Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Do matek nie będących w związkach z ojcami swoich dzieci

Polecane posty

Gość gość
Moja szwagierka oddaje syna na widzenia do taty co drugi weekend. Dziecko ma tam wszystko co mu potrzeba.ubrania piżamkę łóżeczko wózek czy zabawki. Wszystko co dziecko potrzebuje na czas wizyty u ojca. Nie pakuje mu całych torb bo po co. Ojciec tez ma zapewnić dziecku spokojny pobyt czyli pokój i rzeczy które dziecko zna . A nie pakowanie walizek i potem pranie po dziecku ubrań bo byl u taty .a c o to wakacje niby?? Byl u taty wiec niech tatuś tez wie ze po dziecku trzeba posprzątać prasować czy pomyć naczynia .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anielkaaaaaaa
u nas wygląda to tak. Duzo mu dziadkowie i ciocie kupują z tamtej strony ale oni uważają ja również że są to rzeczy dziecka, więc jak wraca do domu to ich nie zabierają jemu. Ciuchy czy zabawki oddają bo to przecież dla niego a nie żeby u nich w domu niepotrzebnie leżało. Jak mały jedzie do taty to pakujemy ze trzy torby, jedna z ubraniami dwie z jego książkami, zabawkami itp. Były przyjeżdża samochodem pod dom i nie ma w tym problemu. Robimy tak już 3 lata:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie nic nie przywożą, wszytko zostaje. Czasami przyjedzie w ich ubraniach, bo moje zostają w praniu, ale zwracają następnym razem. Ja też zwracam wyprane ich. Czasami przyjedzie z ich grzechotką, gryzakiem w łapce, to potem podrzucam przy wydaniu dziecka następnym razem, oni robią to samo. Pewnie się to zmieni jak dziecko podrośnie i będzie chciało się bawić nową od nich zabawką po powrocie do nas i na odwrót, ale teraz jest jeszcze za małe i oni pewnie tez chcą, żeby miało jakieś rzeczy u nich, żeby wkoło nie zbierać i nie pakować, albo nie kupować ciągle kolejnych. To samo ciuchy. Były też przyjeżdża autem, chociaż to jedno osiedle, ale rozległe i w sumie szybciej podjechać samochodem niż latać wte i nazad z wózkiem. Poza tym to jest chyba taki wiek kiedy młodziki lubią jeździć wszędzie autem (tak na pokaz). Mój brat też wszędzie bierze samochód ojca, nawet do oddalonej 5 minut pieszo Żabki. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anielkaaaaa
W miłości nam nie wyszło, chociaż Ty młoda jesteś, całe życie przed Tobą. Ja mam już 33 lata, Ale możemy się cieszyc ze ojcowie jak i ich rodzina (co jest bardzo ważne) opiekują sie dzieckiem. Wiec to jest plus :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widzę też, że u was dominuje schemat: pobyt u ojca co drugi weekend. U mnie jest to każdy weekend (z nielicznymi wyjątkami). Nie wiem czyj to było pomysł, ale podejrzewam, że jego matki, bo ja w tym nie wyszłam, ale chętnie przystałam na tę propozycję. Nie przeszkadza mi to ani trochę. Zastanawia mnie tylko czasem kiedy on wychodzi ze znajomymi na imprezy czy gdzieś. Pewnie w piątek, a jak chce wyjść w weekend to być może rodzice rozstają z dzieckiem, nie wiem, może kiedyś zapytam z ciekawości jak będziemy więcej gadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
(W sensie, ja z tym pomysłem nie wyszłam)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anielkaaaaaa
