Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Vella

Kocham go od dziecka, a jestem żoną innego...

Polecane posty

Gość Vella

Nie osądzajcie mnie, bo cierpię strasznie. Chcę podzielić się pewną historią. Moją historią. Miałam 3 latka, gdy zakochałam się w przysposobionym bratanku mojej cioci (mój ojciec ma brata, ten ożenił się z kobieta, która miała brata i ten brat ma syna). Między nami nie ma więzów krwi, ale był traktowany zawsze jak rodzina. W wieku 4 lat stracił mamę... Nasze spojrzenia przecinały się od dziecka... On też mnie kochał całe życie, niemniej nigdy nie mieliśmy odwagi o tym pogadać, bo nie było okazji. Ciotka, która go wychowała zawsze ograniczała mi z nim kontakt... Coś pięknego i niezwykłego połączyło nas, gdy miałam 8 lat, a on 9. W dniu mojej Komunii Świętej przecięły się nasze spojrzenia tak, że wiedziałam, że to jest na całe życie. I tak też się stało. Spotkaliśmy się potem podczas różnych imprez rodzinnych wiele razy, ale zawsze chcąc być blisko, a jednocześnie byliśmy onieśmieleni. Miałam 17 lat, on 18, gdy mój kuzyn się żenił. Wtedy pierwszy raz byliśmy blisko... Przytuliliśmy się do siebie i biły nam serca. To było niezwykłe i czas się zatrzymał, ale rodzina nas rozdzieliła po raz kolejny i on wrócił do domu, a ja do swojego. Czekałam, ale wiedziałam, że nie mam na co. Historia bardzo zawiła i wiele szczegółów leży w środku, ale nie da się tego opisać... Dwa lata poźniej na studiach poznałam chłopaka, który dziś jest moim mężem. Trafiło mnie od pierwsze chwili, ale zawsze wiedziałam, że w głębi serca noszę inną miłość. Udało się schować to uczucie gdzieś głęboko i choć powracało co jakiś czas, to jednak przyjęłam po 3 latach oświadczyny i w końcu zaczęłam szykować się ślubu. Zaprosiłam także moją dziecięca miłość... Dzień przed ślubem rozmawialiśmy i wyrzuciłam z siebie to, że jako dziecko darzyłam go uczuciem. Okazało się, że i ja nie byłam mu obojętna... Ale nie mogłam nic już zrobić. On był sam, a ja miałam wyjść za mąż... NIe miałam odwagi odwołać slubu... Wybrałam wygodne, miękkie lądowanie, a ukochanego zostawiłam rozdartego z bólem w sercu i dezorientacją ;( Miałam 23 lata i zero pojęcia o prawdziwym życiu. Romantyczka, jakich mało. Pół roku póżniej spotkaliśmy się na moment, żeby zamienić parę słów, ale był oschły. Wypłynął w morze i nie mielismy okazji do rozmowy. Zmieniłam miejsce zamieszkania, żeby być bliżej niego i pojawiła się kolejna szansa na dialog.Tym razem, gdy bylismy sami pocałował mnie... Boże, to było cudowne, ale tak bolało... Spotykaliśmy się, rozmawialiśmy i za każdym razem rozrywaliśmy jakiś szew, aż w końcu kochaliśmy się, ale to były spotkania pełne namiętności, pożądania i miłości zarazem. Zdradziłam, bo kochałam. On mnie też. Nie miałam odwagi zostawić męża i gdy usłyszałam te wymarzone słowa "Kocham Cię" oprzytomniałam. Urwaliśmy kontakt, żeby on mógł ułożyć sobie życie. Nie chciałam, żeby zmarnował sobie życie jako mój kochanek. Zasłużył na miłość. I poznał kobietę, z która się ożenił bardzo szybko, bo niecałe 3 lata po naszym rozstaniu. A ja zaszłam w ciąże i urodziłam wspaniałego chłopczyka, który jest moim życiem. Wczoraj spotkaliśmy się pierwszy raz po 5 latach i uczucia nadal są. Kipi od uczuć, ale żadne z nas nie chcę zostawiać swojego życia, bo za daleko wszystko poszło. Ja mam rodzinę, on ma żonę... Kochamy się, ale też kochamy nasze życia i rozmawialiśmy żartując, że trzeba by uciec daleko, że mógłby mnie i moje dziecko porwać na koniec świata, to jednak wiem, że to tylko marzenia i bajka i że rzeczywistość mogłaby sprawić, że rozczarowałby się mną, a