Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość aniauu

Strach przed kolejną ciążą po stracie dziecka

Polecane posty

Gość ewal
Mnie w szpitalu zaproponowano psychologa - faceta. Siedział przy mnie ponad godzinę, ja wylam a on nie wiedział jak mi pomoc. W sumie byłam w takim stanie ze nawet nie pamiętam co mi mówił. Aniauu wiem ze jest ci ciężko i ze boli. Teraz masz synka i to troszke ci pomaga, jeżeli nie czujesz sie gotowa to nic na siłę. U mnie instynkt macierzyński jest silniejszy i muszę próbować bo nie mam malenstwa które zapelniloby pustkę w sercu. Muszę znowu walczyć. To daje mi siłę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćkaja
Ja uważam ze najlepiej zajść jak najszybciej w kolejną ciążę żeby miec motywacje do dalszego życia -dla maleństwa które w Was rośnie.Moja bratowa zaszła 3 miesiące po stracie dziecka(39 tydz.owiniecie pępowiną).Tez miała juz wszysto kupione-wózek,kołyskę,ciuszki a nawet wanienke i kosmetyki :-(....Jej mama pooddawała te rzeczy do sklepu mówiąc zapłakana jaka jest sytuacja-przyjęli zwrot.Nie chciała miec w domu nic co było przygotowane dla córeczki bo patrzą na te rzeczy wybuchała jeszcze większym płaczem.Ciagle byla na lekach uspokajających,to okropne co przeżyła.A teraz ma rocznego synka i jej szczęśliwa ale pragnie córeczki.Może wkrótce sie zdecydują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nike: Do mnie przyszedł psycholog mężczyzna bezdzietnym tuż po ślubie który w ogóle nie pomógł bo go sytuacja przerosła i jedyne co zrobil to wpisal w dokumentacje zdania że akceptowalam ciążę jestem swiadoma sytuacji i profil psychologiczny same frazesy. Bo bylam po in vitro to jak miałam nie akceptować ciąży kretyn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość od 3 straconych ciąż U mnie była pani psycholog. Okropna baba. Ja płakałam a ona rzucała mi teksty że tak lepiej, że dziecko zmarło bo jakby żyło to na pewno byłoby chore niepełnosprawne i po co byłby mi taki ciężar. Ze widać bóg tak chciał. Ze podchodze histerycznie i nie chce dopuścić do siebie myśli że tak musiało być. Mąż wyprosił ją z sali. Do dziś pamiętam tą głupią babe i życzę jej żeby bog tak chciał w jej przypadku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam serdecznie, z tego co tu czytam to dużo przeszłyście...bardzo Wam współczuje,zresztą sobie również -sama straciłam dwójkę dzieci. Jedno w 6 tyg a drugie w 3 miesiącu,więc też długo się nie nacieszyłam. Teraz boję się kolejnej ciąży, boję się przeżywania tego samego koszmaru od początku,bo zawsze przecież istnieje opcja że się powtórzy. Boję się tej psychicznej traumy i tego bólu, który jest nie do opisania,nie wiem czy przeżyłabym coś takiego kolejny raz. Zresztą zawsze będzie już tak,że pamięta się po prostu o swoich nienarodzonych dzieciach. Codziennie odliczam daty i zastanawiam się ile miały by teraz lat, czy byłyby bardziej podobne do mnie czy do swojego ojca,jaki miałyby kolor włosów i oczu. Przez długi czas miałam tak,że za każdym razem kiedy zakładałam coś na szyję np biżuterie myśłalam o rączkach moich dzieci łapiących mnie za szyję,przez długi czas nie wychodziłam wtedy z łazienki siedząc i płacząc. O pierwszej ciąży mój mąż nic nie wiedział bo sama zanim zdążyłam się zorientować to wylądowałam w szpitalu i było już po wszystkim :( z drugą było inaczej - byłam szczęśliwa i oczywiście mąż wiedział ale w środku i tak czułam strach czy wszystko będzie w porządku. Znowu skończyło się na niczym. Do tego małżeństwo zaczęło mi sie walić,mąż mnie nie wspierał w bólu i zamiast troszczyć się o mnie wolał kupić sobie nowe auto,zresztą stwierdził że co się martwisz -przecież to tylko komórka czy jakoś tak - jak nie ta to następna. Byście wiedziały jak ja się wtedy wściekłam....długo mi zeszło żeby dojść do ładu i z nim i ze sobą. Teraz jest ok,ale i tak praktycznie się nie kochamy, chce mieć dziecko ale się boję powtórki "z rozrywki" i tego że znowu zostanę z tym wszystkim sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewal
