Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Niepogodzony

Czy warto walczyć?

Polecane posty

Gość Niepogodzony

Jestem nowy chciałbym podzielić się swoją historią... Jestem z moją żona od 11 lat. Zakochałem się od pierwszego wejżenia. Na początku było cięzko bo miekszalismy daleko od siebie ale po 3 m-s znajomości i widywania sie co 2 tygodnie moja miłośc przyjechała do mojego miasta na pół roku na wymiane studnetów. Po tym czasie sprawy troche się skomplikowały bo musiałem wyjechać za granicę i po roku spotyaknia się 1/2 razu w miesiącu nasz zwiazek się rozpad. Po kilku miesiącach wróciłem do Polsi i wróciliśmy do siebie. Zamieszkaliśmy razem i po roku wzlieśmy kredyt na mieszaknie. Stworzyliśmy wspólny dom. Jej rodzina przyjeła mnie jak sowjego ( ja przeprodziałem sie do jej miasta). Od początku naszej znajomości byłem szczery i wyznałem grzechy młodości ( problemy z narkotykami jako nastolatek i małe konfilty z prawem). Zmieniałem się i kiedy sie poznalismy byłem zupełnie innym człowiekiem. Po 2 latach mieszaknia razem oświadczyłem się przy jej rodzicach co wydawało mi sie okazaniem szacunku i poważnego podejścia do życiowej decyzji. Niestety dzis zona twierdzi że to było ze względu na to że bałem się że odmówi ale namwet przez chwilę o tym nie pomysłałem. Bywało róznie miedzy nami ale nigdy nie dochodziło to cichych dni. Pragnelismy oboje dziecko i po ślubie zona zaszła w ciązę. Niesty straciuliśmy dziecko w 1 trymestrze. Kilka miesięcy pózniej udało nam sie i zona zaszła w ciąze. Urodziło nam się zdrowe kochane dziecko. Po jego urodzeniu nasze zycie się zmieniło na lepsze. Wszytko co robiliśmy było robionę z myślą o dziecku. W między czasie zona dostała bardzo dobrą pracę ale musiała często wykjeżdzać. Przez pierwszy okres około roku to żona głównie zajmowała sie synem ale ja tez starałem się angazować w tym etapie. Kiedy zona wróciła do pracy ja zmieniłem na bardziej regulowaną abyśmy mogli lepiej planować wychowanie dziecko ( 2 rodziców w rozjadach utradniła by wychowawyanie). Spedzałem z synem każda wolną chwilę. Żona bardzo dużo pracowała i czesto była przemęczona. Siedziała po nocach i często odreagowywała na nie stres związany z pracą. Stanaweł się takim chłopcem do bica i wyładowayania emocji. Zaczeła mnie negowac na każdym kroku- że się nie myje 2 razy dziennie, że nie jestem aktywny ( chodz grałem w piłkę), że nie podejmuje decyzji jak męzczyzna chodz tworzylismy jak mi się wydawało związk partnerski. Przynaje, że potrafiłem dzownic do niej z byle pierdołą. Moja zona ma bardzo silny charakter i nawet obelgi przy znajomych czy rodzinie przyjmowałem na tzw klate. Były to sporadyczne sytacje a ja tez nie zawsze byłem w porządku. Ogladałem wieczorami tv kiedy zona pracowała, ale nie zaniedwyałem domoywch obowiązków ani wychowania dziecka. We wrześniu 2014 po wielu miesiącach przygotowac postawiliśmy wubuwać dom. Wzieliśmy kredyt i zaczeliśmy budowę. W pazdzeirniku straliśmy sie o 2 dziecko bo to miał byc dobrymoment. Niesty się nie udało. W grudniu zona zaczeła mówić o wyczuwalnym marazmie i zaczeły sie rozmowy odnosnie mojej wyprowadzki na zasadach odpoczytnku od siebie- tak to tłumaczyła. Wyczuwałem że coś jest nie tak bo zona dawała juz wcześniej takie sygnały. Utslismy że w styczniu sie wyproawdze gdziec blisko i odpoczniemy od sibie. Znalałzem pokój ale zona ze wzgledu na dużą liczbe wyjadów poprosiła o to żebym wyprowdził sie od lutego. Widać było że cos jest nie tak. Bardzo schudła, miała hustwaki nastroju i nie angazowała sie w sprawy domowe. Żona cos gryzło i wiedziałem że coś jest nie tak i musi byc jakis inny powód. Przeprowadzilśmy rozmowę podczas którj zapytałem o