Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

jak wygladal wasz porod?

Polecane posty

Gość gość

Lub porody.ile rodzilyscie? Ktoś z rodziny z:) wami byl? Jak traktował was personel?raczej mile czy tragiczne macie wspomnienia z porodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Porod 3 godziny, pierwsze dziecko. Byl ze mna maz. Personel tragiczny i przez to mam koszmarne wspomnienia. Sam porod tez bol koszmarny no ale tego to sie akurat spodziewalam. Chcialam znieczulenie ale najpierw mnie zbyli ze za wczesnie, potem ze za pozno i nie dostalam. I tyle :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwszy długi, bolesny i wyczerpujący. Drugi w porównaniu do pierwszego- lajtowy. Personel był w porządku. Za drugim razem było lepiej, bo mogłam chodzić, za pierwszym leżałam (inny szpital). Był ze mną mąż. Traumy nie mam, ale cieszę się, że te sprawy już za mną;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pierwsza ciaza cc odeszly zielone wody i nie bylo postepu porodu personel ok maz czekal za drzwiami druga ciaza tez cc ale juz planowana bo corka byla ulozona posladkowo opieka jeszcze lepsza niz przy pierwszym porodzie i ma tez byl za drzwiami po drugiej cc dochodzilam dluzej do siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poród tragiczny, z zastojami akcji porodowej, skończyło się na podaniu oksytocyny po ponad 12 godzinach męczarni. Byłam sama, więc personel pod względem psychicznym zrobił sobie ze mnie worek treningowy - fukanie, niezadowolenie i pitolenie, że poród wcale tak bardzo nie boli :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i leżąc jeszcze przez 2 godziny po urodzeniu na sali porodów NIKT, mimo zapewnień, nie przyszedł, żeby mi pokazać jak dziecko przystawiać do piersi, sama sobie musiałam radzić. Położne wolały sobie pić kawę :/ zresztą przez cały pobyt w szpitalu nikt mi nie wytłumaczył dokładnie o co chodzi z KP, tylko na obchodzie jedna z drugą przyszła, kazała wywalić cycka, powyciągały mi sutki (mam dosyć małe i dziecko samo nie miało jak złapać) i rób sobie co chcesz. A jak przyszłam po mleko w butelce, bo mały się nie najadał to jeszcze dostałam opiernicz, że skoro mam piersi to nie dostanę butelki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 poród wywoływany w 37 tyg ciąży, męczyłam się pod oksy ponad 12 godzin,myślałam że umrę, bóle taki że tylko śmierć wydawała się wybawieniem.... długie parcie, pękło mi naczynko w oku, plus nie byłam cięta, szyta po porodzie położne zabrały syna na resztę nocy do siebie abym mogła odpocząć (urodziłam ciut po 22) 2 poród całkowicie naturalny, szybko i sprawnie, dwa parcia i młoda była na świecie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Urodziłam tylko raz i nigdy więcej, poród trwał 22 G. Bez znieczulenia, bóle parte od krzyża. Myślałam że umrę. Dziecko prawie 4kg, zdrowe. Personel okey, maz był w poczekalni. Dostałam najpierw krwotok, skutek: przetaczanie krwi, później anemia wyszła i leki musiałam brać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak wygladal wasz porod?! Nie pamietam za mala bylam ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeden poród za mną, 2 dni po terminie. Postęp rozwarcia był szybki, ból przy skurczach jak na miesiączkę. Wybrałam szpital, gdzie każdy dostaje znieczulenie na życzenie, ale nawet nie pomyślałam o nim, bo ból był całkiem znośny. Przy 9cm położna przebiła pęcherz i wylały się zielone wody a mały zaczął tracić tętno, więc skończyło się na stole operacyjnym. Mimo że pod koniec najadłam się nieco strachu, to poród wspominam super. Był ze mną mąż. Trafiłam na świetną położną, z którą żartowałam podczas skurczy. Miałam