Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy psychologowie i psychiatrzy mają bardziej udane życie uczuciowe i rodzinne??

Polecane posty

Gość gość

znacie prywatnie takie osoby?? Jak dla mnie, to takie wrażenie sprawiają, że żyją bardzo świadomie i potrafią kierować swoimi sprawami, decyzjami.... więc pewnie wiedzą jak żyć by być szczęśliwymi i spełnionymi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Studiuję psychologię. Szczerze? Wątpię. Ale no nie każdy student zostaje czynnym psychologiem. I całe szczeście Psychiatria to inna bajka zupełnie, nie da się porównać do psychologii bo zajmuje się inną sferą. Ewentualnie psychiatra-psychoterapeuta. Ale to też nie to samo co psycholog ;) Dużo też zalezy od zainteresowań zawodowych, otwartośc****ewnej dozy zdrowego krytycyzmu. Więc może te 20% osób, które posiadają kompetencje, realną wiedzę potrafią stosować to w swoim życiu. U innych wątpię. A nawet jak popatrze na wykładowców, którzy są czynnymi psychologami czy lekarzami to się poważnie zastanawiam nad ich podejściem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za odpowiedź:) A co budzi Twoje wątpliwości w podejściu Twoich wykładowców? v Hasło "psychologowie" to skrót myślowy, chodziło mi bardziej o psychoterapeutów, ale nie chciałam komplikować/odstraszyć ludzi.... :) Znam psychiatrów, którzy albo są też psychoterapeutami albo mają dużą wiedzę o psychice, dobre podejście. Ale nie znam ich życia prywatnego, a bardzo mnie to ciekawi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hmm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A pracuje jako psychoterapeutka? W jakim sensie sobie nie radzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znasz to szew w butach.. XX liczy się praktyka są osoby które są naturalnymi psychologami.. 100 razy więcej wiedzą o życiu niz tacy toeretycy X ps. dyslektycy potrafią najlepiej spośród wszystkich cech z łątwością czytać innych ludzi i ich ukrywane zachowania:p uważajcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Naturalni psycholodzy czyli kto? A ci teoretyczni też mają przecież praktykę i to kilka lat, zanim zaczną pracować jako psychoterapeuci... v Skąd masz informacje, że dyslektycy potrafią lepiej odczytywać emocje innych? "Szew w butach?" - nie znam tego określenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zależy jeszcze jacy dyslektycy, jak wiadomo mają bardziej rozwinięte umiejętności z prawej półkuli, jeżeli mają także odpowiednio rozwiniętą intuicję i empatię z ośrodkami percepcji emocji, to nie ma lepszych cech.. rzadko się zdarza, ale się trafiają takie przypadki Do tego umiejętności zdobywane np. w szybkim czytaniu co nie jest łatwe dla dyslektyków przydają się w psychologii X "szewc bez butów chodzi" - praktyka teoretyków przy tym to nic, oni całe życie się tego uczą i codziennie szkolą - na zachodzie prowadzili nawet badania tego, ale przypadków wciąz takich mało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Często jest tak że na psychologię idą ludzie z problemami, moja koleżanka od zawsze była strasznie zakompleksiona i dlatego zainteresowała się psychologią, a wujek kumpla pracuje w poradni małżeńskiej i doradza jak tworzyć szczęśliwe związki, choć sam jest po 2 rozwodach :P Taki paradoks i sprawdza się powiedzenie ze szewc bez butów chodzi, kardiolog mojego ojca jara jak smok i ma problem z alkoholem, a sam innym doradza żeby zdrowo żyli :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
żeby zdrowo żyli XXX to jak Prezes Pisoli:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
NIE :) Znam trojke, ktorzy nie radza sobie i ze soba i ze zwiazkami. Szewc bez butow chodzi. Poza tym na psychologie ida czesto osoby z problemami, zeby sie samemu uzdrowic. A potem taki gamon pomaga innym... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale to studenciki, co potem tabletki tylko przepisują i dzieci facetom zabierają..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz....Łatwiej jest naprawiać innych niż siebie samego. Sam mój wykładowca, wybitny i znany psychoterapeuta powiedział "Podświadomym pragnieniem przy szkoleniu psychoterapeutycznym jest pomoc samemu sobie." Nie wiesz czy są to jego autorskie słowa czy zaczerpnięte od Freuda, ale jak się zastanowisz coś w tym prawdy jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niekoniecznie :). Jestem psychoterapeutką i co innego pomagać innym, a co innego sobie. Jestem bardziej świadoma swoich motywów, przeszłości i faktycznie w związku łapię się na "zawodowych odr****ch". Tyle, że to niekoniecznie pomaga, czasami wręcz przeciwnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlatego odwrotnie: naturalni psychologowie mają łatwiej zarówno w swoim życiu jak i obcych, a nie tacy z dyplomem.. to tak jak magister farmacji byłby mistrzem wszelkich receptur? a przecież taka ludowa zielarka z praktyką wiecej zdziała niż magister, oczywiście w codziennych problemach a nie poważnych dolegliwościach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psycholodzy i psychiatrzy też inaczej patrzą na wszystko, mają skrzywienie zawodowe i za bardzo analizują swoje prywatne życie. Mam koleżankę po psychologii, która