Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Do mam, których dzieci mają zupełnie inne gusta kulinarne, niż wy

Polecane posty

Gość gość

Jak sobie radzicie. Bo ja mam już dość gotowania oddzielnie dla siebie, oddzielnie dla córy. Ja uwielbiam grzyby, do każdej potrawy bym dodawała, moim ulubionym daniem jest zupa borowikowa. Córka z grzybowej w przedszkolu wyjada tylko ziemniaki i marchewkę- wszelkiego rodzaju zup grzybowych nie cierpi. Z kolei jej ulubiona upa to rosół, którego ja nie znoszę. Tak generalnie jest z wieloma potrawami, zupy to tylko przykład. Zachęcacie do spróbowania, stawiacie na stół w myśl hasła "nie ma nie lubię" - tak jak robiły to nasze mamy, czy gotujecie dwa warianty obiadu. Wymieńmy się doświadczeniami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co jakis czas powracam do nielubianych potraw modyfikujac je lekko az dziecko sie nie przekona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
za zazwyczaj robię obiady dwudaniowe z czego jedno danie jest pod mój gust a drugie pod gust dziecka. Np. moje dziecko zje mielonego ale nie zje kapuśniaku, więc na pierwsze robie kapuśniak a na drugie mielonego. I nie widzę nic złego w tym że "ulegam" dziecku w gotowaniu, ponieważ kazdy ma swój gust kulinarny, dziecko też ma prawo nie lubić pewnych rzeczy, a ja jako matka nie zamierzam być terrorystką i stosować zasady: albo zjesz co ugotowałam albo będziesz głodny cały dzień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do 13. 50 dobry pomysł :-) więc ja zrobię jutro na zupę grzybową, na 2 danie makaron z sosem pomidorowym i kawałkami kurczaka, jak to zjemy to niech będzie rosół, a na drugie pulpety z pieczarkami w śmietanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ps. zarówno ja jak i młoda możemy jeść zamiast drugiego dania dokładkę zupy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A niby czemu dziecko ma nie jeść tego, co zadecydujemy? A potem płac, że nadwagi, niedobory itp, itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie jem mięsa od wielu wielu lat. Córka typowy mięsożerca. Obiady gotuję tak by jedna wersja miała mięso a druga nie. Dziecko je tą mięsną ale też próbuje tego co jem ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam gorzej jedno dziecko je jak ja, a drugie dziecko je tak jak mąż i tak są zazwyczaj 2 obiady albo ktoś nie je ze smakiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mialam taka terrorystke w domu :O skoro matka je flaki, ja tez musze, skoro zrobila tluste mielone, ja zjem -albo bede chodzic glodna. i chodizlam glodna. albo zarlam sam chleb, mam zaburzenia trawienia, zje/bany metabolizm i problemy z waga... w zyciu bym swojego dziecka nie zmuszala niczym by jadlo to czego nie lubi, lub nawet co wydaje mu sie, ze moze mu nie smakowac (ja, np. w zyciu tych flakow nie zjadlam i nie absolutnie nie mam ochoty probowac nawet w tym wieku; nie jadlam w dziecinstwie burakow czerownych, pierwsze tarte do obiadu i zupe barszcz czerowny zjadlam w wieku 32 lat :P i nie byly tak koszmarne jak sadzilam bedac dzieckiem, ale nie byly tez rewelka, bym zalowala 'straconych lat' :P )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czemu to dziecko ma jeść ze smakiem a matka "przez zęby" skoro ona na to jedzenie zarabia? Dom to nie restauracja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a nie uważacie, że to troche wina Nas-rodziców? Moja córka ma 8lat. Jak była malutka ja się bardzo trzęsłam nad jej jedzeniem. Kupowałam słoiczki,bo wydawały mi się zdrowsze,karmiłam mm bo ma witaminy...itp i ona ciągle nie chciała jeść tego co my. Do dzisiaj ma osobny obiad,je dosłownie kilka potraw na okrągło. Młodszy dwuletni syn-długi karmiony piersią, przy rozszerzaniu diety od razu jadł to co my, zero mielenia na papki,poznawał pierwotne smaki. I co? Je dosłownie wszystko co mu podam. Osobiście uważam,ze mój niejadek to moja wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zawsze, ja te od początku podawałam synowi to, co my jedliśmy. Większość lubi, ale buraczkami zawsze pluł i płakał