Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Moja Mama chce mną manipulować!!!

Polecane posty

Gość gość

Moi drodzy! mam problem i liczę na normalne spojrzenie innych i oczywiście obiektywne. Mam partnera którym na początku moja mama i cała rodzina była zachwycona (ochy i achy pod jego adresem, jaki on jest inteligentny i jak Ciebie kocha itd). Na początku mieszkaliśmy jakieś 400km od rodziny i nie było specjalnie problemu, że wnuków moja mama nie widziała (tak mniej więcej 1 na miesiąc, zależy czy my przyjechaliśmy, czy mama do nas), potem zamieszkaliśmy bliżej ok 60km od rodziny i zaczęły sie małe problemy (mieszkaliśmy chwilę u mojej mamy, bo partner szukał pracy, potem wynajeliśmy małe mieszkanko, zeby nie być balastem dla mojej mamy), a potem zmieniliśmy na większe (bo umowa o pracę już miała być dla partnera, ale w przeciągu 2 miesięcy facet nas zbywał i okazało się, że ściemniał). W każdym bądź razie w tym czasie dużo pomagała nam mama partnera (płaciła za czynsz i opłaty, jedzenie kupowała, ubierała wnuki, jeżeli była taka potrzeba), moja mama jak ją poprosiłam (a robiłam to rzadko, bo wiedziałam, że nie ma i głupio mi było i względem matki partnera, która całkowicie nas utrzymywała,ale rozumiała, że moja skoro nie ma, to przecież nic w tym złego, że nie może pomóc . Moja mama, jeżeli ją poprosiłam, to pożyczyła nam pieniażki (np. na opłaty, ale też dzwoniłam w ostateczności, bo nie chciałam pożyczać najlepiej od nikogo, a źle sie czułam, że musiałam od mamy, skoro też miała problem), czasami zaopiekowała się dziećmi. Po roku czasami (nareszcie, bo myślelismy o powrocie do miasta, gdzie praca była i to dobrze płatna, ale mimo wszystko nie uśmiechało nam się do kolejnej wyprowadzki) mój dostał pracę i w miarę już bylo ok, nie musieliśmy już nikogo prosić o pieniądze, jedzenie, czy ubrania dla maluchów. Partner był co prawda troszkę zły, że jego mama nas utrzymywała (ogólnie chodził prawie cały czas nerwowy, bo był bez pracy i nie potrafił zapewnić rodzinie godnego poziomu życia, co odbijało się na naszych relacjach, na dzieciach, na relacjach z naszymi rodzinami-rozumiałam to i miałam nadzieję, że sytuacja sie poprawi i będzie już ok). W każdym bądź razie znalazł pracę i już było ok (tak myślałam). Moja mama sie wyprowadziła (400 km dalej) i założyła hurtownię markowych ubrań z Włoch, Francji itd. (wtedy partner się troche zdenerwował, bo ok rozumiał, że moja mama nie ma pieniędzy, nie może nam pomóc itd, ale skoro w bardzo krótkim czasie zakłada hurtownie i wyjeżdża do krajów po te ciuchy, to jednak nie była "biedna" i nas okłamywała) Na jednej z rodzinnych imprez partner ogólnie był nerwowy, zły i sama miałam go dosyć, ale jak wyszliśmy, to moja mama zadzwoniła i zapytała się o co chodzi, bo mój facet patrzy na nią jakby chciał ja zabić- oczywiście przegięła, ale mniejsza z tym. Mówiłam, że nie chce rozmawiać o tym przez telefon, a teraz nie przyjadę, bo sama jestem na niego zła i pewnie źle powiem o co chodzi. Mama nalegała, więc w końcu powiedziałam (tak, wiem mój błąd), że nie mieliśmy, co jeść, że gdyby nie partnera mama, to pewnie zdechlibyśmy z głodu, ale że nie mieliśmy do mamy pretensji, czy żalu, bo mama mówila, że sama nie ma (a ja nie miałam powodu, by nie wierzyć), ale potem mama założyła hurtownie i zaprzeczyło to wszystkiemu, co powiedziała. Mama