cały czas analizuje swoich facetów, to co mówią, co robią, wszystko stara się przełożyć na psychologię i żaden nie jest w stanie tego znieść, bo koleżanka ma obsesję na tym punkcie, wystarczy że facet zachowa się inaczej niż na co dzień, a ta już zaczyna się zastanawiać i wietrzyć w tym jakiś podstęp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość wczoraj - nie, pracowała kiedyś jako psycholog szkolny, obecnie bezrobotna, a problemy ma z pracą i związkami. A kolega jest psychoterapeutą i nie radzi sobie też w związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję, że napisała tu psychoterapeutka. Przyznam, że ja bardzo idealizuję ludzi o tej profesji.... Jakie to są te "zawodowe odruchy"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeciez psycholodzy,psychoatrzy to niezli MANIPULANCI... przebiegli ludzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:22 Czytaj uważnie pindo. Napisałem, że podświadomym motywem. To jest coś, czego sobie nie uświadamiasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
studiuję psychologię za granicą i bardzo mi imponują psycholodzy w moim otoczeniu... dużo też zależy od wyboru specjalizacji - nie porównywałabym psychologa szkolnego do np. psychologa (neuro)klinicznego czy kogoś, kto zajmuje się statystyką. Poza tym u mnie na uczelni, jeśli zdecydujesz się na ścieżkę kliniczną to wałkują Cię pod każdym psychologicznym kątem, więc naprawdę można sobie fajnie po tym ułożyć życie :) dużo mi te zajęcia pomogły i lepiej siebie po nich rozumiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
Tak jak sama piszesz: idealizujesz ta grupe zawodowa z powodow tylko tobie znanych...a to przeciez normalni ludzie, ze swoimi slabosciami, wadami, problemami. Podobno nikt "normalny" na psychologie nie idzie :D. Wiekszosc ma swojego robaka w srodku i ma nadzieje, ze studiujac to, skuteczniej bedzie mogl sobie pomoc. Czy tak jest tego nie wiem. Rozmawialam kiedys z pania psycholog, ktora byla wlasnie po rozwodzie i na moja uwage (ze psycholog wie jak postepowac z mezem) tylko sie usmiechnela i powiedziala: do zwiazku zawsze nalezy dwoje i co z tego ze ja wszystko wiem ale maz to oddzielne indywiduum i ma swoje zdanie. A fakt, ze ja mam wyksztalcenie psychologiczne nie umniejsza jego wad :) Do tanga zawsze trzeba dwojga i mozna stanac na glowie...jak ten drugi nie umie badz nie chce tanczyc, to zadnego tanga nie bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta pani psycholog była też psychoterapeutką? W sumie to jej wytłumaczenie brzmi jakby całe zło zrzuciła na męża, a ona była idealna, czy tylko ja to tak odebrałam? Podziwiam psychoterapeutów, bo są tak ułożeni, dojrzali, asertywni, wiedzą czego chcą, nie mają schiz i autoagresji jak inni, wiedzą jak postępować z innymi i stawiać granice jednocześnie mając dobre relacje -dla mnie to duuże osiągnięcie do pomarzenia. Zazdroszczę tych cech....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
". A fakt, ze ja mam wyksztalcenie psychologiczne nie umniejsza jego wad usmiech.gif" No to głupio sobie tłumaczy, bo mając wiedzę powinna dobrać sobie kogoś kto nie ma wad, tylko że kobiety kochają facetów z wadami. Kobieta-psycholog, psychoterapeutką nigdy nie wygra z własnym popędem płciowym, nigdy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znam dwóch psychologów,jeden po rozwodzie,drugi kawaler 40lat maminsynek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Zawodowe odruchy", to w dużej mierze nadmierna analiza. Patrzenie na mężczyznę i siebie pod kątem pracy, przyczyn. Szukanie niekiedy drugiego dna. A w związku się tak nie da. Trzeba nim po prostu żyć. Wiem o tym, a jak widać wiedza mi nie pomaga. Poza tym, bardziej świadoma czy nie, jestem tylko człowiekiem:). Jest jednak coś takiego jak , ja tak to nazywam, zawodowy dystans. Nie na co dzień, ale np. w przypadku konfliktu. Wtedy za bardzo skupiam sie na analizie właśnie,przyczynach...zamiast usiąść i zapytać. To troche tak jak by mój partner był moim pacjentem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykład regionalny - Maria Rotkiel. Psycholog od par i związków. Opowiada pełno teorii, często wyidealizowanych i książkowych. Słucha się jej całkiem dobrze, a jaka jest naprawdę? Jaka jest w związku? W wywiadach otwarcie mówi, że w domu lubi tradycyjny podział ról - sprząta, dba o dom, dzieci, całkowicie oddaje się mężowi i lubi jak to on jest głową. Feministki nieraz ją atakowały o to, że wybrała macierzyństwo i jest uległa wobec mężczyzn, ale dla mnie faceta to takie klasyczne małżeństwo jest obecnie na wyginięciu i ono jest piękne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma takiej reguły raczej bo chociaż mają wiedze, to wprowadzać to w swoje życie juz ciężko. Znam kobietę psycholog z dodatkową specjalizacją terapeuty od uzależnień, ma dwóch synów dobrze wykształconych, palą fajki jak smoki. To samo jej mąż zresztą, poza tym wyprowadził sie kilka lat temu wiec w związku tez sie nie ułożyło pomimo skończonej psychologii. To naprawdę fajni ludzie i na prawdę na poziomie, nie patologia, ale w życiu nigdy nie będzie jak na wykładach z psychologii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×