Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

AsiaMyszka91

Toksyczny ojciec i problemy z samą sobą.

Polecane posty

Witam. Mam poważny problem.. A raczej całą masę. Nawet nie wiedziałam, w jakiej kategorii to dodać.. :( Do niedawna mieszkałam z mamą. Teraz mieszkam z moim (toksycznym) ojcem i moją córeczką ( mieszkanie z nim to był mój największy błąd w życiu). Z moim partnerem jestem z związku już jakieś 6 lat, jesteśmy zaręczeni (to ojciec dziecka). Planujemy ślub na grudzień tego roku. Ale.. (zawsze jakieś musi być). On jest za granicą, już od 2 lat (dziecko ma półtora roku). Problemy finansowe jak i jego głupota w wieku 18 lat (czyli całkiem dawno) sprawiły, że musiał tam zostać dłużej (miał pojechać tylko na pół roku, dorobić). Ja po urodzeniu dziecka przeprowadziłam się do ojca (rodzice są po rozwodzie). U mamy była kuchnia węglowa i bardzo często w zimie się kopciło i dymiło, to stara kamienica, więc możecie sobie tylko wyobrazić. Jeden mały pokoik na nas dwie (a raczej 3). A że dziecko urodzone w październiku, to siłą rzeczy byłoby cienko. U ojca trochę lepiej, ale znów ale.. Mój N pokazał mi, że ojciec robi ze mnie swoją sprzątaczkę, kucharkę, praczkę.. Czego wcześniej nie widziałam (klapki na oczach?). To samo robił z moją mamą (pomijając fakt, że ją zdradzał). Żeby tego było mało, moja siostra czasami podrzuca swojego syna albo ojciec mi go zostawia jak jest "jego zmiana" bo on "musi jechać do pracy bo coś tam". Aktualnie studiuję i wychowuję dziecko, N daje na mieszkanie ale już ma dość, bo nie może odłożyć na nic bo zawsze jest jakiś wydatek.. Plus utrzymywanie dwóch mieszkań.. Ja też mam dość, bo ojciec potrafi mi zrobić awanturę nawet za dwa talerze w zlewie (de facto jeden lub obydwa są zazwyczaj jego). Ja nie mam żadnej umowy sprzątania mieszkania (wiem, że powinniśmy się dzielić obowiązkami po równo, ale on jak raz na 3 miesiące raczy posprzątać swój pokój to jest święto). Poza tym wkurza mnie to, że siedzi przed tym swoim laptopem, na Badoo czy e-podryw czy jaki tam jeszcze czort (baaardzo ciężko pracuje), zamiast coś samemu zrobić, albo jedzie na kilka dni gdzieś, bo tu, uwaga, "musi odpocząć" (czyt. poru*ać). No tak.. bo ja nie muszę i nie mam po czym odpoczywać.. Bo TYLKO studiuję i TYLKO wychowuję dziecko.. Chciałam przeprowadzić się z powrotem do mamy ale usłyszałam niepokojący tekst, że "widzisz, a ja musiałam się tyle lat męczyć i to znosić".. Hmm.. czy to dla mnie jakaś kara czy o co chodzi? Jest też inne ale.. Chciałabym pójść do pracy, ale nie ma mi kto zostać z dzieckiem, na żłobek mnie stać nie będzie, bo nikt nie da samotnej matce (bo jak na razie w świetle prawa taką jestem) nie wiadomo jakiej pracy za nie wiadomo ile (POlska). I to nie jest tak, że jestem leniwa. Po prostu już kilka razy próbowałam podejmować pracę i nie udaje mi się to, bo moja rodzina się na mnie wypina. Ustaliłam z moim, że wyjadę do niego za granicę do roboty (dziecko na razie zostawię na 3 miesiące pod opieką jego siostry - chociaż jedna, która chce dla nas dobrze i rozumie naszą sytuację). Wiem, że zaraz poleci lincz, jak mogę zostawić własne dziecko, ale po tych trzech miesiącach jak dostanę stałą pracę to zabieram ją tam z nami. I teraz mam kilka pytań: 1. Jak się uwolnić od ojca-tyrana? 2. Jak mu powiedzieć, że wyjeżdżam i zostawiam dziecko, tak, żeby nie dostał zawału na miejscu? Bo może tak być, bo jak mogę zostawić własne dziecko?? 