Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość A Ja Pytam

Człowiek człowiekowi

Polecane posty

Gość A Ja Pytam

Witam :) Człowiek człowiekowi wilkiem? Mam wrażenie, że coraz bardziej i coraz mocniej... Stajemy się dla siebie źródłem przykrości, krzywdy i cierpienia. Nie wiem, czy może się ,,zagapiłam" a tak dzieje się od lat kilkunastu czy od jeszcze większego czasu? Ja mam poczucie, że jest tragicznie. Najbardziej odczuwam to w pracy. W małym środowisku ludzie nie tylko nie potrafią się zintegrować i z szacunkiem dla drugiego człowieka wspólnie pracować, ale właśnie jakby z premedytacją kopią pod sobą dołki, podkładają świ. nie, donoszą i maja z tego jawna satysfakcję. Czy u Was w pracy też ludzie są dla siebie tacy okrutni i nieludzcy? Jak myślicie, co jest źródłem takiego nastawienia do drugiej osoby? Kiedyś człowiek wierzył, że jak będzie w porządku i jak będzie dobrze wykonywał pracę to zostanie doceniony a już na pewno sam z siebie będzie dumny. Dziś tak bardzo zmieniły się priorytety! Liczy się własna wygoda i to najlepiej cudzym kosztem. Jaki trzeba mieć charakter by jeździć po kimś? Czy to cecha młodych ludzi? No i czy w tej chwili jesteś ofiarą czy katem? Czy może raczej stoisz z boku? Czy widzicie sens przeciwstawiania się takiej atmosferze w pracy? Czy to nie walka z wiatrakami? Mam wrażenie, ze tak. Że jesteśmy bezradni wobec klikom, które czują się bezkarne. Czy właśnie nie warto się burzyć i kogoś naprawiać? Może to nie ma sensu? Może być dla nas niebezpieczne? Może trzeba robić swoje i być człowiekiem wśród wilków???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zastanawiam się, czy osoby krzywdzące to ci, którzy odgrywają się za to, że sami doznali krzywd, czy raczej osoby, które mają w sobie niski brak empatii i bawią się ,,w swoim gronie" cudzym kosztem? Czy może ludzie nie dowartościowani mają tu jakiś substytut dowartościowania? W ogóle ciężki to temat na nocną dyskusję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pekosiński
A ja temat podejmę. Mam podobne spostrzeżenia, pracuje z mężczyznami w biurze, kilkia osób. Wszyscy wyższe wykształcenie. Obgadywanie, gdy kogoś nie ma.. Sukces ma wielu ojców.. itp. Atmosfera nerwów , wykazywania się za wszelka cenę itp. Jak sobie z tym radzę ? Jestem sobą. Przeciwstawiam się wszystkiemu co wg mnie interesowne, pokazowe i niemoralne. Nie mógłbym inaczej. Nie bije sie, że mnie zwolnią, może mam tę wyższość. Ale nigdy nie chowam głowy. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiadomo że mam złe nastawienie do osób które mnie wyśmiewają, wykorzystują a z ich niepowodzenia się cieszę . W końu jeśli mają mi szkodzić i tym którzy uważam nie zasluzyli, niech lepiej sobie zaszkodzą. Nie wim skąd się to u mnie bierze ale mam takie poczucie że to że kogoś nie lubie to jest szkoda dla tego kogoś. Bywa że widzę jak się nie powodzi moim "oprawcom" od chorób po wzrost wagi i inne. Wydaje mi się też że ih postawa sama na nich ściąga nieszczęście. Ja odczuwam z ich strony jakąś niechęć złość, wyśmiewanie, plotki. Ale same plotki wydają mi się ze to znaczy że te osoby jeśli próbują sobie urojić że coś jest nie tak jak jest to znaczy że nie wiem po co im to ale same siebie oszukują, żyją w błędzie, żle postępują i to już uważam za ich własną szkode , jakby same nie znały swojej wartości. Bronie się przed nimi blokadami i potajemnie nie pomagam kiedy mogę, chyba że się podliże tym i coś zyskam, jestem w stanie bronić się podejmując jakieś kroki. A teraz jeszcze bardziej pilnuje swego bo zostałam już okradziona i mam zniszczone żeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za to uważam że jeśli kogoś poznam i lubie to tej osobie się powodzi. Może się cieszyć bo ma siebie i jest naprawde wartościowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pekosiński