prawdziwe powody. Powiedziła że jest niesczęsliwa- zapytałem co to dla niej oznacza i co moge zrobic zeby poczuła się szcześliwa- nie potrafiła odpowiedzieć. Stwierdziła że rozłąka dobrze nam zrobi. Zgodziłem się. Pod koniec stycznia chciałem zrobic niespodziankę mojemu synkowi i wszedłem bez użycia domofonu żeby nie wiedział, że idę. Przed wejściem do mieszaknia usłuszłałem że żona z kimś rozmiawia i doszły do mnie słowa które mnie zaniepokoiły. Usłyszłame ze spotykała sie z kimś i ze on miał jakies plany. Wszełdem do domu i powiedziałem że teraz znam juz prawdziwy powód ale ona zaprzeczyła że miała romas a on jest poprostu jej przyjaciel- kochając i nie wierząc że żona mogłaby mnie zdradzić uwierzyłem. Jednak miałem pewne wątpliwości. Uzgodnilismy że sie wyprowadze ale bedziemy pracowac nad małżeństwem. Zapronowałem wyjazd w góry aby oderwać się i spedzic wiecej czasu w trójkę. Zgodziła sie. To było przed weekendem. W poniedziłek miała jechac do miasta z którego pochodzić jej"przyjaciel". Ona nie wiedziała że ja wiem skad on jest i poprosiłem zeby nie jechała. Poiwedziła że musi jechac bo ma ważne sprawy. Nie dawało mi to spokoju czy jedzie do niego i przed wyjściem z synem zostawiłem właczony telefon z dyktafonem- dowiedziałem sie ze on nie chce się spotykać i ze ma depreche. Że zawsze kiedy jechała do jego miasta on zawsze chetnie sie spotykał. Troche sie uspokoiłem że nie jedzie do niego ale reszta dała mi do myslenia- to nie był tylko przyjaciel. Nie było jej 2 dni. Po jej powrocie przez 3 dni zostawiałem dyktafon w domu i dopiero 3 dnia usłyszłem przebieg romasu. Znali sie 2 lataa a w lisopadzie podczas spotkania fimromego przespali się. Powtorzyało sie to w styczniu podczas wyjazdu w góry- de fackto zona została po szkoleniu 2 dni dłużej z nim i inny,i znajmowymi z pracy i ostani raz który chyba najbardziej mnie zabolał w połowie stycznia kiedy spotkali i on oznjamił że musi to skończyc bo ma zone i dzieci a ona namówiła gona pożegnalny seks. Usłuszłame wiele sczegółwo których żaden facet ani kobieta kochający nie powinien usłyszłec. Po odsłuchaniu wróciłem do domu i płaczać powiedziałem że wiem juz wszytko i jak mogła. Płakalismy razem. Wyszedłem z domu na dwór- zadzwoniła i przyszła jej mama która zajeła sie synkiem. Przegadaliśmy i przepłakalismy całą noc- było mi cięzko ale widziałem że ona załuję. Mówila wiele rzeczy pod wpływem emocji- że mnie kocha, że przeprasza, żebysmy poszli na terapie i ratowali nasza rodzine. Zasnelismy razem w łożku z naszym synkiem. Rano przyszło jej mama i siotra bo jechałem z synem na weekend do swojej mamy- wyjazd był zaplanowany juz dużo wczesniej. Nastepnego dnia wieczorem wróciłem z synkiem. Poprsiłem tesiową żeby zajeła sie dzieckiem a my poszlismy porozmawiać. Nie była to miła rozmowa- usłuszłałem że chce separcji i rodzielności zarzucając mi że jestem hazardzistą ( zagrałem z kolegami 2 razy w karty na pieniądze kilka m-s wczesniej o czym dowiedziała się od siostry- wydałem 100zł a kiedys grałem przez internet w karty na wirtualne pieniądze). Jest postawa zmieniła sie o 180 stopni. Spodziewałem się że bedzię to trudna rozmowa ale nie ataku na mnie. Wróciliśmy do domu i próbowałem po uspieniu synka z nią porozmawiać ale nie chciała rozmawiac mówiąc że nie mam godości i kilka innych przykrych słów. Njabrdziej zabolało mnie że na pytanie czy będzie miała z nim kontakt- opdiwedziała twierdząco że tak bo razem pracują a pozatym musi z nim jeszcze zamknać temat romasu- nie wytrzyamłem i uderzyłem głową w scianę. Zostawiła mnie i poszła do sypilani. Czułem się strasznie i nie wiedziałem co moge zrobić. Nie mogłem spać, poszedłem na spacer, posiedziłem w samochodzie