Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zła matka 5555

Po co mi było dziecko... Z perspektywy 30 lat.

Polecane posty

Gość gość
Dziwna jest opowieść osoby z , taka nienawiść za nic? coś tu musi być na rzeczy, bo aż mi ciężko w to uwierzyć, moze dziecko jest chore psychicznie... a co do autorki, to osoba, która nigdy nie powinna mieć dzieci. Bo co by z nim nie było to nie byłaby zadowolona. Spodziewałam się, że to moze jakiś chłopak (już samo, ze chłopak, no i inny kontakt z matką niż córja, najczęściej) typowy buntownik, ćpał, chlał, włóczył się z kumplami non stop, nie szanował matki, nie zdobył żadnego zawodu... mozna być zawiedzionym, ale tu widzę normalnego, przeciętnego obywatela, nie wybył zagranicę, odwiedza matkę... większość matek by się cieszyła z takiego dziecka. Prawda jest taka, zę to najczęściej matki zabiegają o kontakt z rodzicami, z dziećmi jest róznie, ale to taka miłość, pojawiają sie wnuki, dla dzieci chce sie zawsze jak najlepiej, cieszy się z samego faktu, ze istnieją po prostu, to jest... instynkt, coś naturalnego, tu tego nie ma. Syn jest juz dorosły, nie musi mu pani poświęcać swojego czasu, więc niech sobie pani znajdzie jakieś zajęcie, cos trzeba robić w życiu, praca mąż, podróże - nie jest przecież za późno, koleżanki, jakaś pasja... takie jest życie, wychowuje sie dzieci, ma bliskie osoby, szara codzienność, nie rozumiem problemu, każdego cieszy co innego, trzeba tylko to odnaleźć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mi też te wpisy pomogły. Mówi się, że instynkt przyjdzie z czasem, że jak już się swoje pojawi to będzie spoko. A widać doskonale że tak nie jest. Z tego co czytam to autorka była i tak o wiele, wiele lepszą matką niż ta którą miałam - wbrew temu co żmijowate matki polki próbują jej zarzucić. A moja jest uznawana za normalną ;) Autorko - nie bój się o tym pisać, Twoje słowa pomogą wielu osobom. A sama zacznij korzystać z życia - jeszcze nie jest za późno i tego Ci życzę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zła na cały świat
Ja mam to samo. Nienawidzę mojego dziecka. Zabrało mi najlepszy czas w życiu, a w zamian wieczne problemy, bunty, nawet teraz kiedy już kończy studia wiecznie "zbuntowany". Mogłam wyabortować albo zostawić w szpitalu, ale na pierwsze nie pozwalało sumienie, a drugie - rodzina by mnie zjadła. Każdej nocy przeklinałam swoje życie. A teraz jestem w****ioną 48 latką - na siebie, na rodziców, na cały świat. Nienawidziłam swoich rodziców za to jak mnie traktowali i zmusili do urodzenia dziecka, nienawidze dziecka za to że się urodziło. Jestem chodzącą nienawiścią. Na nieszczęście moje zbuntowane dziecko zaczyna w wieku 24 lat odnajdywać jakieś uczucia do mnie, lgnie do kontaktów, a ja robię co mogę by tego nie robiło. Nagle z buntownika robi się płaczliwa ciamajda bo "mamo dlaczego, mao tęsknię?!". Tak?! Teraz?! Rychło w czas "synku". Dlaczego? Dlatego że cię nie chciałam, nie chcę cię także teraz. Zniknij po prostu, rozpłyń się. Ułóż sobie życie i zostaw mnie w cztery diabły. Może niedługo umrę, to chcę jeszcze pożyć chwilę spokojnie i nie patrzeć już na kogoś, komu musiałam poświęcić życie a nie miałam z niego kompletnie nic poza kretyńskimi buntami. Teraz przeprosiny? Teraz "mamo dlaczego?"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
