Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Talia29

Dylemat.

Polecane posty

Cześć wszystkim :) Chciała bym się was nieco poradzić. Otóż, chodzi o pewnego chłopaka, nazwijmy go X. Poznaliśmy się 1,5 roku temu na imprezie. Od razu zaiskrzyło, na początku byłam tylko zaciekawiona jego osobą, to on mnie podrywał, ale zaczęłam się z czasem coraz bardziej nakręcać, zauroczyłam się. Coś było między nami, ale nie byliśmy w "związku", żadne z nas jakoś za bardzo nie chciało ograniczać swojej wolności, ale mimo to lgnęliśmy do siebie. Trwało to ładnych parę miesięcy, aż któregoś razu mocno mnie wkurzył i dosłownie mu uciekłam, potem coś pisał, ale byłam na tyle wkurzona, że mu nie odpisałam i kontakt się urwał. W międzyczasie straciłam jego numer, gdy telefon mi się zepsuł. Po jakimś czasie on stracił kontakty w telefonie i pisał na fejsie, że jak ktoś chce, żeby miał tej osoby numer, to niech napisze z dopiskiem kto to. Wtedy myślałam, że może napiszę mu wiadomość, że też nie mam jego numeru, ale podam mu swój przez fejsa, ale odpuściłam. Mijał czas, na początku bywałam w miejscach, w których się widywaliśmy, spodziewając się, że może go spotkam. Bo mimo mego focha dalej mi zależało, ale nie chciałąm tego zbytnio pokazywać. Posłuchałam rozumu, mimo, że serducho dalej było za nim. Potem znów unikałam tych "wspólnych" miejsc i tak razem zleciało 10 miesięcy jak się nie widzieliśmy, pisaliśmy. W zeszłą sobotę wybrałam się na taką potańcówkę na powietrzu, w moich okolicach, pokazałam kiedyś X to miejsce. I spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba, wpadliśmy na siebie. Długo tam nie byłam, a o nim sądziłam, że jest za granicą, zawsze w wakacje wyjeżdżał, więc tym bardziej się go nie spodziewałam, ani w Polsce, ani tam. I jak się zobaczyliśmy wszelkie urazy poszły w zapomnienie, strasznie się ucieszyliśmy na swój widok no i spędziliśmy wieczór na tańcach i rozmowach. Dowiedziałam się, że stara się o pracę w innej miejscowości oddalonej o ponad 300km. Jako, że wcześniej trochę wypiłam, jakoś tak nie doszło to do mnie wtedy i wręcz się ucieszyłam, życzyłam mu powodzenia w ostanim etapie zdobywania tejże pracy itd. Wgl nie docierało do mnie wtedy, że się spotkaliśmy, to było jak sen, do tej pory nie może do mnie to dojść. Ale jakoś było inaczej między nami, niby fajnie, ale trzymał mnie na dystans trochę. Sama też momentami byłam dla niego chłodna, przynajmniej tak mógł to odebrać, a byłam raczej skołowana tym wszystkim. Jak się już żegnalismy, to stwierdził, że "żegnamy się w pokoju" i pytał, czy będę w takim jednym miejscu niedługo, ja stwierdziłam, że raczej nie i, że jak coś, to prędzej będę tam gdzie właśnie byliśmy, potem coś tam jeszcze zamieniliśmy 2 zdania i na koniec ni stąd ni zowąd, dorzucił że będzie tu za tydzień, 2, lub 3. I się rozeszliśmy. Dopiero jak się wyspałam to ogarnęłam sytuację i dotarło do mnie, że jak wyjedzie, to się pewnie więcej nie zobaczymy, pozna tam kogoś i go stracę, choć nigdy tak naprawdę go nie miałam. Ale jakoś tak lepiej jest, jak się nie widzi, ale się wie, że ten ktoś jest blisko...No i tak przez parę godzin wylewałam łzy z żalu, choć trochę mnie to zdziwiło, czemu tak to przeżywam, bo byłam pewna, że już mi przeszło do niego, że już nic nie czuję, przestałam nawet o nim myśleć, a tu nagle tak mnie to ruszyło, następnego dnia spotkałam się z przyjaciółką i zrelacjonowałam jej ostatnie wydarzenia, stwierdziła, że pewnie dlatego ma się tam pojawić (bo na ogół tam nie bywa, tylko raz, rok temu ze mną) i, że o tym mówił, bo chce, żebym tam była i, żebyśmy się pożegnali itd. Nie wiem czy ma rację, może i tak, ale może tak tylko z głupa to powiedział. I nie wiem co robić, czy "polować" na niego i się tam pojawiać, żeby się jakoś nie wiem, pożegnać? :< W sumie nie wiem kiedy dokładnie ma wyjechać, sam jeszcze nie wie, ale w każdym razie niedługo. A nawet gdyby, to nie wiem czy zniosła bym pożegnanie, gdybyśmy się widzieli i powiedział, że "to ostatni raz, więcej się nie zobaczymy", jestem strasznie wrażliwa, więc pewnie bym się rozryczała i go nie puściła fizycznie z objęć. Ale z drugiej strony, jak oleję sprawę, to wyjedzie i mogę do "końca życia" żałować, że tak to się urwało. Nie wiem co robić, tak czy tak będę cierpieć, ale boję się, że jak pokażę jak strasznie mi przykro z tego powodu, że go już tu nie będzie, to wyjdzie, jak mi zależy. A nie chcę tego. Nie wiem co robić :/ Doradzicie coś? Z góry dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie obraź się ale to na kilometr śmierdzi desperacją...