Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

BYLAM WCZORAJ SWIADKIEM JAK OJCIEC DAL PARE KLAPSOW

Polecane posty

Gość gość

swojemu synowi na oko okolo 3 latniemu. Bylo to przy kosciele gdzie wszyscy stalismy bo byla odprawiana msza. Dziecko od samego poczatku darlo sie jak opetane i ani na chwile nie przestawalo. Ojciec nosil go , probowal cos do niego mowic, tlumaczyc itp nic nie skutkowalo, maly darl sie jakby go ze skory obdzierano , doslownie. Po okolo40 min ojciec nie wytzrymal i poszedl za murek gdzie byly zaparkowane samochody i natrzaskal mu po pucie. Klapsow bylo jakies 10 lub wiecej... dzieciak oczywiscie wyl jeszcze bardziej jednak pozniej sie uspokoil, mimo ze ten ojciec mu jeszcze pozniej porawil [naliczylam 5 klapsow] Bylo mi strasznie zal tego dziecka ale sama jestem matka i troche go rozumiem. Po prostu stracil cierpilowsc no i nie bil go mocno. Kolo kosciola stal tlum ludzi i NIKT nie zareagowal mimo, ze tak klaskalo jak mu dawal te klapsy, ze az sie ludzie ogladali. Zareagowalybyscie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ah, zwolenniczka bezstresowego wychowywania dzieci, czyli pozwalania im na wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zareagowałabym, nie moja sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
typowa polskość pytasz czy my byśmy zareagowali a ty? co zrobiłaś? nic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka1
troche rozumiem tego ojca bo ilez mozna wytrzymac takie wrzaski plus fakt, ze staral sie go zabawiac , tlumaczyc mu a ten dalej darcie tak, ze wszyscy sie na nich ogladali [matki nie bylo z nimi] Ale mimo wszytsko zal mi tego dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak to nic nie zrobiłam ?! przecież policzyłam klapsy !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka1
ja nic nie zrobilam i jakies 50 osob obenych na mszy tez nic nie zrobilo ale wiem z doswiadczenia , ze kafeterianki sa "inne" i zawszze w potrzebie pomagaja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie dziwię się że nerwy poniosły, ale z drugiej strony nie pojmuję po co ciągać ze sobą takie małe dziecko do Kościoła. I tak nie rozumie a tylko się nudzi i przeszkadza innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym się spytała, czy mu paska nie pożyczyć. Myślę, że by typ zrozumiał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
straszny kocur, napisz cos wiecej o tej sytuacji :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pracowałam w miejscu, gdzie wejście było przeszklone więc wszystko co dzieje się na zewnątrz widziałam. Rozmawiam z klientem i już z daleka widzę tą kobietę, ze za chwilę wózek z dzieckiem rozsadzi. To dziecko owszem płakało, ale ja myślę, ze to bardziej przez tą furiatkę, która trzepała nim na wszystkie strony i wyzywała od najgorszych. Jak zbliżyła się do miejsca mojej pracy, zatrzymała się i zaczęła okładać to dziecko po całym ciele, głowie - ten maluch był totalnie bezbronny. Wtedy przeprosiłam klienta, wyszłam przed drzwi i zaczęłam na nią krzyczeć żeby zostawiła to dziecko i co ona wogóle robi. No i ona wtedy do mnie z łapami wyskoczyła, że mam wypierdalać do swojej pracy, nie wtrącać się....Kurde, to było centrum handlowe, po obu stronach sklepy, na przeciwko mnie mój kolega zegarmistrz - kawał chłopa i nikt, zupełnie nikt nie zwrócił uwagi że tak nie można robić. Długo mi ten dzieciak nie mógł wyjść z głowy, bo skoro takie akcje mama robi w miejscu publicznym to co dopiero musi dziać się w domu :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dupa nie szklanka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
może baba miała PMS

