Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

nic nie czuję do swojej matki, tylko irytację, rozczarowanie

Polecane posty

Gość gość

nie potrafię z nią rozmawiać, bo z nią każdy temat kończy się kłótnią. Nigdy mnie nie chwaliła, zawsze byłam wg niej za chuda albo za bardzo jakaśtam, koleżanki miałam wg niej be, n amyśl że miałam chłopaka w wieku 16 lat tr****ała, krzyczała na mnie dużo, nigdy sama z siebie nie podeszła do mnie by przytulić, zrozumieć. Nie umiem z nią rozmawiać :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I pewnie oddala cie do zlobka jak mialas paremiesiecy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, oddala mnie do przedszkola ale dopiero jako 4latke

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co miała ci gratulowac że już masz dupcyngiela w wieku 16 lat ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam podobnie, choć wiem, że teraz tego żałuje i próbuje to naprawić, ale ja już nie czuję takiej potrzeby, bo to byłoby sztuczne. Kobiety-chwalcie (nieprzesadnie) swoje pociechy, przytulajcie, a w dorosłym życiu to zaowocuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A za co ma ja chwalic? Ze w wieku 16 lat ja juz c**a swedzi i pieprzyc sie chce, a za chwile zajdzie w ciaze i bedzie płacz, bo babci potrzebuje i bedzie chciała jej swego dzieciaka wcisnac, bo nagle sobie przypomni, ze musi sie uczuc, debilka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Relacja matka-córka jest potwornie trudna. Dorosła kobieta-matka wyładowuje swoje frustracje najczęściej na córce za swoje niepowodzenia (uprościłam tu mocno). Mam podobnie jak autorka. Mam 40 lat. Moja mama w końcu rozwiodła się z moim tatą, a wcześniej było wiele złych lat. Wyszła za niego, bo była w ciąży, chciała się wyrwać z miasteczka. Myślę, że - mimo tego, że mnie po swojemu kocha - nie umie okazać mi tego. Do tego całe życie wypomina mi relację z tatą, mimo że to schorowany człowiek po zawale i udarach. Stawiała i stawia mnie do dziś w trudnych sytuacjach, gdy karci mnie za to, że interesuję się ojcem, bo wg niej on na to nie zasługuje. Nie ma siły, żeby zrozumiała, że to mój tata i mój wybór. Jest zaborcza i taka przykra w słowach. Ogólnie mówi do mnie chłodno, nigdy nie pyta jak się czuję czy mi dobrze, czy jestem zdrowa. Gdy powiem, że np. coś mnie boli to ona NIC nie skomentuje, nie zapyta, nie pocieszy, tylko od razu kontruje, że ją to boli to i tamto, ale "kogo to obchodzi". A to nieprawda. Interesuję się nią, chciałabym więcej, ale nie potrafimy, nie dopuszcza mnie do siebie. Mam młodszego brata. Brat od zawsze miał dobry kontakt z mamą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość z 21:58 - Twoja historia jest bardzo podobna do mojej. I do tego wiek prawie ten sam (41 lat) i młodszy brat mający z matką dużo lepsze relacje niż ja. I to, co napisałaś - że mama nigdy nie zapyta o Twoje zdrowie, uczucia... Skąd ja to znam? :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja z 21:58 To temat rzeka. Przykry dla mnie temat. Jestem mamą kilkutelniego chłopca. Kocham go najmocniej. Obserwuję wpisy, blogi innych mam, jak się angażują, jak wszystko wiedzą, jak przeżywają bale przebierańców, mikołaja, urodziny. U mnie było na chłodno. Zero poparcia dla moich pasji. Jak chciałam do harcerstwa to mama mnie wyśmiała. Skończyłam studia, wszystko zawdzięczam sobie. Ale nie osiągnęłam niczego wiekiego w życiu zawodowym. Zawsze daję się prowadzić, nie wierzę we własne siły, choć pracuję od 20 lat. Brakowało zawsze wsparcia, tego mentalnego. Zero aprobaty dla moich wyborów. Taka obca jestem przy mojej mamie. Jutro do niej pojadę. Pytałam dziś czy może coś konkretnego chce dostać. Powiedziała, że kilkadziesiąt złotych na torebkę. Oschle jak zwykle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowakowa ewka