też mówiła, no ale skąd miała wiedzieć, że nie mamy, skoro jak przyjechała, lodówka była pełna (ano była, dzięki mamie mojego partnera). Nawet nie o to chodziło, my tam jeść też za dużo nie musieliśmy, ale dzieci muszą coś jeść (a o dzieci sie nie pytała, czy im czegoś nie brakuje itd), ale faktem jest, że była jedna sytuacja, kiedy przywiozła ubranka od mojej cioci po jej synu, wiec nie mogę powiedzieć, że całkiem o nich zapomniała. Po mojej rozmowie z mamą (bo Mój nie chciał z moją mamą rozmawiać, dopóki sam sie wewnetrznie nie uspokoi, dodam, że sam, osobiście nic nigdy złego nie powiedział) kontakty partnera z moją mamą i moimi siostrami się urwały, nikt nie chce z nim rozmawiać, wszyscy się obrazili i oczekują, że mój przeprosi (a on nie widzi swojej winy w niczym). Mój nie chce w tym momencie już z moja mamą rozmawiać, po tym jak zaczęła mnie namawiać na rozstanie z nim (żebym ja sie najpierw np. nauczyła robić paznokcie, kupi mi maszynę, żeby mogła mieć łatwiej i żebym mogła sie z moim rozstać i broń Boże, żebym sie z nim nie hajtała, bo całkiem sobie s*ieprze życie). Mój się po tym bardzo wkurzył i stwierdził, że widocznie chcą faceta, który bedzie im podporządkowany i przeproszą nawet wtedy, gdy nic nie zrobił. I dzieki temu widzi, jak my rozwiazujemy spory (skreślamy i nawet nie chcemy niczego naprawić, tylko rozwalić do końca). Nie chce się za bardzo rozpisywać. Więc może do sedna. już było ok (poza tym, że mój z moją rodziną nie rozmawiał), ja przyjeżdżałam z dziećmi, moja mama czasami do mnie i jakoś sie toczyło. W sobote byliśmy umówieni na obiad do mojej teściowej, moja mama przyjechała do domu (do siebie, bo tu mieszka moja najmłodsza siostra) i umówiłam sie z moja mamą, że przyjadę po obiedzie z dziećmi (w drodze jeszcze zadzwoniła, żebym była do 15, bo potem musi jechać, powiedziałam, że sie postaram, bo na obiad byliśmy umówieni na 13,30). W każdym bądź razie, teściowej wyszedł gaz i obiad był na 14.10, młodszy synek był nerwowy (bo był głodny), więc sie nim cały czas zajmowałam, w miedzyczasie siostra do mnie zadzwoniła o której bedziemy, odebrałam chyba po 2 razie, powiedziałam, że nam sie przedłużyło i chyba ok. 15 będziemy, tak wiem, błąd, że do mamy nie zadzwoniłam, ale w tym rozgardiaszu zwyczajnie o tym nie pomyślałam, a mama dzwoniła do mnie co 10-15 minut!! ) zjedliśmy obiad i już było koło 15. Starszy syn zobaczył zabawkę (tor lotniskowy) i mu rozpakowali, więc zaczęli się bawić. W miedzyczasie ja dzwoniłam do mojej mamy i sie pytałam, czy jeszcze jest i czy możemy przyjechać. Moja mama na to: "jak chcesz to możesz przyjechać" (powiedziała to w taki sposób, że mi się na prawde odechciało). Ale mimo wszystko zebrałam się, bo chciałam też sie dowiedzieć o co teraz chodzi (bo, co miałam przyjechać z głodnymi dziećmi, którzy by mi przez całą drogę i pobyt u mojej mamy stękały?). Mój błąd, że nie zabrałam dzieci, bo sie zaczęły bawić, próbowałam ich "oderwać' od zabawki (toru), ale skoro sie za bardzo nie dało, to stwierdziłam, że najwyżej pogadam z mama w spokoju, a później zobaczy dzieci (siostra bardzo chciała dzieci zobaczyć, ale wiedziałam, że będzie do ok. 18, więc chciałam jeszcze raz podjechać). Jak przyjechałam, to usłyszałam tylko, gdzie dzieciaki. Mama oczywiście nie zrozumiała, że musiały najpierw coś zjeść, że gaz wysiadł podczas gotowania