jak próbowałam mu dawać. Ma 10 lat i do dziś ich nie lubi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z zupy grzybowej to bym nic nie tknęła, bo wszystko przesiąka grzybami, więc twoja młoda i tak jest dzielna :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dlaczego tak duo dzieci nie lubi grzybów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie w domu jest zasada- jesz to co wszyscy , albo nie jesz nic :P Nie wiem co to niejadek, grymasy przy stole, czy nielubiane potrawy.. Mozna lubic bardziej dana potrawe i jeśc ja częsciej, mozna za czyms nie przepadac i jesc sporadycznie.. Ale jakies grymasy, wybrzydzanie? W du/pach sie co niektórym poprzewracało i nie wiedza co to jest prawdziwy głód ! zamiast cieszyc sie , ze maja co do garnka wlozyc, ze moga gotowa smaczne i zdrowe posiłki to wydziwianie bo tu marchewka, a tu zielona pietruszka czy grzyb.. Tak, jestem ' terrorystka", ale nie mam w rodzinie problemów z posilkami :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to jakaś prowokacja!!! w ŻADYM przedszkolu nie podają zupy grzybowej! To by nie przeszlo.. grzyby można podawać od 7 roku życia, albo później, więc grzybowej zupy na pewno w przedszkolu nie ma. Poza tym.. grzyby to tylko smak.. żadnych wartości, więc po co młoda ma je jeść? a co do jedzenia... z perspektywy dziecka, którym byłam.. a byłam bardzo wybredna- to nie nawidziłam gdy ktoś mnie zmuszał do zjedzenai czegoś, czego nie lubiłam.. a jadłąm mało.. ziemniaki, ryż, makaron.. gołąbki, schabowe, mielone.. jakiś kurczak.. z surówek tylko: gotowana marchewka (bez groszku), buraczki (bez cebuli), mizeria, gotowana kapusta.. jakaś wędlina, żółty ser, pomidor, ogórek, biały ser kilka zup na krzyż żadne tam mieszane surówki (hot doga brałam bez surówek), żadne dania typy pierogi, knedle, łazanki i podobne kanapki na słodko odpadały jak naleśniki to tylko i wyłącznie z cukrem pudrem lub dżemem wszelkie zupy mleczne czy owocowe odpadały, te "męskie" (grochowa, fasolowa, flaki, czernina) również.. dla mnie mogła istnieć tylko pomidorowa, kotlet czy kanapka z samą musztardą... :) kolonie to pod względem jedzenia ciężkie dla mnie były.. więc dzieckiem byłam trudnym w żywieniu.. ale rodzice mnie do niczego nie zmuszali :) teraz jem trochę więcej, menu mi się rozszerzyło, ale są rzeczy, których nie mam zamiaru nawet próbować (np. owoce morza, sushi, wielu ciast, sałatek) Mam dwoje dzieci. Starsze ma prawie 3 lata.. i na prawdę ładnie je :) cieszy mnie to bardzo, ze poznał wiele smaków, że dużo rzeczy mu smakuje.. i tak sobie myślę, jak czasem nie ma na coś ochoty... że cholernie ciężko być rodzicem dziecka, które nie chce jeść tego, co gotujemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do 18. 20 pieczarkową w przedszkolach podają, rzadko, może w starszakach, ale podają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli chodzi o wybrzydzanie- ja tak mam, że jak muszę przełknąć coś, co mi nie smakuje, to wymiotuję niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym się nie przejmowała, nagotowała gar rosołu, poporcjowała, dziecko będzie jeść rosół, ty na tym samym rosole ugotuj sobie grzybową. Moje dzieci też nie jedzą grzybów i zupy buraczkowej, surówkę z buraków lub buraki zasmażane uwielbiają. Z tych samych pieczonych buraków część daję do zupy [oboje z mężem uwielbiamy], część jako dodatek do drugiego dania na dzień następny podaję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakby to były 2-3 potrawy czy jeden składnik to bym pewnie po prostu tego unikała (i tak robię, córka nie lubi niczego z kapustą, ani surową ani kiszoną, choć do surówek się powoli przekonuje). Ale jak co drugie danie jest "nie takie" to sory, ale w życiu bym na 10 garnków nie gotowała, bo owszem, można czegoś nei lubić, ale wybrzydzanie przy każdym obiedzie to jest zwykła fanaberia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przykład idzie z góry, jak pokazywałaś, że nie lubisz tak wielu rzeczy, więc córa też sobie na to pozwala ja gotuję głównie "pod dzieci", a że wybredny nikt w domu