Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Do matek nie będących w związkach z ojcami swoich dzieci

Polecane posty

Gość gość
gość wczoraj A ojciec mu ciuchów nie kupuje? Tak od siebie?x x To ja z wczoraj 21.03 :) Ciuchów nie kupuje, ponieważ płaci alimenty 700 zł i uważa, że z tego mam kupować ciuchy. Jak zabiera syna w wakacje, to jadą gdzieś nad morze, albo w góry. W ubiegłym roku byli w Anglii u jego siostry. Na weekend też czasami zabiera syna do aquaparku np, albo wesołego miasteczka. Także narzekać nie mogę, bo czytałam tu, że ojcowie potrafią alimenty odliczać za te dni, kiedy biorą dzieci do siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23.42 jaki lelico ty pierdolisz? Nastepna nawiedzona kwoka. Ojciec jest tak samo waznym rodzicem jak matka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze jedna uwaga. Oczywiscie, ze to moze byc wyjatek, a nie reguła, ale jednak... Moja kuzynka była do ok 8 roku zycia wychowywana wlasnie w takiej rodzinie 'naprzemiennej'. Tzn ojciec zabierał na dzien-dwa, nie wiadomo co tak naprawde wówczas dziecko przezywalo, ale jak zaczeło juz sprawnie sie komunikowac, to okazało sie, ze wcale takie szczesliwe nie jest. Obecnie ma 17 lat i przebywa w osrodku dla młodziezy z zaburzeniami osobowosci, po wczesniejszym 3-krotnym pobycie w zakładzie psych i próbie samobójczej. Tyle ode mnie na temat coraz bardziej modnej i polecanej 'opieki naprzemiennej'.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze raz glupie kwoki. Napisze to.wyrazniej OJCIEC JEST TAK SAMO WAZNYM.RODZICEM JAK MATKA. Opieka naprzemienna to bardzo dobry pomysl. Dziecko od malego emocjonalnie jest zwiazane z matka i ojcem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja napisze jako dziecko, które żyło w takiej rodzinie z opieką naprzemienna- nie rzutuje to w żaden sposób na moje życie. Dzięki temu oboje rodzice są dla mnie tak samo ważni. Nie miałam nigdy z tym żadnych problemów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dlaczego matka ma niby nie dawać dziecka ojcu na weekend?? Nawet małego? A jak ojcowie zostają sami z noworodkiem, bo matka np. umrze przy porodzie, albo w wypadku zginie to co mają zrobić? Niech się uczy dbać o dziecko i łapie z nim więź od pierwszych chwil, bo później może być trudno. Chłopak jest młody, jak dziecka nie będzie widział, albo raz na miesiąc, to zajmie się czymś innym, straci więź i w ogóle dzieciaka później nie będzie brał. A zarzucanie dziewczynie, że studiuje, to już w ogóle przegięcie. Jeśli ma mamę do pomocy, to niech zdobywa wykształcenie, a gdzie ma iść do pracy bez wykształcenia, na produkcję? Na sprzątanie? Czy na kasę do marketu? Znowu będziecie mówić, że zła matka, bo dziecko na noce zostawia, gdyż to są prace najczęściej zmianowe-produkcja, sprzątanie też popołudnia i wieczory, a markety do 22 czy 23, także w pracy do północy praktycznie. Po studiach ma szansę na pracę gdzieś w biurze od 8-16 i dziecko będzie mogła dać do przedszkola.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
