Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

SzaraCma

Stracone życie.

Polecane posty

Znalazłam się tu przypadkiem, przyznaję szczerze. Ale tak bardzo potrzebowałam okazji by wyrzucić z siebie wszystko w nieznane, że nie mogłam jej odpuścić. Mam 25 lat, 8 lat temu zdiagnozowano u mnie ciężki przypadek depresji endogennej. Gdyby nie reakcja nauczycieli i psychologa w liceum, pewnie dawno by mnie tu nie było... Moja rodzina niechętnie wyraziła zgodę na leczenie, mówiąc, że to po prostu lenistwo, a nie choroba. Liceum stało się koszmarem, choroba nie pozwoliła mi skończyć też studiów. Od tamtej pory moje życie stało się szaro-szare, z regularnymi napadami melancholii i lęków. Mam za sobą wiele leków, wielu psychologów, wiele własnych metod na złagodzenie sobie bólu. Jednak przez te wszystkie lata, straciłam przyjaciół, o których nie byłam nawet w stanie zabiegać. Straciłam w wypadku narzeczonego, rodzina wstydzi się mojego stanu. Jestem sama ze sobą, a co gorsze nikt nie nienawidzi mnie bardziej niż ja sama. Od paru miesięcy żaden lek nie pomaga, uciekłam od psychologa, bo próbował mi wmówić, że nie myślę pozytywnie. Nie mam już sił, nie potrafię znaleźć w sobie już ani kropli motywacji do działania. Mam pracę, nieźle zarabiam, jak na młodą osobę, ale to ile łez widziało zaplecze na zawsze pozostanie w moim sekrecie. Nie mam z kim porozmawiać, ostatnia przyjaciółka opuściła mnie po latach słowami "do depresji trzeba mieć powód, a ty już takiego nie masz, co jest z tobą nie tak". Dni mijają, bezsenne noce również, a dla mnie nadal panuje szarość. Nijaka i przygnębiająca. Niejedna osoba w sieci na pewno by napisała - "to się zabij". Kiedy spróbowałam po raz pierwszy, ujrzałam bardzo klarownie - że bardziej pragnę poprawy niż śmierci. Ale naprawdę, nie wiem kompletnie już jak sobie pomóc... Czuję się bezradna. Czuję się samotna. Czuję, że stałam się dnem społeczeństwa, codziennie uśmiechającym się do szefowej i szlochającej w przerwie obiadowej. Nie chcę tak żyć. Nie umiem tego dłużej znieść. A notoryczne zmęczenie, sprawia, że boli nie tylko umysł, ale i ciało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A nie chcialabys poznac kogos nowego, jakiegos mezczyzny ? Zakochac sie, odnalezc sens zycia w milosci i po prostu miec dla kogo zyc ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie masz powodu do depresji? Przecież to choroba,która może sie pojawic bez powodu albo z powodem głęboko ukrytym..poza tym ja np widzę powód. Zapewne mogłaś sie załamać,że masz wokoł siebie takich ludzi bez empatii i zrozumienia,rodzinę,która zamiast wspierać Cię dobija i przyjaciół,którzy nie byli przyjaciółmi,skoro odeszli. Nikt nie potraktował Cię poważnie. Mój ojciec też mi próbował wmówić,że moje problemy ze szkołą to lenistwo a nie fobia społeczna. To było dla mnie bardzo przykre,ale już sie tym nie przejmuję. Na psychologów też nie trafiłaś dobrych. Powinni raczej szukać przyczyn depresji zamiast faszerować Cię lekami,które nic nie dają. A przyczyn może być dużo..wspomniani już przeze mnie ludzie,poczucie braku sensu życia i braku spełnienia. Może nie robisz tego co by było Twoim powołaniem,co by Ci dawało tego kopa. Jak ktoś żyje z pasją i poczuciem misji do wykonania raczej ma dużo energii do działania :) Praca nie powinna być tylko źródłem utrzymania,dobrze by było,gdyby była powiązana z pasją i celem. Sama zastanawiam sie nad sobą pod tym względem..oczywiście też pozawalałam studia,ale z powodu fobii. Więc może i Ty sie zastanów? Co musiałoby sie stać w Twoim życiu,co by zmieniło to Twoje nastawienie i uczucia? Jak byś chciała żyć? Nie żałuj tych pseudoprzyjaciół,prawdziwi przyjaciele wspieraliby Cię i pomagali. Czujesz sie szaro i nijako może dlatego,że żyjesz rutynowo? Praca,obiad,komputer,spanie? Może właśnie jak ktoś wyżej napisał brakuje Ci mężczyzny? A może brakuje CI Boga? Bóg dodaje życiu magii i miłości. Prawdziwy Bóg,ten,którego masz w sercu i duszy,nawet jeśli o tym zapomniałaś. Nie mam na myśli sztywnego Kościoła. Ale cudownego,pełnego światła Stwórcę. Nie myśl,że bredzę. Piszę prawde. To Bóg jest Szczęściem. Podpisałaś się ćma...a ćme ciągnie do światła. Wyjdź więc na słońce. Jest stwierdzone,że przebywanie na słońcu leczy depresję. Poprawia nastrój. Dodaje energii. Sama to czuje,gdy zwracam sie ku słońcu czuje,że żyję :) Twoje życie nie jest stracone,ono może sie dopiero zacząć :) gdy odkryjesz w sobie światło na nowo odżyjesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×