Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość333221

Mam 23 lata. Jestem chora psychicznie, już nie daje sobie z tym rady.

Polecane posty

Gość gość333221

Witajcie, Piszę tutaj, bo? - JESTEM ANONIMA (niemalże). Muszę sie gdzieś wypisać, szczerze ze sobą rozmówić i skonfrontować to z opinią innych. Nie wiem na co choruje, czy to depresja, czy dwubiegunowość, nerwica. Może zaczne od tego co na okrętke przewija się w mojej głowie: -ciągłe poczucie własnej beznadziejności -ciągłe poczucie niedocenienia przez otoczenie -poczucie odrzucenia -poczucie braku przynależności i "swojego miejsca" Ostatnio wybucham agresją wobec swojego partnera co mi odwzajemnia, a później odczuwam tą okropną chęć braku istnienia. Często się ranię, karzę brakiem pożywienia, brakiem robienia czegoś tylko da siebie. Na co dzień studiuje, pracuje, wychowuje dziecko. Czasami jednak przychodzą te złe dni, chwile, które rozwalają cały sens mojej egzystencji. Jest ktoś na tym forum kto ze mną porozmawia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość333221
Dodam, że byłam już kiedyś na terapii w ośrodku nerwic. Z powodu skrajnej sytuacji w domu i tego, że nie chciałam obnarzać sie przed grupą ze wszystkim o swoim życiu po 5 tygodniach wycofano mnie niej. Nie postawiono mi żadnej diagnozy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sama nie wyjdziesz z tego, bo to są symptomy poważnej choroby psychicznej. Skontaktuj się z psychiatrą póki jeszcze nie jest za późno. Są na to lekatstwa, ale niestety wszystkie mają działanie uboczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam to samo, tyle że ja się nałogowo objadam :( niedawno wróciłam do psychotropów i bd chodzić do psychologa, nie chcę utrówać życia mojemu lubemu moim zachowaniem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do tego mam wiele prób samobójczych za sobą..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość333221
Dostałam już kiedyś leki i nie chce ich brać, wiem jak działają. Powodują, że człowiekowi na niczym nie zależy, tzn. nie ma żadnych odczuć. Koło niego mogą się zabijać i on nie zareaguje. Odstawiłam je, bo nie czułam się sobą. Czułam się jak pacynka bez żadnych emocji. Pierwszy raz takie myśli jak opisałam wyżej, pojawiły się w mojej głowie około 10 lat temu. Czuje, że z roku na rok jest gorzej. Tak mam za sobą próby samobójcze. Boje się iść do lekarza, boje się, że mnie zamkną, a jestem odpowiedzialna za zbyt wiele rzeczy. Po za tym wiem jak psychiatra rozmawia, w jego obecności człowiek czuje się tak chory, że juz nie da się bardziej, a on tylko słucha i notuje. Nic wiecej, ewentualnie leki zapisze. Chce naturalnie i efektywnie uporać się z tymi wyniszczającymi myslami, bo nie chce zaprzepaścić swojego życia, a z drugiej strony wciąz robie coś co odbija się na moi zdrowiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak sytuacja rodzinna? Jakie dzieciństwo? Jakie relacje z rodzicami - zwłaszcza z ojcem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja pierd. jaki zycie ma wasze dziecko, to dopiero koszmar, ratuj jego zycie bo powielisz to na kolejne pokolenie, proby samobója? a dziecko gdzie w tym czasie było?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość333221