08:44 Ja nie nie narzekam przecież. :) Mnie to bardzo pasuje, chociaż idealnie byłoby gdybyśmy tego dziecka jednak nie mieli, ale skoro już jest, to utwierdzam się w przekonaniu (m.in. dzięki temu, co słyszę od innych i co tu od wczoraj czytam), że nie jest tak źle, bo mogło być gorzej. Oni tych swoich rzeczy używają często. Oczywiście ja mam dziecko większą część tygodnia, ale oni z tego co porównuję z innymi wpisami, to naprawdę dużo czasu z nim spędzają. Dzięki temu nie traci się kupy czasu na pakowaniu i rozpakowywaniu wkoło. Każdy pierze, czyści swoje rzeczy we własnym zakresie, nie muszę każdym widzeniu wstawiać torby prania, co jest tylko plusem. Co do kosmetyków, mleka, pieluch itd to ja miałam na początku tyle innych problemów na głowie, że nawet nie przyszło mi do głowy zapytać co mają zamiar używać, albo co użyli. Wydawało mi się to wtedy pierdołą (jakaś super doświadczona tez nie jestem). Spakowałam ojcu swoją torbę z rzeczami dziecka, których aktualnie przy nim używałam i jej nie wziął. Podziękował i powiedział, że mają u siebie wszystko co trzeba. Wziął tylko K+D, ale zaraz kupili swoje, bo następnym razem już nie chciał, no i wziął głęboki wózek, którego wypożyczałam im do około 5 miesiąca, kiedy mały nie chciał już leżeć. U nich była już wtedy własna spacerówka. O tym czego używają dowiaduję się dopiero w domu, jak np. powącham dziecko. Oczywiście nie wszystko kojarzę, ale na pewno sa to produkty dla dzieci i stare sprawdzone remedia (Linomag, albo np. wanilia na komary). Ubrania po praniu też pachną płynem dziecięcym. Nie mam się czego obawiać. Nigdy byłego nie egzaminuję z marek produktów, bo nie ma też takiej potrzeby. Dziecko nigdy nie wróciło z wysypką, suchymi plamami, ani niczym takim, to nie będę się wygłupiać, nawet z ciekawości, bo to by brzmiało jakbym go pytała ile wydaje i czy kupuje odpowiednio drogie, co jest bez sensu. Jego matka pewnie podejmuje zresztą takie decyzje, bo taki młody chłopak to co by wiedział o rzeczach dla niemowląt. Nigdy nie robię o nic awantury. Rozmawiamy bardzo spokojnie, krótko, zwięźle i na temat (proste komunikaty i tyle). On nigdy o nic nie prosi i nic nie chce. Raz na początku proponowałam, żeby coś wziął do wykończenia, to nie chciał. Ja od nich tez niczego właściwie nie potrzebuje. Tylko rzeczy receptowe mu przekazuję od czasu do czasu jak potrzeba i na tym koniec. Z mlekiem było tak samo. Z tego zamieszania pamiętam tylko, że się spytałam czy kupili na 0-6 miesięcy i tyle, nie pytałam nawet jakie itd. Dziecko ani razu nie miało sensacji żołądkowych po ich, ani żadnym innym mleku, a sama wkoło testuję różne, raz tańsze, raz droższe. On pije każde, nie wybrzydza. Nic go nie uczula ani mu nie szkodzi (odpukać)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czemu nie karmilas piersia? Jakbym wpadla mlodo, i niewiele mogla dziecku dac, to na pewno chociaz wlasne najwartosciowsze mleko - to, co mam za darmo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11.51 a co cie obchodzi dlaczego nie karmila piersią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
09:14 Rok urlopy to jest w Polsce od niedawna, wcześniej przez wiele lat było kilka miesięcy i do widzenia. W innych krajach tez jest tylko parę miesięcy. Gro dzieci nie ma nawet tego szczęścia by siedzieć w domu z nianią, ani nawet u babci, cioci, tylko idzie do żłobka i jakoś normalnie się rozwijają. A u nas dziecko jest około 2,5-3 doby z ojcem i dziadkami i 4-4,5 z matką i drugimi dziadkami. Nie widziałam jeszcze, żeby wróciło zapłakane albo niezadowolone, więc wydaje mi się że wszędzie musi się czuć dobrze i w domu. Dziecko nigdy nie zostało na 3 dni ciągiem, tylko 2 