Gosciu powyżej współczuję bardzo wiem z doświadczenia jakie jest ważne wsparcie ze strony meza. Bez niego nie dalabym rady wogole. Takie coś albo scala związek i jest silniejszy albo potrafi go zniszczyć na zawsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewal dzięki za za troskę. Właściwie wszystkie jesteśmy po traumach,więc każda z nas potrzebuje jakiegoś wsparcia. Rzeczywiście brak wsparcia ze strony męża dał mi w kość, zawiodłam się na nim bardzo - zlepek komórek jak nie te to następne- do dziś brzmi mi w uszach to zdanie...czułam się okropnie a dziś - no wprawdzie nadal jesteśmy razem, ale od tamtego czasu coś się wypaliło i już nie jest tak samo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama_Gucia
Dzięki Ania za założenie tego wątku. Mam podobne dylematy. We wrześniu urodziłam martwego synka, który zmarł w ostatnim dniu 26 tc. Ciąża była idealna a genetyka i sekcja niczego nie wykazały. Po porodzie przeszłam szereg badań, ale wszystko ok. Kilku lekarzy powiedziało to samo, odczekać kilka miesięcy i starać się o kolejne. Jedna lekarka powiedziała mi, że w pracy przypadków obumarcia późnych ciąż (okolice 3 trymestru) widziała wiele, ale nie zna ani jednego, by tej samej kobiecie przytrafiło się to 2 razy. Nie piszę tu o poronieniach w 1 trymestrze, bo to inna kwestia. Powiem wam, że do 13 tygodnia gasiłam w sobie radość, bo wiem, ile jest poronień, ale potem to już była czysta euforia, zwłaszcza od USG połówkowego, wg którego wszystko było super. Brzuch rósł, Gucio się rozpychał a ja byłam taka szczęśliwa. To był najlepszy czas w moim życiu. I nagle przestałam czuć ruchy, potem poród sn... Chyba nie ma nic gorszego, co kobieta może przeżyć. Od września jest masakra. Podobnie jak u was moja samoocena sięgnęła dnia. W szpitalu (Kopernik w Krk) psychologa nie było. Na porodówce miałam empatyczną i dobrą opiekę, ale potem na oddziale porażka. Obok mnie położyli kobietę w ciąży, której co chwile robili KTG. Tuż przy mnie! Ja wtedy bicie serduszka mojego synka słyszałam nawet w tykaniu zegara, a oni taki coś mi zafundowali. Chodzę na terapię i wróciłam do pracy. To pomaga, ale jestem bardzo nieszczęśliwa. Boję się wielu rzeczy, mam problemy ze spaniem, lęki i nadal zdarzają mi się niekontrolowane wybuchy płaczu. Wcześniej nigdy niczego takiego nie czułam. No i oczywiście bardzo boję się kolejnej ciąży. Jak nie obciążać drugiego dziecka, tym co się stało? Dzieci w brzuszku przecież podzielają stan emocjonalny matki. Kiedyś na Kafeterii był wątek o martwych porodach i miał ponad 300 stron. Niestety już go nie ma, ale pamiętam, że wielu (może nawet większośc***iszących) udało się urodzić zdrowe dziecko po stracie późnej ciąży. Te dziewczyny twierdziły, że taka ciąża to 9 miesięcy strachu, ale że warto przez to wszystko przejść. Tym się pocieszam i może Wam dziewczyny też do pomoże. Macie może inne recepty? Przytulam Was ciepło. Nie jesteśmy same. Podobny temat jest też tutaj: http://f.kafeteria.pl/temat/porod-martwego-dziecka-p_6080606/2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też poroniłam, pierwsza ciąża, pierwsza radość, a potem łzy... choć był to dopiero 8 tydzień to dla mnie to nie był płód, dla mnie to było dziecko, moje dziecko. Nie udało mi się poronić naturalnie, trafiłam do szpitala gdzie dostałam tabletki na poronienie, poroniłam płód, po cichu w nocy w toalecie... niestety musiałam przejść łyżeczkowanie, pamiętam jak leżalam na łóżku i roniłam łzy po cichu... minęły dwa miesiące, myślimy o kolejnej próbie, ale też bardzo się boję... bo marzę już o brzdącu biegającym po domu, rozrzucającym zabawki i nieprzespanych nocach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniauu2
