Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość znudzona82

przerasta mnie ta codzienność

Polecane posty

Gość znudzona82

Nie mogę spać, na 7 do pracy a mnie naszła myśl żeby może dziś nie wrócić do domu. Nie chce mi się wracać do tej przytłaczającej codzienności, do męża i dziecka. Mąż dziś ma wolne wiec niech sam zajmie się wszystkim. Przestałam odczuwać radość bycia z nimi, z mężem nie gadam o niczym poza lista zakupów i sprawami do załatwienia. Nie ma bliskości bo jej od niego już chyba nie potrzebuje. I tak mnie naszło żeby po pracy urwac się gdzieś, gdziekolwiek. Wsiąść w samochód i przed siebie nie mówiąc nic. Czy was też czasami przytłacza ta rutyna, beznadziejna codzienność?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mnie przytlacza codzienna rutyna ale najbardziej omawianie z mezem tych samych bledow na roznych przykladach z zycia, moze nie potrzebujesz bliskosci od meza z tych samych powodow co ja ? czyli po kolejnej rozmowie ktora miala poprawic sytuacje problem wraca po jakims czasie ? a ty nie chcesz mu powtarzac w nieskonczonosc co robi zle, a do tego jeszcze co moglby zrobic zeby bylo lepiej, bo to powinno wyjsc od nigo, prawda ? zycze milego dnia w pracy jak i po, cokolwiek postanowisz zrobic, pamietaj ze akcja tworzy reakcje a w twoim przypadku jest to wskazane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widać że jesteś przemęczona codziennością i przydałoby się Tobie trochę odpoczynku chyba coś szwankuje komunikacja między Wami, dlaczego nie masz odwagi powiedzieć mężowi, że chcesz pobyć sobie sama i odsapnąć od rutynowych czynności wagary jak najbardziej ale niech mąż wie o nich i nie denerwuje się Twoim zniknęciem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
nie wiem gdzie leży problem. Z mężem dawno zaczęło się psuć. To jest dobry i spokojny człowiek ale chyba cos się skończyło i oddaliliśmy się od siebie. Nie mamy o czym gadać a może inaczej nie mamy chęci gadać. Każde leży po swojej stronie łózka albo kanapy w salonie i czyta albo cos ogląda. Wszystko zaczyna mnie drażnić w domu. Rutyna jest dobijająca. I nic tu nie pomoże jednorazowy wyskok np. na imprezę z koleżankami, czy cos innego co ta codzienność przełamie bo i tak ta chwila oddechu/odskoczni się skończy i wróci marazm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
aaa i to nie jest tak ze ja nie mam odwagi powiedzieć mężowi ze chce być sama, a raczej moja obowiązkowość i wyrzuty sumienia nie pozwalają na "pobycie" sama ze sobą bo zawsze jest cos do zrobienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podobnie było w moim małżeństwie. Wielka miłość, a potem nuda, marazm i stagnacja. Rozwiodłam się i nie żałuję. Żeby było fajnie muszą chcieć obie strony i rozmowy niewiele dają. Szczęścia życzę i uśmiechu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam tak samo jak ty autorko ... tylko ze nie mam meza alw mam chlopaka 4 lata ... i czuje ze oddalilsmy sie kompletnie ..;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przypomnij sobie, co kiedyś lubiłaś robić. Pomyśl jakie zajęcie mogłoby ci sprawić przyjemność. Poszukaj, czy coś się dzieje w twojej okolicy, jakieś zajęcia czy wydarzenia. Spróbuj czegoś nowego. I zacznij to robić!!! Nic się nie stanie jak prasowanie poczeka albo jak jeden dzień nie poodkurzasz. Nie musisz spędzać całego wolnego czasu z mężem. Sprawiaj sobie CODZIENNIE jakąś małą przyjemność. Pójdź sama na kawę i poczytaj książkę. Idź na spacer po parku. Zapisz się na kurs szydełkowania. Zacznij chodzić na pływalnię. Spróbuj jazdy konnej. Zacznij ćwiczyć jogę. Zajmij się