i miało wtedy już około 2 miesiące, więc maleńkie nie było, ani na piersi, bo po niecałym miesiącu już było dokarmiane i przestawiane na butelkę, jak musiałam wracać do szkoły. Możesz mnie oceniać, nie zabraniam ci tego, ale w mojej sytuacji najlepiej by było żeby tego dziecka nie było jeszcze co najmniej dobre 10-15 lat, jednak skoro już jest to nie mogę sobie pozwolić na siedzenie z nim non-stop do roku i nic nie robienie, tylko dlatego że ktoś tak napisał gdzieś w jakimś poradniku, bo dodatkowy rok przerwy w szkole to jest dużo, dużo się zapomina, później się idzie do pracy, a jak mam już pół roku w plecy przez ciążę, a pieniądze też są mi przecież potrzebne, bo rodzice mnie nie będę nie wiadomo ile utrzymywać (przecież były mnie nie sponsoruje tylko samo dziecko, a ja nie mam macierzyńskiego). To nie jest tak, że ja sobie po roku wrócę na posadkę jak 30-latka ze stażem zawodowym, a przez 12 mieszący dostaję ekwiwalent wynagrodzenia. Nie obraź się, ale zejdź trochę na ziemię. I nie uważam, że jesteśmy dojrzali i idealni, no bo szczerze to kto w tym wieku jest dojrzały? Nie wiem czy masz jakieś dziecko, czy tylko tak teoretyzujesz na podstawie jakichś artykułów z netu, a może to ja jestem jakaś niezorganizowana, ale tak dokładnie - ja bywam zmęczona rano i nie wstaję na każde pierdnięcie dziecka jeśli nie płacze, ani nie proszę rodziców by mnie wyręczali jeśli nie ma potrzeby. Skoro sami z siebie mają taką potrzebę, to im nie bronię przecież. Mnie to na rękę. Teraz od lipca do sierpnia mam wolne, ale całą wiosnę byłam zajęta i od września znowu mam szkołę, więc nie zarzucaj mi że się obijam, a inni mnie wyręczają. Nie będę na siłę odmawiać pomocy, jeśli ktoś sam wychodzi z taką inicjatywą, a mnie to odciąża po prostu. Nie wiem w sumie po co ci się tłumaczę, ale proszę bardzo. Już wiesz co, jak i dlaczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
09:18 Zostawiłam niemowlę u jego biologicznego ojca, biologicznych dziadków i biologicznego rodzeństwa ojca, czyli nie obcych ludzi - jak to ujęłaś - tylko biologicznej rodziny. :D Czy spodziewasz się, że biologiczny ojciec miał wyrzucić z mieszkania swoich biologicznych rodziców na czas wizyt jego własnego biologicznego dziecka, a ich biologicznego wnuka? :D Wybacz, to szokujące! :D A tak serio, fakt może nie znam ich dobrze, ale kojarzę, bo to jedno osiedle i wiem, że nie są patolą. A z byłym i jego rodzenstwem chodziłam przez lata do jednej szkoły i nie kojarzę nawet z widzenia by byli kiedykolwiek patolami. To nie był one night stand z totalnie obcą osobą poznaną w klubie. Może nie jest idealnie, ale nie ekstremalnie. :P A do jego rodziców się przekonałam bardzo prędko, bo dziecko zawsze idealnie zadbane. Pewnie pomaga tez fakt, że jestem mloda i nie spinam sie tak jak starsze matki o wiele rzeczy. Nie zakładam najgorszych scenariuszy. Jestem ufna i pozytywnie nastawiona do zmian i wszystkiego, szczegolnie jesli ludzie budzą zaufanie, a to jest normalna typowa rodzina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
