Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

mam pewien problem z córką i finansami

Polecane posty

Gość gość

Mam córkę 19 letnią i dwóch synów 14 i 10 lat. Z mężem rozstalam się 8 lat temu, bił mnie i zdradzał. Nie miałam nikogo do pomocy, wynajelam mieszkanie 2pokojowe od koleżanki za 450 zł. Pracuje na produkcji za 1250zl. Mam alimenty na dzieci łącznie 600zl plus rodzinne 300zl. Problem pojawił się gdy córka skończyła zawodowke. Wraz gdy skończyła szkole przestałam pobierać na nią alimenty i rodzinne. Zostało mi łącznie 1850 zł na 4osobowa rodzinę. 450zl place za mieszkanie, 100zl światło, 120 woda, do tego dochodzi abonament za telewizję i internet, śmieci, gaz, moje dojazdy do pracy 200zl. Malo zostaje na życie. Myślałam że córka pójdzie zaocznie do szkoły, ale ona nawet tego nie skomentowała. Miała pójść do pracy tam gdzie miała praktyki, ale stwierdziła że tam jest za ciężko. Napisałam jej cv, miała wysłać do kilku miejsc, w tym do sklepu spożywczego, obuwniczego, restauracji nawet do kwiaciarni. Proponowalam jej pracę u mnie w zakładzie, wiem że przyjeliby ja gdybym pogadala z kierowniczka, ale ona nie będzie pracować za takie marne grosze. Nigdzie cv nie wysłała, nawet do urzędu się nie zarejestrowała. Mam już dosyć, biorę nadgodziny, sprzątam w weekendy u znajomych mieszkania, a ona tylko wymaga, to nowe buty, bluzka, kosmetyki. Od kilku lat nie kupiłam sobie nic porządnego, 3 lata chodzę w tych samych butach, telefon mam jeszcze z czasów gdy byłam z mężem. Juz nie mam siły, myślałam żeby spakować jej rzeczy i powiedzieć żeby radziła sobie sama. Z jednej strony jestem jej matka, kocham ją, a z drugiej może w końcu nauczy się życia, zobaczy jak to jest pracować, płacić rachunki. Co myślicie? Co powinnam zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko musisz postawić sprawę na ostrzu noża. Córka jest dorosła i jeżeli chce nowe ubrania czy kosmetyki to musi iść do pracy. Ty wobec niej nie masz już żadnego obowiązku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powinnas jej postawic ultimatum: albo znajdzie jakas prace i sama bedzie pokrywac swoje koszty utrzymania, mieszkajac z Wami, albo ma sie wyprowadzic za dokladie 2 miesiace. Trzecie wyjscie to przestac jej cokolwiek kupowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przestań jej kupować zbędne rzeczy. Niech na kosmetyki i ciuchy pracuje sama. Wystarczy, że płacisz jej za dach nad głową i jedzenie. Na resztę niech sama zarobi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja bym jej przestała kupować ciuchy, kosmetyki itp tylko podstawy do zycia, jedzenia, podpaski, leki. Jak chce przyjemności musi sobie zapracować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja bylam w liceum i nie wymagalam od rodzicow ciuchow ani kosmetykow.latem pracowalam przy ulotkach i wisniach zeby kupic rower.jasne ze rodzic nie ma serca wywalic dziecka na bruk ani odciac jedzenia, tylko powiem wprost, twoja corka pasozytuje bo odmawia przyjecia pracy.Ja szukalam jakiejkolwiek pracy jak mnie zwolnili i bylam na garnuszku rodzicow ("my magistra do sprzatania nie potrzebujemy, pewnie pani tylko gadac umie, ale nie robic")ale jakby mnie matka prace u siebie zalatwila to bym wziela z pocalowaniem reki. tak jak gosc 14.56 powiedzial, nie kupuj zadnych zbednych rzeczy i badz w tym