Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Kamilka2204

Czy to koniec małżeństwa?

Polecane posty

Witajcie!Jesteśmy po slubie 9 lat,mamy dwoje dzieci.Właściwie to kłucilismy się zawsze,ale kiedyś tak łagodniej i nie tak często.Od jakiegoś czasu nieumiemy się już wcale dogadac,ciągle jakaś nerwówka,sprzeczka o pierdoły.Dodam że mąż jest bardzo wybuchowy i potrafi krzyczeć przy dzieciach,a ja niepozostaje mu dłużna i też się dre.Sa częste wyzwiska....Potem smocje opadna i płaczę że doszło do takiej sytuacji. a jak zdążymy sie pogodzić i obiecać wielką poprawę to znowu byle jak rzecz i już awantura.Przyznam że wiele rzeczy mi niepasuję w mężu....a to że przeklnoł przy dziecku,a to że nieposprzątał,a to ze podniósł głos na mnie albo że niezrobił to o co prosiłam albo ze krzyczał na dzieci...czesto jest tak że jak mu często zwracam uwagę to on niewytrzymuje i krzyczy,że on się tak stara a mi wiecznie coś niepasuje wtedy ja wyciągam swoje i też się dre ze jest nerwusem,że nieda się z nim spokojnie pogadać,że nawet już niemożna mu o nic uwagi zwrócić. darza sie walenie drzwiami albo kopanie w krzesło. I najgorszeże jest że dzieci to słyszą...córka często płacze i boi się,wtedy ją przepraszam i staram uspokoić i czuję że niedam rady tego juz znieśc. Mój mąż i ja zdajemy sobie sprawę z tego problemu,często staramy się rozmawiac dlaczego nam się nieukłada,oboje jesteśmy porywczy ale często przy takich rozmowach też dochodzi do kłutni bo zaczynamy sobie wygadywac swoje wady...Właściwie to codziennie jest coś.Dodam że kocham go,jest bardzo pracowity,wszystkie pieniądze zarobione mi oddaje(ja również pracuję).On również mnie kocha,kiedy jest dobrze często mi to mówi albo pisze z pracy w smsie. Bardzo się zadręczam tym wszystkim,często myslę żeby się rozwieśc żeby dzieciaki nieprzyglądały się temu wszystkiemu.Oboje mamy trudne charaktery.Bardzo się boję...proszę poradzcie mi coś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Takie macie charaktery i faktycznie ciężko tu cos poradzić. Oboje macie swoje za uszam Rozwód tylko pogorszy sprawę bo teraz wyzywasz się na mężu, a potem robilabys to na dzieciach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba jeszcze sobie dokopiecie bardziej. Jeśli nie zaczniecie być dla siebie zwyczajnie dobrzy, pozabijacie się. Szanujcie się, nie ma sensu kłócić się o pierdoły. Są gorsze rzeczy np kiedy nagle zachoruje dziecko na ciężką chorobę, ty albo on. To są dramaty kiedy jedno z was może stracić życie. Opamiętajcie się bo wszystko można stracić w jednej sekundzie. Doceńcie to co macie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powierzcie Wasze małżeństwo Bogu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję za rady,we wszystkim wszyscy macie rację...wiem że może być jeszcze gorzej,ale często naprawdę się staramy żeby było dobrze udaję się przez kilka dnia potem wystarczy "brzęknięcie muchy" i awantura na całego....modle sie zeby to małżeństwo przetrwało,żeby wróciła ta radośc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
idzcie na terapie malzenska, zeby ktos was nauczyl jak ze soba normalnie rozmawiac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czasem gdy już niemam siły na to wszysstko to zastanawiam się czy w nasze mażeństwo niewkradł się szatan i to on nami kieruje...moż uznacie mnie za idiotkę że tak myślę...po prostu nieumiem zrozumieć żeby dwoje ludzi,którzy sie kochają tak sobie dokuczali. Myślę juz na różne sposoby.Tak bardzo pragnę spokoju...a tak tylko czekam kiedy cos znów sie wydaży albo z mojej albo z jego strony....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozmawiacie, ale rozmowy Wam nie wychodzą. Więc jak wyżej, wybierzcie się na terapię małżeńską, tam nauczycie się rozmawiać. I naprawdę musicie się tak wydzierać na siebie, przy dzieciach? Sama widzisz, że córka już płaczę, boi się. Jak wy musicie krzyczeć, że to biedne dziecko takie wystraszone jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moim zdaniem oboje macie takie charaktery i powinniście oboje znaleźć ujście emocji. np. jakiś wysiłek fizyczny albo własne hobby. coś co lubicie cos co możecie robic bez partnera. basen dla meza np jazda na rowerze nie wiem cokolwiek. moj partner tez byl dosc nerwowy. w pracy nerwy w domu nerwy. wyslalam go na cwiczenia. dwa razy w tygodniu porzadnie sie zmeczy to jest spokoj a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kamila,czytam Twoje słowa i jakby ktoś opisywał moje małżeństwo!!!My tez jestesmy razem 9 lat,dwójka dzieci.I się kłócimy.Obydwoje się nakręcamy i jest masakra.Ostatnie dwa miesiace to prawie co weekend wielka klótnia.Pogodziliśmy się parę dni temu,bo mąż wyjechał za granicę ale jak wroci,to pojdziemy na terapię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