09:38 Dzięki za podsunięcie świetnego pomysłu! Nie wiem czy i ja z takiego rozwiązanie nie skorzystam, bo po licencjacie chcę pójść gdzieś do pracy, żeby się dokładać do utrzymania i dodatkowo chcę jeszcze te 2 lata kontynuować szkołę, dlatego mnie by bardzo odciążył taki wolny tydzień 2x w miesiącu. Dziecko już będzie większe, ale pewnie zaraz ktoś mi tu wyskoczy, że je skrzywdzę bo za małe. Dlatego zapytam z ciekawości ile miało twoje młodsze (to które teraz ma 4 lata) jak zaczęło zostawać na cały tydzień? My też mieszkamy blisko, także w razie co każdy jest pod ręką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziecko, mam dwoje półtorarocznych dzieci, odpowiednie wyksztalcenie, firme i dom na głowie. Korzystam czasami z pomocy rodziców, ale nie wyreczam sie nikim. Mam 31 lat - moze dlatego podchodze do zycia i macierzynstwa zupełnie inaczej, dojrzalej. Dziecko ma dopiero 7 mies. Wkrótce zacznie miec leki seperacyjne, rowniez tzw night terrors (poczytaj o tym w necie), i bedzie ciagnac do matki i nie rozumiec, dlaczego przez dwie doby matki WCALE nie widzi. Powtarzam, ze sytuacja gdy matka wraca do pracy, to zupelnie inna para kaloszy. Dziecko widzi matke rano, wieczorem, a przede wszystkim jest przy nim w nocy. Noc to b istotna i trudna sprawa w zyciu dziecka do ok 2 lat - poczytaj tez o tym fachowej literatury, nie kretynskich poradnikow w necie. Poczucie bezpieczenstwa i bliskosc matki noca do ok 2-3 lat zycia dziecka to priorytetowa sprawa. Rozumiem, ze czasem dziecko tej matki nie ma - bo np umrze przy porodzie, albo odejdzie i dziecko porzuci. Ale TY jestes. Dziecko Cie zna i wie, ze jestes. Ale nie bedzie jeszcze rozumiec, czemu nagle znikasz - doba dla tak malego dziecka to wiecznosc, uwierz mi. Nie chce mi sie rozpisywac. Napisze tyle, ze gdybym ja byla w Twojej sytuacji, to stanelabym na glowie zeby z tym dzieckiem byc, a nie podrzucac do domu niedoszłych tesciow. Ojciec oczywiscie mile widziany - niech sie nawet wprowadzi. Ale do ok 3 lat zycia dziecko bardzo potrzebuje matki i stabilizacji. Studia, imprezy, wypoczynek - to wszystko powinno zejsc na dalszy plan. Nie wszyscy koncza studia w przepisowym wieku, a niektorzy wcale. Najwazniejszy jest czlowiek, którego powolalas do zycia, a który na swiat sie nie prosil. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aha, to niedlugo planujesz na tydzien zostawiac, super :) Chyba by mi serce peklo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:06 Nigdzie przenigdzie nie napisałam, że moje macierzyństwo jest jakimkolwiek wzorem. Czemu przypisujesz mi taką postawę, nie rozumiem? Ba, ono jest dalekie od wzoru, bo wzorem byłoby gdybym miała ponad trzy dychy, dwa dyplomy, długi staż pracy, wysokie wynagrodzenie, macierzyński, zdolność kredytową, własne mieszkanie, własne auto i niańkę, bo taki jest wg mnie prawidłowy standard, a jest jak jest, wyszło byle jak, "od tyłu", co nie znaczy mam z tego powodu siedzieć na tyłku i nic nie robić latami ze względu na dziecko, tylko tym bardziej muszę nadganiać stracone półrocze i nie tylko. Jakbym nic nie robiła poza siedzeniem z dzieckiem na utrzymaniu rodziców dopóki nie dorośnie do przedszkola, to by było najgłupsze i najbardziej nieodpowiedzialne zachowanie z możliwych! I nie będę zmyślać, że jestem zmęczona w pon po zjazdach, bo jestem! Siedzenie 12 godzin 2 dni pod rząd w budynku, plus 3 godz w komunikacji miejskiej z przesiadkami robi swoje. Może dla ciebie jest to nie do pojęcia, ale ja jestem zmęczona, tym bardziej że z piątku na sobotę nie zawsze miałam się okazję wyspać. Jak ktoś nie był nigdy w takiej sytuacji to nie zrozumie i tyle. A dzikusem nie jestem, żeby