Ojciec zmarł 18 lat temu (alkoholik), relacje z matką "wyleczyłam" na poprzedniej terapii. Albo inaczej to ujme, wyleczyłam się z deficytów, z obwiniania siebie że jestem gorszym dzieckiem, bo czegoś nie dostałam. Jestem z wielodzietnej rodziny, najstarsza. Obecnie mama z jednej strony stara się pomóc ale z drugiej mówi że jestem dorosła i mam wziąść się w garsc. Gdy zaczyna mi "odwalać" zabiera moje dziecko do siebie. Zazwyczaj na drugi dzień stygne, sprzątam i popołudniu jestem tym kim byłam zanim wybuchłam, czyli jakoś radzącą sobie młoda kobietą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dldllsl1292
W jakim miesiącu się urodzilas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość333221
Moja sytuacja, kondycja psychiczna jest na tyle ciężka, że jedynie fakt, że "mam dla kogo żyć" sprawia, że sa to tylko próby samobójcze. Na co dzień nadgorliwie staram się wynagrodzić wszystkim bliskim to jaka jestem, jesli jednak nadal jestem negowana zaczyna się moja schiza pod wpływem kumulacji wszystkich zdarzeń. Staram się nie robić tego przy dziecku. Zazwyczaj zaraz przed erupcją zamykam się gdzieś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość333221
koniec kwietnia, a jakie ma to znaczenie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość333221
Czy jest tutaj ktoś kto wyleczył się ze swoich zaburzeń psychicznych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość neuro białko
Ja się leczę i jest lepiej, ale nie uważam, aby zupełne wyleczenie było możliwe w wieku 40 lat i w moim wypadku. Depresja, fobia społeczna, lęki rozmaite, niestabilność emocjonalna, do pewnego stopnia niekontrolowanie agresji. Dwie psychoterapie i leki. Jest znacznie lepiej, mam dużo większą świadomość, ale zasadniczy rys mojej natury pozostał. To jest wycofanie, bierność, introwertyzm, do pewnego stopnia i w pewnej formie anhedonia, derealizacja. Ja choruję na nerwicę, praktycznie od dziecka. Walka z tym, to jakby przekraczanie siebie, przepychanie się, swojego myślenia, odczuwania na zupełnie nowe tory. To jest bardzo trudne. Oczywiście myśli samobójcze, to przeklęte i niekończące się zmęczenie, nachalny smutek, gwałtowne spadki nastroju... Gdyby zaczął się leczyć koło 20 roku życia, to pewnie byłbym w zupełnie innym miejscu, dużo lepszym. Leczenie, gdy jesteśmy dotknięci zaburzeniami, właściwie od dzieciństwa, to praca na wiele lat, praktycznie na całe życie. Radzę trzymać się metody drobnych kroków i nie oczekiwać, że nagle będzie już dobrze. Trzeba patrzeć w długiej perspektywie, myśląc, że jeśli dziś, jutro, pojutrze, za tydzień, miesiąc... wykonam kolejne kroki, to za lat 10 będzie dużo lepiej, może prawie normalnie? Ty, mając lat 23, już około 30 możesz być w dużo lepszej formie emocjonalnej. Ja mając ponad 40 będę miał za te lat 7, 8, 10 lat 50 i więcej. Ty masz przed sobą całe życie, ja też, ale już bliżej schyłku, bez tej jeszcze młodzieńczej iskry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesteś DDA i DDD. Poczytaj o tym. Czy terapia była właśnie pod kątem DDA i DDD?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość neuro białko
gość dziś Jesteś DDA i DDD. Poczytaj o tym. Czy terapia była właśnie pod kątem DDA i DDD? x Do mnie pytanie? Nie jestem DDA i mam wątpliwość, czy mógłbym powiedzieć, że DDD. Oczywiście w moim domu były pewne braki, dysfunkcje, ale nie miały one charakteru typowego. Nikt mnie nie bił, nie szykanował. Wręcz odwrotnie, byłem i czułem się kochanym dzieckiem przez oboje rodziców. Przyczyny mojego stanu, to dramat rodziców, który był od nich niezależny i niezawiniony, oraz moja choroba somatyczna i do tego nadopiekuńczość rodziców, ich błędy wychowawcze. W tym sensie rodzina była dysfunkcyjna. Z pewnością, miałem określoną wrażliwość, więc wszedłem w to, jak nóż w masło. Lata minęły a ja wciąż z problemami. Na oko, to ja jestem nawet normalny, ale gdy mnie ktoś bliżej pozna, to widzi, że ja żyję w bardzo specyficzny sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość333221