Zbyt mocno przyglądamy się innym, a za mało sobie. Ot cała filozofia powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszędzie są ludzie i ludziska. Wyścig szczurów niestety odebrał ludziom człowieczeństwo. Ważne, że jeżeli w tej dżungli znajdzie się dobrych ludzi to oni są na dobre i na złe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pekosinski, fajnie gadasz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie są sfrustrowani że mało zarabiają. A jak ktoś bogaty i cham to pewnie taki już z natury jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zależy od środowiska. U nas pełna współpraca, ale inaczej się nie da. Jedna zależy od drugiej i lepiej trzymać się razem. Znajoma pracuje w firmie, gdzie wystarczy przyjść z ulicy. Atmosfera okropna, każda odczuwa, że na jej miejsce może przyjść kolejna. Pytam - czemu się głąbie nie uczyłaś, nie chciałaś robić czegoś odpowiedzialnego. To ona teraz na mnie, że i ja jestem przeciwko niej. Ot chciałam być człowiekiem, a dołączyłam do wilków. Na szczęście, nie wszędzie ludzie żyją w wilczych stadach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A Ja Pytam
Witam :) Bardzo dziękuję Wszystkim za celne i wartościowe opinie. Pakosiński, myślałam, że to kobiety najwięcej potrafią dopiec. Ja mam wokół siebie właśnie same babki. No i niestety, najbardziej knują te, które z pozoru mają wszystko, czyli rodziny i zdrowie oraz stała pracę i pensję. To nie lęk o byt podsuwa im powód do wrednych zachowań. Maja tak dużo, mogłyby spełniać się dodatkowo w pracy jako wartościowe osoby, twórcze i robiące coś fajnego. A ,,przy okazji" być źródłem empatii i życzliwości. Wydaje mi się, że właśnie to dawanie z siebie jak najwięcej człowieka jest dla nas dodatkową energia i radością w życiu. Zastanawiam się, gdzie się podziała u takich osób empatia i dobroć, taki odruch serca? Czy to zachowanie bierze się stąd, że tak zachowuje się towarzystwo. którego akceptacją chcemy zyskać? Czy to właśnie grupa nakręca taka postawę? Czy raczej niektórzy ludzie nie mają takiego odruchu serca, bo go nie nabyli, nie wynieśli z domu, czy nie rozwinęli u siebie takiej wrażliwości? A może taka postawa to rodzaj ,,obrony", czy parawanu, żeby się nie wydało, ze jestem taka ,,malutka", że nie mam nic innego do zaproponowania, więc będę ,,wielka" , bo dodam sobie wielkości jak na kimś stanę? Smutne to... Tak samo jak nasza postawa, tych, którzy stoją z boku. Może nie obrywamy jeszcze, może to jeszcze ktoś inny jest kozłem ofiarnym, ale widzimy co się dzieje. Ja też wolę za kimś się upomnieć czy wskazywać, że cos jest nie fair. Jednak czasem jest to niczym rzucanie grochu o ścianę, albo gorzej lekceważone i ostentacyjnie ignorowane. No i w takiej sytuacji wszelkie imprezy integracyjne, czy wyjazdy są wręcz tragifarsą. Wspólny relaks ale w obozach. Życzliwe rozmowy, ale spłycone do żarcików i ogólnych tematów. Nie warto być sobą. Dystans do całej sytuacji? Nie mam żalu, że ludzie lubią się tylko w grupkach, ale o to ze kompletnie nie szanujemy swojej odrębności, inności i prawa do swojego życia. Pozdrawiam. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciekawe, czy takie zachowanie wobec kolegi czy koleżanki w pracy ma już status mobbingu? Czy tylko wtedy, gdy pracownik obrywa od szefa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak. Mobbing to nie tylko prześladowanie podwładnego w miejscu pracy, ale i współpracownika. Zgadzam się z Piekosińskim. Nie zaglądam innym przez ramię i zajmuję się pracą i swoimi obowiązkami. Przepraszam, nie zaglądałam, bo teraz to ja jestem szefem i mam wpływ na to jak wygląda praca zespołu. I przykładam dużą wagę do tego, żeby ludzie czuli się po prostu dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pekosiński
Hmm, ciekawe rzeczy piszesz - A ja pytam :) Myślę, że jednak trochę dystansu by Ci się przydało. Takim negatywnym nastawieniem pogrążasz się tylko niepotrzebnie, bo tych mechanizmów nie odwrócisz. Co najwyżej możesz nie akceptować i nie iść ta drogą. Nie chce z tym walczyć, bo nie ja je tworzę i są ode mnie niezależne. A co do mechanizmów.. Obserwuję , że owy "wyścig szczurów" uwydatniający większość "złych" cech u ludzi jest cynicznie reżyserowany i podsycany przez kierownictwo, dyrekcje, czy jak ich zwał. Dowództwo. Wychodzą z założenia , że najlepszym sposobem zwiększenia wydajności jest rywalizacja. I robią wszystko żeby była ona na każdej płaszczyźnie. Czyli: zbyt dużo dobrych uczuć i uprzejmości zabija efektywność zawodową... Obserwuje to zjawisko i nie mogę się nadziwić, jak niby inteligentni ludzie łatwo to podchwytują. Bo ludzie lubią rywalizować. Lubią być wyżsi, lepsi, bogatsi itp. Dla mnie to jest totalna bzdura. Na dłuższą metę oczywistą sprawa jest że ciągła rywalizacja i atmosfera wykazywania się za wszelka cenę jest dla stabilności i profesjonalizmu grupy- wyniszczająca. Oczywiście, nie uważam też że wszyscy musza sobie mówić na "ty" , pić piwo po pracy itp. Uważam , że dla powodzenia przedsięwzięcia należy stworzyć takie relacje i atmosferę aby ludzie lubili przychodzić do pracy. To wcale nie jest trudne. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A Ja Pytam