konsekwentna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mi rodzice powiedzieliw liceum, ze beda mnie utrzymywac do skonczenia szkoly. Tzn oplaty za studia mieszkanie i wyzywienie. Reszte musze soebie zapewnic sama. A jak zdobede dyplom to mam isc do rpayc, bo oni nie beda mnie cale zycie utrzymywac. Juz w liceum jezdiulma na kolonie, bawilam dzieci, w na studiach pododbnie, plus ejszcze zajmowalam sie opieka nad starszymi osobami, sprzataniem, bylam tez hostessa... Jak np chcialm jechac za granice na wakacje, to wiekszosc sumy zebralam sama, rodzicie dolozyli sie na kieszonkowe. Za bardzioe sie cackacie z dizecmi, dziecko od malego musi wiedziec, ze w zyciu nei ma nic za darmo. im wczesniej naucyz sie pracowac, tym lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko: Ty jesteś identyczna jak moja koleżanka z pracy: po rozwodzie z dwoma dorastającymi córkami. Na swoje rzeczy ona nigdy nie miała kasy, chodziła w starych łachach, rzadko coś sobie kupowała, ale córkom niczego nie brakowało. Ciągle kupowała im ciuchy, dawała kasę na imprezy, robiła osiemnastkę w klubie za grube pieniądze... Nie wiem czy w ten sposób chcesz zrekompensować jej brak ojca? Może masz wyrzuty sumienia, że ona jest "taka biedna" to trzeba jej ulegać? Niestety to tak nie działa. Córka jest rozwydrzona i roszczeniowa. Zamiast jej ulegać powinnaś zmienić zasady panujące w domu i wysłać córkę do pracy, oraz ograniczyć się w utrzymywaniu jej do absolutnego minimum (jedzenie i wydatki w mieszkaniu).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goscinnnka
ja mam taka dziewczyne w rodzinie, matka jest sprzataczka a dziewucha po szkole gra na kompie albo chodzi do macdonalda. Zalatwielam jej prace zagranica na wakacje, wytrzymala z laski miesiac i jeszcze narzekalal, ze sie nie wysypia a w koncu ma wakacje. Mi bylo glupio ciagnac od rodzicow i zawsze sobie troche dorabialam a to korepetycjami a t bawieniem dzieci. ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja już w liceum, jeszcze przed 18 r.ż. zarabiałam sama na swoje ubrania, kosmetyki, przyjemności. Jak rodzice "zafundowali mi" dezodorant albo podpaski to było fajnie, ale kiedy miałam pieniądze, miałam kupować to sobie sama. Podobnie jak ubrania, buty... Wiadomo, do czegoś tam dołożyli na urodziny czy pod choinkę. Ale generalnie miałam pieniądze na książki, bilet miesięczny, dach nad głową i wyżywienie. Mogłam sobie kanapki do szkoły robić albo wziąć wodę w butelce, wszelkie inne przyjemności typu zapiekanka w szkolnym bufecie czy sok ze sklepiku- za własne pieniądze. Nie mówiąc o imprezach. Telefon miałam kiedy na niego zarobiłam i sama opłacałam rachunki. Dodatkowo, kiedy już po liceum, ale na studiach miałam pracę regularną, to dokładałam 100 zł. mc na rachunki domowe- teraz wiem jak niewiele to było we wszystkich wydatkach. Ale wtedy- ajć... W domu młodsze rodzeństwo, w szkole, było na co wydawać. Może trochę ostro, ale skutecznie, dobrze mi to zrobiło, wyprowadziłam się z domu w wieku 20 lat i nie potrzebowałam od tej pory wsparcia finansowego od rodziców. Nie będę też ukrywać że moja "pracowitość" była w dużej mierze spowodowana nałogiem, ubrania i kosmetyki nie bardzo mnie wówczas interesowały, a na papierosy trzeba było zarobić, bo tego nawet pod choinkę już bym nie dostała :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×