U mnie to samo. mam 30 lat i raz jeden uslyszalam od niej, ze mnie kocha, jak wyjezdzala na kilka tygodni za granice to przy pozegnaniu to z siebie wydusila. Gdyby mnie chciala to bym chyba nie zajarzyla co robi i o co jej chodzi, bo nigdy tego nie robila. Byl czas, ze mi i siostrom strasznie tego brakowalo, jak juz sie do tego przyzwyczailysmy to nagle matka ma zal, ze np tesciowa wie wiecej o moim zyciu niz wlasna matka. Ale tesciowa zadzwoni, zapyta co slychac, co u synka, czy byl dzis w przedszkolu itp. To maz i tesciowa pierwsi zaczeli zdrabniac moje imie, p*****la, ale bylam wniebowzieta, ze tak mozna..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowakowa ewka
Ale o dziwo moja matka nie ma najmniejszego problemu z okazywanio uczuc swoim wnukom, dzieciom moim i siostro. Przy kazdej wizycie powtarzaim, ze kocha, ze sa jej skarbami, przytula, caluje, moj synek ja uwielbia. A ja nawet nie wiem, czy to z jej strony jest szczere, czy na pokaz, bo z doswiadczenia by sie wydawalo, ze przeciez ona tak nie potrafi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowakowa ewka
Jak wyjezdza na 2 miesiace do Niemiec do pracy to czasami jest mi wstyd, ze za nia nie tesknie. Nie mysle o niej, nie brakuje mi jej. Moja matka nie potrafila zbudowac takiej wiezi, ktora teraz by sprawila, ze o niej pomysle, ze jakis impuls sprawi, ze tak sama z siebie do niej zadzWonie. Ktos zapyta co mamy, kiedy wraca, a ja sie wymiguje od odpowiedzi, bi mi wstyd, ze nie wiem kiedy wraca itp. Nawet nie wiem dokladnie gdzie jezdzi i kim sie opiekuje, bo nie mam potrzeby tego wiedziec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
JA z 21:58 U mnie też tak jest, że moja matka jest w miarę miła dla innych, np. dla moich koleżanek, gdy przychodziły do mnie w czasach szkolnych. Potrafi mnie ośmieszyć przy kimś, wytknąć, jakby szukając porozumienia z innymi przeciwko mnie. Nie interesuje się mną, jako mną. Mojemu synkowi okazuje uczucia, on ją bardzo lubi, a mnie to cieszy. Tylko też wtedy patrzę na nią i nie wierzę, że to ta sama osoba. Nigdy nie trzymała mojej strony, tylko wersji innych. Gdy spotykamy się u niej z rodzinami to ona mnie nawet nie słucha, tzn, przerywa mi, zwraca się do mojego brata albo do mojego męża. W ogóle nawet taki pakt jakby z nim ma, że lubi sobie do niego o mnie nagadać, tak nieco pół żartem, ale celuje w moje słabości. Również tak mam, że wiele o niej nie wiem, sama ukrywa że np. wyjeżdża do sanatorium - dopiero w ostatniej chwili mówi. Nie wiem czemu tak robi. Ktoś może spytać czy ja robię wszystko, by zbliżyć się do niej, czy się interesuję. Tak, na ile się da. Ale z wiekiem pojęłam, że wiele tu się zrobić nie da. Bardzo wiele z wizyt u niej kończy się przykrością, potrafię się rozpłakać czy przedwcześnie wyjść. Ona nic sobie z tego nie robi. Ba, jeszcze stanie w drzwiach i swoje gada. Ona mnie całe życie obarczała problemami, takimi których nie potrafiłam udźwignąć. Jako dziecko ciągle mi narzekała na ojca, starała się nas poróżnić. Jak z nim rozmawiałam (a między nimi było już źle) to ona mi to wypomniała nawet po trzech dniach i to wtedy, gdy robiło się w miarę miło. Inna sprawa, że jak w ogóle można dziecku zabronić rozmawiać z własnym ojcem, ale ja przez jakiś czas jej uległam, żeby ją w miarę zaspokoić, żeby był w domu spokój. Bardzo chciałam wyrwać się z domu, jednak dopiero po studiach wyprowadziłam się do męża. Jestem przykładem osoby, która żeby nie wiem co się działo w moim obecnym życiu, za nic nie zechce wrócić do domu. Gdyby mnie np. mąż zostawił czy zdradził to wiem, że nie dostałabym od niej wsparcia, a jeszcze by mnie dobiła, że to moja wina. Wiem to. Ona taka