Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość goscZuza

Problem z partnerem

Polecane posty

Gość goscZuza

Witam. Bardzo zależy mi na tym, żeby postronne osoby spojrzały na moją sytuację. Otóż byłam z chłopakiem 4 lata. Raz bywało gorzej, raz lepiej ale jakoś potrafiliśmy się dogadać, chcieliśmy razem układać nasze wspólne życie, mieliśmy tyle planów. Wszystko się posypało jednego nieszczęśliwego wieczoru. Chłopak (starszy o 8 lat) miał trochę stresującą pracę (chociaż nie wiem, czy to może być usprawiedliwienie, bo sama byłam zmuszona podjąć pracę, której bardzo nie lubiłam w późniejszym okresie, kiedy on miał chwilowy problem ze znalezieniem pracy, a w ogóle dużo ludzi musi tak żyć, on nie był wyjątkiem). Robił jakiś projekt do pracy wieczorem i się pokłóciliśmy , nie pamiętam kto zaczął i o co chodziło. Ot, zwykła bzdura, która urosła do niewyobrażalnych rozmiarów. Ja też nie potrafiłam odpuścić, denerwowałam się, w sumie oboje na siebie krzyczeliśmy. I kłóciliśmy się długo. On wyszedł z domu, poszedł kupić piwo, wypił, pisał mi smsy, że siedzi w parku(była późna jesień) i że jest zimno a ja nic z tym nie robię. Wrócił po jakimś czasie, wtedy ja się zdenerwowałam i rozpłakana chciałam wyjść na dwór (zeby uciec gdzies daleko), on się zdenerwował i chwycił mnie za szyję, potem popchnął. Zaczęłam płakać a on stał nade mną i mówił, że beczę i udaję i że jestem "jak jego stary, bo on też ciągle na wieczór chciał się kłócić" (tak, miał problemy w dzieciństwie, ojciec awanturował się, matka nie bardzo się nim interesowała), poszczypał mnie też i zapytał Czy jestem z siebie zadowolona, bo dzięki mnie nie będzie mógł spać. Chciałam się wyprowadzić na następny dzień, ale on zaczął mnie błagać, żebym z nim została, że to też moja wina, sprowokowałam. Zostaliśmy ze sobą. Przez jakiś czas było w porządku, ale sytuacja powtórzyła się. Znowu awantura, znowu chciał wychodzić, chcxiałam go powstrzymać, a on uderzył moją głową o drzwi! Nigdy nie spodziewałabnym się po nim czegoś takiego. W przypływie gniewu oddałam mu, uderzyłam go w twarz. Odeszłam, do rodziców. Powiedziałam, że muszę to wszystko przemyśleć, że nie mogę z nim tak żyć. On dzwonił, że się zabije, że nie umie beze mnie żyć. Dzwonił, czasem odbierałam, czasem nie miałam sił z nim rozmawiać. Nie odzywamy się do siebie teraz od ok. tyg. Teraz mam dylemat, czy wybaczyć, starać się szukać specjalisty, żeby pomógł nam rozwiązać ten problem (kiedy ja miałam problem też mi pomagał), ale z drugiej strony nie mogę żyć z człowiekiem, który może mi w przyszłości w przypływie gniewu zrobić krzywdę.Jak z nim zakładać rodzinę? Jak z nim żyć? Czy to ma sens? Czy jeżeli uderzył 2 x to zrobi to więcej? Jestem w kompletnej rozsypce. Nigdy wcześniej mnie nie uderzył, jak się kłóciliśmy przez te 3 wcześniejsze lata, to najwyżej mnie przytrzymywał. A teraz takie coś..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie on jest problemem tylko ty. Wyprowadziłaś go z równowagi i nie dziwię się że ci przylał. On powinien cię zostawić i znaleść sobie normalną partnerkę. Z tobą będą tylko awantury, bo jesteś niezrównoważona psychicznie i nadpobudliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a jak on to robil? chwycil za wlosy i uderzal o drzwi? jakie byly obrazenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćZuza
nie, po prostu uderzył dość mocno moją głową w drzwi. Nie szarpał za włosy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oboje jesteście patologiczni. Lepiej się rozstańcie, bo patologi rodzi patologie i całe wasze życie będzie takie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćZuza
gość dziś Uważasz, że człowiek nawet wyprowadzony z równowagi ma prawo kogoś uderzyć? Może i ja też nie jestem święta, ale kiedy jestem zła to najwyżej pokrzyczę, popłaczę, rzucę czymś (ale nie w kogoś) i mi mija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno uciekaj od niego jak najdalej. Pomyśl kiedyś będziecie mieć dzieci które bedą patrzeć na to jak się bijecie. Daj sobie spokój i poszukaj kogoś normalnego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, no co Ty! Jak uderzyl 2 razy to juz wiecej tego nigdy nie zrobi. 2 razy to jego limit zyciowy. Wiecej sie nie odwazy. Ale patologia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćZuza
gość dziś "Nie, no co Ty! Jak uderzyl 2 razy to juz wiecej tego nigdy nie zrobi. 2 razy to jego limit zyciowy. Wiecej sie nie odwazy. Ale patologia." Po pierwsze, chodziło mi o to, czy terapia w tym przypadku ma jakikolwiek sens, a nie o to, żeby wszystko puścić w zapomnienie. Po drugie, to w jaki sposób odnosisz się do innych świadczy o Tobie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lepiej sie juz nie odzywaj i nie zaczynaj na nowo. Wiem ze tesknisz ale wiem tez ze to sie powtorzy predzej czy pozniej. Nie wazne kogo wina. Niema prawa facet kobiety uderzyc. Znajdziesz kogos normalnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość małpie figle
Idąc Twoim tropem Zuza - to jak pozwalasz traktować się świadczy o Tobie. Z mojego punktu widzenia pewna granica już została przekroczona przez niego, a za nią ... optymistycznie tego nie widzę niestety. Mądrej decyzji życzę :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O ile się nie mylę, to ty mu oddałaś, tak? To chyba rozumiesz, jak to jest uderzyć kogoś w przypływie gniewu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×