z takim podejściem to czy by się buntował czy nie, miałby równo przesrane :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam to samo. Nienawidzę mojego dziecka. Zabrało mi najlepszy czas w życiu, a w zamian wieczne problemy, bunty, nawet teraz kiedy już kończy studia wiecznie "zbuntowany". Mogłam wyabortować albo zostawić w szpitalu, ale na pierwsze nie pozwalało sumienie, a drugie - rodzina by mnie zjadła. Każdej nocy przeklinałam swoje życie. A teraz jestem w****ioną 48 latką - na siebie, na rodziców, na cały świat. Nienawidziłam swoich rodziców za to jak mnie traktowali i zmusili do urodzenia dziecka, nienawidze dziecka za to że się urodziło. Jestem chodzącą nienawiścią. Na nieszczęście moje zbuntowane dziecko zaczyna w wieku 24 lat odnajdywać jakieś uczucia do mnie, lgnie do kontaktów, a ja robię co mogę by tego nie robiło. Nagle z buntownika robi się płaczliwa ciamajda bo "mamo dlaczego, mao tęsknię?!". Tak?! Teraz?! Rychło w czas "synku". Dlaczego? Dlatego że cię nie chciałam, nie chcę cię także teraz. Zniknij po prostu, rozpłyń się. Ułóż sobie życie i zostaw mnie w cztery diabły. Może niedługo umrę, to chcę jeszcze pożyć chwilę spokojnie i nie patrzeć już na kogoś, komu musiałam poświęcić życie a nie miałam z niego kompletnie nic poza kretyńskimi buntami. Teraz przeprosiny? Teraz "mamo dlaczego?"? x Jestes antytezą macierzyństwa. Okaleczyłaś swojego syna nie dając mu miłości. Bedzie mu tego brakowało przez całe życie. Nic dziwnego że oscyluje między buntem a błaganiem o twoją miłość. Trzeba było zostawić go w szpitalu, może przynajmniej obcy ludzie by go pokochali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upływa spiesznie życie
Kurczę weszłam z rana na kafe i...... jest o mnie :( Moje dziecko niedługo się obudzi, a ja modlę się, aby jeszcze nie.... znów będzie cały dzień marudzenie, darcie się, terroryzowanie... Nie chciałam dzieci ale uległam presji matki i teściowej. Znienawidziłam obie, a jak się urodziła córka zostałam ze wszystkim sama. Nie powiem że nie cierpię córki, ale ..... wolałabym by nigdy się nie urodziła. A oddać ją teraz... ma 3 lata, za późno już. Codziennie budzę się z myślą, jak przecieka mi życie przez palce. Ja wiem że jestem złą matką i NIGDY nie chciałam mieć dzieci. Co mi do łba strzeliło....... Ale przynajmniej odgryzłam się matce, nie zobaczy dziecka do usranej śmierci. Oby ją szlag trafił czym prędzej. Nie sądziłam że na kafe ktoś ma taki problem jak ja.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upływa spiesznie życie
Te, oscylator od antytez z dziś , bo ci bryle spadną z pseudointeligenckiej mordki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Coś takiego, a myślałem że cafeteria to tylko same matki polki, a tu coś niesamowitego, nie-matki polki lol

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak mozna nie koch
jak można nie kochac swojego dziackaczka ty kurfffo pomódl się do Boga bo nie masz rozumu!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
04:02, 06:42 - chyba jest taka zależność, że im bardziej prymitywny umysłowo człowiek, tym mniej zdolny do uczuć wyższych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do ostatniego goscia. To co piszesz nie jest prawda. Bardzo czesto osoby "prymitywne" maja wiecej uczuc i empatii, bo nie zastanawiaja sie nad sensem zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witaj autorko. Chciałabym ci napisać co może być powodem tego że niemasz dobrych kontaktow z własnym dzieckiem. Bo ja sama jestem takim dzieckiem i też nic mnie z moją mamą nie łączy pomimo że to kochany i dobry człowiek. Czemu ja mam taką blokadę? 