prowadzić z rodziną byłego złośliwe podchody i ciche wojny zakazując jego krewnym kontaktu z dzieckiem. Jak ma jakieś ciotki i wujków z daleka w odwiedzinach, jakieś dzieci, albo babka czy ktoś tam ma imieniny, to czemu niby mam im nie dać dziecka? Ono wraca zadowolone, wynoszone, wybawione, a ja mogę w tym czasie coś innego zrobić. Bez przesady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ojciec ma prawo tak samo opiekować sie dzieckiem i przestańcie pieprzyć, że nie. A jak dziecku będzie źle to już jako 3-4 letni będzie samo mogło się wypowiedzieć czy chce być np. u taty kilka dni. Także jako małe nie jest świadome dlaczego jak jest z tatą to nie ma mamy i odwrotnie. Większe będzie samo decydowało u mądrych rodziców, nie kłócących się, nie wydzierających dziecko i podpuszczających go na wzajem. Mądre tłumaczenie i dziecko zrozumie ale nic na siłę. My tak mamy, dziecko samo decyduje u kogo będzie, a jak np. powie, że będzie 4 dni a po 2 dniach rezygnuje to nie ma problemu. Mieszkamy w jednym mieście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:11 Tyle jest na świecie rozbitych rodzin, dzieci przerzucanych od ojca do matki i jakoś większość nie cierpi z tego powodu na zaburzenia. Skąd wiesz jaki był właściwy powód zaburzeń u tej dziewczynki? Może rodzice się otwarcie nienawidzili, może przed rozwodem kłócili się w obecności dziecka, bili, wyklinali? Nie powiedzą ci przecież takich rzeczy. Może matka źle mówiła córce o ojcu, a ojciec o matce, przez co to dziecko miało zaburzone poczucie własnej wartości bo myślało, że skoro ojciec jest taki jak mówi matka, a matka taka jak mówi ojciec, a ona jest częścią każdego z nich, to że też taka jest i nosi takie same cechy, a takie myślenie pcha w dół. U nas dziecko jest wszędzie kochane i wszędzie się o nie dba. Nigdy się przy nim nie kłóciliśmy, ani nie mamy zamiaru. Nie mam zamiaru go nigdy nastawiać przeciwko ojcu ani jego rodzinie. Wydaje mi się, że oni raczej też, no bo nie mają przecież powodów by za cokolwiek mieć do nas uraz czy coś. Nie roszczą do mnie o nic pretensji. Nasze matki kłaniają się sobie jak się czasem zobaczą gdzieś w sklepie itd. Relacje są w porządku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:23 Dzięki. Otóż to. Sama bym tego lepiej nie ujęła. Tak właśnie myślę. Jak zawaliłabym szkołę przez dziecko to koniec! Nie chcę tu upokarzać pracowników fizycznych, ale dla mnie to nie jest życie tylko już taka typowa tyra do emerytury, bez perspektyw na zmiany, bo im się jest starszym i spracowanym tym gorzej się zebrać i zmotywować by podnieść kwalifikacje, a z tych beznadziejnie płatnych godzin nie da się nawet częściowo zrezygnować jak się ma na utrzymaniu rodzinę (choćby dwuosobową). Po prostu wpada się w dół.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:51 Już napisałam dlaczego. Może dla ciebie powód głupi i na pewno zaraz wyleci ktoś inny twierdząc jak to łatwo odciągać pokarm w szkolnym kiblu i przechowywać w termo torbie przez pół dnia, ale co tam... :) Ludziom nigdy nie dogodzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:16 Czy ty w ogóle wiesz co piszesz? Chyba nie bardzo? Nie wiem co czytasz i gdzie, ale mało który 2-3 latek na świecie śpi z matką. Większość idzie do swojego pokoju już w pierwszym roku życia, po zaledwie kilku miesiącach spania w pokoju rodziców, ale nie bezpośrednio