczyłaś, to widzę tylko jedną opcję, powtarzając się - "to moje życie i moja decyzja, którą już podjęłam i której nie zmienię; wszelkie próby przekonania mnie nie przyniosą skutku, więc uważam, że dalsza dyskusja jest niepotrzebna" i na tym ucinać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiyn
też tak miałam,cały 1 rok po nocach w książkach literatura historia PNjn i inne gówna- rzuciłam po 1 roku i poszłam na edukacje elementarną z j niemieckim. Pracuje w Niemczech w wakacje i z językiem sobie radzę dobrze, tylko te studia jakieś takie... więc nie żałuje swojej decyzji :) a za rok wyprowadzam się na stałe do Niemiec - został mi rok studiów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
fiku miku nie chcę robić za adwokata, ale wydaje mi się, że wiem, co Autorka przeżywa. Być może się mylę, być może niepotrzebnie dałam sobie monopol na "rozumienie". Po prostu jak to wszystko przeczytałam, to trochę tamte emocje wróciły... I niejedna osoba mówiła mi dokładnie to, co Ty teraz. A ja na to potrafiłam tylko powiedzieć "nic nie rozumiesz". I po prostu nie bronię Autorki, tylko teraz piszę to, co myślałam wtedy, a nie zawsze miałam odwagę powiedzieć, tylko kiwałam głową, a w środku się gotowałam... Dlatego nie miej żalu - po prostu zbyt osobiście do tego podchodzę. A jak przeczytasz mój ostatni wpis to się przekonasz, że pomijając całą resztę, to o decyzji Autorki myślimy dokładnie to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja_bez_dyplomu - ok, nie przelewaj swoich negatywnych emocji na innych i nie tłumacz autorki, najgorsze jest gdy zamiast stawić czoło rzeczywistości, zaczynamy się usprawiedliwiać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim marzeniem jest się spełnić, podjąć nowe studia, które będą mi się podobały a zajęcia nie będą wpędzać mnie w depresję. Bardzo mi zależy na samodzielności i właśnie podniesienie się po upadku, ale tak jak mówicie bez akceptacji najbliższych jest to trudne, czuję się sama, co innego jakbym wiedziała, że nawet jak mnie rodzina nie rozumie to wspierają mnie, mogę na nich liczyć a nie - z góry, jak Ci tu nie wyszło to jak sobie poradzisz na Psychologii?? Myslisz ze tam bedzie lzej? Dokoncz co zaczelas i uwierzcie, wszelkie rozmowy na spokojnie nie maja po prostu wiekszego sensu, bo kazdy i tak ma swoja RACJE i wie najlepiej, nie przezywajac tego co ja. Dlatego bardzo mnie boli jak ktos mnie z gory ma za lenia i nieroba, tylko dlatego ze nie mam wynikow i wiecznie mi nie idzie. W liceum i wczesniejszych szkolach bylam prymusem, uczylam sie bez wiekszego wysilku, mature zdalam b dobrze, 2 przedmioty rozszerzone 2 dodatkowe, to nie jest tak ze ja oczekuje od wszystkich pomocy i forow za darmo. Jest mi ciezko, choc czytajac wasze posty troche jednak lzej, ze ktos mnie 'wysluchal' i stara sie wczuc w moja sytuacje. Nie raz juz slyszalam od znajomych ze przez germe w nerwice wpadli, przez traktowanie wykladowcow i nagminne okazywanie wyzszosci, ciesz sie ze masz zaszczyt tu studiowac, brac udzial w moich zajeciach, oni traktuja swoja prace jak cale zycie, taki student nie jest dla nich studentem ale robakiem i daja mu to odczuc (nie mowie o wszystkich lecz o znacznej wiekszosci). Dlatego nic nie koloryzuje i jestem w pelni swiadoma swoich lekow, ale nie mam odwagi podjac samodzielnej decyzji, byc moze jestem zbyt slaba zeby sama sie na to zdobyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