1)Ano temu że moja mama miała trójkę dzieci i chyba aby od nas odpocząć zostawiała nas samych w pokoju. Nigdy z nami się nie bawiła, woała mieć swięty spokój. ZERO ZAINTERESOWANIA 2) Nigdy nie pytała mnie o to jak sobie radzę w szkole, jak mi poszła klasówka. Także jechałam na trójkach i nikt się do mnie nie doczepiał o nic.ZERO ZAINTERESOWANIA 3)W szkole podstawowej byłam w kółku teatralnym, mieliśmy występy. Moja mama nie pojawiła się na ani jednym. ZERO ZAINTERESOWANIA 4) Pierwszy chłopak, pierwsze zakochania- moja mama spotyka nas na spacerze , ja wracam do domu a ona nawet nie pyta kto to i jak się nam układa. ZERO ZAINTERESOWANIA. 5) Do dziś mnie o nic nie wypytuje, nie pyta mnie czy chciałabym mieszkać samodzielnie czy jestem zadowolona z pracy. Nasze rozmowy dotyczą pogody i tego co będzie na obiad. Tak jak piszę moja mama to kochana i dobra osoba ale gdzieś popełniła ogromny błąd którego już nie potrafimy naprawić. Ja nie wiem czy przez to czy nie ale mam niskie poczucie własnej wartości, nerwicę i leczę się na stany depresyjne. Także wcale nie trzeba być wyrodna matką aby dziecko nie miało z nią więzi. Czasem wystarczy zwyczajny brak zainteresowania bieżącymi sprawami. Może ty tez popełniłaś taki błąd ze syn się sam wychowywał na podwórku z kolegami a ty nie chciałaś mu w tym przeszkadzać i nie ingerowałaś bo miałaś swięty spokój?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
6) Nie pamiętam z dzieciństwa aby mama nas zabrała czy to na jakiś spacer czy włączyła się w jakieś zabawy. Nie pamiętam żeby mnie sama od siebie przytuliła czy całowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7) Nie wymagała od nas właściwie nic. Nie musieliśmy scielić łóżka, myć naczyń. Jak jechałam na trójkach to też nie było żadnej motywacji z jej strony. EFEKT? Tak mi zostało do dziś, jadę po najmniejszej linii oporu we wszystkich sprawach. Nie potrafie tego zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Także można być dobrym człowiekiem jakim jest moja matka ale totalnie beznadziejnym i nieporadnym w wychowaniu. Nasza matka nie zadbała o to byśmy się czuli kochani, potrzebni i ważni. Nic ją nie interesowało. Wychowanie to nie tylko ciepły obiad i dach nad głową. Wychowuje się dziecko mądrze: uczy samodzielności, zaradności ale przede wszystkim daje się poczucie bezpieczeństwa i miłość a nie zostawia dziecko na pastwę losu i niech sobie radzi same. Brak zainteresowania problemami dziecka to najgorsze co można mu zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko wszystko rozumiem oprócz tego zdania "drażniły mnie niemowlęta, ta ich bezradność, ten kretyński wyraz smutnej minki" To jest porąbane żeby 60-letnia baba pisała tak głupio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
04:02 widocznie ten bunt był krzykiem jego o twoją uwagę której brakowało, czuło po prostu że go nienawidzisz. Szmata z ciebie. Trzeba było sobie c****o zaszyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko napisałaś że za stara na miłość jesteś. Do miłości trzeba mieć szczęście i dziecko lub jego brak niczego nie zmieni. Jakbyś miała spotkać prawdziwą miłość w czasie swojej młodości to byś spotkała, ale nie miałaś tego pisane albo mniej egzystencjalnie a bardziej praktycznie odpowiem nie miałaś umiejętności nawiązywania znajomości i dziecko nie ma tu nic do rzeczy, bo w cholere sie ludzi wchodzi w nowe związki mają nawet więcej niż jedno dziecko, a dla was to jedno to powód by obwiniać je o wasze własne nieudacznictwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co to w ogóle za pytanie "co ja z tego mam?". A co ma twój syn autorko z tego że założył rodzine i pewnie ma własne dzieci. Co on z tego ma że im ojcuje ? Każdy może sobie zadawać takie pytania. Może u ciebie trafniejsze zapytanie by brzmiało, co ja mam z tego że w ogóle żyję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zraniona ale kocham