z matką. Moje ma ten komfort, że nie śpi samo w pokoju w nocy, bo u nas śpi ze mną (ale nie razem w łóżku), a u ojca z nim i tak będzie jeszcze długie lata, bo nie ma warunków na osobny pokój, choć bym chciała, żeby tak było (wiadomo, wygoda, luźniej, nie ma bałaganu, nie trzeba być cicho, nie trzeba się skradać jak trzeba coś zrobić, np. pouczyć się, napisać coś na kompie itd.). Albo propozycja wprowadzenia się ojca do nas. Chyba cię poteges... :o Nawet nie ma sensu dyskutować. Rzeczywiście, genialny pomysł, mieszkać razem ze względu na dziecko. A może w ogóle zgłosimy do spółdzielni kolektyw i zamieszkamy w dwie trzypokoleniowe rodziny, jak Romowie? Dziecko będzie miało zapewnione właściwe warunki do rozwoju i najlepiej jak będziemy jeszcze wszyscy spać z nim w jednym pokoju ze względu na nocne lęki separacyjne, tak na wszelki wypadek, gdyby nagle zatęsknił za którąś babcią. :D A i zapomniałabym - rzucimy wszystkie obowiązki, ja szkołę, ojciec robotę, po to by zatracić się dla dziecka na te kilka pierwszych kluczowych dla rozwoju separacyjnego lat, by czuło naszą bliskość i synergię 24h/7/365 dni w roku. :D Świetny pomysł!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ojciec oczywiscie mile widziany - niech sie nawet wprowadzi. x Co Ty piszesz kobieto, oni nie są razem, a ojciec ma się wprowadzić-dla dobra dziecka?? Rodzice nie są razem, ale mają takie samo prawo wychowywać dziecko i jeśli ojciec opiekuje się dzieckiem, karmi, przytula, to dziecko czuje z nim taką samą więź jak z matką. Co innego jeśli będzie przychodził raz w tyg na godzinę, to faktycznie dziecko będzie go traktować jak obcą osobę. Autorko, nie słuchaj takich bzdur, studia są ważne, ja też urodziłam młodo, miałam 21 lat, poród we wrześniu, a w październiku zaczynałam 3 rok licencjackich. Dokończyłam te studia, ale łatwo nie było (to były dzienne studia) . Z dzieckiem zostawała teściowa, która mieszka w tym samym mieście i już nie pracowała. Moja mama mieszka 100 km od nas i jeszcze wówczas pracowała, więc nie mogła mi pomóc. Na magisterskie już nie poszłam, bo teściowa też marudziła, że nie będzie z dzieckiem siedzieć, a na zaoczne nie było mnie stać, pracował tylko mój facet, ja dopiero jak dziecko poszło do przedszkola. Dobrze, że ten licencjat dokończyłam, bo gdybym przerwała, to wątpię,czy kiedykolwiek udałoby mi się skończyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A nasz romski kolektyw będzie przez 3 lata sponsorowała dzielnicowa przyosiedlowa parafia, dopóki nie będzie pewności, że dziecku nie grożą w przyszłości zaburzenia emocjonalne. :P A tak serio, to wydaje ci się, że pracująca matka zostawiająca dziecko z obcą (niespokrewnianą) opiekunką albo w instytucji pełnej obcych dzieci i różnych opiekunek na około 10 godzin dziennie (liczę 8 godz. pracy i co najmniej 2 dojazdów po godzinie w jedną stronę przy dobrych wiatrach), jest w lepszym położeniu niż ja będąc z dzieckiem większą cześć tygodnia i zostawiając je z krewnymi w znanym mu otoczeniu? Serio? Nawet podliczając i zestawiając godziny spędzone z dzieckiem tygodniowo, taka pracująca matka spędza z dzieckiem nieporównywalnie mniej czasu niż ja i to głównie na spaniu, bo nie sądzę żeby od pon. do piątku ćwierkała rano do dziecka i po powrocie do domu, przecież człowiek jest zmęczony jak wstaje i po pracy, więc z sumie zostają jej