tego bym nie przeżyła... Jest pięknie, ale boję się, że znowu spotkamy się po x latach... Wczoraj byłam Kopciuszkiem, który miała swojego księcia na jedną chwilę. Znowu poczułam smak jego ust i jego dłoń na moich włosach.. Patrzył na mnie i powiedział, że "powinnam być jego". Nie powiedział mi, że mnie kocha, ale dlatego, ze nie mógł, ale wszystko mówiło o tym, że jest rozdarty, że walczy ze sobą, że nie chcę rozciągać tych nici, które zawiązał... A jednak byliśmy szczęśliwi. Kocham go... Powiedziałam mu to wczoraj dziesiątki razy, że jest miłością mojego życia i zawsze będzie... A dziś wracam do rzeczywistości. Do męża, któremu jestem obojętna, do dziecka, które mnie tak bardzo kocha... Cały świat był przeciwny tej miłości, nawet moja mama, ale wczoraj na moment Bóg ułożył plan tak, że spotkaliśmy się i spędziliśmy wiele godzin razem, choć okoliczności były smutne. Kocham go... I umieram każdego dnia i będę w tej agonii do końca moich dni. Nie potępiajcie mnie, bo Bóg wysłuchał mojej żałosnej modlitwy i pozwolił nam być wczoraj razem. Czułam, ze zakrył oczy na tamten moment i mi wybaczył. To jest nie do opisania, jak wielkie jest to uczucie i ile lat trwa ta miłość... Dziś miał napisać do mnie smsa... Ale czuję, że napisze, bo nie chce okłamywać tej drugiej osoby, z którą dzieli życie. Ja też tego nie chcę. Jest jak jest, trzeba żyć dalej i kierować się rozsądkiem, niemniej... Zawsze będziemy się kochać. I wiem, że jestem jedyną, że żony nigdy nie pokocha tak, jak mnie i to mi wystarczy... Takie okrutne, egoistyczne pocieszenie, że ona nigdy nie będzie mną, ale będzie miała go na wyłączność :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sama sobie to zrobilas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Piszesz, że jestes obojętna mężowi, łaczy Was juz tylko dziecko? A jak jego małżeństwo? Widzisz, ludzie całe życie szukają takiej miłości, dlaczego nie chce uszczęśliwić siebie i jego? Rozwiedźcie się i żyjcie szczęsliwie. Dlaczego odbieracie sobie tą miłości i szczęście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem Cie.Ja mialam przyjaciela nie spalismy ze soba nawet sie nie calowalismy ale spedzalismy ze soba bardzo duzo czasu.. zawsze bede sie zastanawiac co by bylo gdyby ale z tylu glowy mam ze gdybysmy byli razem jako para to bysmy sie pozabijali jako przyjaciele moglismy wszystko.eh ciezkie to wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vella
Odbieramy sobie to szczęście, żeby nie ranić ludzi, którzy nam też coś ofiarowali. Zdaję sobie sprawę z tego, że sama zabijałam miłość męża do siebie... On jest dumny, ale twardo stąpa po ziemi. Nie kocham się z nim, bo nie mogę już... Nie pragnę go. czasami zaciskam zęby... Ale podjęliśmy decyzję, że wracamy do swoich światów. Ale miłość i to, co jest między nami będzie na zawsze ze mną i z nim. nie sądziłam, że takie coś mi się przytrafi i ze to nie film, a życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale kogo ranisz? Męza z którym i tak Ci się nie ukłąda? Nie lepiej się rozstać i jemu tez dac sznasę znalezienia kobiety, która go pokocha? Jemu nie jest dane zaznać miłości kobiety? Zastanów się, bo chyba lubisz być cierpiętnicą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To tak jakby skakac na glowke bez wody w basenie.To nie jest takie proste jak Wam sie wydaje ja rozumiem autorke i nie dziwie sie jej.Sama bym sie nie odwazyla.nie wszystko jest biale albo czarne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vella