Wiesz jeśli on bierze w każdy weekend dziecko to ja uważam, ze jak wyjdzie raz na jakiś czas ze znajomymi to i tak spoko. Przeciez to młody chłopak. Pozatym niech się cieszy z bycia ojcem, jakby miał na siłę siedzieć z dzieckiem i ani rusz nigdzie w weekend to mogłby mieć dość. A jak dziadkowie raz na jakiś czas zostaną z dzieciątkiem nic się nie dzieje, przecież ono spi w nocy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Różnie z tym spaniem, bo to jeszcze małe dziecko. Teraz już często przesypia noce, ale czasami się budzi, bo a to zęby, a to coś... Bierze nie tylko co weekend, ale i w tygodniu na 1 popołudnie + nockę i rano zwraca. Czasem jeszcze nadprogramowo na kilka godzin jak mają spotkania i imprezy rodzinne, no ale ja tak samo zabieram czasem po kilka godzin z jego dni, bo muszę gdzieś zabrać dziecko, mam jakąś wizytę czy coś, bo zdarza się i tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anielkaaaaaa
a ile Ci płaci alimentów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A o pieniądzach to wolałabym nie pisać. Nie obraź się. :) Starcza mi. Tez z racji tego, że dziecko spędza u niego sporo czasu każdego tygodnia i ja nie muszę mu finansować niczego w ramach tych pobytów, to nie jest to jakaś kosmiczna kwota, jakie być może są zasądzane matkom, których dzieci mają zasądzone widzenia z ojcem co drugi tydzień i tylko one finansują wszystkie potrzeby dzieci począwszy od pasty do zębów, skończywszy na odzieży. U nas nie jest tak, że wszytko tylko ja kupuję, bo on nigdy nic ode mnie nie bierze, poza rzeczami aptecznymi od czasu do czadu (nawet K + D już dawno kupił swoje :P)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anielkaaaaa
ok. Rozumiem, tzn mój jedzenie czy paste do zębów hehhe ma swojąJ. Ja daje tylko ciuchy. Dla mnie układ jest ok. A paowanie zajmuje max 10min. Moje dziecko ma już 7 lat wiec mu frajde sprawia ze jedzie do babci i dziadka razem z Tatem i on sam pakuje rzeczy które chce a ja raz dwa zawijam ciuchy i tyle. Przeciez to tylko 2 dni. Mój były bierze go w piątek ok 16tej i przywozi w niedziele kolo 18.00 To już taka nasza rutyna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas te widzenia wyglądają tak, że przyjeżdża po dziecko w sobotę rano i przywozi w niedzielę wieczorem, albo w poniedziałek rano, co najczęściej miało miejsce w czasie roku akademickiego, bo ja co drugą niedzielę bardzo późno przyjeżdżałam, około 22:00 dopiero byłam w domu, bo kończyłam po ósmej zajęcia, a muszę jeszcze kawał dojeżdżać do szkoły. A w soboty jak musiałam wyjść przed siódmą żeby dojechać na 8:00 rano na zajęcia, to czasami moja mama wydawała dziecko, inaczej on musiał przyjeżdżać po nie po 6:00, a zimą to było ciężko, bo musiał najpierw nagrzać samochód, żeby do zimna nie brać dziecka. Po weekendzie ja mam dziecko od poniedziałku do środy do około 17:00 (częściej przed 17:00 już je wydaję) i mam je z powrotem około/po 7:00 w czwartek i dalej do soboty rano i od nowa.. Tak to się u nas kręci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anielkaaaaa
Spoko to ogarnęliście mimo młodego wieku. Pewnie również dzięki dziadkom z jednej jak i z drugiej strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Teraz w wakacje jest naprawdę spoko, ale w czasie roku szkolnego jest trudniej jak jest weekend zjazdów, bo ja po siedzeniu przez te dwa dni pod rząd od 8:00 do 20:00 w szkole i dojazdach bite 1,5 godz w jedną stronę jestem mega wybita z rytmu i w pon. ciężko mi się zebrać żeby zrobić coś przy dziecku. Czasem miałam okienka, ale takie siedzenie w budynku cały dzień tyle godzin jest męczące. W piątek też bywało nerwowo, szczególnie jak było jeszcze zimno, bo się zastanawiałam jak to dziecko rano poleci na mróz, jak się przygotuję wieczorem na sobotę, jak wstanę, żeby nie zaspać jak będzie pobudka w nocy. Dobrze, że mamę mam przez ścianę, bo ona to nawet nieproszona sama z siebie wstaje i pyta co się dzieje i pomaga jak słyszy że jest płacz i jakiś problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mama byłego też jest w porządku z tego co