też znajomego lekarza, który mnie ostatecznie pokroił gawędząc sobie w tym czasie ze mną, żebym się mniej denerwowała. Maluszek na szczęście dostał 10 punktów, ale miał podwyższone CRP i żółtaczkę, więc spędziliśmy tydzień w szpitalu. Oddział też wspominam dobrze, choć chciałam już jak najszybciej wrócić do domu. 90% położnych od dzieci to były położne z powołania kochające dzieci. Na pewno na drugi poród zdecyduję się w tym samym szpitalu mimo że mam dość daleko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie raptem 2 godz, z czego godzinę spędziłam w szpitalu. Skurcze krzyżowe, bolesne jak diabli, na podanie znieczulenia nie było czasu. Cały czas był ze mną mąż. Położna przy porodzie rewelacyjna i chyba nigdy nie przestanę jej miło wspominać, parcie szybie, bezbolesne, chociaż męczące. Nacięcia krocza w skurczu prawie nie czułam, szycie w znieczuleniu też nie było bolesne. Każdemu mogę takiego porodu życzyć. Z opieką po porodzie gorzej, ale na drugi raz będę mądrzejsza i po prostu wypiszę się wcześniej. Wiem że nie ma co liczyć na to że za każdym razem tak będzie, ale oswoiłam sobie przynajmniej poród, nie boję się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćgość27
Ja rodziłam 6 godzin, ból koszmarny krzyżowy aż wymiotowałam i miałam podawany tlen ale nie mam traumy miałam męża u boku i super opiekę. Muszę dodać że moje dziecko ważyło 1600 gram i wyskoczył po dwóch parciach ale same bóle są okropne!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwszy tragiczny, wywoływany oxy, masaż szyjki i inne cuda. Personel też nie przyjazny. Bez zzo. 7h więc nie jakiś kosmos ale wspominam źle. Drugi cudowny nie zgodziłam się na wywoływanie mimo, że też już było po terminie. Oczywiście konsultowalam to z lekarzem. Zaczął się sam. Wszystko trwało 1.5 h i wspominam fantastycznie. Poprosilam o znieczulenie bez problemu przyszedł lekarz i tak się skupiłam na tym, że za chwilę przestanie boleć, że skurcze wydawały mi się lekkie. Jak założyli zzo okazało się, że już jest 10 cm i było po wszystkim ;-) Personel cudowny. Za to połòg w jednym i drugim przypadku przechodziłam tak samo kiepsko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A i był mąż ze mną. Przy pierwszym porodzie cały czas przy drugim zdążył na ostatnie 20 minut :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodziłam dwa razy sn w znieczuleniu. Pierwszy raz zanim dostałam znieczulenie już ból nie dawał mi wytrzymać, więc trochę się pomęczyłam. Poród trwał 3 godziny z czego ostatnia faza 5 minut. Wcześniej miałam skurcze w miarę regularne i bolesne 12 godzin. Ogólnie ok, chociaż opieka poporodowa i sama atmosfera szpitala była niespecjalna, wypisałam się na własne żądanie po dobie. Dla własnego komfortu drugi raz rodziłam w prywatnej klinice. Polecam serdecznie - rodziłam w super atmosferze, wśród fajnych zaangażowanych ludzi, warunki doskonałe, poziom opieki i podejścia bardzo wysoki. Poród wywoływany, trwał 12 godzin, ale wspominam super, bezboleśnie /znieczulenie/ i radośnie. Oba porody bez męża, chyba jestem staroświecka, ale nie chciałam go tam. Generalnie mam tak, że w sytuacjach trudnych lubię być sama i sama mierzyć się z zadaniem, obecność męża tylko rozpraszałaby mnie. Przecież i tak to ja musiałam urodzić. On na szczęście myśli tj ja i był zadowolony, że nie proszę go o obecność na porodówce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dwa porody pierwszy trochę dłuższy, drugi ekspresowo dwa parcia i bylo dziecię na świecie, personel ok ten sam szpital, choć przy drugim jakby lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mój pierwszy poród i ostatni ;) byłam w szpitalu, poród zaczął