decoupagem. :) To są tylko przykłady, tak naprawdę chodzi o to, żebyś zrobiła coś tylko dla siebie, coś nowego, albo coś co zawsze chciałaś ale nigdy nie miałaś na to czasu albo odwagi. Spędzaj czas tylko ze sobą i sprawdź czego tak naprawdę byś chciała. Ta rutyna to nie tylko twój mąż, ale przede wszystkim ty sama, która się wtłoczyłaś w ramy matka-żona-kobieta pracująca. I nie miej poczucia winy, że powinnaś w tym czasie robić coś innego!!! Zadbanie o twoją własną higienę psychiczną jest jednym z twoich podstawowych obowiązków!!! :) To nie chodzi o to, żeby nabyć nową umiejętność czy zająć się czymś żeby nie myśleć o codzienności - tylko żeby zacząć się sobą zajmować, odkrywać czego potrzebujesz, zacząć się słuchać - bo pewnie już dawno zapomniałaś jak to jest. :) Nie szukaj odskoczni, bo z odskoczni wraca się w to samo. Szukaj nowych sposobów. Nie da się zmienić naszego otoczenia próbując zmienić innych. Ale można to zrobić zmieniając siebie samego i swoje nastawienie. Z nowej perspektywy stare rzeczy wyglądają inaczej. A zmiany w nas generują zmiany w naszych relacjach i naszym życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
gość dziś dziękuje za ten wpis. Daje do myślenia. Coraz częściej lapie się na tym, że ja się chyba nie nadaje do tego żeby być matką/zoną. Bo gdybym się nadawała to bym nie miała takich myśli/rozterek. Mam wyrzuty sumienia kiedy nie odhaczę jakiegoś obowiązku z listy. Coraz częściej robię wszystko jak automat, kompletnie bezrefleksyjnie. Zaczyna mnie drażnić zabawa z dzieckiem, jego tysiące pytań, ciągły jazgot (moje dziecko to niemiłosierna gaduła), chciałabym mieć spokój. Może dlatego nie mam chęci na gadanie z mężem, chciałabym posiedzieć w ciszy, sama w własnymi myślami. Doszłam chyba do takiego etapu w swoim życiu ze nic mnie nie cieszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćula
aaa to jak oddaliliście się od siebie to musicie koniecznie pojechać razem po materac do ikei :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maarla
To ja z 8.48 :) Myślisz że jesteś jedyną z takimi rozterkami? Są nas setki tysięcy :) W dodatku są pewne idealne wzorce, które nam stawia się przed oczami, i do których uważamy że powinnyśmy dobijać. A to są tylko pobożne życzenia tych, którzy chcieliby, żeby życie było idealne, a kobieta ogarniała wszystko, robiła karierę, była świetną matką, gospodynią domową i w dodatku była zawsze zadowolona z życia. I to wszystko naraz. A to się nie da :D Gdybyś nie miała takich myśli i rozterek to znaczyłoby, że jesteś bezmyślnym automatem, a na szczęście nie jesteś! Każdy z nas potrzebuje czasu dla siebie, odizolowania, ciszy, momentu na refleksję. I przede wszystkim zajęcia się sobą, bo w tym codziennym wirze zapominamy o tym, co jest najważniejsze. Życie rodzinne jest bardzo ważne. Ale równie ważne jest to, żebyś ty, która stanowisz jego trzon, żebyś miała też SWOJE życie, SWOJE zajęcia, SWOJE zainteresowania. I czas dla SIEBIE! Im więcej dasz sobie, tym więcej będziesz w stanie dać innym - to jest prosta biblijna zasada, z próżnego i Salomon nie naleje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maarla