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym mimo wszystko pojechała i spróbowała się spotkać. Potem będziesz żałować jeśli tego nie zrobisz. Może nic nie będzie miedzy Wami, ale jeśli na prawdę Ci na nim zależy, to spróbuj się spotkać. Nic nie tracisz a mozesz wiele zyskać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kobieta nie powinna biegać za facetem a tutaj tak właśnie będzie bo moim zdaniem on wyczuł,że może łatwo urobić Autorkę.Jakby mu naprawdę bardzo zależało to szukałby wcześniej kontaktu.Dla chcącego nic trudnego a tu olewanie i bum!Powiedział,że może będzie a ta chce już lecieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tyle, że do tej pory za nim nie latałam, wręcz przeciwnie, często go odrzucałam, wykręcałam się jak chciał mnie pocałować, kiedyś jak się gdzieś umówiliśmy wystawiłam go. Głupio się zachowywałam, bo bałam się, że mnie zrani i mimo, że coś do niego czułam, to nie raz traktowałam go nie za fajnie. Nie mówię, żę od razu polecę, stąd ten post, że się nad tym zastanawiam, bo nie wiem co zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem ile masz lat ale przeczytaj proszę Twój 1 post i zastanów się jeszcze raz.Przecież to jakaś dziecinada!Fochy,uciekanie,obrażanie..brak kontaktu,odpuszczanie a teraz prawie po roku czasu nadal jesteś sama i zachowujesz się jak desperatka.Chyba sama nie wiesz czego chcesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, tylko może dał mi ku temu powody? Żeby uciec i być złą. Desperatką bym była, jakbym za nim latała, a tego nie robiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rób jak chcesz ale na Twoim miejscu bym odpuściła.Może dał Ci jakiś powód nie wnikam ale dorośli ludzie rozmawiają i stawiają sprawę jasno a nie bawią się w jakieś gierki.A Ty się zachowujesz tak,że może byś chciała ale nie jednak nie a może jednak...Poza tym jakby mu zależało znalazłby sposób aby Ci to pokazać a nie tekst "będę za tydzień,2 lub 3 złap mnie jak chcesz".No błagam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To odpuszczę, już go więcej nie zobaczę, ale przynajmniej nie dam mu satysfakcji... Też mnie trochę to "poirytowało"?, że co tydzień mam tam jeździć, żeby na niego trafić, nie mając pewności kiedy ma się pojawić...Może po prostu chce mnie sprawdzić :p Czy się pojawię, czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety na to wygląda i wyszłabyś na jakąś zdesperowaną kobietkę,którą może mieć w każdej chwili.Nie rozumiem w ogóle jego propozycji,że masz jeździć przez kilka tygodni a może się spotkacie.jakby mu na Tobie zależało to na kolanach by przyczłapał do Ciebie.Burak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie, jakby serio chciał się spotkać, to by inaczej to rozegrał, bo też nie ma pewności, czy mnie zobaczy, czyli jakoś strasznie mu na tym nie zależy, będę spoko, nie też spoko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale jaka desperacja?! Nie przesadzajcie! Autorka nie wypisuje przecież do niego milion wiadomości dziennie, a to, że pojedzie się pożegnać, można potraktować jako miły gest z jej strony. A co do Was? Ile Wy macie lat? 15? Że bawicie się w obrażanie, fochy? Z tego co zrozumiałam zależy Ci na nim, ale robisz wszystko, żeby go zniechęcić, bo boisz się, że Twoje uczucia wyjdą na jaw... Mamma mia! Skoro dajesz facetowi znaki, które mówią "nie jestem zainteresowana" to czemu się dziwisz, że się o Ciebie nie stara? Jeśli Ci zależy, to daj mu to do zrozumienia... Jeśli nie wie o Twoich uczuciach to co ma zrobić? Mimo to ja na Twoim miejscu bym pojechała, wychodzę z założenia, że lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż do końca życia myśleć co by było gdyby...? A co masz do stracenia? Nawet jeśli pomyśli, że jesteś desperatką to co z tego? I tak wyjedzie... W tej sytuacji możesz tylko zyskać!!! Powodzenia. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja bym nie kombinowała tylko spytała kolesia czy coś ode mnie chce. A jak chce to czego . I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×