Niestety jak czytam te posty to az sie znowu chce wyć mimo tego ze juz dwa lata mineły od ostatniej tragedii, ja tez straciłam trójkę dzieci rok po roku i każde z nich w siódmym miesiącu ciąży, rodziłam naturalnie i dziwi mnie tylko fakt ze w dzisiejszych czasach w dobie internetu i sprzętów w jakie wyposażone są szpitale nikt nie potrafił uratować żadnego z moich dzieci. Każde z nich miało robioną sekcję zwłok z której wynikało ze była "niewydolność cisnieniowo oddechowa" mimo tego ze w drugiej i trzeciej ciąży miałam podawane zastrzyki na szybsze rozwinięcie płuc dziecka. Podejscie lekarzy wołajace o pomstę do nieba mimo prywatnych wizyt i wydanej góry pieniedzy. Każdy lekarz po wszystkim rozkładał ręce i twierdził ze jestem "dziwnym przypadkiem". Robiłam wszystkie możliwe badania, nawet genetyczne i wyniki w normie, żadnych przeciwwskazań co do tego zebym mogła być matką. Co do tego jak sie po tym pozbierać... jest ciężko, pomoc psychologa?co może wiedzieć człowiek który nie przeżył takiej sytuacji?moze znać jedynie opisy z literatury lub wykładów na studiach. Uważam że nie jest w stanie pomóc kobiecie która straciła dziecko bo nie jest w stanie zrozumieć tego co ona czuje. Pustka,niemoc,brak poczucia własnej wartości. Niestety jesteśmy zdane tylko na czas, który w jakimś stopniu leczy rany. A najlepszym wyjsciem jest chyba kolejna próba?Ja się jeszcze do tej pory nie zdecydowałam. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama_Gucia
Aniauu2 bardzo Ci współczuję. A gdzie mieszkasz? Próbowałaś w większych ośrodkach np Centrum Zdrowia Matki Polki? W Krakowie na Kopernika też są dobrzy lekarze (choć niekoniecznie empatyczni). Nefer, czemu tak długo czekaliście, sekcja? Ja dziś mam słabszy dzień i od rana kłócę się z partnerem. Powiedział mi, że czuje się odrzucony. No tak, poziom libido u mnie wynosi zero.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania mama trojcy
Tego strachu nigdy sie nie pozbedziesz.Mam juz 10letnia corke trzy lata temu urodzilam w 32 tyg druga coreczke, wszystko mialo byc dobrze tak zapewniala mnie lekarka prowadzaca , robilam badania prenatalne itez bylo ok az tu nagle lekarka skierowala mnie do sxpitala i tm lezalam 4tyg po czym lekarze orzekli ze musi byc cesarka bo inaczej dziecko umrze.Tam tez przez caly czas slyszalam ze wszystko ok ale badania prenatalne wykonywal mi lekarz z tego szpitala wiec co mieli mowic.Amelka urodzila sie bardzo chora miala dwie przerwy w przelyku zarosnieta dwunastnice i wade serduszka i nikt tego nie zauwazyl albo nie chcial.Coreczka przeszla w ciagu dwoch miesiecy trzy operacje z ktorej kazda byla baaaardzo trudna i po kazdej lekarze mowili ze to cud. Po czym zmarla na posocznice.Nikomu najgorszemu wrogowi nie zycze tego co przeszlismy w ciagu tych trzech miesiecy jej zycia.Niechodxi nawet o mnie ale o nia to dziecko tyle wycierpialo do tej pory w glowie mam slowa pielegniarki ze mojemu dziecku kazdy dotyk kojarzy sie z bolem.Kovhane mamy, ktorych dzieci odeszly we wczesnej ciaxy wierze ze wasz bol jest ogromny ale mozecie wierzyc ze nie chcialybyscie widziec tak cierpiacego dziecka gdzie krew wylewala sie jej z oczu nosa uszu i ta wszechobecna niemoc.Boze kochany ile ja sie wtedy wymodlilam bo w pewnym momencie ja juz nie mialam lez a wiecie co jest