obiadu, a ja na to, nic poradzić nie mogłam, że wypakowali tor (bo dzwoniłam w tym czasie do mamy), a zapomniałam im powiedzieć, żeby tego nie robili, że dzieciaki nie chciały jechać, bo byli zajęci zabawką, a jej sie nie dało zabrać. A teraz mama ich nie zobaczy, bo jest umówiona do swojego faceta na obiad i musi jechać ( no ale mama nie mogła przełożyc obiadu, chociaz jechała sama i jej głodne dzieci nie stękały, tylko JA musiałam). Dodała jeszcze do tego, że ja chce schować dzieci, żeby mama ich nie widziała, chce zakazać kontaktu z nimi itd. (oczywiscie z płaczem w tle) i zaczęła w to wciagać mojego partnera (którego tam nie było), że ona nie może do nas przyjechać, bo mój tam jest i nie chce jej tam widzieć (to już wszystko sobie wkręciła, chociaż faktem jest, że mój chciał, żeby sobie co nie co przemyśleli). Po małej akcji (cały czas z płaczem) powiedziała, że ma tu dla mnie coś (miała 3 pary butów, jedne nie mój rozmiar i spadały mi z nóg, pozostale 2 były mi za szerokie, dodam też, że nie położyła ich na ziemie, żeby je przymierzyła, tylko prawie rzuciła, z fochem, a jak powiedziałam, że za luźne, lub za duże, to powiedziała, że " nawet za darmo nie chce, po czym bluzkę, którą wcześniej wyciagneła z siatki, wrzuciła z powrotem jak szmatę, stwierdzając, że tego pewnie też nie chce - możecie sobie pomyśleć, co chcecie, ale to w jaki sposób to zrobiła, zwyczajnie odechciało mi sie wszystkiego). Potem wróciła do tematu (wszystko zmierzało do tego, że mam mamę przeprosic za to, jak mama sie zachowuje, a tego zrobić nie chce, bo później jak bedzie znowu taka akcja, a na pewno bedzie, to będzie to samo...) Wstałam i powiedziałam mamie, że zachowuje się jak dziecko, że ma sie uspokoić i wtedy możemy pogadać, bo na nrazie nie widze sensu, a kłócić sie nie chce. Później moja siostra mi napisała, że bardzo niefajnie sie zachowałam (a nie była przy rozmowie, przyszła jak juz sie zbierałam, co od momentu mojego przyjscia wyszło w sumie że bylam tak ok 20 minut) i powinnam przeprosić. Napisałam jej, że to mama sie niefajnie zachowała i nie mam za co przepraszać. No i że jak mój przeprosi mame za tamto, to wszystko bedzie znowu normalnie. Napisałam wtedy, że nie przeprosi, bo chciał poczekać, aż sie wszystko uspokoi, że go nikt nie wysłuchał, co ma do powiedzenia, a po dzisiejszej akcji, na pewno tego nie zrobi, bo to niczego nie zmieni. Myslałam, że moja najmłodsza siostra jest madrzejsza i bardziej neutralna, ale to chyba pozory, bo w każdym sms-ie pisałam, że jak chcesz to przyjdź jutro to pogadamy osobiscie i powiem Ci, jak to z naszej strony wygląda, że możesz z nami jechac do domu. Ale ignorowała to zdanie, a jak przed wyjazdem się zapytałam, czy jedzie z nami, to jak juz byliśmy w połowie drogi, napisała, że nie. Ja też zmieniłam zdanie, bo chciałam, żeby mój poszedł i porozmawiał chociażby, ale po sobotniej sytuacji nie widzę póki co sensu. Zresztą partner sam mówił, że on pójdzie tylko wtedy, kiedy mi bedzie na tym zależało. A obecnie mysle, że to jest zły moment. Mama WEDŁUG mnie chciałaby, żebym zostawiła partnera, bo on nie jest uległy i sie nie podporządkowuje, ma swoje zdanie. Mnie mama chyba próbuje podporządkować sobie, żebym robiła, tak jak ona chce (sama jest taka, że podporządkowuje się facetowi), żebym była sama i nie była szczęśliwa (a jestem! facet mnie kocha, wspiera