Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ilonka1780

Pokłóciłam się z rodzicami narzeczonego

Polecane posty

Gość Ilonka1780

Poszło o grubą sprawę i traktowanie mnie jak dziecka. Mówienie mi w jakiej kolejności mam żyć mimo, że nawet ani razu przez 7 lat związku mojego z moim narzeczonym nie odwiedzili mojej rodziny. Sprawa jest taka, że chciałam skromny ślub i równie skromne wesele na max najbliższą rodzinę i dobrych przyjaciół (ode mnie z rodziny max 5 osób, u narzeczonego jest ich 20 z dziećmi + 10 bliższych przyjaciół), a oni woleli zapraszać ciotki, pociotki, znajomych własnych z którymi jeżdzą co rok na wakacje i ferie (ja ich nie znam, a mój luby pamięta ich ledwo z czasów dzieciństwa). Prosiłam żeby teściowa nie przesadzała bo dopiero wkraczamy na nową drogę życia (świeży staż w pracy pół roku, świeże mieszkanie na wynajem no i inwestowaliśmy w sprzęty użytku domowego + lokata na mieszkanie/mały domek) no i powiedziałam, że kwotę na weselę mam 15 tys. (pracowałam w czasie studiów :) ) co wg. mnie dużo jak na taką listę osób co ja zaproponowałam. Teściowa wyliczyła blisko 80 osób bo tak wypada bo oni jeździli na śluby znajomych itp. x Od razu mówię. Kocham rodzinę mojego narzeczonego. Znosiłam dużo, a zwłaszcza katolickie ich wychowanie i zakazy i nakazy (mimo, że są dość rozrywkową parą :) ). Od słowa do słowa i po tych 7 latach w końcu nie wytrzymałam z tym byciem miłym i potraktowałam ją jak rodzinę czyli dość uchylania karku i po prostu w twarz i bez ogródek powiedziałam co myślę (tak. U mnie w domu na siebie krzyczymy z matką, ale na zasadzie "pokrzycz, pokrzycz, a potem na spokojnie i ze śmiechem :) ). Teraz żałuję bo narzeczony patrzy na mnie krzywo, a ja z teściami się nie odzywam bo próbowałam później jakoś to ogarnąć to strzelili cichego focha (to znowu strona medalu rodziny narzeczonego, że strzelają cichymi fochami aż w końcu przeproszą się, a najczęściej matkę narzeczonego bo ona "zawsze" ma rację, a trudno jest z mama się nie odzywać jak wiecie. W końcu to matka). x Z jednej strony zżera mnie duma i spokój po wygarnięciu wszystkiego, ale jednocześnie zapewnieniu że dalej ich kocham i szanuję, a z drugiej nie wiem co mam robić. Wiem, że jak odpuszczę i przeproszę to znowu się zacznie (w sumie wydaje mi się, że to ona powinna przeprosić tym razem). x Sedno w problemie jest takie, że jestem tak zrozpaczona, że odechciało mi się ślubu. Bez całej rodziny to nie ślub, a z drugiej ślub, gdzie każdy by miał o coś pretensje, że kogoś/coś nie zaprosilismy/zrobiliśmy nie da mi żyć. Proponowałam więc ślub we dwoje, a za pieniądze na wesele pojedziemy na wycieczkę to mój luby powiedział, że on takiego ślubu nie akceptuje i że ja mam przeprosić bo tyle lat było dobrze i się zgadzałam na wszystko, było ok, a teraz nagle mi nie pasuje to czy tamto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie, przez tyle lat sie zgadzałaś i teraz chcesz, żeby było po Twojemu, bo to TWÓJ ŚLUB! W życiu bym nie ustąpiła, mój ślub ma być taki jaki ja chce, tym bardziej, że płacisz za swoje!! Nie zaprosiłabym ludzi, których nie znam. Tesciowa chce się zwyczajnie 'pokazać', przed rodziną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciezka sprawa bo o ile to nie tesciowie powinni decydowac o tyle narzeczony staje po ich stronie? Jesli On ma takie zdanie jak rodzice to musicie wypracowac jakis kompromis chociaz osobiscie uwazam ,ze Ty masz racje ,skromny slub I wesele w najblizszym gronie to najlepsza opcja ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co ty się przejmujesz. Jeśli oni dają kasę na swoich gości, to spoko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilonka1780
No właśnie boli mnie ich podejście, że to "nasze życie" i mamy sobie ukłaadć po swojemu. Takie obojętne, a jednocześnie wiem, że to ich pierworodny i liczą na coś z przytupem. Ja pochodzę ze skromnej rodziny i po prostu nie wiem jak się zachować bo ani na imprezy ani tym podobnych rzeczach nie uczestniczę. Nie wiem kompletnie co mam robić. Czuję że jestem niewdzięczna jakaś, a jeden jedyny raz chciałam postawić na swoim i takie rzeczy. Po za tym wiem, że to mój ślub, ale też to ślub mojego narzeczonego. On też ma marzenia tyko, że dla mnie bardziej skromnośc i bliska osoba wystarczy do pełni szczęścia, a całe to weselicho itp. bardziej jets robione z prosby narzeczonego. Eh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćFacetZjajem
Autorko oni maja prawo chciec by syn zaprosil lub oni na wesele wlasnego syna tych ludzi,ktorych chca. Obroc sytuacje najlepiej ci to zobrazuje sie wtedy. Oni chca skromnego slubu a ty jakas tam ciotke,kuzynostwo itd. Co bys pomyslala jakby oni stwierdzili,ze zadnych ciotek nie bedziesz sobie zapraszac? Maja prawo do tego bo ich syn "wychodzi" z ich rodziny,a slub to swieto nie tylko nowych malzonkow! Musisz isc na kompromis. Moze sytuacja bylaby inna jakbyscie oby dwoje chcieli malego slubu ale wez podejdz z szacunkiem do wychowania,jakiejs tradycji przyszlego meza i jego rodziny. Zycze szczescia na nowej drodze zycia i duzo seksu namietnego i zgody,dzieci,zdrowia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Nie nie musi isć na kompromis, bo ona tych ludzi nie zna, a co najlepsze jej narzeczony sam powiedizał, że LEDWO tą rodzinę kojarzy! JA na swoim weselu nie chciałabym 'obcych' i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilonka1780
Dziękuję za życzliwe słowa, ale po prostu nie wiem co miałabym zrobić z obcymi ludźmi... Stanąć za narzeczonym neich on ich wita? W większości osoby wzięte pod uwagę w zaproszeniach to osoby i przyjaciele z lat studiów jego rodziny nie naszych, a mój narzeczony to typowy chłopiec mamusi. Sam ledwo zna, ale jak mama mówi to trzeba. Dopiero po fakcie jak zwykle mówi do mnie "znowu miałas rację" z kwaśną miną. Chciałabym się z narzeczonym bawić na maksa w gronie ludzi, których chociaz znam, a tak co? On nie zatańczy, ani nie będzie się bawił bo wstyd, albo to, albo tamto. Muszę z nim pogadać bo póki co zaczynam patrzeć w ciemna stronę tego wszystkiego, a to nie jest dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez tak miałam teściowa by mi 200 osób sprosta powiedziałam wprost ja place tylko za 40 osób które ustaliliśmy z narzeczonym resztę osób może zaprosić pod warunkiem że za nie zapłaci ... i okazało się ze nagle szkoda jej pieniędzy na nawet jedna osobę. cudze pieniądze łatwo wydawać ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Że co?! Przyjaciele ze studiów jego rodziców? Nosz teraz to mnie poniosło, w życiu! Nigdy bym nie odpuściła, Twoje wesele, to jest TWÓJ dzień, nie Twoich teściów do cholery! JAk chca sie pokazac, to niech znajomym zafunduja wakacje. W życiu bym nie pozwoliłą, zeby mi z wesela pokazówke zrobili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ktos w rodzinie znajomej mial podobny problem. Tesciowa zgodzila sie, ze doplaci do reszty gosci. A na weselu potem ci goscie siedzieli bez wina, bez ciasta, za to u gosci tesciowej był wypas i wszystko co zapragniesz. Kelnerzy donosili potrawy tylko do wskazanych przez tesciową stolikow. Wstyd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilonka1780
gość dziś - nie no aż tak to źle nie będzie. Mają swoje wady, ale są gościnni i rozrywkowi i takie coś jest nie przyjęcia przez nich. Nawet jeżeli mamy sprzeczkę. Eh, może to straszne, ale czasami zazdroszczę osom, które nie maja bliskiej rodziny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie zaprosisz ludzi bo ich nie znasz , nie zatańczycie bo .... wstyd ? ... i ty się dziwisz ,że twoja rodzina to 5 osób a jego ponad 30 ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale ta jego 'rodzina', to przyjaciele jego rodziców ze studiów, których ona nie zna, a jej przyszły mąż z ledwościa kojarzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ich pozna - w czym problem ? a wtedy staną się ijej znajomymi . co z was za dzikcy ludzie ,że boicie sie wszystkiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilonka1780
Ja bym tańczyła i bawiła się, ale znam mojego narzeczonego. On będzie się bawił bardzo dobrze w gronie najbliższym równie jak ja (w końcu coś wspólnego przez te 7 lat nas trzyma ze sobą :) ) tylko, że on łatwo daje się matce i ojcu manipulować bo ojciec wojskowy, a matka nauczycielka i boi się, że oni się obrażą. (Pieprzone fochowe wychowanie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w tym, że musiałaby płacić za zgraję obcych ludzi? W tym, że to będzie dziwnie niekomfortowa sytuacja? Nawet na miejscu tych znajomych rodziców miałabym wrażenie, że państwo młodzi albo są stuknięci albo szukają sponsorów zapraszając obcych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie chodzi o dzikość. Autorka NIE CHCE takiego dużego wesela. Ja też bym sobie nie pozwoliła na zaproszenie obcych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilonka1780