Oczywiste było, że zaraz pojawią się tu moralizatorzy. Przeciętny Polak nie potrafi zrozumieć, że ktoś może nie kochać swoich dzieci albo rodziców, że to nie zależy od niego, że ten stan się nawet pogłębia. Wszystko co wykracza poza kościół i kuchnię jest nie do pojęcia i odrzucane, piętnowane. A ja doskonale to rozumiem, bo... moja mama mnie też nie kochała. Wiedziałam, że nie byłam chciana, wyczekana i wybaczyłam. Bo co ona była winna? Była dobrym człowiekiem i nigdy by nie skrzywdziła muchy, więc aborcja nie wchodziła w grę. Wychowano ją że ma być matką, więc była. Ale nie kochała mnie. Przykro mi było bardzo, jest do dzisiaj, ale nie mam do niej złości o to. Nie była to także moja wina, ale wiem że zabrałam Jej dużo czasu i nic nie mogę dać Jej w zamian, bo nie kochają mnie - nie oczekuje nic ode mnie. Mój uśmiech Jej nie cieszy. Chociaż przyznaję, że próbowała, bawiła się, interesowała, ale dziś jako dorosła osoba czuję, że "z musu". Tak bywa, niestety. I wiem to jako córka takiej osoby. Mamo, jeśli kiedyś to przeczytasz wiedz, że rozumiem Ciebie, że nie winię Ciebie za nic i że JA kocham CIEBIE. Nie było w tym ani mojej ani Twojej winy. Twoja głowa była po prostu inna, cierpiałaś z tego powodu, ja to wiem, widziałam Twój płacz wiele razy. Tym bardziej ja staram się być dla mojego dziecka, kocham je. Natomiast mam jedno zdanie do pyszczących tutaj osób: jeśli nie macie 14 lat albo nie pochodzicie z patologicznie religijnej rodziny, to zamknijcie usta. I dziękujcie waszemu bogu, że nie macie takiego problemu. To wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zraniona ale kocham
gość dziś Co to w ogóle za pytanie "co ja z tego mam?". A co ma twój syn autorko z tego że założył rodzine i pewnie ma własne dzieci. Co on z tego ma że im ojcuje ? Każdy może sobie zadawać takie pytania. Może u ciebie trafniejsze zapytanie by brzmiało, co ja mam z tego że w ogóle żyję. Odpowiem Ci tak, jako niekochane dziecko i kochająca matka. Ja też nie widzę sensu w życiu. Kocham moje dziecko, ale nie widzę żadnego sensu w istnieniu ludzi. I chociaż mam dla kogo żyć, mam się kim cieszyć, to mnie ratuje. Autorka zapewne miała własny świat, w który weszło jej dziecko, niczemu nie winne, ale ona to odebrała, a raczej jej mózg, bardzo źle. Częściowo mogę to zrozumieć, choć trudno wyobrazić sobie niechęć do dziecka mając swoje. Ale ja to znam o tyle, że właśnie byłam niekochana. Jestem. Bo mama żyje nadal i... nadal mnie nie kocha. Jest przynajmniej kulturalna, nie wymaga nic ode mnie, nic nie chce, chociaż jest schorowana i to bardzo, ma cukrzycę, chorą tarczycę, kręgosłup, niedowidzi i początki POCHEP. Jej starość jest bardzo bolesna, a ona stara się radzić sobie sama i nie prosi mnie o pomoc. Urosła tym bardzo w moich oczach, umie ponieść konsekwencje swoich wyborów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martusia gildzia