Terapia była następstwem ostatniej próby samobójczej po której bardzo długo mój stan zdrowia był bardzo zły, podjęłam sie jej po kilku spotkaniach z psychiatrą. Skierowano mnie na nią ze względu na ogromne rozchwianie emocjonalne i przede wszystkim zdiagnozowanie. Nie wiem co miała do końca na celu, ale wiem, że dała mi dużo, przede wszystkim to było miejsce gdzie ktoś słuchał tego co czuje. Czytając opis DDD jest on dokładnie taki jak opis mojego życia. Czy to jest choroba psychiczna? Dlaczego tak się czuje? Bardzo dziękuje za tak wyczerpującą odpowiedź, mam nadzieje, że wezmę się w garść ale to ciężkie, bo ostatnią rzeczą o jaką się troszczę w swoim życiu to sama ja. To cholernie trudne nagle zacząć myśleć o sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość neuro białko
Też mam ten syndrom, niezainteresowania własną osobą w taki głęboki sposób, czyli żebym działał na własną korzyść, dla siebie. Ja żyję albo w odcięciu od świata, ludzi, albo dla nielicznych bliskich, jakby ich życiem. To jest świadectwem braku rzeczywistej autonomii, niezależności, odrębności. To jest lęk przed odpowiedzialnością. W codzienności, to się przekłada na niechęć do wielu spraw, działań, czynności. I tutaj jest jakby ta, wręcz fizyczna bariera, żeby coś zrobić dla siebie. Znam to już od strony analizy problemu, ale nadal nie radzę sobie dostatecznie dobrze. Być może dlatego, że tak naprawdę nie bardzo chcę. Wiesz jak to jest. Przeszkadzają ci skutki, objawy, ale z nic nie chcesz pozbyć się przyczyn, bo pozbycie się przyczyn, narusza jednak jakiś kawałek nas samych. Jesteśmy chorzy i tak się do tej choroby przyzwyczailiśmy, że stanowi ona część nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość neuro białko
A propos leków. Jeśli miałaś próby samobójcze, to nie wybrzydzałbym za bardzo na te leki. One obcinają pewną aktywność emocjonalną, to prawda, ale dzięki temu, pacjent nie ma takich ostrych szarpnięć uczuć, nastrojów, emocji, które skutkują autoagresją, czy też manią. Wiem, że subiektywnie, to jest parszywy stan, po lekach, ale to jest jakby proteza równowagi emocjonalnej. Wiem po sobie, że ja tej równowagi nie mam. Ciągle wahnięcia, skoki i spadki. To jest niebezpieczne i bardzo męczące. Nie skreślałbym leków, tak od razu. Bywa, że jest potrzebny etap leków, byle pod kontrolą mądrego psychiatry, nie takiego, który operuje jedynie lekami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość333221
Dokladnie tak! Moja opiekuńczość i wyrzeczenia sa jakby częścią mnie... Jestem bardzo emocjonalna do ludzi, dzieci i zwierząt. Nie chce brać leków, bo one tak jakby powodowały, ze jestem nijaka. Na terapii najcięższe bylo wracanie do przeszłości, do tych wszystkich emocji i zdarzeń. Przez to zaczęłam być swiadoma swojej przeszłości i jeszcze bardziej zaczęłam nienawidzić siebie samej. Jestem rozdarta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość neuro białko