nie jest, więc daję radę, zjem to co dzieci i nawet ze smakiem, chociaż wolałabym co innego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas córka zazwyczaj je to co my,ale też wydziwia. Nie będę gotować 2 różnych zup,bo wczoraj jej rosołek smakował,a dzisiaj już nie. Spaghetti bolognese akurat lubimy wszyscy,z tym,że my z mężem jemy na ostro,a córka ma osobną porcję bez ostrych przypraw. Grzybów nie lubi,usiłowałam ją niejednokrotnie namawiać na pieczarki,ale niestety,nie ma opcji. Z warzywami też różnie,choć teraz już jest lepiej. Ja np. uwielbiam gulasz,leczo,bigos...a ona nie,nie zje i koniec. I szlag mnie trafia po prostu. Bo o ile kotleta z ziemniakami czy mielonego chętnie zje,o tyle przecież nie będę codziennie kotletów klepać,bez jaj. Nie jestem terrorystką ;), ale uważam,że faktycznie nie ma się co tak rozczulać nad tym jedzeniem dzieci. Nie sram pieniędzmi i krew mnie zalewa,jak młoda zje 2-3 kęsy i biadoli,że nie,bo jakaś pieczarka się znalazła albo pietruszka w zupie... Zdarza się,że faktycznie powiem,że albo zje to co ma,albo nie będzie nic. Ewentualnie kanapka. Ostatnio tak było z krokietami; mimo że lubi,to coś jej odbiło i po 2 widelcach powiedziała,że nie. Wściekłam się i powiedziałam,że ma to zjeść i koniec. Popłakała,pomarudziła,ale w końcu zjadła prawie wszystko. Rozumiem,że dziecko może czegoś nie lubić,tak jak każdy inny dorosły człowiek. Ale niech chociaż spróbuje!!! I w takiej sytuacji to dziecko terroryzuje rodziców,nie odwrotnie. A ja nie mam czasu ani ochoty wymyślać 3 różnych obiadów,bo ona czegoś tam może nie zjeść... Jak chodziła do przedszkola, to siłą rzeczy jadła to co podawali,choć też nie zawsze. Ale tam nie było alternatywnego obiadu; albo jesz to co jest,albo po prostu nie jesz. I koniec. Nauczyła się,że albo zje,albo będzie głodna. Choć też nie zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja nie jestem matką- terrorystką i moje dziecko ma prawo wybrzydzać. Sama całe dzieciństwo byłam dręczona jedzeniem, miałam niedowagę, fakt, ale nie jakąś drastyczną i nie miałam z tego powodu żadnych problemów zdrowotnych, a rodzinne posiłki były dla mnie koszmarem. Awantury, wrzaski, płacze, zmuszanie, stanie nade mną i zimny, rozgrzebany obiad ktory stawał mi w gardle. I dalej są rzeczy których nie tknę, jak zupa mleczna czy buraczki a wiele produktów zaczęłam jeść jako dorosła. Dalej nie toleruję ziemniaków posypanych koperkiem albo pietruszką... W domu staram się brać pod uwagę gusta innych. Jest nas troje, każdy je z obiadu to na co ma ochotę albo przygotowuje sobie coś innego. Skoro mam świadomość że synek surówki z selera nie ruszy, byłoby idiotyzmem robienie jej na 3 osoby i później oczekiwanie że będzie nad tym siedział aż dokończy. Jak z tradycyjnego obiadu- ziemniaki, ryba, kapusta kiszona, zje tylko ziemniaki i skubnie rybę, to najwyżej dogryzie sobie surową marchewką. W ogóle surówek nie rusza, więc zamiast mu mieszać tartą marchewkę z jabłkiem, po prostu odkładam mu je w kawałkach, obrane bo w takiej formie zje, żaden dodatkowy wysiłek. Jak ja z małym jemy mięso, mężowi przygotowuję rybę albo ser panierowany. Bywają potrawy których mały w ogóle nie lubi i może zamiast obiadu zjeść sobie jajecznicę i przegryźć jabłkiem, tak samo pełnowartościowy posiłek. Ma różne fazy na jedzenie, bywa że tygodniami domaga się produktów zbożowych, albo białka, albo nabiału... Jako roczne- dwuletnie dziecko jadł właściwie wszystko co miał podane, teraz już jest dużo bardziej wybredny, nie ruszy większości owoców egzotycznych czy jogurtu, od paru miesięcy odmawia jedzenia zupy jarzynowej którą wcześniej bardzo lubił. Co mam mu zrobić za to, sadzać nad tą zupą i ma niczego do wieczora nie zjeść, bo dzieci w Afryce głodują? Nie wiem czemu stale w takich tematach jest przytaczany argument że dzieci nie zaznały prawdziwego głodu więc im się w d*** poprzewracało i wybrzydzają. To zaznanie głodu uważacie za jakieś dobre doświadczenie? Bo wtedy można karmić wygodnie tym czym się mamie podoba?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×