No, a po za tym ja nie gustuję w tłumacz (rzadko trzymam kontakty z większa ilościa niż 7 osób na raz), a on to już w ogóle domator i samotnik :D W sumie ja go wyciagam do znajomych. Także to patowa sytuacja. Śmieszna, no ale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
już nie rób z tego swojego narzeczonego takiego "niuniusia ę + nic mu nie bdyie jak pozna innych ludzi . po ile wz macie lat , e nie potraficie si pomiędzy ludmi zachoiowac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ślub to nie tylko święto młodych . jak ktoś żyje w normalnej rodzinie to wie ,że to również święto rodziny - szeroko pojętej i jej przyjaciół .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko, nie słuchaj tej dziwaczki która całą wieś zaprosiła na swoje wesele. Rację masz ty, a co do narzeczonego to najwyższy czas żeby wyhodował jaja i się rodzicom postawił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
35 osób to " duże wesele " ?:D na święta mam w domu 26 osób i nikt nie narzeka czy jęczy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś '' Teściowa wyliczyła blisko 80 osób bo tak wypada bo oni jeździli na śluby znajomych itp. '' -to jest 35 osób?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale to są obcy ludzie których g****o obchodzi autorka, jej narzeczony i ich ślub.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oczywiście :D weźcie się za łby jeszcze przed ślubem a początek zdaje się już nastąpił , prawda ?:D przez 7 lat siedziałaś niczym kurka na grzędzie ,dopiero teraz ci się przypomniało .ze to " twoje życie " i zaczynasz wymyślać problemy z doopy :D to nie problem w narzeczonym ale w braku waszej wspólnej wizji co do tego jak ma wyglądać wasze życie a nie tylko ślub .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilonka1780
jak pisałam. Dla mnie wystarczy obiad i do domu. Po prostu nie wiem jak przetłumaczyć przyszłej teściowej, że jej syn tak, owszem. Zgodzi się na duże wesele, ale to potem ja będę musiała go ciągac i mówić co ma robić. Cenię sobie spokój i grono najbliższych niż tłum ludzi, gdzie nie będę w stanie porozmawiać i podziękować jak należy za przybycie. Potrafię się do tłumów dostosować, ale również zaprosić kogoś tylko dla argumentu "prezentów" meh. I ak. U niego w domu też są ciągłe imprezy rodzinne. Ciągle coś się dzieje i wielu znajomych jego rodziców i babć bywa i się bawią, ale ja obserwuję swojego narzeczonego to on wtedy, albo siediz cicho i udaje powietrze, albo czmycha na piętro grać, a ja rozdarta między spodobaniem się i pomocą rodzinie jego, a chęcią ucieczki ze swoim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja się trochę dziwię temu wszystkiemu: rozumiem teściową- w końcu ona wydaje swojego syna i dla niej to też jest wazny dzień i chce go celebrować z bliskimi sobie ludźmi. Tylko nic na siłe. Rozumiem autorkę - też chciałaby, żeby to był tylko jej dzień i żeby spędziła go tak jak ona chce. ALE TEGO SIĘ NIE DA POGODZIĆ. Dla wszystkich jest to ważny dzień, ważny na swój sposób. Jeśli narzeczony nie akceptuje ślubu tylko ze świadkami, to niestety, ale nie za bardzo masz jakiś wybór - powinnaś iść na jakiś kompromis z teściami. Krzykiem nic nie osiągniesz (choćby za to powinnaś przeprosić). Wydaje się, że wcale nie chodzi o obcych ludzi, tylko o to, ze chcesz postawić na swoim. Ja z kolei mam dużą rodzinę, rozrzuconą po całym kraju i połowie Europy - i u nas, niestety jest normalne, że widujemy się czasem raz na 10 lat przy okazji wesel lub pogrzebów. I nikt nie robi problemu z tego, ze któregoś wujka widział ostatnio jako dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro widziałaś przez 7 lat, że u teściów często są imprezy to naprawdę jesteś zdziwiona, że z okazji ślubu syna też będą chcieli zrobić imprezę???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilonka1780
Ale co to za wesele, gdzie będzie tyle osób, a ja nie będę mogła z nimi porozmawiać przez te 15 min. A przeprosić nie przeproszę bo mam dość fochowego nastawienia wszystkich zamiast powiedzieć prosto i otwarcie w czym rzecz. Tak jak napisałam. Muszę się dosadnie rozmówić z moim narzecoznym. W innym wypadku palcem nie kiwnę bo póki co planuję ciągle ten dzień z teściową (planowałam do kłótni), a on jest wykonawcą -.-

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×