3. Czy mam po prostu powiedzieć i tak zrobić i nie patrzeć na nic? W końcu to moje życie i będę odpowiadać sama przed sobą za swoje decyzje i czyny. 4. Czemu mama nie chce mnie z powrotem, skoro widzi i słyszy nie raz sama jak się ojciec do mnie odnosi i mnie traktuje? Czy już się przyzwyczaiła, że mieszka sama i jest jej z tym dobrze? 5. Jak w końcu zmienić moją psychikę i myślenie (problem w tym, że wszyscy są ważniejsi, niż ja i nie umiem tego zmienić)? A teraz Was rozbawię.. Mam 24 lata.. I NIC, co mogłabym dać swojemu dziecku czy swojemu mężczyźnie.. Nawet nie wiecie jak mnie to dusi... Jestem na skraju załamania i nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. Moja waga na dzień dzisiejszy (przez nerwy i przez to uaktywnioną tarczycę - niedoczynność) to 38 kg. Ciągle na prochach uspokajających.. Cień człowieka i worek na kości.. :( Proszę, poradźcie coś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
idz do pomocy społecznej, może dadzą cię do jakiegoś ośrodka, bo na mieszkanie nie masz na razie co liczyć. Od ojca i matki się uwolnij, bo nic dobrego z tego nie będzie. Dlaczego nie wyjedziesz do swojego narzeczonego ? Dlaczego piszesz, że chcesz zostawić dziecko ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie o to chodzi, że chcę wyjechać do niego za granicę, bo już mam dość nędzy, biedy, takiego rycia mi głowy.. A dziecko chcę zostawić, bo na razie muszę sobie tam znaleźć pracę, żeby mieć tam na żłobek lub opiekunkę. Nie chcę liczyć tylko na mojego N bo to nie o to w życiu chodzi, żeby być od kogoś zależnym.. I też chcę coś im dać od siebie. A to tylko 3 miesiące, więc myślę, że nie tak długo (z tego co wiem, to inni zostawiają swoje dzieci na kilka lat (!)..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie o to chodzi, że chcę wyjechać do niego za granicę, bo już mam dość nędzy, biedy, takiego rycia mi głowy.. A dziecko chcę zostawić, bo na razie muszę sobie tam znaleźć pracę, żeby mieć tam na żłobek lub opiekunkę. Nie chcę liczyć tylko na mojego N bo to nie o to w życiu chodzi, żeby być od kogoś zależnym.. I też chcę coś im dać od siebie. A to tylko 3 miesiące, więc myślę, że nie tak długo (z tego co wiem, to inni zostawiają swoje dzieci na kilka lat (!)..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie o to chodzi, że chcę wyjechać do niego za granicę, bo już mam dość nędzy, biedy, takiego rycia mi głowy.. A dziecko chcę zostawić, bo na razie muszę sobie tam znaleźć pracę, żeby mieć tam na żłobek lub opiekunkę. Nie chcę liczyć tylko na mojego N bo to nie o to w życiu chodzi, żeby być od kogoś zależnym.. I też chcę coś im dać od siebie. A to tylko 3 miesiące, więc myślę, że nie tak długo (z tego co wiem, to inni zostawiają swoje dzieci na kilka lat (!)..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie o to chodzi, że chcę wyjechać do niego za granicę, bo już mam dość nędzy, biedy, takiego rycia mi głowy.. A dziecko chcę zostawić, bo na razie muszę sobie tam znaleźć pracę, żeby mieć tam na żłobek lub opiekunkę. Nie chcę liczyć tylko na mojego N bo to nie o to w życiu chodzi, żeby być od kogoś zależnym.. I też chcę coś im dać od siebie. A to tylko 3 miesiące, więc myślę, że nie tak długo (z tego co wiem, to inni zostawiają swoje dzieci na kilka lat (!)..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×