Witam :) Pekosiński, trochę jest w tym logiki, że jeśli nie tworzymy złej atmosfery to możemy pozostawać z boku. Ale z drugiej strony Norwid /chyba?/kiedyś powiedział: ,,Nie tan ptak własne gniazdo kala, co je kala, lecz ten który o tym mówić nie pozwala". Więc stojąc z boku, bo jak nam się wydaje nie nasza to sprawa dajemy nieme przyzwolenie. Czy, nie tak? A po za tym u mnie szefowa nie tyle chce ,,podnieść efektywność poprzez rywalizację" co chyba nie potrafi sprostać sytuacji. Wygodniej udawać, że problemu nie ma. Myślę, że to może przez jakiś czas się udawać, ale może kiedyś i eksplodować w formie takiej czy innej. Ci na piedestale stwarzają pozory twórczej pracy a ci którzy są naprawdę zaangażowani wysiądą psychicznie, wypalą się zawodowo albo uciekną. Jeśli mnie to dręczy to dlatego, że ja już czuję niechęć do takich układów i tej atmosfery. Człowiek może po prostu robić swoje, ale ile wytrzyma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Człowiek człowiekowi wilkiem? Żadnych pozytywnych historii?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pekosiński
A co zamierzasz zrobić ? albo inaczej- co możesz zrobić ? Zmienić przyzwyczajenia i siłę statu quo . Nie sądzę. Zostaniesz uznana za "dziwaczkę" i "personę problematyczną". Oczywiście nie znam specyfiki twojego problemu bo napisałaś mocno ogólnikowo. Są sytuacje , które wymagają interwencji np: mobbing, molestowanie seksualne itp. Czy moje stanie z boku (choć tak bym tego nie nazwał) , można nazwać wygodną biernością ? Pewnie tak. Ja nazywam umiejętnością współpracy nie tylko z ludźmi, których lubię. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A Ja Pytam
Witam :) Jeśli chodzi o sytuacje, które mnie nurtują to na szczęście nie ma tu mowy o molestowaniu czy wyraźnym mobbingu. Raczej o złośliwości, która potrafi podciąć skrzydła osobie, która tej złośliwości doznaje. Złośliwość słowna i czynna, której nie potrafię zrozumieć. Gdybym uznała, że dotyczą skrajnych sytuacji pewnie bym stanęła w obronie, albo głośno interweniowała. Ale właśnie sytuacja jest taka, że przykrości się dzieją, ale są trudne do udowodnienia, a osoba poszkodowana próbuje ,,radzić sobie" bez wojowania. I to właśnie boli, że ,,podelec" może wszystko a ,,ofiara" musi lawirować i wybierać mniejsze zło i np. siedzieć cicho. Dobrze, że mimo tych przykrych zachować są i też takie pozytywne. Z niektórymi osobami można współpracować w atmosferze życzliwości i szacunku. Czasem jest harówka, czasem można klapnąć przy kawie. Ale właśnie takiego minimum człowieczeństwa mi brakuje. A może w dzisiejszych czasach to już nie minimum? Może to już wyższy poziom wtajemniczenia? ;) a może za dużo mi się marzy? Pozdrawiam. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pekosiński
Nie zdarzyła mi się sytuacja aż tak skrajna, że musiałbym interweniować w czyjejś obronie jakoś "ostro". Natomiast nigdy nie pozwalałem na ubliżanie komukolwiek w mojej obecności. Po prostu nie trawię tego, jest to dla mnie wyraz bezsilności i głupoty przełożonego. Zwracam wtedy zawsze uwagę jednak nie krytykując. Staję w obronie -najczęściej młodych adeptów sztuki- nie dla idei czy poklasku itp, tylko dlatego, że po prostu tak nie wolno. I zauważyłem że w mojej obecności "szefostwo" zaczęło się stopować. A ja nie wchodząc w konflikty, zyskałem .. poważanie ? Głupie , ale tak to wygląda. Bardzo zauważalny jest trend wyzysku i dokopywania młodym, wchodzącym dopiero na rynek pracy osobom, KOBIETOM pracującym w męskich gronach. Przyznam , że też tego nie łapię. Być może pomieszałem trochę dwa tematy: wyzysk przez kierownictwo oraz wzajemne traktowanie sie przez pracowników tego samego szczebla. Ale myślę , że trochę jedno wynika z drugiego. Mój dystans do tych rzeczy polega na tym , że mam świadomość że tego nie zmienię i nie zamierzam zmieniać. Natomiast nigdy nie milczę, kiedy w mojej obecności dzieje sie coś złego. Tyle mogę i robię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×