się w sobotę o 3 w nocy tzn. zaczęły się skurcze krzyżowe które trwały przez cały dzień, o 17 wezwałam pielęgniarkę prosząc ją o coś przeciwbólowego bo zwijałam się już z bólu ale powiedziała, że mam leżeć i czekać na bardziej bolesne skurcze. Nikomu nie powiedziałam z rodziny, że się zaczęło, chciałam rodzić sama i powiedzieć jak już będzie po wszystkim także byłam cały czas sama. O 18 odszedł mi czop i znowu prosiłam pielęgniarkę o to tym razem aby zbadał mnie jakiś lekarz, powiedziała, że teraz nie ma nikogo kto mógłby to zrobić, o 21 zaczęłam prawie krzyczeć już o jakiegoś lekarza a więc przyszła pani doktor z taką łaską, że szok, bada mnie, oczy wielkie i mówi 'masz 8cm! Ty już rodzisz!' no i poszliśmy na porodówkę, tam oczywiście też bez znieczulenia ani nic, poród przebiegał w miarę ok, nagle syn się zaklinował, nie mogłam urodzić, nacięły mnie okropnie dużo (to było mega bolesne) tętno małemu zaczęło spadać a więc pani doktor rzuciła mi się na brzuch i dzięki Bogu synek 'wyskoczył'. Urodziłam po północy w niedzielę. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W sumie cały dzień bolał mnie brzuch jak na okres ale było znośnie. Wieczorem ból się nasilił więc zdecydowaliśmy, że trzeba jechać. Na porodówkę trafiłam o 22 a o 3.18 już młoda była na świecie. Najgorzej było na sali przedporodowej bo musiałam chyba godzinę leżeć podpięta pod KTG a o wiele gorzej znosiłam skurcze w tej pozycji, wiec co skurcz to po prostu wiłam się z bólu na tym łóżku. Jak już mogłam zejść to cały czas dreptałam, szłam pod prysznic, po korytarzu, rozciągałam się na drabince...rozwarcie postąpiło szybko, z 4 cm nagle zrobiło się 9 więc migiem na porodową, 15 minut parcia i już:) 3 szwy tylko. Jak dla mnie bardziej bolesny był atak kamicy nerkowej i takiego porodu jaki ja miałam życzę każdej kobiecie:) Ale baby blues i w ogóle okres połogu to już zupełnie inna historia...w moim przypadku o wiele bardziej dramatyczna. Eh, no ale wszystko mija:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja w 36 z powodu nadcisnienia oraz rozkrecajacej sie przedwczesnej akcji porodowej trafilam do szpitala. Dostawalam magnez w kroplowach.W 37 mialam wywolywany porod bo nie potrafili sobie ze skokami cisnienia poradzic. Dostalam rowno w 37tc o 6 dwie globulki zeby od nowa sie rozkrecila akcja. Juz o 8 zaczal czop odchodzic. Caly dzien mnie bolalo jak na okres. Piguly mi wmawialy ze nic z tego nie bedzie. Ale wieczorem jak mnie przycislo to mialam skurcze co 3-5 min i tak przez 4-5h. Lezalam podpieta pod KTG ktore nic nie pokazywalo. Zero skurczu. A mnie rozrywalo wrecz az dzwigalo z bolu. Napisalam partnerowi ze rodze i zeby przyjechal. On przyjechal a piguly mu powiedzialy ze wymyslam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I ze to nie pora odwiedzin. Nawet mu sie ze mna na sekunde nie pozwolily zobaczyc. W tym czasie lezalam na sali gdzie pozostale kobitki juz nie mogly sluchac jak sie mecze. Poszly po pigule a one siedzialy w kanciapie i powiedzialy ze poradze sobie itp. Wrocily posiedzialy chwile i widza ze ze mna jrszcze gorzej. Przyszla pigula zobaczyla KTG ze brak skurczy mowie jej ze rodze a ona "ma pani internet? To sobie prosze poczytac bo pani NIE RODZI!!!" i wiele innych chamskich tekstow. Ze zachowuje sie jak dzieciak, ze ona nie ma do czynienia z osoba dorosla itp.a ja zdychalam z bolu.w koncu tamte poszly na porodowke po lekarke wiec pigula sekunde potem przyleciala ze strzykawka ze niby miala mi no spe z relanium juz podac. Caly czas robili to durne KTG i zero skurczy. W koncu drugi raz przyszla lekarka i poniewaz ktg nie wychodzilo bo sie zwijalam z bolu to zabrala mnie na porodowke