weekendy i taka prawda. Nie twierdzę, że u mnie jest idealnie, ale pracujące kobiety mają znacznie bardziej ograniczony kontakt z dziećmi, no bo gdzie czas na jakąś interakcję w środku tygodnia, jak człowiek tylko gania by zdążyć wszytko ogarnąć, machinalnie karmi, przewija, gapiąc się w zegarek, sprawdzając telefon i myśląc o pracy. Ja sama posmakowałam stresu jak musiałam jeździć do szkoły. Nie w głowie mi było rano cackanie się z dzieckiem, tylko wszytko szybko i na palcach żeby się nie obudziło, a jak się obudziło to sprint żeby wszytko obrobić na czas, żeby mi autobus nie zwiał. Nie rozumiem jak ktoś niby dojrzały i pracujący może mieć takie odrealnione wyobrażenie o codzienności?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:33 Otóż to. Widzę też i takie rozwiązanie na przyszłość. I też nie będzie problemu, bo jedno osiedle, także można nawet robić podmianki w środku nocy w piżamie. Nie ma jakiegoś większego problemu logistycznego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:06 Właśnie też się bałam tej przerwy. Nie wiem czy tylko ja tak mam, czy inni też, ale strasznie prędko zapominam, jak nie jestem z czymś na bieżąco i dużo rzeczy ucieka, szczególnie jak się siedzi z dzieckiem, bo człowiek robi dużo bezmyślnych powtarzających się czynności typu pranie, jedzenie, karmienie, pieluchy, przez co jak już ma cichą chwilę to chce się spać, jest się zmęczonym, rozkojarzonym, wybitym w rytmu, żeby np. coś wartościowego poczytać i tak się odkłada z dnia na dzień, aż się robią z tego tygodnie, miesiące. Łatwo się tym sposobem wpędzić w lata, a potem jest zaje*scie ciężko. Sama wiem jak trudno mi było zacząć od nowa semestr po przerwie i z dzieckiem, które wkoło odwracało uwagę. Nie każdy to rozumie, jak nie przerabiał. Nawet ciężko się skupić jak masz pomoc przy dziecku, np mamę która cię wyręczy, ale i tak jeśli je słyszysz w domu i to też mega rozprasza. Przynajmniej ja tak mam. I nie powiem nikomu, że jest bez różnicy z dzieckiem czy bez, bo to tak nie działa. Jest pod górę i koniec. Nie ma co bajerować i słodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:08 No u mnie też są te dni spędzane u ojca tak jakby odliczane z alimentów, bo nie są one wysokie (nie chcę tu już nawet rzucać kwotami), ale nigdy nie było tak, że wyłącznie ja mam kupować za te pieniądze ciuchy, kosmetyki, jedzenia, a on już nie. Nigdy nie wyskoczył z takim tekstem. Zawsze mówi, że nic nie chce i że wszytko mają. Nie wiem jak się to zmieni w przyszłości, kiedy dziecko będzie może więcej zabierało z jednego mieszkania do drugiego i na odwrót, bo nie będzie się mogło nacieszyć czymś, albo z czymś rozstać, ale wtedy pewnie będziemy się jakoś dogadywać, żeby np zwrócić coś tam bardziej kosztownego czego nie ma sensu dublować, bo np szybko się z tego wyrasta. Póki co ta dodatkowa kasa idzie na nieprzewidziane wydatki, typu apteka, prywatna wizyta u specjalisty czy coś tam, no i wiadomo na bieżące wydatki też, bo moi rodzice i tak naprawdę dużo finansują. Jestem ciekawa jak zrobimy z odzieżą wierzchnią w tym roku zimą. Bo w zeszłą zimę to my kupowaliśmy kombinezon w ramach wyprawki, do której ojciec się nie dokładał, a teraz nie wiem jak będzie, nie gadaliśmy o tym, ale bez sensu by było gdyby miał dwa zestawy, bo tanie to nie jest, a taki maluch jeszcze nie chodzi żeby się brudzić czy coś. Zresztą