mnie !co z tego, że ma inne zdanie niż inni? miałam wziać faceta, który głośno mysli jak ja, a w myślach, albo jak ja nie widze robił co innego?). Dodam jeszcze, że jak jestem z dziećmi, to jak ja mówię, że mają czegoś nie robić (np. nie karmić syna, bo potrafi ładnie jeść, tylko jest leniwy, a potem jak go teraz nakarmią, to jak jesteśmy w domu, nie je, tylko czeka, jak go nakarmię, to mają to gdzieś i robią po swojemu), w ogóle uważają, że starszy syn jest wspaniały, że ja przesadzam (a to, że są raz na jakiś czas z nim, to sprawia, że moga wszystko i moje tłumaczenia, że on to wykorzystuje i sie w moment przyzwyczaja i potem to JA mam problem, a mają gdzieś, że ja to powiem, bo oni wiedzą lepiej) . Nie mam siły już na moją mamę, jezeli chce mnie, nas, skłócić z całą rodziną, trudno. Nie byłam nigdy zbytnio rodzinna, a dzieki partnerowi trochę zaczęlam być, bo widzę jak u nich są zżyci. Jeżeli moja mama tego chce i sie nie uspokoi, to ja tego nie zmienię, a kogoś, kto mnie oczernia, nawet, jeżeli to jest moja mama nie potrzebuje. Ja chce życ w zgodzie, a nie ciągle zastanawiac się, czy może coś złego powiem. Mama oczywiście powiedziała mi, że my nie mamy empatii, a sama nie zastanawia, że ja o tym też myślę, że mimo, że nie jestem specjalnie rodzinna, to przeżywam, ważne jest, to co ona czuje, zeby wszyscy widzieli, że cierpi przez swoja córkę i jej faceta, bo on jest taki zły, a córka nie ma swojego zdania (każde inne zdanie, które różni sie od jej, tzn. że ktoś nie ma zdania). Ja widzę jej łzy, ale coraz cześciej sie zastanawiam, że nie sa szczere, że próbuje wzbudzić we mnie litość, a na litość jestem uczulona (bo były też próbował na litość mnie wziąć, żebym wróciła), a teraz próbuje inaczej, tylko nie wiem, co chce osiągnąć... Może trochę nieskładnie napisałam, moze czegoś nie dokończyłam. Czy coś ze mną nie tak? mam straszny mętlik w głowie, bo mam 2 a nawet 3 wyjścia. 1. Przeprosić mamę i udawać, że ma rację. 2. Poczekać, aż sie wszystko uspokoi i czekać na dalszy ciąg i wtedy może porozmawiać. 3. Zostawić partnera (czego nie chce) i pogodzić sie z matką i być sama i sprawić jej tym radość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ty chcesz, by wszystko kręcilo się wokół ciebie. Jak nie byłaś gotowa do dorosłości, to trzeba było nie zakładać jeszcze rodziny. Jedna matka utrzymuje, druga utrzymuje...Skąd się biorą takie nieogarnięte lale? Matka ma prawo do swojego zycua, zalozenia hurtowni, zadbania o swój byt. Ty na pewno na chleb jej nie dasz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mogłabyś trochę rozwinąć wpis?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie twierdzę, że nie ma prawa, bo jasne, że ma. Chodzi o to, że okłamała. Jeżeli nie chciała pomagać wystarczyło powiedzieć. A na nogi chcieliśmy wstać dosyć szybko, nic nie mogłam poradzić, że tutaj pracy nie było. Byłam na macierzyńskim, więc tez jakieś pieniażki dostawałam, a jak poszłabym do pracy, to musiałabym załatwić opiekę dla dzieci (bo myślałam o tym), ale po przekalkulowaniu, wydałabym więcej, niż bym dostała, a tak byłam w domu z dziećmi, założyłam swój biznes i też sie nie opieprzam (jezeli o to Ci chodziło), nigdy nie chciałam być na czyimś utrzymaniu, mnie to męczyło, że musieliśmy pożyczać, "wykorzystywać" druga stronę. Teraz się cieszę, że już wyszliśmy w miarę na prostą