No widzisz, chciałam Ci wyjaśnić moje podejście, a Ty nadal robisz to samo... Nie dogadamy się. Naprawdę czujesz, że przelewam na Ciebie jakieś negatywne emocje? Ja napisałam tylko, że trochę to do mnie wróciło i tyle. I jeśli sądzisz, że moje wyjaśnienie było jakąkolwiek próbą usprawiedliwiania się, to się mylisz. Usprawiedliwiania się z czego? Z tego, z czego już dawno wybrnęłam i - jak widać po poprzednich wpisach - uporałam się i całkiem dobrze teraz sobie radzę? Jeśli nadal masz zamiar oceniać ludzi na odległość po kilku-kilkunastu zdaniach napisanych w internecie, to lepiej zastanów się, czy powinnaś... A przynajmniej czy powinnaś to uzewnętrzniać kierując do tych osób. Bo jeśli o mnie chodzi, to Twój ostatni wpis jest zupełnie chybiony. I teraz właśnie zacznę "przelewać na Ciebie negatywne emocje" - dowartościowałaś się tym wpisem? Lepiej Ci się robi, jak komuś powiesz "weź się w garść, zacznij coś robić" mając w podtekście "jesteś słaba, do niczego, weź się ogarnij"? Myślę, że o ile na początku odnosiłam wrażenie, że nie bardzo rozumiesz sytuację, ale próbujesz coś doradzić, to od kilku wpisów nie wnosisz do rozmowy nic nowego... W związku z tym, jeśli Autorka zechce jeszcze porozmawiać, to chętnie odpowiem. Ale niestety Twoje wpisy będę musiała zignorować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W życiu to norma, każdy skrytykuje, powie swoją mądrość, ale liczyć możesz tylko na siebie. Staraj się zdystansować wobec opinii bliskich (to cholernie trudne i praktycznie niewykonalne, ale spróbuj choć trochę, w pewnym stopniu). I działaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
No widzisz, tak jak napisałam, decyzja już jest podjęta. A jak sobie z tym poradzić? Ja zastosowałam drugi sposób - już zdecydowałam, koniec dyskusji. Ale musisz wiedzieć jedno - w takim przypadku jedyne wyjście, jakie Ci pozostaje, to pokazać, że miałaś rację. Że radzisz sobie ze studiami, z życiem, ze wszystkim... Jeśli po kilku miesiącach przyjdą pierwsze sukcesy, to zamkniesz wszystkim buzie. Ale jeśli by się nie powiodło, to wtedy dopiero będzie ciężko... Wiem, nie brzmi to zbyt pozytywnie, ale tak to niestety wygląda. Dlatego musisz dawać z siebie wszystko!! Małymi potknięciami nie możesz się przejmować (a nigdy nie będzie tak, że wszystko się będzie układać całkowicie pozytywnie), tylko przechodzić nad nimi do porządku dziennego i brnąć dalej do przodu, przed siebie, w górę. I tego oczywiście Ci życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja_bez_dyplomu - ok, masz monopol na pojmowanie rzeczywistości 😴 Jesteś bardzo dojrzała i bezstronna w doradzaniu, w końcu doradzasz autorce patrząc przez pryzmat swojej osoby i swoich wciąż kujących doświadczeń, dlatego też bije z twych wypowiedzi spokój i opanowanie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I autorko, nie słuchaj dziewczyny wyżej, nikomu nie musisz nic udowadniać, życie to nie wyścig, kto skończy studia, kto coś osiągnie, po prostu żyj po swojemu i bądź szczęśliwa :) P.S.: I jeszcze raz przemyśl ten kredyt, bo to życiowa decyzja, z której niełatwo będzie się wyplątać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem co bym zrobiła w przypadku, gdyby Psychologia nie została jednak utworzona, myślałam też o kosmetologii, to główne moje zainteresowanie ale mogłabym ją studiować tylko na uczelni prywatnej, ponieważ tylko tutaj jest ten kierunek, a czesne wynosi 730zł miesięcznie, więc dla mnie to kosmiczna suma, mając na względzie inne życiowe wydatki. Problem też tkwi w tym, że od momentu 'starcia' z moim chłopakiem nie potrafię z nim już rozmawiać, nie mam ochoty go widzieć, jak próbuję go zrozumieć i porozmawiać to i tak kończy