najgorsze ze kiedy odeszla to poczulam ulge.To straszne do tej pory mnie to przeraza.Odeszla w 7urodziny starszej corki.Zamiast swietowac urodziny pograzylismy sie w zalobiel.Minely trzy lata i mam synka teraz ma juz trzy miesiace jest zdrowy piekny cudowny spokojny i bardzo bardzopidobnydo moich corek.Czy sie balam?Tak jak jasna cholera.Nie robilam zadnych testow Ani badan.Znalazlam ginekolga cudownego lekarza ktory mial dla mnie bardzo duzo cierpliwosci i wyrozumialosci.Ze stresu przytylam mega duzo ale to nie wazne mam babla ktorego kocham ponad zycie.Duze wsparcie mialam w dziewczynach ktore poznalam w szpitalu na ligocie gdzie lezala malutla zwlaszcza w jednej ktora przeszla podobna tragedie jak moja.A poza tym mialam z moja corcia taka umowe ze podesle mi z gory tylko zdrowe rodzenstwo i przyslala po trzech latach staran.Pisze dosc haotycznie ale to dlatego ze mam Miska na rekach.Jeslibedziesz chciala pogadac na priv to podam Ci maila z doswiadczenia wiem ze taka rozmowa duzo daje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karolcia15031
Ania mama trojcy , powiedz mi prosze do jakiego lekarza chodziłaś ? Ja martwa córeczke rodzilam w tarnowskich góach a teraz zastanawiam się nad ligotą bo słyszałam ze tam maja bardzo dobry sprzęt i lekarzy ale nie wiem czy to prawda , mój lekarz prowadzący (który prowadzil tez poprzednia ciaze) powiedzial ze teraz położą mnie wcześniej do szpitala i bede miała cesarke , ale szczeze mowiac nie chce iśc znowu do tego szpitala bo wszystko mi sie przypomni , do dzis pamietam tych learzy polozne ..m asakra nie cche tam rodzic ale tam gwarantuja mi cc a nie wiem czy na ligocie sie zgodzą ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marta7770
ja straciłam synka 18 stycznia tego roku, żył 2 dni. rodziłam w katowicach-ligocie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mamo Gucia, bo to wspólny, anonimowy grób i musieli "nazbierać" wiecej dzieci w przybliżonym wieku. On skremowany czeka kilka tyg. Wczesniej był w lodowce. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania mama trojcy
Do karolci 15031 kochana ja malutka urodzilam w Rudzie Slaskiej i niech szlag trafi ten szpital razem z jej lekarzami.Zaraz po urodzeniu przewiezli ja do centrum zdrowia dziecka na ligocie.Teraz rodzilam w Olkuszu tez balam sie ale zaufalam swojemu lekarzowi, ktory naprawde byl dla mnie wsparciem on kocha to co robi i jest w tym naprawde dobry mase dziewczyn z problemami do niego chodzi a on sam jest z Oswiecimia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania mama trojcy
Jeszcze jedno. Wiecie co mnie najbardziej wkurzalo w czasie kolejnej ciazy po smierci coreczki?Glupota obcych niby sasiadow, znajomych a vzasem nawet rodziny, ktorzy na wiesc ze jestem w ciazy krytykowali mnie i meza , ze dziwili sie ze po takich przejsciach nie mamy dosc.Latwo zbyt latwo przychodzi innym ocenianie i krytykowanie.A taz kiedy juz maly sie urodzil zagladaja do wozka zeby sprawdzic czy aby na pewno jest zdrowy czy wszystko ma na miejscu i spiesza z gratulacjami jak gdyby nigdy nic zapominajac, ze kiedys szydzili za plecami.Podlosc ludzka nie zna granic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama_Gucia