i dajemy radę od 1 do 1-go. Nie wiem, czemu moja mama to ciągnie, sama zaczęła wtedy (bo my chcieliśmy poczekać, aż wyjdziemy na prostą, żeby ogólnie sie uspokoić, bo nie wiem, czy wiesz, ale niektórzy są nerwowi, jak nie maja pracy), mama nie dała nam tego czasu i teraz dalej brnie w to wszystko i dodaje coś nowego. Teraz chce bym zostawiła faceta, z którym jestem szcześliwa, chce skłócić cała rodzinę, a ja tego nie chce. Mam przeprosić? ale za co? za atak na mnie? ja przyszłam, żeby porozmawiać. Jestem osoba spokojną, nie wybucham, mówię też spokojnie. Próbuje tłumaczyć, ale mama i tak mówi swoje, tak jakby w ogóle nie słyszała, tego co powiedziałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do gość z 10.43. Który dokładnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten twój partner to jakiś palant, inny facet nawet wiedząc,że matka dziewczyny nie chciała dać kasy przemilczałby to, a nie jeszcze awantury kręcił.Matka miała kasę, ale na konkretny biznes, a nie na rozwalania na wasze prblemy, w które się sami wpakowaliście. Co ty chcesz od matki?Dzieci anrobić miałaś z kim, wtedy się metki o zdanie nie pytałas, ale kasę brać to być chciała.Zwykła gówniara z ciebie,a te nieporozumienia są na poziomie przedszkolnym, kto kogo ma przepraszać i za co. Ten gość jeszcze ma fochy? No proszę ciebie, sam bez pracy, dzieci do wyżywienia, a ten fochy wali.Pomogła jego mata, no i co w tym dziwnego, jak ma synka niudacznika to pomaga. To,że twoje amtka chce, abyś miała sój grosz, to tez nic złwgo.Nie dorastasz jeszcze, alby patrzec na świat jak dorosła kobieta, mentalnie amsz 15 lat, jesteście zwiazekm gówniarzy, którzy sobie narobili dzieci i sami sobie z tym nie radzą,MAsakra,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale On nic mojej mamie nie powiedział! nawet z nią nie rozmawiał! chciał przeczekać! on sie nawet słowem nie odezwał! moja mama do mnie najpierw zadzwoniła i chciala sie dowiedzieć, o co chodzi, bo on patrzał na nią, jakby chciał ją zabić (słowa mojej mamy), a on ogólnie tego dnia był nerwowy, więc to jest ich wymysł. Też mi po wizycie powiedział, że mamy facet i mój szwagier na niego źle patrzyli, ale nie zrobił z tego afery, bo może mieli zły dzień itd. On chciał się wewnętrznie uspokoić, sam po mojej rozmowie z mamą, powiedział, że źle zrobiłam, że nie powinnam nic mówić, a przynamniej nie teraz, że on by w życiu tego nie powiedział. Moja mama nalegała przez telefon i w końcu uległam i powiedziałam, to był błąd, bo wiem, że takie rozmowy przeprowadza się, jak już to osobiście! On pracował wcześniej, ale sie przeprowadziliśmy, by być bliżej rodziny (wiem, troche nieprzemyslane, bo mógł najpierw sam jechać i znaleźć pracę i podpisać umowę, ale teoretycznie miał, był po rozmowie z szefem jednej dużej firmy, niby było juz wszystko pewne, ale po fakcie wyszło, że on kłamał i zostalismy na lodzie, nawet odrzucił kilka propozycji, bo facetowi bardzo zależało).