zraniona no sory ale jestes pokrecona, tlumaczysz patologiczna pseudomatke i ze masz do niej respect yoyo i jeszcze jedziesz po Panu Bogu jestes glupia albo dupodajka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wracaj pokemonie do gimbazy i do kochającego księdza, może cię weźmie na kolana :D Tylko się zabezpiecz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żółta filiżanka
zła matka 555, zastanowiło mnie że napisałaś iż ,,Ogólnie jestem rozżalona na siebie samą, straciłam najlepsze lata i nic nie mam. Kompletnie nic " a także że macierzyństwo było dla ciebie wyłącznie męczące. I zrobiło mi się strasznie przykro...za twojego syna. No bo jak to jest być dzieckiem dla której macierzyństwo jest tak strasznym wyrzeczeniem, takim poświęceniem, męką? Jak ten dzieciak musiał to czuć, że bycie z nim jest dla ciebie tak ciężkim przeżyciem, że jest dla ciebie ciężarem po prostu. Piszesz, że straciłaś najlepsze swoje lata. Straciłaś? Wychowując swoje własne dziecko, część siebie?! To dla ciebie taka wielka strata??! Masz tak dziwne i negatywne podejście do wszystkiego, że aż się czuję tą twoją niechęć do wszystkiego. Nie wiem jak wyglądało wychowywanie syna w twoim przypadku, nie wiem jak się do niego donosiłaś, o czym rozmawiałaś, czy go przytulałaś,czy czytałaś mu bajki na dobranoc, układałaś klocki,oglądałaś bajki. Czy czuł twoją miłość i to że jest kochany i ważny dla ciebie. Czy pogłaskałaś go przechodząc obok, pożartowałaś ,pośmieliście się razem,czy wspierałaś go i chwaliłaś. Obawiam się, że wielu z tych rzeczy zabrakło. A z tego właśnie buduje się więż z dzieckiem,z tego ciepła które mu dajesz, z tego że czuje że zwyczajnie lubisz z nim przebywać, że jest dla ciebie najważniejszy. Każde dziecko jest inne,oczywiście, ale po co są rodzice,po co jest matka? Na czym polega wychowywanie dziecka? Właśnie na tym aby swoją miłością i akceptacją nauczyć takiego małego człowieczka właśnie miłości do siebie samej i do innych ludzi. A potem puścić go w świat. I wtedy dopiero najwyrażniej widać czy popełnialiśmy jakieś błędy wychowawcze. Myślę, że tych błędów popełniłaś sporo skoro teraz syn jest taki w stosunku do ciebie. Tobie staje się on coraz bardziej obojętny ale nie wiem czy ty jesteś mu tak samo obojętna czy może on po prostu czeka na twój ciepły gest i okazanie że jest dla ciebie ważny. A może wychowany w poczuciu że był dla ciebie takim wielkim ciężarem, że bycie z nim sprawiało ci tyle przykrości ma tak wiele żalu do ciebie że jego serce zamknęło się na ciebie bo nie chciał ciągle od nowa czuć się odrzucany, czuć się tak wielkim ciężarem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zraniona ale kocham
żółta filiżanka dziś Jeśli nie chciała dziecka i go nie kochała, to trudno, byś wymagała od niej uczuć. Myślisz, ze czemu kobiety oddają dzieci już urodzone do okien życia albo domów dziecka? Czasem po prostu nie chcą tego dziecka. Mnie moja mama nie kochała kompletnie i ja wiem, że zabrałam jej młodość, choć sama mi tego nie powiedziała wprost, ale jako kobieta umiem czytać między wierszami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żółta filiżanka