To ja z 8.48 :) Myślisz że jesteś jedyną z takimi rozterkami? Są nas setki tysięcy :) W dodatku są pewne idealne wzorce, które nam stawia się przed oczami, i do których uważamy że powinnyśmy dobijać. A to są tylko pobożne życzenia tych, którzy chcieliby, żeby życie było idealne, a kobieta ogarniała wszystko, robiła karierę, była świetną matką, gospodynią domową i w dodatku była zawsze zadowolona z życia. I to wszystko naraz. A to się nie da :D Gdybyś nie miała takich myśli i rozterek to znaczyłoby, że jesteś bezmyślnym automatem, a na szczęście nie jesteś! Każdy z nas potrzebuje czasu dla siebie, odizolowania, ciszy, momentu na refleksję. I przede wszystkim zajęcia się sobą, bo w tym codziennym wirze zapominamy o tym, co jest najważniejsze. Życie rodzinne jest bardzo ważne. Ale równie ważne jest to, żebyś ty, która stanowisz jego trzon, żebyś miała też SWOJE życie, SWOJE zajęcia, SWOJE zainteresowania. I czas dla SIEBIE! Im więcej dasz sobie, tym więcej będziesz w stanie dać innym - to jest prosta biblijna zasada, z próżnego i Salomon nie naleje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
Zgadzam się z tym, tylko czemu jak tylko matka/kobieta/zona pomyśli o sobie i zrezygnuje z codziennych spraw typu obiadek/zabawa z dzieckiem/pranie/prasowanie na rzecz własnych spraw nazwana jest egoistką. Bo nie ma takiej siły żeby zając się sobą trzeba z czegoś zrezygnować bo doba ma tylko 24 godziny i nikt nie da nam gratis 1-2 godzin na siebie. Ja chyba straciłam motywacje do tego ciągłego pędu. Zaczyna mi się nie chcieć. Męczą mnie zabawy z dzieckiem, coraz częściej cieszę się jak np. pojedzie na weekend do dziadków tylko ze w tym czasie zamiast znaleźć czas dla siebie co ja robię? nadrabiam sprawy zalegle. Zawsze znajdę cos co trzeba zrobić. Nie wiem czy ja już nie umiem odpoczywać? Tęsknie wtedy za dzieckiem i to bardzo brakuje mi jego ale czuje.... ulgę? Albo ja mąż gdzieś pojedzie (a często wyjeżdża na 2 dni) wbrew pozorom ja wtedy nie czuje smutku czuje radość ze go nie ma, ze jak dziecko idzie spać ja mam cisze w domu, nikt mi głowy nie zawraca, czuje ta błogą cisze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też tak czuję i jestem smutna. Coraz smutniejsza i bardzo zmęczona. nie cieszy mnie juz w zasadzie nic. I mam straszne wyrzuty sumienia, kiedy patrze na moją niczego nieświadomą córeczkę i wiem, że nie cieszy mnie nawet ona :(, mimo ze kocham ja najbardziej na świecie. Jezu jaka jestem smutna i zmęczona. A mąż? Mąż wywołuje u mnie frustrację i gniew i nie chce mi się z nim nawet gadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja droga takie jest życie dorosłe.Nawet jakbyś była z innym facetem to to samo by było po latach ta rutyna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
gość dziś zapewne jest nas więcej. Ale to co piszesz to jakby moje myśli spisane z mojej głowy :(. Najgorsze ze nie mam z kim pogadać o tym bo wszystkim się wydaje ze jest idealnie bo czym ja mogę się martwic? nie mam kredytu na głowie, wszyscy dzięki bogu zdrowi, prace mamy. No cud miód ale chyba nie do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
gość dziś chcesz powiedzieć ze życie dorosłe musi być smutne? Dorosłe życie to odpowiedzialność a uważam ze jestem odpowiedzialna, wykonuje wszystkie moje obowiązki ale.... bez radości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jestem gościem z 9:43, ale wyrażę swoje zdanie. Życie to nie jest bajka, a dojrzałe życie to przede wszystkim obowiązki. Sztuką jest to, aby znaleźć chwilę na przyjemności i odkryć te przyjemności, które dadzą nam energię na pozostałą część życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisałam o 9:41. Ja nie oczekuję fajerwerków i motyli w brzuchu (to odnośnie męża). Swoje w życiu przeszłam (chyba nawet za dużo) i mam świadomość, ze życie to nie jest bajka, a jednak chyba nie powinnam być taka smutna, zniechęcona i chyba po prostu nieszczęśliwa. Wiem, wiem - to wszystko w moich rękach. Teroretycznie. Szkoda tylko, ze ja chronicznie nie mam siły. I też, podobnie jak Ty znudzona, nie