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja matka nie powiedziała tego w kategorii, że fajnie miec swój grosz, bo pewnie, czemu nie, to jest bardzo dobry pomysł. Ona powiedziała, że jak sie już wyprowadzisz to bedziesz miała zajęcie! że mi nawet kupi sprzęt, po kilku dniach zadzwoniła i sie zapytała, czy przemyślałam sprawę, czy szukałam itd. Dodając przy tym, że nie mam sie przypadkiem z nim hajtać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie wiem jak ja przez to przebrnęłam ale przeczytałam to jakoś :D nie zrozumiałam nic tylko obiad i o obiedzie masakra jakaś :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no właśnie, może być troche pogmatwane... moja mama tak w skrócie, była zła, że zamiast do niej (zamiast na obiad do mamy partnera, na który byliśmy wcześniej umówieni) nie przyszłam do niej, nie przejęła się, że dzieciaki mogą być głodne, a jeden to jest mały głodomor i jak jest głodny, to jest nieznośny. Ważne było, że mama była umówiona na obiad na godzinę do swojego faceta u niego w domu i nie mogła się spóźnić. Ja patrze na swoje dzieci, w jakim są nastroju aktualnie (czy nie są głodni, czy nie są zmęczeni) i oni są dla mnie najważniejsi. Mówiłam mamie, że sie postaram być do godziny 15, ale były czynniki, których nie mogłam przewidzieć, więc nie rozumiem "focha" swojej mamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widzę, ze ty w ogóle mało rozumiesz. Masz takie problemtyczne dzieci, nie potrafisz zaplanować na któą godzinę przyjdziesz, to się nie umawiaj. Po co pleciesz amtce gożkie żale swojego faceta?Sama prowokujesz prblemy, a potem sie dziwisz.Głównym problemem sama jesteś, od ciebie te wszystkie prblemy wychodzą. Sama sobie wypisz po kolei. Problem1.Zamiast powiedzieć, ze nie wiesz o co chodzi z marsowa miną swojego faceta, wciągasz matkę w jego gożłiw żale, przecież każdy logicznie wyślacy człowiek wie,że będzie z tego kwas, Problem 2.Zamiast zadzwonić i odwołac spotkanie, nie robisz tego olewasz, a potem sie dziwisz,że matka jest zła, a to normalna reakcja na takie niepozbieranie. Problem 3 .Zamiast matce szczerze powiedziećże zdychacie z głowu udajesz,ż etak nie jest, wieć skad matka ma wiedzieć,ż enie amsz za co żyć, ma sie domyślać? Potem fochy,ż enie dała kasy, a nei dała, bo jej o to nie umiałas w sposób zrozumiały poprosić. Prblem 4.Od każdego czegoś oczekujesz, dziwisz się,ze nie jest tak ajk chcesz, a sama swoją postawą generujesz tylko prblemy. Jesteś bezdadziejna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1.Moja mama sama chciała żebym powiedziała o co chodzi (wiedziałam, że nie powinnam, ale wyszło inaczej), co jest mojemu facetowi itd. 2. Byłam pewna, że spokojnie zdażymy, ale na niektóre sprawy losowe nie mam wpływu. 3. Tak, błąd, że nie zadzwoniłam, ale miałam urwanie z młodym. 4. Moja mama nie może zrozumieć, że młody musi zjeść i koniec. Miałam według niej przyjechać przed obiadem. Nie rozumie, że dzieci muszą zjeść obiad. 1,5 roczne dziecko nie rozumie, że musi poczekać na jedzenie. (obiad przygotowuje jak on śpi, bo jak widzi, to chce zaraz jeść) 5. Mam do przejechania 60 km, młodszy ma poranną drzemkę, więc po niej jechaliśmy. 6. Moja mama wiedziała o której byliśmy prawie na miejscu i nie obiecywałam. Mówiłam, postaram się być do 15. Przed 15, od razu po obiedzie zadzwoniłam i sie pytałam, czy mogę jeszcze przyjechać. 