jest. Kilka lat temu przeczytałam, że to podchodzi pod "toksyczność", tzw. toksyczna matka. Wiele z opisu tego stanu rzeczy pasuje do niej. Niewiele da się zrobić. Pomaga terapia (także jej) albo odseparowanie się - dla własnego zdrowia psychicznego. Ale ona w życiu nie poszła by na terapię. W ogóle to ona czasem mówi, że wszyscy ją lubią, nawet córki jej koleżanek mówią, że jest taka "spoko równa". Ale przysięgam na wszystko, że w relacji ze mną jest inna. Chciałabym mieć inną mamę, mamę-przyjaciółkę. Wiem, że to jaka ona jest dla mnie wywarło wpływ na mnie. Nigdy nie miałam od niej wsparcia. W pewnym sensie czuję się jak sierota, a może nawet gorzej, bo jednak mam mamę, ale jakby jej nie było :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
08:26 tu autorka. Czuje jakbyś była mną tzn.dokladnie to samo czuje i wszystkie przykłady jakie wymieniłas znam z doświadczenia ze swoją matką . Tez stara się mnie niby w zartach ośmieszyć, robi wszystko to co opisalas a w razie jakichś problemów nigdy nie stawała po mojej stronie tylko zawsze po stronie innych dzieci, innych ludzi. Dla zasady, by nie stanąć po stronie dziecka. To bardzo rzutuje na moje dorosłe życie. Wszystko co robiła względem mnie potwornie źle wpłynęło na moje dorosłe życie. Moja matka jest chyba klonem Twojej, jak tak to czytam. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja z 21 58
Współczuję autorko. A ile masz lat? Właśnie jak poczytałam o toksyczności matki na paru forach to miałam wrażenie, że czytam o swojej matce. Na moje życie też to bardzo rzutowało. Nie mam pewności siebie, mam kompleksy, kontroluję rzeczywistość. Na co dzień i dla oka jestem silną babką, ale w środku jestem małą dziewczynką, która czuje się słaba i samotna, potrzebuje uwagi i przytulenia. Całe życie radzę sobie sama, sama wybierałam liceum i studia. Moja mama do dziś nie wie, jakie studia skończyłam - wie tylko na jakiej ulicy. Podobnie jest z jej świadomością na temat mojej pracy, choć pracuję w jednej firmie od parunastu lat. Dużo dużo można by pisać. Masz swoją rodzinę? Jak często masz kontakt z mamą? Dzwonicie (która?), odwiedzacie się? Jesteś od niej jakoś bezpośrednio zależna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej, mam 26 lat, od roku mam męża. Od 5 lat mieszkam 400 km od matki. Finansowo jestem od niej niezależna. Spodziewam się synka. Od jakiegoś czasu gdy sama mam być matką, wszystkie złe wspomnienia dotyczące mojej matki wracają. Jestem bardzo samotna wewnątrz przez moją matkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1Też Mama
Matki już takie są wychowują nas na żony i matki czyli służące na pięciu etatach i trudno się z tym pogodzić-byłoby trudno nawet facetom-gdyby ich rola życiowa była tak podrzędna jak nasza -Kobiet! Te zgrzyty pomiędzy matką i córką zazwyczaj wynikają z oczekiwań matek w stosunku do córek-jest to normalne. Nasza rola w społeczeństwach świata pozostawia wiele do życzenia, niestety cała ta kampania dżenderowska nie powstała po to by tą rolę kobiet ratować, tylko po to by nam jeszcze dołożyć inp. zwiększyć sprzedaż tego co jeszcze można sprzedać kiedy już nic nie idzie-a mam na myśli oczywiście broń-na niż zawsze jest zapotrzebowanie,wszak świat jak stary tak toczony jest przez konflikty. Dziękuję. :) Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ech dokładnie... Temat rzeka... Nigdy nie miałam wsparcia, żadnych rozmów, tylko na takie płytkie tematy o ciuchach, o kimś... A jak poruszalam jakiś poważny temat, to zaraz zmieniała na inny, zupełnie bez związku... A już sztandarowym tekstem jest, jak to się wszyscy dziwili, że my jako dzieci do niej nie pasowalismy, bo ona szczupła, a my z bratem dość okragli. Ale to, że nas tuczyla przez lata i nikogo nie słuchała, że źle robi, to już nieważne... Nie pamiętam przytulenia, a już kocham cie nigdy nie padło z jej ust. Na szczęście mam wsparcie w tacie, to dusza człowiek, zawsze mogę na niego liczyć. To on chodził ze mną, jako dzieckiem po lekarzach, na wywiadowki itp. Dobrze chociaż że on dał mi poczucie bezpieczeństwa, bezwarunkowej miłości, którą tak przypisuje się matkom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1Też Mama
