Czy ja zasługuję na miłość?

Hej Piszę, ponieważ nie wiem czy ja naprawdę zasługuję na jakąkolwiek miłosć. Otoz mam trochę ponad 20 lat, jeden krótki związek z przeszłości, 4 kosze od dziewczyn na których mi naprawdę zalezało i więcej nic. Wiem ze wielu z was powie ze jeszcze jestem młody itd, ale ja trace poczucie wartości i czuje ogormną pustke. Ostatnio spotykalem się z dziewczyna, dzielilo nas jakies 3 godziny podrózy, poznalem ją w innym miescie, popisalem i spotykalem się z 4 razy. Byly pocalunki, tulenie itp, ale nie rozumiem, nie mowilem jej ze mi zalezy ani nic, chcialem troche czasu aby wszystko "wyglądało na pewne". I niestety, napisala mi ze nic nie czuje, zostanmy kumplami. Poklocilem się z nią, tlumaczylem się itd ale wszytsko na nic. Ostatnio spotkalem ją w klubie, wypilismy duzo alkoholu, ona opowiadala ze jakis miesiac po tym jak mi dala kosza, sama go dostala od pewnego mezczyzny. Przeprosilem, pogadalismy ,az wyladowalismy u niej w domu. Do seksu na szczescie nie doszlo, ale bylo bardzo blisko, z tym ze bylismy pijani. Na drugi dzien bylo nam glupio okropnie, ale powiedziala zebym nie myslal ze robi mi nadzieje, bo nic nie czuje... To po co to wszystko było? Dla zabawy, wypelnienia pustki, chwila slabosci ? Rozumiem, jesli tak jest to ok, ale czemu kosztem innych, którym naprawdę zalezy?Gdy do niej cos powiedzialem czy napisalem to ona odpowiadala w ironiczny sposob, jakby od niechcenia, jakby miala mnie gdzies... Czy sądzicie ze ona jesli nic do mnie nie czuje, a dzieją się takie gorące rzeczy to oznacza ze kiedys moze cos poczuje, spojrzy z innej strony? Takie sytuacje wywyołują bezsilność i nie potrafię inaczej o sobie myslec jak o kims, kto nie zasluguje na dziewczyne. Jak sobie z tym poradzić, bo zapewne jest tu dużo doswiadczonych zyciowo i uczuciowo osob. Pozdrawiam :)