obserwuję i naprawdę jej ufam. Nigdy nie miałam jakiejś spiny z tego powodu, że bałabym się, że coś zrobi źle albo użyje jakiegoś innego kosmetyku niż ja, poda coś niewłaściwego do jedzenia, czy coś podobnego. Wiem, że nawet jeśli go kąpie mydłem w kostce bo może jest przyzwyczajona dawnym zwyczajem, to zawsze jest to mydło dla dzieci, albo że jak nie poda mu słoika to poda domowy odpowiednik. Absolutnie nigdy nie było żadnych problemów u dziecka po powrocie od ojca, płaczu, czyli naprawdę sumiennie się nim zajmują. Nawet chyba za bardzo, bo widać, że jest wkoło na rękach i zabawiane, czego się domaga potem od nas. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21:43 To dziwne dzieci nie mają tam zabawek (wiek wczesnoszkolny) bo były jedynie co kupuje to kolejne gry na xboksa.... ostatnio kiedy kupiłam dzieciom zabawkę napisał mi sms że chyba za dużo mam pieniędzy - kupiłam za swoje....:-o ja mu nie wyliczam ile kupuje dla kochanki, usp partnerki....;) dzieci u mnie mają swój pokój i masę zabawek to u taty aż tak nie tęsknią za zabawkami, często biorą coś z domu mój były mąż nie jest typem rodzinnego troskliwego tatusia.... nie obchodzi go czy mam z kim dzieci zostawić kiedy są chore lub kiedy ja jestem chora, nie zapyta sam od siebie jak czują się dzieci itp czasami przepuszcza swoje dni z dziećmi, twierdząc że mu nie pasuje dzień itp nie twierdzę że nie kocha dzieci, ale mimo wieku raczej nie dorósł do ojcostwa co wyszło dopiero po ślubie niestety....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas też nie jest tak, że pytamy czy wszytko w porządku jak dziecko jest u drugiego rodzica, tylko umówiliśmy się tak, że jak coś się będzie działo, albo coś będzie potrzebne to ma dzwonić albo pisać. Chyba tylko za pierwszym razem napisałam smsa, czy wszytko ok, ale później już nie i nigdy nic się złego nie działo. Ja też nie czuję potrzeby żeby meldować mu każdy drobny skok temperatury u dziecka, albo nieprzespaną noc, bo i po co. Takie rzeczy to się dzieli z kimś bliskim w związku, a u nas jest tak, że poinformowałabym go jedynie w sytuacji kiedy bym jechała z dzieckiem np. na ostry dyżur. Na szczęście nie było takiej potrzeby jak dotąd. Oczywiście mówię mu o jakichś tam wizytach u specjalistów itd. bo uważam, że mają prawo wiedzieć, ale nic takiego się nie dzieje (odpukać).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A z prezentów i zabawek się nie rozliczamy wzajemnie. Nigdy nie miał też odwagi zapytać na co wydałam kasę od niego w danym miesiącu, czy 500 z programu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, nie chce Ci zrobic przykrosci, ale dla mnie to bardzo smutne co piszesz. Zal mi ogromnie dziecka , tak malutkiego jeszcze (wnioskuje z tego, co piszesz) przerzucanego z jednego domu, do drugiego. Przeciez takie dziecko teskni za matka, budzi sie w nocy, i jej nie ma... Leki separacyjne uaktywniaja sie wlasnie okolo 7 miesiecy - roczku. Co innego raz na czas wyjechac, dziadkowie zostana np na weekend z wnuczkiem, ale w jego warunkach domowych, a co innego jak dziecko przebywa raz tu, raz tam. Nie wiem, dla mnie cala ta sytuacja wcale nie jest normalna i zdrowa. Dla ciebie z pewnoscia bardzo wygodna. Czy dla dziecka - watpie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie było też jeszcze sytuacji, żeby któreś prosiło drugie o pomoc jak się źle czuje. Jak ja się źle czuję to po prostu mówię mamie i ona sama z siebie pomaga. A u nich nie wiem jak jest. Też pewnie rodzice są do dyspozycji w razie czego. Pewnie inaczej i trudniej jest jak ktoś mieszka sam i ma dzieci tylko pod swoją indywidualną opieką, bez pomocy innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jest przyzwyczajone. Gdyby źle znosiło rozłąkę to by było drażliwe i płaczliwe, a jest pogodne, a nawet mam wrażenie że zbyt często zabawiane. Z drugiej strony tak wiele przecież kobiet zostawia dzieci z opiekunkami i wraca po kilku miesiącach do pracy na pełen etat i jakoś nie ma epidemii zaburzeń rozwojowych z tego powodu. Nie ma co popadać w skrajności. Ono ma po prostu 2 domy, tam też ma zapewne swoje łóżeczko (bo spodziewam się, że ojciec nie spałby z nim w jednym łóżku jak był jeszcze małym niemowlęciem, bo bałby się), swoją pościel, której zapach zna, swój kocyk, zabawki, rodzinę (nie żadne obce twarze).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama zresztą jak ma wolne i nie ma co robić, to jak pierwsza wstanie i słyszy że dziecko się obudziło to sama z siebie przychodzi, zmienia mu pieluchę idzie z nim do kuchni, sadza w krzesełku i robi mu kaszkę. Nawet nie muszę jej prosić. Ba, nawet nie muszę się wybudzać. Oczywiście jestem jej za to wdzięczna i jej o tym później mówię, ale ona powtarza, że robi to dla siebie, z przyjemnością. To samo wieczorem, nawet jak wraca z pracy (ma siedzącą), to sama z siebie bierze często wózek i idzie z dzieckiem na spacer, bo mówi, że się lepiej czuje jak się tak przespaceruje, dotleni i że ją wtedy tak plecy nie bolą po iluś godzinach siedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I żeby tylko mi nikt nie zarzucił, że zaniedbuję dziecko, bo do niego nie wstaję jak się obudzi :) od razu odpowiadam, że ono się nie budzi z płaczem i nie trzeba się do niego zrywać, tylko po prostu je słychać, bo zaczyna się wiercić, przemieszczać, gaworzyć, wydawać dźwięki, machać grzechotkami i szeleszczącymi zabawkami, więc jak jest rano cicho to oczywiście słychać je w sąsiednich pomieszczeniach. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ja od tego postu -braku pomocy przy chorym dziecku ja też byłego nie informuję o każdym skoku temp ale mamy dziecko chorujące obecnie dość poważnie, leczymy się w mieście oddalonym o 300 km od domu, częste badania -w sumie raz w tygodniu i dalsza rodzina dzwoni pyta się o wyniki a tatuś wiedząc że czekam na wynik nawet nie zadzwoni z zapytaniem..... ostatnio był raz ze mną u specjalisty z dzieckiem (czeka nas zabieg i narkoza) i po wyjściu z gabinetu (bo nawet nie wszedł z nami do środka) nawet nie zapytał co lekarz powiedział...:-o po prostu wsiedliśmy do auta i nas zawiózł do domu.... dla mnie to jest niepojęte, zwłaszcza że kiedyś jednak taki nie był.... bardzo zmienił się przy obecnej....partnerce nie oczekuję z jego strony pytań raz w tygodniu jak się mają jego własne dzieci, ale jest wywiadówka mógłby zapytać czy u dzieci z ocenami wszystko ok ? jesteśmy po wizycie u specjalisty mógł zapytać co lekarz powiedział, kiedy zabieg dalsza rodzina bardziej mnie wspiera i się interesuje chorobą naszego dziecka niż własny ojciec..... musiałam się wygadać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oczywiście super ojciec, bo jakbym miała wydawać na rzeczy które są rzadko używane to wolałabym kupić dziecku coś takiego i dać mi żeby używało na co dzień. Uważam, że jak ty opiekujesz się na co dzień dzieckiem to wiesz najlepiej jakich używać kremów itp. bo teraz dzieci są uczulone. Także nie narzekaj tylko się ciesz, że dziecko jest zadbane. A jak ciebie poprosi o danie mu czegoś tam to nie rób awantury, bo nie warto, na to konto on może inną rzecz zakupić i dać. U nas jest tak, że jak potrzeba to prosimy np. o kurtkę, aby ze sobą dziecko wzięło a niejednokrotnie ma kupowane różne rzeczy i zabiera