Matki już takie są wychowują nas na żony i matki czyli służące na pięciu etatach i trudno się z tym pogodzić-byłoby trudno nawet facetom-gdyby ich rola życiowa była tak podrzędna jak nasza -Kobiet! Te zgrzyty pomiędzy matką i córką zazwyczaj wynikają z oczekiwań matek w stosunku do córek-jest to normalne. Nasza rola w społeczeństwach świata pozostawia wiele do życzenia, niestety cała ta kampania dżenderowska nie powstała po to by tą rolę kobiet ratować, tylko po to by nam jeszcze dołożyć i np. zwiększyć sprzedaż tego, co jeszcze można sprzedać kiedy już nic nie idzie-a mam na myśli oczywiście broń- na nią zawsze jest zapotrzebowanie,wszak świat jak stary tak toczony jest przez konflikty. Dziękuję. :) Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:23 No tak kobiety są strasznie agresywne i już się z tym nie kryją- dać im granaty i wysłać na front niech się zabijają -o zgrozo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:29 Skoro już nawet dzieci walczą to kobiety tez mogą! Angelina Jolie prowadzi wykłady na wyższych uczelniach wspierając dżender-skoro angażuje się już takie osoby to, to musi śmierdzieć i to baaaaaardzo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak Angelina Jolie jako Lara Croft oto kwintesencja kobiecości -facet w zasadzie jest już zbędny niech siedzi w domu i czerpie profity z handlu bronią kobiety i dzieci będą na froncie działać! Masakra! Człowiek jako jednostka chciwa tak właśnie będzie próbowała się urządzić-już są kraje z największym przyrostem naturalnym w którym dzieci pracują a rodzice z tego żyją...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja z 21 58
Mnie mama nigdy nie pochwaliła za wygląd, tzn dowiedziałam się od niej całkiem wcześnie, że mam kiepski nos i nogi. Może przez to ostatnią moją sukienką była ta z komunii świętej. Do cywilnego poszłam w spodniach. Czasem coś wydusi na temat mojej fryzury czy ubrania, że jest OK, ale nawet mówiąc to nie patrzy na mnie albo ucieka wzrokiem. Kiedyś pokazywałam jej zdjęcia z wakacji w komputerze. Po chwili widzę, że ona patrzy w ziemię. Pytam co jest, a ona, że co tak ma się zachwycać, jak sama ma tyle problemów... Czy ma problemy? Trochę zdrowotnych, jak na wiek 65 lat, ale nic poważnego. Powiedziałabym nawet, że jest dobrego zdrowia. Swoje mieszkanie, niewielką emeryturę, ale wystarczającą, znajomych, jakiegoś przyjaciela, o którym enigmatycznie mówi (nie poznałam go). O sprawach ważnych, damsko-męskich zawsze mówiła ordynarnie. Gdy miałam 20 lat miałam pierwszego faceta, a ona mnie ganiła, że jeżdżę do niego rozkładać nogi i że muszę nakłaniać na ślub, bo inaczej to wstyd dla mnie i dla niej. Ten związek się rozpadł po czterech latach (nasza wspólna znajoma tak się wkręciła, że zaraz była z nim w ciąży), odchorowałam to, a wg mojej matki to była moja wina, bo dałam się wykorzystać i nie postawiłam warunków. I nie wsparła mnie wtedy, ani razu. Gdy płakałam albo byłam posępna tylko z drugiego pokoju przez drzwi rzucałam monologi, że ona wiedziała od początku, że mnie zostawi, bo nie umiałam go zatrzymać. I że ryczę na własne życzenie. Boże, straszne mam te wspomnienia. Za 3 godziny jadę do niej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co za trolle znowu wlazly na topik? Wynocha!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja z 21 58