Dodam jeszcze tylko,że sama mam dwóch synów, teraz już dorosłych. Nigdy, przenigdy nie byli dla mnie ciężarem a wychowanie ich było dla mnie radością mimo różnych problemów. Pierwszego urodziłam mając 20lat, drugiego dwa lata póżniej, byłam bardzo młoda ale chyba instynktownie czułam co dziecku potrzeba. dzieci były chciane i oczekiwane. Kochałam je od pierwszego momentu jak się tylko urodzili. Lubiłam z nimi przebywać, bawić się,rozmawiać,pomagali mi w kuchni,nigdy ich nie odganiałam bo sama byłam przez moją mamę wiecznie odganiana i wiedziałam jak takie dziecko się czuje. dawałam moim dzieciom dużo miłości,czułości,zainteresowania i czasu. I teraz zbieram tego owoce. Mam cudownych, kochanych synów,którzy oddają mi teraz to zainteresowanie i uczucie które im dałam ( daję nadal). Mogę śmiało powiedzieć, że moi synowie, to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Dodam tylko, że nigdy nie myślałam w taki sposób jak ty,że mam dzieci po coś, dla jakiegoś celu. Po prostu dzieci bardzo chciałam i one to czuły. Były nie abym miała z tego jakąś korzyść ale były aby być. A ja ich kochałam aby kochać. Zawsze gdy pomyślę o moich synkach to robi mi się ciepło na sercu i wiem, że zrobiłabym dla nich wszystko. Życzę ci abyś i ty kiedyś tak poczuła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zraniona ale kocham
Ale ja kocham moje dzieci, przecież pisałam. Mylisz mnie z autorką. To MNIE nie kochała mama, dlatego piszę, że autorkę rozumiem. Poza tym - piszesz ze swojego doświadczenia, że kochasz, że dzieci były wszystkim. Ale przecież nie każdy jest taki sam. Dla mnie dzieci są wszystkim, dla mojej mamy byłam wyłącznie ciężarem. Mój św. pamięci tata cierpiał przez to, ale nie umiał tego zmienić u Niej :( Ona po prostu była bardzo niezależna, kochała swój świat, kochała góry i samotność, a ja jej to zabrałam na lata. Nie umiała się cieszyć kompletnie niczym związanym ze mną..... Ale przynajmniej nie prześladowała, powiedzmy że - chowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tez mam takie mysli po co mi dziecko na starosc odda do przytulku a starosc juz niedlugo bo zycie jest tak krotkie az zastanawiam sie po co sie rodzimy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam 24lata moja matka mówi że była dla mnie nadopiekuńcza a ja mam inne zdanie że właśnie mnie zawsze olewała i ona ciągle narzeka kiedy jej dam spokój to znaczy wyprowadzę się i zajmę się swoim życiem ojciec normalnie przede mną ucieka w ogóle z nim kontaktu nie mam tylko jak w przelocie go złapie i uściskam i tak mnie wyzywa że go duszę i męczę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żółta filiżanka
Do: zraniona ale kocham Czasem tak jest,że się dziecka nie chce a potem, jak już się urodzi jest największym szczęściem. Po prostu hormony robią swoje i zaczyna się kochać to niechciane dziecko. A potem mija kilka miesięcy nie można sobie wyobrazić jak mogło się nie chcieć takiego malucha. Wiem co piszę bo u mnie tak było z drugim synem. Nie był planowany, chcieliśmy drugie dziecko ale kiedyś tak, w dalekiej przyszłości. W ostatnich miesiącach ciąży zaakceptowałam w końcu, że będzie drugie. No i urodziłam,zobaczyłam te granatowe oczka gapiące się na mnie i ...zakochałam się :) On nawet nie płakał tylko leżał i patrzył na mnie takim mądrym spojrzeniem. Nie mogłam się doczekać aby już przynieśli mi go do karmienia. Potem już w domu, jak drugi synek miał jakieś dwa miesiące pamiętam, że leciała taka reklama kosmetyków dla dzieci, chyba Johnsons i tam były słowa ,,Trudno uwierzyć, że cię nie było, teraz jesteś w sercu mym". Popatrzyłam na tego mojego niechcianego przecież kiedyś malucha i pomyślałam dokładnie to samo. Jak mogłam kiedyś go nie chcieć. Tak że różnie to bywa,pierw się nie chce a potem się kocha z całego serca i nie można sobie nawet wyobrazić świata bez tego małego (a potem już dużego) ludzika :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×