Ania mama trojcy, jesteś bohaterką. Bardzo Ci kochana współczuję i Cię podziwiam. Tak masz rację, lepiej dla dzieciątek, które umierają w łonie matki. Nigdy nie zrozumiem po co takie rzeczy, jak choroba Twojej córeczki się dzieją... Bardzo mnie poruszył Twój post. Wspaniale, że masz zdrowego synka i starszą córkę. Chciałabym mieć tyle siły i odwagi, co Ty. Domyślam się, że jesteś silną i wspaniałą matką. Co do gadania ludzi, to faktycznie jest masakra i ich należy olewać sikiem prostym, żeby chronić się przed dodatkowym bólem. 90% reakcji na to co mi się stało, to słowa, że mam się nie martwić, bo będę miała następne. Jak można coś takiego powiedzieć cierpiącej matce?! Czy moje dzieciątko to przedmiot, że go ot tak zastąpię kolejnym? Przecież ja rozpaczam za moim synkiem, który miał imię, komunikował się ze mną i którego bardzo pokochałam. Poza tym, kto im wszystkim daje prawo, żeby się wypowiadali na temat mojej płodności. Ech, ciężki ten weekend. Myślałam, że już ze mną lepiej, ale znów się całkiem rozwaliłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania mama trojcy
Mamo Gucia i inne mamusie tez. Kochane zadna z nas nie musi byc silna kazda z nas po stracie dziecka ma swiete prawo do tego zeby wyc krzyczec i przeklinac wszystko i wszystkich a takie p********ie (przepraszam za slownictwo )typu jestes mloda bedziesz miec inne dzieci a w moim przypadku bylo to ze mam juz jedno dziecko doprowadzalo mnie do szalu.Patrze teraz nata moja juz dwojke zdrowych ale nie mam tego trzeciego.Widze ze moje dzieci to zywe kopie mojego meza ale nie ma tej treciej i wg mnie najwierniejszej.Do tej pory kiedy pokazuja oiom dzieciecy to robi mi sie slabo ale pocieszam sie i wierze w to bardzo ,bardzo mocno , ze moja corka ma tam niebo.W szpitalu na Ligocie poznalam dziweczyne jej synek urodzil sie zwada serduszka ktora jest nieoperowalna nie wyksztalcila mu sie zylka w serduszku lekarze nie wiedza ile malutki pozyje to jedy bol miec dzieciatko w domu patrzec i czekac!Kobiety na pewne rzeczy nie mamy wplywuPewna lekarka z tego szpitala powiedziala mi ze oni ratuja te wszystkie dzieciaczki tam na tym osmym pietrze ale pozniej da one pacjentami pieter nizszych i to nie nasza wina ze nasze dzieciatka odeszly.Wiem marne to pocieszenie ale mamy tam w niebie malych oredownikow.Ja prosilam Boga zeby zabral moja corke jesli ja nie moglabym jej pomoc i zabral.Czy jestem wierzaca?Nie wiem , nie przeklnelam Boga ale tez go nie wychwalam jestem w prozni wiarowej.Kazda z nas musi sama w sobie podjac decyzje o ponownym macierzynstwie po takiej traumie i zadtanowic sie czy da rade uniesc to dzoewieciomiesieczne brzemie tak tak brzemie bo czs blogoslawiony to na pewno nie jest.Partner czy maz chodzby najukochanszy i najwdpanialszy na swiecie nigdy nie zrozumie tego co czuje sie w takich chwilach.Zycze Wam z calego serca azebyscie i wy doswiadczyly cudu macierzynstwa bo to naprawde cud w nadzych przypadkach.Musicie wierzyc , ze ten okrutny los sie odwroci a po zlym przychodzi dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama_Gucia
Ja od dawna jestem ateistką, ale gdybym jeszcze wierzyła, to na pewno po katastrofie przestałabym. Co to za ojciec, co swoim dzieciom takie rzeczy robi? Lepiej nie mieć żadnego niż takiego... Masz racje Ania mama trojcy, nie mamy na wiele rzeczy wpływu i my akurat to bardzo boleśnie odczuwamy. Ja teraz boję się przyszłości, bo wiem, że jeden moment może zniszczyć moje życie. Bardzo trudno też będzie mi zaufać lekarzom. Podczas badań prenatalnych lekarka opowiadała, że wszystko jest super. Dostałam nawet wykresy i tabelki z prawdopodobieństwem urodzenia dziecka chorego na zespół Downa itp - oczywiście jakieś liczby typu 1:42000, czyli bardzo niskie. Szkoda, że pani dr. Magdalena Juszczak (z Krakowa) zapomniała mi podać, jakie jest prawdopodobieństwo urodzenie żywego dziecka... Mniej by bolało, gdybym jej nie zaufała. Nie przeżyła takiego strasznego szoku, który mi oprócz traumy tak pojechał po psychice. No ale może na tym polega medycyna prywatna - płacisz i dostajesz iluzję, dzięki której dobrze się czujesz. Jak przychodzi co do czego, to życie ratuje NFZ i wtedy nie jest już tak przyjemnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karolcia15031