mam o tym z kim porozmawiać i to jest niestety okropne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurcze kobietki co z Wami? :( Az serce sie sciska gdy to sie czyta. Wyjdzcie z domu umowcie sie z jakas kolezanka na kawe ale w kafejce nie u kogos w domu,idzcie razem do kina.No jest duzo mozliwosci zeby odsapnac od kieratu domowego.I nie ma co obarczac sie wyrzutami sumienia trzeba powiedziec sobie ZE MI OD ZYCIA TEZ SIE COS NALEZY I koniec :) A wiecie co najlepiej wplywa na zwiazek i na caly ten syf? samotny wyjazd na pare dni,ale samej z wylaczona komorka bez laptopa,mowie Wam to dziala lepsze to niz odnowa biologiczna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
ale tu wbrew pozorom nie chodzi o jakies wyjście z kolezanka na drinka/kawe czy cos. Bo to wyjście po paru godzinach się skończy i znowu przyjdzie automatyczne wykonywanie obowiązków, przytłaczająca codzienność i brak chęci/ smutek. Tu chodzi o cos głębszego niż samo spotkanie z koleżanką. Tu chodzi o własne nastawienie do zycia, do codzienności. Odkrycie radości, która się gdzieś zapodziała przynajmniej u mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to pierwsze kroki do depresji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
wiem zdaje sobie z tego sprawę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maarla
Znudzona82, napisałaś "Zgadzam się z tym, tylko czemu jak tylko matka/kobieta/zona pomyśli o sobie i zrezygnuje z codziennych spraw typu obiadek/zabawa z dzieckiem/pranie/prasowanie na rzecz własnych spraw nazwana jest egoistką." x W mojej opinii tutaj właśnie leży problem - że szukamy potwierdzenia, że dobrze robimy, w oczach innych. Że realizujemy czyjś program, który niekoniecznie jest dla nas najlepszy. Pomyśl, dlaczego Cię martwi, że ktoś Cię nazwie egoistką??? Przecież nie przeżyje za Ciebie Twojego życia. Nie ma pojęcia tak naprawdę co robisz, co czujesz, czego potrzebujesz. Dlaczego zatem miałby mieć prawo aby Cię osądzać? Faktem jest, że my same też mamy to wdrukowane, też w to wierzymy, że musimy realizować jakiś tam model idealny, który jednak niekoniecznie dobry . Plus jeszcze wszystkie modne mamy w telewizji, które po dwóch tygodniach od porodu wracają do pracy na wysokich obcasach, a w domach mają perfekcyjny błysk i obiad z trzech dań + deser. To może siąść na głowę... :( A prawda jest taka, że zajmowanie się domem jest żmudną pracą, że nawet kochanej osoby możesz mieć dość, że każdy potrzebuje czasu dla siebie, że tego czasu jest zawsze za mało... I to że jesteś zmęczona, że masz wszystkiego dosyć, że rutyna doprowadza Cię do szału to sygnały, że potrzebujesz zmiany. I pozwól sobie na nią, zanim dobijesz do stanu, kiedy będziesz potrzebować pomocy z zewnątrz. Dwie rzeczy: po pierwsze pamiętaj, że te wyrzuty sumienia to po prostu reakcja na odstępstwa od wdrukowanej wizji idealnej matki i żony i tak je trzeba traktować, a nie jako bat. Po drugie, pamiętaj, że wszystko to co zrobisz dla siebie, jest jednocześnie inwestycją w twoją rodzinę. Czy lepsza zadowolona, spełniona, czasem nieobecna bo oddająca się swoim pasjom mama i żona, czy też wiecznie obecna ale zawsze zmęczona, pochmurna, w stanach depresyjnych? Czy myślisz, że uprasowane gacie i dwudaniowy obiad są tego warte?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maarla
