Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie mam już sił dziewczyny, nie wiem co będzie z moim związkiem.

Polecane posty

Gość gość

N wytrzymuję już psychicznie. Ciągle podcina mi skrzydła. Na moje wszelkie pozytywne reakcje, myśli, plany, stwierdzenia, reaguje wiecznym smętem, niezadowoleniem, jęczeniem i marudzeniem. Irracjonalnym po prostu. Ma dobrą pracę, fajnych współpracowników, zarabia nieźle. Wiadomo - są problemy czasami ale naprawdę normalne, nie na miarę katastrofy. Jest zdrowy, mówi, że mnie kocha, mamy dwoje fajnych dzieciaków. Nie mamy praktycznie żadnych problemów. A mimo to on jest wiecznie niezadowolony. W każdym, ale to w każdym zagadnieniu znajdzie zawsze jakiś problem albo powód do narzekania. Kiedyś miał epizody depresyjne, przez długi czas brał środki psychotropowe - odstawił je, minęło już od tego czasu kilkanaście miesięcy. Nie wiem czy to nawrót czy co innego. Ale nie mam już siły ani zagryzać zębów, ani powstrzymywać się od płaczu albo złości, ani go pocieszać, bo to i tak nic nie daje, jak grochem o ścianę. Próbowałam przycisnąć do muru, powiedzieć, żeby ze mną pogadał, wygadał się - ale nic z tego. Nie mam sił dziewczyny. Nie wiem co dalej z nami będzie, czuję, że tak przy nim zmarniałam, że szok.. Nie jestem jakąś świergoczącą kretynką, która jarzy się na wszystko. Ale mam raczej optymistyczne podejscie do wszystkiego, wiadomo - czasem też mam ochote albo trzasnąć talerzem albo siąćć i płakać, jak każdy. Kiedyś taki nie był, nie wiem co się stało. Nie wiem co mam robić. Dziś np powiedział, że ma ochotę albo coś rozpieprzyć albo wypić flaszkę wódki, wsiąść do samochodu i rozbić się o betonową ścianę. Ot tak, nic się nie stało. Oczywiście o psychiatrze nie ma mowy, nie pójdzie ani na żadną terapię ani nawet na konsultację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
drastycznie musisz podejsc do tematu zostawic, wyjechac, zabrac dzieci inaczej cale zycie Wam zrujnuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo często ostatnio o tym myślę. W ogóle zaczęłam uciekać z domu. Mam starsze dziecko, ono pół wakacji jest poza domem (jedzie na dwa obozy, a w międzyczasie do ciotki nad morze), a ja sama jestem teraz z 1.5rocznym dzieckiem. Odkąd zaczęły się wakacje u szkolniaka, mogę odetchnąć - ciągle jeżdżę do rodziców, którzy są na emeryturze, mają swój dom z ogrodem (my w bloku), cieszą się, że u nich mogę posiedzieć, bo w ciągu roku nie ma na to czasu. A prawda jest taka, że nie przyjeżdżam do nich po to, by nacieszyli się ukochanym wnukiem tylko po to, żebym nie siedziała z mężem w czterech ścianach jak ten kołek, bo już patrzeć na niego nie mogę. Tylko jak długo będę tak uciekać z domu, byleby tylko z nim nie przebywać w jednym pomieszczeniu? Masz rację - na dzień dzisiejszy czuję, że rujnuje mi i dzieciom życie. Niby bezpośrednio się to ich nie tyczy, ale doskonale widzą nastroje ojca - wiecznie zły, przygnębiony, wkur/w/iony albo w ogóle nie odzywający sie do nikogo. Starszemu też nieraz oberwało się za jakieś głupoty tylko dlatego, że tatuś miał zły dzień (oberwało w sensie słownym oczywiście, nie przemocy fiz.). Dosyć mam tego serdecznie, czuję, że jak czegoś nie zrobię, to zwariuję. Z drugiej strony mam ogromne poczucie wstydu, że mu nie pomagam się z tym uporać, w końcu jesteśmy na dobre i na złe. Tyle, że tego złego było już z jego strony tak dużo, że ja po prostu nie mam siły ciągle barować się z jego humorami i stanami. Nie mam i już. Jak pomóc komuś, kto nie daje sobie pomóc?? Czuję się tak bezsilna, że.. Brak słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pisalam wyzej
napisalam Ci rade z perspektywy dziecka, ktore wyrastalo w podobnym domu OPjciec zawsze niezadowolony, nieszczesliw, zawsze mial powod do narzekan, smutkow, picia. Nigdy sie nami nie zajmowal, nigdy nie byl wsparciem dla mamy. A ona, mama zawsze byla dobrym , spokojnym czlowiekiem, Staral sie lepic ta rodzine jak mogla. Z biegem czasu mialam do niej wielki zal, ze nas , dzieci nie zabrala, ze zyla osobno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za tę wypowiedź. Biorę ją sobie do serca. A jeśli mogę zapytać- jak się ta historia skończyła? Rodzice są cały czas razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ojciec sie nigdy nie zmienil Szczerze moge napisac, ze zniszczyl nasza rodzine. Mama przy nim zgasla, coraz mnie bylow n iej zycia.Chociaz stara sie zyc i cieszyc kazdym dniem, wiem ze najbardziej czeka na smierc , jako wybawienie. Nigdy nie nie rozwiedli, nigdy nie odeszla. Mam do mamy ogromny szacunek i molosc, pomagam Jej jak umiem ( ale z daleka, nie lubie odiwedzac domu rodzinnego wlasnie ze wzgledu na ojca ) . Wspolczuje Jej, ze zycie sobie zmarnowala My, dzieci, zawsze czlismy sie winni , chcielismy jakos zaradzic zlemu samopoczuciu ojca. NIgdy nie byl z nas dumny, nigdy nie wspieral. Zawsze byl jakis powod do narzekania, do podciecia nog.Zawsze liczyl sie On, jego samopoczucie, radosc z zycia lub jego bezsens. Pouciekalismy z domu , kazde z nas ma zanizone poczucie wartosci, zal do mamy ze nie odeszla, nienawisc do ohca ze wciaz zyje.... niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A wiesz, że ja złapałam się kilka razy na takiej myśli - że dla mnie wybawieniem będzie jedynie śmierć któregoś z nas? Bo obawiam się, że jestem frajerką, która nie ma odwagi go zostawić. Zresztą jeśli mam być szczera, moje osobiste zaplecze finansowe i zawodowe bardzo mi to utrudnia (kto wie, być może to główny powód tego, że jeszcze nie podjęłam radykalnych kroków). Trudne to wszystko, ale dziękuję Ci za wpis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie ma za co zycze Ci wytrwalosci, bez wzgledu na to jakas decyzje podejmiesz Chcialabym tylko Ci uswiadomic, ze masz, macie wielki wplyw na swoje dzieci,. To jakie beda w przyszlosci, jakimi doroslymi, jakimi ludzmi zalezy od tego jaka jestes TY i jaki ich ojciec. Jak Was niszczy, to uciekaj. Naprawde, dla wlasnego dobra i dzieci. Jak maz sie opamieta to bedzie walczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×