Psychiatrzy, terapeuci mówią coś takiego: życie w równowadze emocjonalnej to nie jest jazda rollercosterem (nie chce mi się sprawdzać jak to się pisze), to nie huśtawka. Zatem to, co osoba chora uważa za "nijakość" wrażeń, jest swego rodzaju normalnością, której osoba zaburzona, chora po prostu nie zna. Oczywiście leki nie dają prawdziwej zdrowej równowagi, to jest proteza, ale stan tych napięć, wahań, to jest właśnie objaw chorobowy. Ja to zobaczyłem, dostrzegłem u siebie, ten mechanizm. Ja nie znam stanu równowagi, więc on mi nie smakuje. Osoby zaburzone, żyją w świecie wyabstrahowanym z rzeczywistości, przez to ich stany emocjonalne, są nieadekwatne do tego co się wokół i z nimi dzieje. Ten wstręt do leków :D nawet mnie już bawi, bo ja to widziałem u wielu osób zaburzonych. To się powtarza i zawsze jest ten argument, tej "nijakości", która może być na pewnym etapie leczenia potrzebna. Ta "nijakość" jest nudna i mogłaby skłaniać do budowania siebie na zewnątrz, by szukać JAKOŚCI. Tymczasem stan rozchwiania emocjonalnego, jest na swój sposób atrakcyjny, bo coś się dzieje, bo czuje się życie w sobie. Tylko, jakiej JAKOŚCI jest to życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość neuro białko
Przez to zaczęłam być swiadoma swojej przeszłości i jeszcze bardziej zaczęłam nienawidzić siebie samej. Jestem rozdarta. x Jeśli jeszcze tu będziesz, to potem, może wieczorem napiszę ci coś o tym, co powyżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie znam się, ale myślę, że warto być pod opieką lekarza i przyjmować leki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korupcja medycyny
ludzie, wy nie jesteście wcale chorzy, emocje są normalne, a tłumienie ich lub maskowanie prochami jest nienormalne. Zapominacie że medycyna to BIZNES, a celem biznesu to DOCHÓD, a wasz lekarz czy psychiatra ma was w doopie i tylko pakuje w was prochy i zbiera punkty u farmaceutyków na zagraniczne wycieczki do tropikalnych resortów all inclusive. Nie bądźcie naiwni, celem każdego biznesu to zdobywanie i utrzymanie klijentów, i to samo z medycyną, oni MUSZĄ wam coś zdiagnozować i MUSZĄ prochy przepisać, bo to jest biznes. Wy tego nie rozumiecie że medycyna nie ma zazadanie nikogo "uzdrawiać", bo wtedy odpada klijent i źródło kasy i dochodu. Cel medycyny to zyski i utrzymanie klijenta uzależnienie go od prochów które powoli was zabijają. Medycyna to najbardziej skorumpowany biznes świata, nie bądźcie naiwni. Odstawcie prochy i wyjdźcie na słońce i na spacer.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie daj się zamknąc w szpitalu psychiatrycznym ani nie chodź na terapie zbiorowe. Tam ludzi z lekkim zaburzeniami mieszają ze świrami, często agresywnymi. Albo zwyczajnymi prymitywami. Taka terapia ma sens prywatnie, ale jest to niestety drogie A pcychoterapii indywidualnej próbowałaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odstawcie prochy i wyjdźcie na słońce i na spacer. x :D ale jesteś niepoważny. Ja, nie brałem prochów przez całe lata i nie wychodziłem ani na słońce, ani na spacer. Owszem, bywało lepiej, gorzej, ale było źle. Żyłem nienawidząc życia, siebie, konieczności działania, słońca, wiosny, lata. Nie znosiłem światła. Bałem się ludzi, nadal się boję, ale mniej. Nie chciałem przejawiać żadnej aktywności, nadal mam z tym wielki problem. I ty twierdzisz, że jestem zdrowy? Prochami się tego nie załatwi, ale prochy mogą coś ułatwić. Mogą dać na tyle stabilności, lub zmniejszyć lęk, by pomyśleć o wyjściu z domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Die Nacht
Na tego typu stany lękowe nic tak nie pomaga kobietom jak wysłanie fotki szparki do oceny :) Mój e-mail: upu2(małpa)wp.pl Serdecznie zapraszam do wysyłania fotek :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:D ciekawa terapia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pyk pyk
"najlepsze proszki to poroohać troszki", i to jest 100% pewna i naturalna terapia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×