Tak. Na to wygląda, że lubię być cierpiętnicą :) Walczę z egoizmem, a mąż zasłużył na miłość i będę starała się zrobić wszystko, żeby czuł się kochany... Niemniej, chciałam powiedzieć kobietom i mężczyznom, że warto walczyć i zrezygnować ze ślubu, póki jest czas... Nie miałam tej odwagi, a mój narzeczony był moim pierwszym mężczyzną i też trudno było dlatego go porzucić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zalecam wizytę u psychiatry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vella
Poza tym to, co usłyszałam wczoraj... Naprawdę czułam się jak Kopciuszek i choć miałam wielu adoratorów, to jednak miłość w moim życiu jest, była i będzie jedna. Prawdziwa. Nieśmiertelna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Będziesz się starała, ze by czuł się kochany? Ale nie kochasz, w trakcie seksu zaciskasz zęby, faktycznie wielka miłość. Współczuję Twojemu mężowi, ze musi w takim kłamstwie żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czasem lepsze klamstwo niz bolesna prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba za dużo sie harlequinów naczytałaś kobieto. Biedny ten Twój mąz, współczuję mu, że trafił na taką kobietę jak Ty. Pewnie świetnie zarabia, nieźle ułożeni jesteście, dlatego go nie zostawisz. Więc zgrywaj dalej, cierpiącą. Ale w tym wszytskim, to Twój mąz jej pokarany,nie Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vella
Dziękuję za odpowiedzi :) Oczywiście, złośliwości ludzkiej końca nie ma i nie będzie, niemniej dziękuję za "wysłuchanie" :) W końcu, czasami warto się otworzyć, gdy już nie dajemy sobie rady z własnymi emocjami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Prawda boli RAZ, a kłamstwo za każdym razem, kiedy sobie o nim przypomnimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dajcie spokoj dziewczynie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vella
Nie zarabia świetnie. Ja też pracuję i to zwykle bardzo intensywnie. Prowadzę dom, zajmuję się dzieckiem, poświęcam domowi 99,9% czasu. Normalna, przeciętna rodzina. Nie zależy mi na kasie, bo pewnie wybrałabym bogatego faceta. Mam inne wartości, a problemem jest tylko to, ze odnaleźliśmy się za późno. Rodzina nie pozwoliła nam rozwinąć tego uczucia. Mieliśmy bardzo ograniczone kontakty, Żadne z nas nic nie mogło zrobić. nie było ery telefonów komórkowych.. Było inaczej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośću
Miałem 16 lat jak zacząłem związek z moja aktualna partnerka było uczucie itp. Parę miesięcy później poznałem w nowej szkole dziewczynę która została moja przyjaciółka wiedzieliśmy że się kochamy i jesteśmy spełnieniem swoich pragnień ale obydwoje mieliśmy już partnerów. Szkoła się skończyła nasze drogi się rozeszły a uczucia zostały- okazało się to na spotkaniu po latach. Wiem że to była dziewczyna mojego życia. Nie umiałem zostawić mojej kobiety dla niej i po dziś dzień czasami cierpię z tego powodu ale jest mi też bardzo dobrze z moja kobieta. Gdyby tak szlo to najchętniej bym był z obydwoma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten facet jest p*****la bo skoro tak Cie kocha tobpowinien o Ciebie walczyc za wszelka cene jak i Ty w nim taka zakochana.A co on zrobil ? Uciekl i zycie sobie uklada.Moim zdaniem szuka kochanki ktora zaakceptuje to ze ma zone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem już po 30tce i jestem romantyczką, jakich mało. Natomiast ukochany powiedział mi, że są dla niego ważne 3 sfery: uroda, mądrość i wnętrze. Wg niego jego małżonka ma pierwsze 2, ale nie posiada trzeciego w przeciwieństwie do mnie, która ma to wszystko :) Poza tym on traktuje mnie jak boginię. Wyjątkowo. Nic nie zabije tej miłości, skoro nie zabił jej ani czas, ani ludzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybyscie razem zamieszkali to moze to by zabilo te milosc co innego jest byc ze soba na codzien a co innego spotykac sie na kawe raz na 5lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie... On nie chce seksu. Przekroczyliśmy już tę granicę. Wczoraj daliśmy sobie ostatni moment na wyrzucenie z siebie wszystkiego. Powiedział mi, że żałuje, że mnie nie porwał sprzed ołtarza. Powiedział, że był tchórzem... Ale ja tez byłam.Nie mnie go osądzać. On jest naprawdę facetem z zasadami i czuje się między młotem a kowadłem, tak samo, jak ja, parę lat temu, gdy mieliśmy romans.... Kocham Go, a on mnie, ale za daleko rozwinęło się nasze życie i ciężko jest to wszystko rozwalić dla naszej satysfakcji. Nie chcemy być egoistami i pewnie spotkamy się za kolejne 5-10 lat, gdy ktoś będzie brać ślub lub odejdzie do wieczności... Wczoraj mój bal się skończył. Jeden, jedyny dzień. Najszczęśliwsze chwile, pełne miłości w oczach... Życzę każdemu tak romantycznej miłości, ale zdecydowanie mniej dramatycznej niż nasza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość dziś Gdybyscie razem zamieszkali to moze to by zabilo te milosc co innego jest byc ze soba na codzien a co innego spotykac sie na kawe raz na 5lat Też o tym myślałam, ale wiem, że nie szukałabym ani nikogo innego, ani żadnych wrażeń będąc z nim. Jest to niespełniona, wzniosła miłość dwojga wrazliwych marzycieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No taknale wtedy okazalo by sie ze ten idealny wcale nie jest taki idealny a ten zly i niedobry maz wcale nie byl taki zly jak sie wydawal.Zyciw nie polega tylko na spijaniu sobie z dziubkow a kazda milosc namietnosc ma rozne etapy i wiecznie nie jest tak wspaniale jak na poczatku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mąż nigdy nie był romantyczny i wiem doskonale, jak wygląda życie i na czym polega. To poświęcenie się dla innych. Pracuję, wychowuję dziecka i na dodatek jestem zwykle sama, bo mąż mój pracuje po 12h dziennie... nie mam na co liczyć. Chciałam jedynie opowiedzieć moja historię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugowlosa na szpilkach
Prawdziwa milosc pokonalaby wszystko tym bardziej przeszkody takie jak slub czy nieprzychylna rodzina ,wydaje mi sie ,ze bardziej kochasz te romantyczna otoczke ,dreszczyk emocji i znudzona codziennym zyciem karmisz te bajeczke o niespelnionej milosci..Radze Ci zejsc na ziemie i popracowac nad swoim malzenstwem bo bedzie tak ,ze w koncu obudzisz sie sama bez meza ,a tym bardziej kochanka ,ktory uklada sobie zycie i jak widac chyba mu z tym dobrze ,slowa to tylko slowa licza sie czyny ...;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokladnie.Zgadzam sie wez sie w garsc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Otóż to. Autoko chyba za duzo książek Jane Austin. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Macie rację po części. Dzieliła nas odległość, a ja byłam uległą dziewczynką i nie umiałam walczyć. Sił i odwagi nabrałam dopiero, gdy urodziłam dziecko. No właśnie: czyny. Mogliśmy wczoraj uciec, ale ja nie mogłabym porzucić dziecka. Rozsądek zwycięża u obojga. Za daleko poszło to wszystko w naszym życiu. On nie musi mi mówić, że mu dobrze i wygodnie, bo jest jak jest, mieszka w kredytowanym przez nią mieszkaniu w Gdańsku i sielanka trwa. On wypływa potem na parę miesięcy i jak wraca to pewnie znowu ich związek kwitnie, ale zawsze tęsknił, tęskni i będzie myślał o mnie. Bo rozumiemy się bez słów i ze mną przeżył największe uniesienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×