ja się nie ciskam tak bardzo o wysokość tych alimentów i nie jestem pod tym względem roszczeniowa, bo przecież ile taki chłopak ledwo 2 lata po technikum może zarabiać... Wiadomo, że nie robi kokosów, a poza dzieckiem musi się pewnie coś tam dokładać rodzicom do utrzymania, opłacać dojazdy albo paliwo itd. I tak się cieszę, że sami z siebie wzięli dobrowolnie na klatę ten obowiązek utrzymywania dziecka i nie muszę biegać latami po sądach, płacić za sprawy i upokarzać się przed urzędnikami.. bo mogło być i tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno Pankejkowi odpisujesz?! :D Daj se z nia spokoj! Laska ma ostro narabane we lbie, zaburzenia adaptacyjne wzgledem rzeczywistosci nie wirtualnej i cierpi na chroniczne urojone ciaze mnogie. :D Dzis jej blizniaki maja 1.5 roku, kilka dni pozniej jej trojaki rodza sie na dniach, zawsze ma skonczona jakas katerde :P i super zawod albo wlasna firme, ktore gotowa ostentacyjnie rzucic by zatracic sie oddanie swemu urojonemu macierzynstwu i zglebianiu anglojezycznych schorzen. Olej ja! :D To ta z 12:16, czyli smutny przypadek atypowego trola.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:05 A ja nie wiem kto to jest, bo niby skąd? Ale fakt pisze tak jakoś bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poza tym (wracając jeszcze na moment do tematu alimentów i świadczeń z programu) ja wcale tak nie rozwalam tej kasy, żeby mi ledwo starczało do pierwszego albo na styk, tylko odkładam bo jesienią wydatki mogą wzrosnąć - wiadomo cieplejsza odzież jest droższa, będzie to też sezon infekcji i wszystko się może wydarzyć i kasy dużo polecieć, także z niektórymi wydatkami się jeszcze wstrzymuję. Tak np. były ma już od dawna spacerówkę, a ja nadal korzystam z takiej dużej z zestawu 3w1 i choć przydałaby się może parasolka, to nie wadzi mi to w sumie aż tak bardzo i myślę, że do wiosny nią jeszcze pojeżdżę. Tak samo fotelik, były ma już od jakiegoś czasu większy, a ja jeszcze wożę w tym małym nosidełku z zestawu 3w1, bo odraczam zakup. To jest jednak spory wydatek w miesiącu, nawet jak się kupuje niefirmowy, a dziecko mi się jeszcze mieści w nosidełku, chociaż nogi mu już nieźle wystają. Przydałby się też kojec w dużym pokoju, żeby nic na siebie nie ściągnął ja się zaraz zacznie podnosić, bo wszystko jest nisko niestety, łącznie z telewizorem, ale z tym też jeszcze czekam. Wydatki, wydatki, wkoło wydatki, a zaraz jeszcze raty na szkołę dojdą, bilety na dojazdy, to już w ogóle fajnie.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matka swojego 2latka
Nie wyobrazam sobie takiego zycia jak wy prowadzicie. Dziecko ani tu ani tu nie ma prawdziwego domu. Matka i ojciec podrzucaja je do siebie bo im przeszkadza. A zostawienie na noc 2 mies niemowlecia bez komentarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem po takim kawale czasu to ma już dom i tu i tam, a my nie podrzucamy dziecka sobie dlatego, że nam przeszkadza, tylko tak zostało ustalone sądownie po jego narodzinach i tego się trzymamy. W ten sposób mamy wyznaczone widzenia. Gdyby to było takie szkodliwe dla jego rozwoju to sąd rodzinny po pierwsze nie przystałby na tego rodzaju rozwiązanie, a po drugie mielibyśmy kuratora i opiekę społeczną na głowie. Widocznie nie jest to nic nienaturalnego i niespotykanego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×