bo tam niby lepsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I ja w tych koszmarnych bolach szlam na ta porodowke co skurcz przystajac niemal kucajac i rzygajac a pigula ciagle " no prosze no idziemy no co sie pani zatrzymuje?" Na potodowke lekarka do mnie "pani wie ze pani tu tylko do KTG a nie do porodu?" Mowie ze wiem a pomyslalam " to sie kuzwa sami przekonacie" podlaczyli mnie do KTG to byla 2 w nocy rowna a o 2:10 poczulam parte i im to mowie a polozna " ale pani nie moze przec bo pani ma 2cm rozwarcia" mowie "ale musze!" I za chwile chlust czuje jakbym sie posilkala. Mowie im to ona podchodzi wsadza palce "ooo pelne. Rodzimy" ktos tam biegl po jakiegos tam lekarza on niemal biegiem przylecial 4 pchniecia corka o 2:30 na swiecie. Przy porodzie nie mialam nikogo.BA! Nie mialam nawet butelki wody czy telefonu. Tylko szlafrok i klapki. To mi ten szlafrok zwineli w rulon i dali pod glowe. Lezalam po porodzie i godzine sie prosilam zeby leniwa pigula przyniosla chociaz telefon zebym mogla napisac komukolwiek ze urodzilam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dostalam telefon po 2h. Bo i tak musieli isc po podklady do mojej sali. Przewiezli mnie do innej sali niz wczesniej bylam. I tam lezalam wyschnieta na wior picmi sie chcialo do rana zadna mi nawet szklanki wody nie dala awstawac nie moglam bo bylam po czyszczeniu lozyska bo niecale odeszlo. Ze peklam to nie wspomne. Nie mial mi kto nawet rzeczy przyniesc. Latali nade mna potem jak na jajkiem bo skargi by sie mogly posypac. Przeciez gdyby nie kolezanki z sali to bym im urodzila na sali pod kocem. Na porodowke mnie zgarneli na 20 min przed rozpoczeciem porodu a na 40 min przed wydaniem dziecka! Ogolnie porod koszmar. Nie o bol chodzi ale o potraktowanie mnie jak wariatki co sobie wymysla porod, odmowienie porodu rodzinnego, ublizanie i docinanie dlatego bierzcie facetow przy nich nie odwaza sie was tak zeszmacic jak mnie. Aha a te skurcze co powinny byc na ktg widac dostalam jak juz wody odeszly...szyjka nie chciala puscic. Jak puscila to od razu do pelnego rozwarcia. Temu skurcze byly takie czeste i temu tak mnie bolalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisałam o 14:39- mam podobne doświadczenia z pierwszego porodu. Zostałam wyśmiana, że mam obniżony próg bólu i że nie zniosę prawdziwego porodu. Ktg też nic nie wykazywało, a ja umierałam z bólu. I oczywiście urodziłam po kilkunastu godzinach. Minęło jednak kilka lat i aż tak tego nie pamiętam. Potem do drugiego porodu jechałam pelna obaw. Ale to było skrajnie inne doświadczenie - po godzinie lekkich skurczy pojawiły się nagle bóle parte, położna ledwo zdążyła przygotować cały osprzęt i już córka była na świecie. Popłakałam się z niedowierzania, że to już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja swój poród wspominam super. Akcja porododowa 52 min a samo wychodzenie córcia 15 min...to moje pierwsze dziecko. Babeczki były miłe i w ogóle całe życie sądziłam że poród to gorsza rzeźnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na porodowkę zajechalam o 18.30 ze skurczami co 5 min, urodzilam 21.55 sn bez znieczulenia, bo w tym szpitalu nie dają. Rozwarcie szło bardzo szybko jak na pierwszy raz, sam poród trwał 15 min. Dwie godziny po dostałam krwotoku, zabrali mi małego i cała noc na kroplowkach. Przetoczyli mi krew. Personel miły, ginekolog był ze mną na sali póki nie skończyło mi przetaczanie krwi. Polozne pomagały przy karmieniu, jak mały się nie najadal i płakał to go dokarmily. Rano położna zaprowadzila mnie do łazienki i pomogła się umyć. Rodzilam w państwowym szpitalu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×