się krytyką i rozłączaniem telefonu, a matka nadzwyczajniej w świecie zachowuje się jakby nie było tematu, gadamy o mało ważnych rzeczach i daje mi trochę odczuć, że to nie jej 'sprawy' i nie chce tego słuchać. W taki przypadku ciężko nabrać dystansu gdy moje dzienne relacje zawsze opierały się na kontakcie z nimi. Zawsze się radziłam, chciałam się czuć potrzebna i teraz, kiedy najbardziej tego potrzebuję zawiedli mnie, ciężko mi podjąć pewną decyzję, nie ukrywam, że poparcie z ich strony dodałoby mi siły, a na razie się czuję, jakbym próbowała zrobić coś złego, coś niezgodnego z ich oczekiwaniami i szalonego, no bo przecież jak można rzucić studia po 3 latach? Próbuję być dużo sama ze sobą, poukładać myśli, ale zaraz biorę za telefon i chcę porozmawiać z chłopakiem, spotkać się z nim mimo żalu i złości na niego, brakuje mi wsparcia, dobrze, że chociaż moje zwierzaki mnie nie oceniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aveee
@KleinesKaninchen Zupełnie jakbym czytała o sobie - miałam ten sam problem, tyle że na iberystyce. Wszystkie terapie srapie, leki nie działały na lęki i poczucie wartości. Wiem, że wielu ludzi, którzy nawet w połowie nie byli tak dobrzy jak ja skończyli te studia bo są wygadani i mają gdzieś co inni pomyślą. Ale cóż, takie życie. A właściwie taki mamy charakter i już. Poszłam na inne studia po prostu, gdzie nie było tyle ćwiczeń i skończyłam je. Może też spróbuj... Bo czym są trzy lata w stosunku do całego życia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
Absolutnie nie chodziło mi o udowadnianie komuś czegoś - sensem wypowiedzi było to, że jeśli teraz jest ciężko z powodu braku wsparcia, to w przypadku pozostania przy swojej decyzji i zawaleniu, będzie jeszcze gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Problem też tkwi w tym, że od momentu 'starcia' z moim chłopakiem nie potrafię z nim już rozmawiać, nie mam ochoty go widzieć, jak próbuję go zrozumieć i porozmawiać to i tak kończy się krytyką i rozłączaniem telefonu" i wyjściem z sytuacji, jest wzięcie z nim wspólnego kredytu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja_bez_dyplomu - wciąż wałkujesz o oczekiwaniach innych, to jest droga donikąd, zastanawianie się co kto powie. Rodzice nieraz nie rozumieją lub nie akceptują wyborów swoich dzieci, ale JE KOCHAJĄ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
Aveee - uważam, że jest to najlepsze podsumowanie i każdy, kto ma coś takiego za sobą się pod tym podpisze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zrób tak: - rzucasz studia, bo po co sie meczyc? - Nie tlumaczysz nikomu po co dlaczego jak i na co, tylko mowisz, że rzuciłaś, bo to nie Twoja bajka koniec kropka. Robisz to pewnie siebie i nie pytasz nikogo o zdanie, maja sie nie wypowiadac! Ty podjelas decyzje i maja ja uszanowac, ich zdanie Cie nie obchodzi! - nie marudzisz im, nie mowisz ciagle, ze nie wiesz, ze nie dajesz rady bla bla bla. Nie jestes rozmemłana! Faceci tego nie lubią! Dlatego Twoj zareagowal jak zareagował bo go wkurza ciagle narzekanie i nieradzenie sobie z Twojej strony - znajdujesz prace lub lepsze studia i zatykasz im mordy swoim zadowoleniem i pewnością siebie! ot tyle i sukces murowany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja_bez_dyplomu
Gdzie wcześniej napisałam o oczekiwaniach innych? Jeden jedyny wpis, który oczywiście zinterpretowałaś po swojemu... W dodatku zarzucasz to komuś, kto - bez względu na oczekiwania rodziców - zrobił po swojemu. I dalej tak robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×