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po co się mnożycie jak króliki, a potem nie umiecie sobie radzić ze swoją frustracją i wyżywacie się na tych dzieciorach :O Żal, kuźwa, żal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zaraz tam jak króliki wystarczy mieć jedno i tak potrafi zdenerwować, że najchętniej wyrzuciłoby się go przez okno ale jesteśmy dorośli i odpowiadamy za swoje emocje, więc nie wyrzucamy tylko zagryzamy zęby do bólu i rozpoczynamy negocjacje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nigdy nie dla nawet klapsa moim dzieciom i wcale nie są wychowywane bezstresowo. Są inne metody okielznania dziecka. Znam osoby, ktore byly bite w sensie klapsow czy paska. Maja oni obecnie niezbyt ciwkae relacje z rodzicami, jedna z tych osób oddala ojcu. Ja stosuje metodę przeczekania, w miejscu publicznym nie pozwalam się wydzierac i biegać bez o pamiętania, dzieci wiedza gdzie jest granica i co grozi za jej przekroczenie ( np zakaz ogladania ulubionej bajki). Czasem cierpliwość jest na wykonczeniu przyznam ale robię kilka wdechow i czasami po kilka razy tlumacze do skutku. Ale nigdy nie podnosze reki na dzieci. I nie są rozwydrzone, nie robią co się im zywnie podoba. Maja wytyczone granice, znają konsekwencje ich przekroczenia ( sytuacja z dzisiaj - syn zaczal pyskowac kiedy byli u babci [tam myśli ze wszystko mu wolno] ostrzeglam raz, ostrzeglam drugi, za trzecim razem uslyszal ze nie pójdzie wieczorem po biegać po fontannie za to jak się zachowuje).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co w sytuacji, kiedy mój 3-latek doskonale znający zasady - co wolno a czego nie na spacerze, nagle wyrywa się z ręki na chodniku i pędzi w stronę skrzyżowania z piskiem radości bo wie, że łamie Zasadę Numer 1? Wczoraj z sercem w gardle goniłam go przez 15 metrów, złapałam pół metra przed ulicą i wpieprzyłam na tyłek wśród dziesiątek ludzi. G... mnie obchodzi co sobie pomyśleli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20.36 bywają i takie sytuacje co prawda w publicznych miejscach mnie taka nie spotkała ale chyba też bym klapsnęła po tyłku, pewnie łatwiej zapamięta i więcej tego nie zrobi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam nadzieję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś ja mam bardzo dobre relacje ze swoim ojcem chociaz dostalam od niego w tylek , co prawada mozna to policzyc na palcach jednej reki ale w sytuacjach wyjatkowaych dostalam w dupe, pamietam jak dzis jak kopali u nas na osiedlu doly wielkie bo robili rury i ojjciec zabronil mi tam chodzic a my oczywiscie mielismy frajde w dolach,bo glina i wogole, mali bylismy i nie zdawalismy sobie sprawy ze glupie obsuniecie piachu i po nas by bylo, ojciec mnie tam znalazl jak mi wpieprzyl tak wiecej razy tam nie weszlam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I mnie się zdarzało dać trzylatkowi klapsa, ale były to sytuacje w których świadomie łamał ważne zakazy, takie jak wbieganie na ulicę czy ciągnięcie psa za ogon... Nie reagowałabym na klapsy, ale dla mnie idiotyzmem jest ciągnięci na siłę do kościoła trzylatka który ani nie potrafi się skupić, ani nie ma ochoty tam być i wymaganie żeby prawie godzinę siedział tam jak kukła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dlaczego dzieciak płakał czy też wrzeszczał? Krzywda mu się działa czy nie docierało do niego że pójdzie na lody po kościele? Ale z tego co piszesz jednak uspokoił się w końcu? Zrozumiał! Tak zareagowałabym Pogratulowałabym ojcu wyczucia i życzyłabym mu by nadal tak świetnie radził sobie z wychowaniem syna. A ty pewnie autorko wiesz o tej rodzinie wszystko? Zaimij się swoim życiem ponieważ by zajmować się cudzym należy mieć wyjątkowo równo poukładane pod sufitem Trzeba mieć wyczucie którego ty nie posiadasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój syn przez 6 lat NIGDY nie wyrwal się przy ulicy. Tlumaczylam do znudzenia ze to bardzo niebezpieczne, ze można jechać do szpitala ( syn panicznie bal się pielęgniarek), ze można być po wypadku bardzo chorym. Może tez zadzialal na wyobraźnię fakt, ze byliśmy świadkiem potrącenia pieszego. Córka również nie wyrywa sie, zawsze idzie z drugiej strony, nie ucieka, bo również tlumacze do znudzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja się staram reagować ale jak widzę coś poważnego a nie kilka lekkich klapsów :) może nie w stylu "czy pożyczyć pasek" ale może "mogłabym jakoś pomóc?" albo zwyczajnie spytać o drogę lub godzinę? wtedy przestaje się drzeć lub bić dziecko i emocje opadają raczej po chwili nie następuje kontynuacja tylko przemyślenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×