mama trojcy dobrze napisała " brzemię " bo to ciągły strach . U mnie 11 grudnia minie rok od porodu a jutro rok od tej wiadomosci , dlugo staralam sie o terazniejsza ciaze i wile lez wylalam i wlasnie jak slyszalam ze jeszcze bede miala dzieci to szlag mnie trafial bo nie umialam zajsc .. i chcialam wlasnie jej mojej coreczki a nie innego dziecka .. teraz jestem w ciazy to poczatek bo dopiero 9 tydzien i pomimo tego ze dlugo sie staralam nie potrafie sie cieszyc i nie umie sobie wyobrazic ze jestem w ciazy .. ciesze sie jedynie jak lekarz mowi ze serce bije i jest dobrze ale potem przychodzi strach.. do puki nie urodze żywego zdrowego dziecka nie bede sie cieszyc bo nie potrafie .. w piewszej ciazy bylo wszytsko ksiażkowo , za 11 dni mialam dziecko juz miec w ramionach a tu szok .. co do wiary przestalam po tragedi wierzyc ale pozniej na nowo zaczelam wierzyc bo nic innego mi nie pozostalo a nie moglam zajsc i juz nie wiedzialam co robic , teraz wierze ze Bog mi pomoze i nie pozwoli na to ze moje dziecko nie przezyje .. choc wiadomo zrobi jak bedzie uważał ale drugi raz bym tego nie zniosła .. to by bylo za duzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karolcia15031
mama trojcy dobrze napisała " brzemię " bo to ciągły strach . U mnie 11 grudnia minie rok od porodu a jutro rok od tej wiadomosci , dlugo staralam sie o terazniejsza ciaze i wile lez wylalam i wlasnie jak slyszalam ze jeszcze bede miala dzieci to szlag mnie trafial bo nie umialam zajsc .. i chcialam wlasnie jej mojej coreczki a nie innego dziecka .. teraz jestem w ciazy to poczatek bo dopiero 9 tydzien i pomimo tego ze dlugo sie staralam nie potrafie sie cieszyc i nie umie sobie wyobrazic ze jestem w ciazy .. ciesze sie jedynie jak lekarz mowi ze serce bije i jest dobrze ale potem przychodzi strach.. do puki nie urodze żywego zdrowego dziecka nie bede sie cieszyc bo nie potrafie .. w piewszej ciazy bylo wszytsko ksiażkowo , za 11 dni mialam dziecko juz miec w ramionach a tu szok .. co do wiary przestalam po tragedi wierzyc ale pozniej na nowo zaczelam wierzyc bo nic innego mi nie pozostalo a nie moglam zajsc i juz nie wiedzialam co robic , teraz wierze ze Bog mi pomoze i nie pozwoli na to ze moje dziecko nie przezyje .. choc wiadomo zrobi jak bedzie uważał ale drugi raz bym tego nie zniosła .. to by bylo za duzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak czytam Wasze wpisy to ten mój strach przed kolejną ciążą jest coraz większy. Podziwiam te z Was które próbują po kilka razy, ja na razie nie mam na to siły. W moim przypadku śmierć jednego dziecka a jednoczesnie walka o życie drugiego przedwcześnie urodzonego dziecka. Tu pogrzeb, tu myśl o maluchu który leży w szpitalu. Były łzy, potem radość że Synek zdrowieje. Tyle ile przeszłam wtedy nigdy nie przeszłam i oby nigdy to się nie powtórzyło. Jak patrze w te małe oczka Synka to widzę w nich i moja małą Córeczkę choć jej nie widziałam po porodzie. Nie potrafie myśleć pozytywnie o kolejnej ciąży, maluję mi się tylko zły scenariusz, powtórka tego co przeżyłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karolcia ja chyba też bym się bała o dzieciątko. Bardzo chciałabym być w ciąży, gdybym tylko wiedziała że wszystko będzie dobrze... po takiej tragedii ciężko myśleć pozytywnie. Mam nadzieję że z Twoją ciążą bedzie wszystko w porzadku, trzymam kciuki. Ja póki co mam moje oczko w głowie - Synka, i chyba na kolejną ciążę zdecyduję się jak maluch podrośnie, może jak pójdzie do szkoły... nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nefer23 jaka jest Twoja historia. Być może przeoczyłam Twój wpis. Ja pochowałam Córeczkę dwa tygodnie po porodzie, ale tylko dlatego że leżałam dłużej w szpitalu. Córeczka ma własny imienny grób. Dlaczego Wasz jest zbiorowy i anonimowy? Nie chcieliście imiennego czy takie są u Was procedury? Życzę dużo siły, każda z nas przeżyła tragedię, dla mnie najgorszą na świecie... Trzymaj się Nefer