7. Nie prosiłam o pieniądze, ani o jedzenie, skoro moja mama mówiła, że sama nie ma. Nie bedę prosić o pomoc mamy , skoro mi mówi, że jej sytuacja jest zła! Dodam, że zanim była ta sytuacja, nie było żadnych akcji pt. córki nie bedzie, dzieci nie będzie, katastrofa. Teraz zrobił sie z tego problem. Może podam przykład troszkę inny, żeby przybliżyć podejście mojej mamy do rodzinnych spraw, do mnie. Jak chodziłam do szkoły, jak zdawałam gimnazjum, to było że pewnie bedę miała najmniej pkt, o ile zaliczę (zaliczyłam całkiem nieźle), jak przystepowałam do zdania prawa jazdy, to było, że nie zaliczę ( nie powiedziałam nawet o terminie egzaminu, bo nie chciałam słyszeć, że na pewno nie zdam), zdałam za pierwszym razem, a podsumowanie mojej starszej siostry głupi ma szczęście (sama zdała za 7 razem), maturę, to też moja mama mówiła, że nie zdam. Zdałam i też całkiem dobrze, też podsumowanie, głupi ma szczęście. Nigdy mama mnie nie pochwaliła, moja starsza siostra była wg mamy wspaniała (mimo tego, do pewnego czasu ciągle czegoś mi zazdrościła,ale nie wiem czego). Bogaty, fajny mąż się trafił, mimo, że wcześnie wpadli, to im się układa, mają dom, wspaniałe, mądre dzieci. A ja ciagle jestem ta gorsza i nie wiem dlaczego. Od 16 roku życia pracowałam u mamy, najpierw za darmo, potem chciałam wypłatę (co mama mi dzisiaj wypomina), bo musiałam mieć pieniadze, żeby za coś dojechać najpierw na kosmetykę, potem na studia. Jak dostawałam wypłatę, to jedzenie i ciuchy za swoje kupowałam. Wg mamy nie powinnam dostawać wypłaty (nie wiem czemu, pracowałam normalnie 8 godzin, czasami szłam do drugiej mamy firmy i pracowałam od rana do 21-22). Mówiłam mamie, że jeżeli nie chce, to moge sobie znaleźć inną pracę, wtedy się oburzała, po co, skoro masz gdzie pracować. Ale dzisiaj wypomina mi, że nie pracowałam za darmo. Że nie chciałam pracować, wtedy kiedy ona musiała jechać do faceta (fakt nie zawsze, bo byłam z lekka wykonczona), był czas, kiedy pracowałam od poniedziałku do niedzieli od rana do wieczora, ale też tego nie pamięta. Tylko to, że ona nie mogła jechać do faceta, bo ja nie poszłam do pracy i mama musiała posiedzieć 3 godzinki. Nie uważam tego za zły, czy stracony czas, ale wypominanie mi, że brałam za pracę pieniądze, to chyba lekka przesada. Moja starsza i młodsza siostra też brały wypłatę, jak pracowały u mojej mamy, ale im za złe tego nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, wiem, to ze mną jest problem. Ja powinnam robic, to co matka każe mi robić, wtedy wszyscy byliby zadowoleni i szczęśliwi. Wiem, że niepotrzebnie powiedziałam, wiedziałam, że niczego dobrego nie wniesie, mówiłam to mamie, zanim ze mnie to wyciągnęła. Mówiłam, że nie chce jej mówić, bo to nie ma sensu itd., ale chciała wiedzieć. Mówiła mi, że tylko nie mów, że nie wiesz o co chodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Matka cię urodziła a życie jest twoje, żyj dla siebie bo jak spaprasz życie, sama będziesz płakać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja Cię rozumiem i współczuję, że Twoja mama nie wykazuję chęci zrozumienia Ciebie. Dobrze, że jej nie przepraszacie, bo nie ma moim zdaniem za co. Wygląda na to, że podświadomie Twoja mama jest o coś zazdrosna i usiłuje Cię sprowadzić do parteru. Przykre te teksty "głupi ma szczęście". Wiesz, czasem rodzice tacy są, nie potrafią z jakiś względów inaczej, może w dzieciństwie nie dostali dostatecznie dużo miłości, opieki i teraz nie potrafią dać tego swoim dzieciom. Podoba mi się, że tak dbasz o swoje dzieci, obserwujesz je i są dla Ciebie ważniejsze, niż godzina wizyty. Może Twoja mama potrzebuje trochę czasu, by się zdystansować do tej sytuacji? Trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×