i nie wierzyłem w to co sie dzieje. W sordku nocy napisałem list że jest mi cięzko, że kocham mojego syna i że nie moge sobie dać rady. Wszedłem do sypilani pocałowałem zonę i wyszełdem z domu. Wsiadłem w samochód i jechałem płacząc przed siebie. Po chwili zona zadzowniła ale nie odbierałem. Chwilę pózniej zaczela dzownic jej rodziną. Odebrałem po chwili bo byłem strasznie zaryczany. Prosiła zebym niczego nie robił i wrócił do domu. Powedziałem płaczać że za chwile bedę. Wszytko trawała może 30 minut. W domu był jej brat i szwagier. Czułem sie strasznie mając świadomośc że przysporzyłem tylu nerwów swoim bliskim. Jej siostra powiedziała że muszę jechać na interwencje psuchologiczną i zgodziłem się. Tam według procedury dostałem skierowanie na obserwacje- oczywiście mogłem się nie zgodzić bo nie było próby samobójczej o czym powiedziałem lekarzowi ale stwierdziłaem że to bedzie dla mnie pokuta. Pojechałem do szpitala psychiotrycznego. Po godzinie chciałem się wypisać ale lekarz powiesiał że żona dzowniła i jutro przyjedzie. Stwierdziałem że poczekam. Spałem na podłodzę przy pielegniarkach- straszne miejsce. Natępnego dnia przyjechała żona i powiedziała że ma doyc moich manipulacji i chce jak najszybciej sie rozwieć. Czułaem że jest przekanana sowjej decyzji. Nastepnego dnia wypisałem się i wróciłem do domu. Żona zarządała szybkiego rozwodu i moejej wyprowadzki. Poprosiłem żeby nie pdoejmowac decyzji pod wpływem emocji i żebyśmy poszli na terapie małżeńską. Zgodziła się ale pod warunkiem że terapia ma na celu poprawę relacji a nie ratowanie małżeństwa. Żona zrobiła wiele szumu wokół tej całej sytacji- powiedziała w przedszkolu że miałem próbe samobójcza i jestem w szpitalu i żeby nie wydawli mi syna, schowała paszport, wymieniła zamki w naszym mieszkaniu ( dzis już mam klucz). Kazała mi się wyprowadzić i zabrać wszytkie swoje rzeczy. Nie zgodziłem sie ale zagroziła że jak nie to ona sie wyprowadzi z dzieckiem. Stwierdziłem że dla dobra synka wyprowadze się. Chodzimy na terapie od 1,5 m-s ale ona nawet przez chwile nie daję sygnału że chce cos naprawić. Spędzam z synem więcej czasu niz zona bo ona wyjeżdza i ma szkołe co2 weekend. Chodze do psychologa i staram się odnaleśc w tej sytacji bo zależy mi na rataowniu rodziny i nadal kocham zonę. Kiedy próbuje z nią rozmowaić ona mnie atakuję. Nawet dzisiaj rano kiedy przyjechałem do domu zaczeła mówic jak to jest super kiedy nie mieszakam w domu bo jest porzadek i spókój ale nie wzieła pod uwage że 2 dniu temu to ja wysprzątałem całe mieszkanie jak była na wyjzedzie. Chce żebym wynajła mieszkanie i zabierał syna do niego. Wstepnie sie zgodziłem ale chciałem z nią jeszcze prozmaiwac tym bardziej że po sprzedaniu domu to ja mam mieszakac w mieszakniu w którym ona teraz mieszka. Nie wiem czy jest szansa na ratowanie. Najpierw zgodziła sie na wychowanie naprzemienie ale kilka dni temu zmieniła zdanie i powiedziła że chce żeby syn był przy niej a ja bede miał co 2 weekend i 2 dni w tygodniu u niej w domu bez spania. Twierdzi że nasz synek bedzie szczęsliwy ale ja widze że brakuję mi Nas wsolnie. Ostanio poprsił żebysmy go razem usypiali a wczesniej chciał żebysmy spedili czas razem. Chcialem dac mojemu synkowi bezpieczeństwo i nie dopuszczałem do siebie mysli że może wychowywać się w rozbitej rodzinie. Chciałem wybaczyc zonie, zmienić się i odbudwoac uczucie w niej. Nie wyobrażam sobie bycia weekendowym ojcem ale nasze mentalne prawo stoi po stronie mojej zony. Taka moja historia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie wiem czy juz tego wczesniej nie czytalam,moze sie myle. I jak mamy ci pomoc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×