je ze sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko - nie mialam juz wczoraj sily odpisac w nocy. To ja pisalam o tym przerzucaniu małego dziecka pomiedzy domami, lekach separacyjnych, tesknocie za matka itp. Nie porownuj takiej sytuacji, jaka Ty stworzylas, do tego gdy matka po ROKU urlopu macierzynskiego wraca do pracy na pare h dziennie. U Ciebie malenkie dziecko, ktore de facto powinno byc na piersi, zostawalo pozostawiane na 2-3 dni u innych ludzi. Nie jest to normalne dla mnie i wydaje mi sie, ze dojrzali ludzie stworzyliby zupelnie inny układ. Podziwiam tez, ze nie widzac malenstwa przez pare dni (w tym noce) nie tesknisz i nie martwisz sie. Faktycznie nie dojrzałas kompletnie do macierzynstwa, dlatego tak istotna jest dla Ciebie wygoda, odpoczynek, wyreczanie sie babkami itp. Prawda jest taka, ze dwoje małolatów 'zrobilo sobie dziecko', które jest zywa, myslaca i czujaca istota, człowiekiem takim jak wy, tylko nieco mniejszym. I teraz dziecko jest przepychane i upychane, bo zwyczajnie stanowi klopot. Oczywiscie plus dla Ciebie, ze nie usunelas, i starasz sie to jakos poukladac- ale dla mnie, matki dwojki małych dzieci, Twoje wybory sa co najmniej trudne do zaakceptowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do tego (opieram sie nadal na tym, co sama podkreslalas) pozostawialas własne niemowle de facto u obcych ludzi, których ledwo znasz. Ojca dziecka znasz tyle o ile (na pewno nie w zyciu na co dzien), a jego rodzicow to juz kompletnie wcale. Wszystko mogło sie wydarzyc. Wybacz, ale dla mnie to szokujace.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój były mąż taki jest, a że mieszkamy blisko siebie to dzieciaki 4 i 7 lat są tydzień u mnie, a potem tydzień u taty. Zaczęliśmy tak jak Wy że najpierw zabierał je na weekendy ale że daje radę to ja nie widzę problemu, żebyśmy się zajmowali nimi po połowie. A teraz są akurat nad morzem dwa tygodnie z tatą i dziadkami :) ze mną byli dwa tygodnie w lipcu nad jeziorem. Chyba są zadowoleni z takiego układu. No i odkąd przeszliśmy na opiekę naprzemienną to były mąż nie płaci alimentów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
08:34 A no to rzeczywiście niezbyt fajnie. :/ Ale może chociaż dzieci podpytuje osobiście jak tam im idzie w szkole, wiesz, jak są sami, bez Ciebie. Może w twoim towarzystwie nie jest rozmowny, bo kiedyś w kłótni ustaliliście, że od tamtej pory ze sobą nie gadacie, tak ze złości. I może dlatego też nie mówi ci niektórych rzeczy wprost osobiście, tylko stąd np. sms-y, że coś tam kupiłaś i że masz za dużo kasy itp., ale sam by ci w twarz tego nie powiedział. Nie wiem zresztą jak tam z wami jest. Tak tylko mi przyszło na myśl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wtrącę się do rozmowy, chociaż mój głos raczej nie spodoba się autorce... Otóż popieram gościa, który pisze o niezdrowej sytuacji tego dziecka, braku stabilności... Opisujesz autorko swoje macierzyństwo wręcz jako wzór a prawda jest taka, że chyba oboje nie dojrzeliście do macierzyństwa. Dwoje dzieci ma dziecko, każdy mieszka ze swoimi rodzicami i tak na prawdę to oni stają na głowie, żeby tego maluszka wychować. Ty studiujesz zaocznie i nie pracujesz, piszesz że po zjeździe nie dasz rady w poniedziałek się dzieckiem zająć ;-( Tatuś bierze dziecko na weekend i żeby pokazać dalszej rodzinie. Ty mu dziecko wydajesz ;-( Dla mnie same te słowa, sposób pisania wystarczą. Sama jestem mamą i terapeutą rodzin, może dlatego jestem wrażliwa na takie historie... Życzę Ci jak najlepiej, ale na prawdę dziecko to nie zabawka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×