* rzucała monologi miało być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja przez swoją matkę mam straszliwe braki i problemy z psychiką. Niskie poczucie wlasnej wartości, krepowanie się przed ludźmi pewnymi siebie, pustka w sercu, nieumiejętność zrobienia czegoś więcej niż norma. Jak kiedyś poklocilam się z mężem i chciałam przyjechać do rodziców na weekend sama choć raz, to zapomnijcie.. tak jak tu któraś pisała dostałam od matki reprymende ze związek to świętość i trzeba w nim trwać. Tak że jak kiedyś by mi się noga w małżeństwie powinela to nie miałabym jak moje koleżanki ze mamusia przyjmie z otwartymi ramionami i zrozumie. Moja zwali winę na mnie i każe wrócić i godzić się z facetem. Moja matka jest ultrakatoliczka. Zauważyłam że krytykuje do mnie każda dziewczynę mojego brata. Najlepiej mnie by już nigdy ram nie wzięli a brata przetrzymywali. Bo oni zawsze chcieli się mnie pozbyć a synka to przetrzymywali jak starego kawalera . A babcia ze str.taty mi powiedziała ze nie lubi dziewczynek i woli wnuków. Miałam 4 latka i zrobiło mi się przykro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja jako matka nic nie czuję do swojej córki. Pewnie Wy wszystkie mnie tu zaraz skrytykujecie. Ale z drugiej strony współczuję Wam. Mojej córce poświęciłam bardzo dużo. Dbałam, żeby skończyła szkołę średnią, dzięki mnie zdała maturę. Jej tatuś alkoholik nawet nie miał świadomości, że ona zdaje maturę. Dzięki mnie skończyła studia, które ja w całości sfinansowałam. Kochałam ją, przytulałam. Ona tego jakby nie potrzebowała. Wyszła za mąż, rozwiodła się. Ale mam dwóch wnuków, które kocham najbardziej na świecie i przytulam ich tak często jak mogę. Są moją miłością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:44 to jestem ja, autorka tego tematu. Matka naert dziś nie ma czasu bo teraz jest na procesji Bożego Ciała a potem gotuje obiad bo yo dla niej sens. Dlatego nie odpisała mi nawet. Jutro może się z nią zobaczę nie wiem dlaczego ale ciągnie mnie do domu mimo że nie czułam się przez matkę kochana. Jedziemy z mężem jutro tam i najbardziej się ciesze ze ojca zobaczę matki zaś będę unikać bo ona naert jak życzenia jej składam to rzuca zlowrogie aluzje "i życz mi żeby córka była lepsza niż jest" masakra naert przy życzenia odwołuje się do moich niby wad a sama te kłótnie prowokuje docinkami ze niby jestem za chuda a ja mam rozmiar M i spory tylek. Drażni mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To widzisz, twoja kazalaby się z mężem godzić. A moja nadawała na mojego męża i jak zapytałam, czy mam się rozwiesc i do niej wprowadzić to się nagle okazało, że jestem dorosła i to moje życie. No to wtedy poszło prawie na noże, skoro moje życie, to niech przestanie się w/p/i/e/r/d/a/a/c!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakie trole kobieto? Gdzie tutaj widzisz troli? Życie jest ciężkie w skali globalnej a ty chcesz żeby ktoś dostrzegał tylko siebie ? Zrozum że to jacy jesteśmy jest odpowiedzią na to jacy są lepiej sytuowani od nas. Tak długo jak pozwolimy im się żywić za naszą krwawicę pozostaniemy marni a szczęście będziemy znać jedynie z kolorowych fotografii! Może gdybyś powiedziała to swojemu facetowi miała jakieś poglądy na świat i życie to byś go zafascynowała swoim zdrowym podejściem i by nie odszedł. Ale problem polega na tym że ty na wiele się godzisz bo inni się godzą bo jeszcze inni muszą się godzić by jeszcze inni mogli mieć i również muszą się zgadzać by jeszcze inni mogli pokazywać ci że gdzieś tam jest życie fajne kolorowe i wesołe! A ty jesteś tam gdzie jesteś i wydaje ci się że to twoja matka jest temu winna-Nie prawda! Ona jest ofiarą jak ty i miliony innych ludzi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×