terapia malzenska jak najbardziej. jasne postawienie spraw. moze sie usmiejesz ale u nas w domu sa listy zadan a w kalendarzu terminy i co trzeba zrobic. na lodowce lista zakupów itd... niby dla mniebo wszystko zapominam ale jakos tak sie stalo ze cala rodzina czyta i pamieta i czesto sam z siebie maz cos robi bo ma napisane :) bardziej zorganizowany dom mniej kłótni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moze zacznij przymykac oczy na "wady" swojego meza. Glosno go pochal o cos. Zobaczysz ze odrazu sie zmieni jego podejscie. Stwarzacie sztuczne problemy. Pomysl czy mozecie na siebie liczyc w starciu z prawdziwymi problemamy typu choroba itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też polecam terapię małżeńską, w zasadzie w obecnej sytuacji to jedyne dla Was wyjście. Spróbujcie odpocząć, wyjedźcie gdzieś chociaż na weekend, sami, bez dzieci. Może potrzebujecie relaksu i czasu tylko dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nic ci samo z nieba nie spadnie, możesz sobie długo czekać. To trzeba robić samemu, a nie modlić się. Jeśli będziesz robić dalej tak samo, efekt będzie ten sam. Zmień swoje zachowanie, jeśli masz mądrego faceta doceni to. To nasze wybory, albo chcemy komuś dokopać albo nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w powżnych sytuacjach możemy na siebie liczyć,córka niespodziewanie wylądowała w szpitalu mąz spał u niej całe noce a ja byłam w domu z młodszym dzieckiem,czasem sie wymienialiśmy ...mąż co chwile dzwonił do mnie i mnie o wszystkim informował.ostatnio wyjechałam na kilka dni(zwykale nidgy się nierozstajemy). mąz co chwilę pytał ja się mam i ze tęskni za mną ja równię tęskniłam za nim i dziećmi ale jak wróciłam już na drugi dzień sie pokłuciliśmy...no ręce opadają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktoś musi odpuścić, a drugie wziąć przykład. Inaczej bez sensu jest twoje opisywanie waszych perypetii bo nie wiem czy ktoś to będzie chciał dalej czytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo klocicie sie o p*****ly. A pamietaj ze zadne pieniadze nie sa w stanie Ci pomoc w straci z prawdziwymymi problemami. I naprawde wsparcie drugiej osoby jest bardzo wazne. Czy To ze pewnie on balagani cos porozrzucaa, Ty pewnie jestes maniaczka porzadku ma az takie znaczenie?? Natura faceta juz taka jest, nie przejmuje sie piedolami a Ty czujesz sie nie doceniania. Pochwal go o pomoc przy opiece dzieci, ze jest takim wspanialym ojcem, ze jest odpowiedzialny i mozesz na niego liczyc w trudnych sytuacjach. Bo wiesz mi nie kazdy facet zostalby z dzieckiem na noc w szpitalu. U nas wlasnie wspolna walka o zdrowie naszego syna nas bardzo zjednoczyla. I teraz te smieszne pretensje co kiedys nas dzielily w ogole nie maja znaczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
będę sie starć naprawdę,mam nadzieję że on to zauważy i też zmieni swoje zachowanie.....naprawdę chcę uratowac to małżeństwo.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie są żadne parypetie tylko tak wygląda moję życie,jeżeli myślisz że to smieszne to proszę nie czytaj....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jak jest z seksem? Bo wiesz, jezeli w tej dziedzinie sie uklada to mozna inna rzeczy naprostowac. Wy zwyczajnie nie umiecie sie komunikowac, dyskutowac roznicy zdan i radzic sobie z wlasnymi emocjami. Ktos dobrze poradzil, zebyscie zaczeli jaki sport wymagajacy wysilku fizycznego: na przyklad codzienne bieganie. Zacznijcie od malego dystansu, albo na przemian, chodzenie i bieganie a z czasem biegajcie po 10km dziennie. Sama sie zdziwisz jak to zmieni dynamike zwiazku :) Do tego konieczne jest zebyscie sie udali na terapie malzenska gdzie Was naucza jak sobie radzic z sytuacjami konfliktowymi. Naprawde nie ma co rozwalac malzenstwa tylko dlatego, ze nie umiecie takich sytuacji rozwiazywac - tego sie mozna nauczyc! Za telefon i do dziela, poszukaj poradni, zrob dla Was termin, idcie obydwoje. Modlitwa jest dobra ale z moich obserwacji wynika ze Bog najchetniej pomaga tym ktorzy sami sobie pomagaja :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z seksem jest ok,niema go zbyt często bo mąż ma nocki, ja pracuję na zmiany...ale te kilka razy w miesiącu napewno i jest z***b....e. Myślę nad ta poradnią,ja jestem gotowa się tego podjąc ale myślę że mąż powie że sam sobie poradzić ze swoim życiem a nie będzie się spowiadał obcej osobie...napewno go zapytam i zobaczymy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×