Jeszcze jedna rzecz, która mi przyszła do głowy - kto Cię nazwie egoistką gdy zajmiesz się sobą? Najpewniej będzie należeć do jednej z dwóch kategorii osób: - ktoś, kto czerpie bezpośrednie korzyści z tego, ze gotujemy, sprzątamy, pierzemy, zajmujemy się dziećmi i pracujemy zawodowo - ktoś, kto sam nie ma odwagi, żeby zająć się sobą, więc przekonuje siebie i innych, że codzienny kierat to jedyny słuszny model bycia matką/żoną/kobietą, oraz że każda z nas musi nieść swój krzyż (teoria, że każda kobieta musi się poświęcić dla dobra rodziny - również ta, która tkwi w toksycznej relacji dla tzw. "dobra rodziny")

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
KOCHANA No to w takim razie tutaj tylko psycholog moze pomoc i czym wczesniej tym lepiej.masz poczatki depresji i uwierz mi sama sobie z tym nie poradzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
sama zauważam ze mogę potrzebować pomocy z zew. wcale tego nie wypieram ani nie bronię się przed tym. Pogubiłam się, oprócz poczucia smutku, obojętności mam jeszcze kilka innych odczuć/problemów które zaprzątają mi głowę. Pewnie to wszystko razem wzięte sprawia ze czuje się tak a nie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znudzona82
Nie wiem czy ktoś tu jeszcze zajrzy... Faktycznie wczoraj po pracy nie wróciłam bezpośrednio do domu. Pojechałam na zakupy ciuchowe, ot tak bez planowania. Ale zadzwoniłam do męża godzinę przed końcem pracy i powiedziałam żeby nie czekał z obiadem bo wrócę później. Nawet nie wypytywał gdzie idę itp. Był lekko zdziwiony ale daleko było do szoku. Czy takie "urwanie się" dobrze mi zrobiło? sama nie wiem. Kiedy chodziłam po sklepach czułam się super, jak kiedyś nie musiałam się spieszyć, potem kawka w kawiarni ale gdzieś tam w głowie były myśli ze za chwile to się skończy, ze musze iść do domu, przygotować obiad na dzień jutrzejszy, poprasować, zrobić pranie. Ale mimo to było miło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem na oddalenie sie z mezem nie pomoga wypady z kolezankami, czy samotne wyjscia. By cos naprawic, powinniscie z mezem gdzies wyjsc, bez dziecka. Mnie tez moze nie przerasta, a w*****a codziennosc. Mamy dziecko, chodzi do 1 klasy. Mamy oboje prace, ale mijamy sie, bo chodzimy na dwie rozne zmiany, by nie placic krocia opiekunce. Mijamy sie caly czas, jedynie niedziele mamy dla siebie, choc ja w 1-2 miesiecznie tez pracuje, w soboty wszystkie, wolne miewam w tygodniu, gdy maz w pracy. Cholery mozna dostac, bo teraz u meza meksyk, nadgodziny, bo terminy gonia, chodzi po 12 godzin do pracy. Jak ktores z nas ma wolne, to jedzie na szmacie, bo trzeba w koncu porzadnie posprzatac. Dziecka nie mamy komu podrzucic, ale to akurat nie szkodzi. Ale w tym parszywym zyciu wieczorem (o ile maz nie ma nocek) zawsze znajdujemy czas na przegadanie biezacych spraw i na to, by sie przytulic w lozku. Seks to teraz raz w tygodniu, bo nie ma czasu czesciej, ale mijajac sie bardziej za soba tesknimy, Moj maz jako jedyny z kolegow z pracy na przerwie dzwoni do mnie. Nikt nie mowi, ze bedzie latwo, zycie dorosle to obowiazki, wyrzeczenia. Logiczne, ze czlowiek chcialby miec lepiej. U nas takim wyjsciem bylaby rezygnacja z mojej pracy, z radoscia posiedzialabym w domu, gdzie jedynym obowiazkiem jest sprzatanie i gotowanie. Bo teraz, pracujac, ruchy musze miec jak perszing. Moj maz przez czas nadgodzin spokojnie wyciagnalby moja marna wyplatke, ale wiemy, ze od stycznia juz bedzie cienko, gdy nadgodzin brak a ja bez pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale sama piszesz, ze maz mial wczoraj wolne, wiec zajal sioe dzieckiem i obiadem, wiec o co Ci chodzi? Gdyby to facet zalozyl temat, to juz by go malpy zwyzywaly, ze egoista, ze nie dorosl, ze nie radzi sobie a jak panna biadoli, to pokrzywdzona, niech oleje obowiazki i zajmie sie soba?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×