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hrthehr
A nie możesz po prostu zająć się porządnie tym trzylatkiem, zamiast już fundować mu rodzeństwo? Myślisz że syn będzie szczęśliwy gdy młode będzie wisieć ci na cycku i ograniczać twoje wyjścia, gdy mogłabyś zamiast tego pokazywać mu świat i ciekawe sposoby spędzania wolnego czasu? Biedne, małe dziecko, dopiero paroletnie a już musiałoby się matką dzielić, jak w prymitywnych rodzinach nastawionych na rozród, bo i tak wiadomo że niewiele dzieci się uchowa więc stawia się na ilość a nie jakość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama_Gucia
Karolcia to oczywiste jak się czujesz, ale staraj się być spokojna, dla dobra drugiego dziecka. Wiem, łatwo mi o tym pisać, ale... Owinięcie się pępowiną przez dzidzię jest bardzo, bardzo rzadkie, a już żeby się to zdarzyło 2 razy tej samej mamie, to ... chyba rachunek prawdopodobieństwa na to nie pozwala. Myślę, że w Twoim przypadku, to że znasz przyczynę i że jest ona losowa a nie biologiczna, to bardzo dobra wróżba na przyszłość. Trzymaj się dzielnie, tym razem będzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żyję wspomnieniem
Dokładnie rok temu zrobiłam test ciążowy - wynik pozytywny. Nie ukrywam, nie byłam zachwycona. Mój facet za to przeszczęśliwy. Dla mnie to był niemały szok, bo lekarze mnie straszyli że mam małe szanse, żeby zostać matką. Z czasem oswoiłam się z Tą myślą. Mówiłam do mojego synka, snułam plany, wybraliśmy imię, przygotowywaliśmy się. Ciąża przebiegała prawidłowo. Czułam się różnie. Mój maluszek zrobił mi cudowny prezent dzień przed Dniem Kobiet - pierwszy raz poczułam jego ruchy. Jakoś kilka dni po wizycie u ginekologa zaczęłam się trochę gorzej czuć, ale myślałam że to normalne, brzuszek był już dosyć spory... Malutki jakby zrobił się mniej *****iwy.. pojechaliśmy do szpitala, żebym się uspokoiła - słyszałam bicie jego serduszka, ale lekarz powiedział że nie ma dla mnie dobrej wiadomości - mój synek miał obrzęk.. lekarze rozkładali ręce.. nic się nie dało zrobić.. tylko czekać.. mój synek urodził się martwy w 28 tygodniu ciąży.. Nie pokazali mi go.. jedyna pamiątka jaką po nim mam to zdjęcia usg i odcisk stópek o który poprosiłam pracowników prosektorium.. Jestem wierzącą osobą i to akurat dawało mi siłę w ciężkich chwilach.. Wierzę że nasze dziec***atrzą na nas z Nieba i kiedyś będzie nam dane je poznać. Mój partner chciałby, żebyśmy starali się o dziecko, ale ja jestem pełna obaw..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
'Zyje wspomneniem' moja Córeczka też miała obrzęk, był to obrzęk serca. A u Was? U nas lekarze naprawdę się starali i próbowali pomóc jak tylko mogli, niestety się nie udało. Też malutkiej nie widziałam, nie chciałam, wolałam pamiętać jej ruchy, kopnięcia i zabawy z bratem w brzuszku, no i mam zdjecia usg. Nosiłam ją w brzuszku jeszcze miesiąc żeby drugie dziecko Synek mógł rozwijać się jak najdłużej w brzuszku. Urodzili się razem w 32 tc. Miałam pełną narkozę więc ani nie widziałam ich od razu ani nie słyszałam jak Synek płakał. Na szczęście Synek teraz jest zdrowym chłopczykiem i bardzo *****iwym, chyba od siostry ma troche tej *****iwości i coś takiego pięknego w oczach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×